piątek, 18 grudnia 2015

No więc dobrze - Paul Bowles

Wydawnictwo Świat Książki, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Paul Frederic Bowles to zmarły w 1999 roku w ukochanym Tangerze w Maroku znany amerykański pisarz, tłumacz i kompozytor.
Bowles był człowiekiem o trudnym charakterze, skonfliktowanym z rodziną, niepokornym. Być może taki charakter zaważył na jego póżniejszym życiu, na jego twórczości. Przez wiele lat był związany z Marokiem. I chyba w tym kraju czuł się najlepiej. USA opuścił tuż po osiągnięciu pełnoletności i z tego co udało mi się o artyście znaleźć w książkach i internecie, nigdy do ojczyzny tak na prawdę nie powrócił. Trudno też na 100% stwierdzić, który kraj tak na prawdę uważał za swoją ojczyznę, za ziemię obiecaną.
Przez wielu bywa nazywany Mahfuzem Maroka. Porównanie do egipskiego noblisty nie jest bezpodstawne. Mahfuz w swoich utworach pisał o Kairze, jego wielowymiarowości, wadach i zaletach. Bowles pisał w ten sam sposób o Maroku, a w szczególności o Tangerze.
Bowles to trudny, ale wyjątkowy pisarz. Nigdy nie został pisarską gwiazdą, pisać skończył w latach 60. XX wieku. Napisał kilka powieści, kilkanaście opowiadań. Jednak w jego wypadku potwierdza się stare powiedzenie - nie ilość jest ważna, lecz jakość.
No więc dobrze, to książka, która została napisana w 1952 roku. Jak to u Bowlesa, akcja toczy się w jego ukochanym Tangerze, ale i w Nowym Jorku.
Tanger, wspaniały port nad Cieśniną Gibraltarską nieco wcześniej uzyskał status strefy neutralnej. Ponieważ od dawna był ważnym ośrodkiem handlowym, ważnym portem, miastem o strategicznym znaczeniu, stał się też swoistym tyglem narodowym, mekką skupiającą najrozmaitszych ludzi. Owa atmosfera wielokulturowości, niesamowity klimat, piękne krajobrazy przyciągały artystów, kupców, przedsiębiorców, przemytników, milionerów, oszustów, z niemal całego świata. Dzięki temu Tanger w tym okresie był miejscem pod każdym względem wyjątkowym. Ową wyjątkowość w niniejszej książce wspaniale opisuje Bowles.
Głównym bohaterem jest pochodzący z Nowego Jorku Nelson Dyar. W swoim rodzinnym mieście wiedzie banalne, do bólu przewidywalne i nudne życie. Pewnego dnia rzuca wszystko i wyjeżdża do Tangeru, miasta, o którym tyle słyszał. Ma zamiar zmienić swoje życie o 180 stopni. I tak się dzieje, choć nie od razu... Dyar rozpoczyna prace w biurze podróży. Dzięki nowej pracy ma kontakt z ludźmi z całego świata, poznaje nowe miejsca tak odmiennego od Ameryki kontynentu, niedostępne dla innych zakątki Tangeru. Chłonie atmosferę miksu kulturowego, jakim jest Tanger, miasto fascynuje go, coraz bardziej od siebie uzależnia. Błyskawicznie poszerza się grono jego znajomych. I wtedy zaczyna się...nowe życie naszego żądnego zmian bohatera przyjmuje zupełnie nieoczekiwany przebieg.
Bowles kolejny raz udowodnił swój geniusz oraz, że ma cięty język, sprawne oko i po mistrzowsku przelewa spostrzeżenia na papier. W książce pisze o kulturowej i mentalnej przepaści, o zmianach które mogą doprowadzić do wielu tragedii, o rozpadzie codzienności, o radzeniu (lub nie) sobie ze wszystkim co nieuniknione, czyli po prostu o życiu, którego kwintesencja mimo upływu czasu jest niezmienna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.