Wydawnictwo Fabryka Słów, Okładka miękka, 402s., Ocena 5/6
Recenzja mojego męża..
Głównym bohaterem jest niepokorny, prawie już martwy (bo skazany na śmierć), kapitan Peter Doggs. Czy do wykonania kary dojdzie? Otóż nie dojdzie. Przed tragicznym końcem uratuje go tytułowy lord Bathurs. Wydawałoby się dusza człowiek, pomaga skazanemu na śmierć. Nic bardziej mylnego. Bathursowi daleko do dobroci i szlachetności. Ratuje on kapitana z czystego wyrachowania, chce zostać kapitanem na jego statku, przy użyciu którego ma wykonać zdawałoby się prostą misję.
Ale, jak to w życiu bywa, to co wydaje się prostym, banalnym zadaniem, wcale takim nie musi być. A dodatkowo pewny siebie lord nie przewidział, że kapitan nie znosi być do czegokolwiek zmuszanym i gdy ktoś lub coś zagraża jego ukochanej córce, zdolny jest do wszystkiego.
Uwolnienie Doggsa i rozpoczęcie realizacji misternego planu przez lorda, to dopiero początek intrygi. A ta udała się autorowi doskonale. Jest niezwykle zawiła i częstokroć zadziwia. Jej przebieg poznajemy zarówno z tytułowych listów, jak i rozmyślań lorda.
Mortka stworzył doskonałą powieść marynistyczno-przygodową, dopracowaną w każdym calu, widać, że zna się na tematyce i mocno w niej siedzi. Przy tym zręcznie manipuluje wydarzeniami historycznymi i mimo, że niejednokrotnie zdarzyło mi się uśmiechnąć z lekką ironią i niedowierzaniem, to całość czyta się doskonale. Trzeba tylko na niektóre fakty i cudowne zbiegi okoliczności przymknąć oko.
W trakcie lektury trudno się nudzić, ba jest to prawie niemożliwym. Intryga goni intrygę, bitwy morskie przechodzą w potyczki na lądzie etc. Wartka i pełna niespodziewanych zwrotów akcji fabuła to jeden z wielu plusów tej powieści.
Dodatkowym atutem jest umiejętnie budowane napięcie i niezwykle barwny i plastyczny język.
Zachęcam do lektury Listów lorda Bathursta, jest to wyśmienita, dopracowana w każdym calu, pełna przygód i poczucia humoru powieść, która bez wątpienia zainteresuje zwolenników jak i przeciwników tematyki marynistycznej i pirackiej.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja bardzo lubię pisarstwo Mortki, choć marynistyczna tematyka zupełnie mnie nie ciągnie. Jednak to, co dotychczas czytałam, było zawsze warsztatowo najwyższej jakości. No i to również kolega po fachu;-)
OdpowiedzUsuńWiem, że kolega po fachu i tez trochę człowiek orkiestra:)
UsuńMój mąż ma całego Mortkę, Ja jakoś nie zapałałam jeszcze miłością, ale mąż tak mnie namawia, moze się skusze...jak już Baccigalupi mi się spodobał...
UsuńTo się przyłączam do namawiania:-)
UsuńCoś w sam raz dla mojego męża, on ma takie marynistyczne zapędy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam już tę książkę na celowniku, dzięki Wam, blogerom :-D Z każdą kolejną recenzją apetyt na "Listy..." wzrasta :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, dla mnie ta książka była interesująca chociażby dlatego, że nigdy wcześniej książki z tego gatunku nie czytałam - a jest naprawdę ciekawa, czyta się z zainteresowaniem i jest warta spędzonego nad nią czasu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Mortkę, ale nie przepadam za elementami marynistycznymi. Dlatego też w przypadku tej książki wystarczy mi dobra recenzja :) Pozdrawiam Ciebie i męża :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się co nieco z opinią!:) Zapraszam do mnie: http://imunimum.blogspot.com/2013/07/marcin-mortka-listy-lorda-bathursta.html
Usuń