Próbowałam, na prawdę próbowałam przeczytać Ostatnią posługę, kilkakrotnie nawet, ale nic z tego. Za trzecim bodajże razem zrezygnowałam. Książkę usiłowała przeczytać także moja przyjaciółka. Niestety także nie dała rady i kilka dni temu oddała mi Ostatnią posługę (książkę oczywiście). Christine Fux i jej książka pokonały nas obie. I tak zbierałam się i zbierałam do napisania kilku słów o tej pozycji i ciężko mi szło, nie lubię źle pisać o książkach, ale w końcu uznałam, iż trzeba przestać się ociągać i zmierzyć z wyzwaniem.
Streszczenie na okładce, czy w księgarniach internetowych zapowiada bardzo ciekawą pozycję, której lektura może przysporzyć kilku godzin dobrej rozrywki. Niestety, ale to tylko ułuda.
Ciało nie jest dla Theo niczym nadzwyczajnym, ponieważ jest lekarzem. A
martwe ciało tym bardziej, ponieważ prowadzi on zakład pogrzebowy.
Jednak śmierć starszej kobiety, Anny, którą znaleziono zamarzniętą na
plaży nad Łabą, budzi jego podejrzenia. Policja zamyka sprawę, a Theo
wszczyna prywatne dochodzenie. Odkrywa przy tym straszliwą zbrodnię,
sięgającą czasów drugiej wojny światowej – i zbrodniarza, który
oficjalnie nie żyje od kilkudziesięciu lat.
Niby w treści książki mamy śledztwo, które z założenia powinno być ciekawe. Nie mam nic do dochodzeń, które prowadzą osoby spoza policji. Chirurg Theo, który podejmuje się roli detektywa, wydaje się by osobą w miarę kompetentną, chociaż jakoś tak słabo moim zdaniem nakreśloną. Dochodzenie prowadzi, a jakże. Brnie przez nie z wielkim uporem godnym uwierzcie mi lepszej sprawy. Jego dochodzenie nie ma w sobie żadnej ikry, ani grama energii, nie zaciekawia, o zadziwieniu czy przestrachu nie wspomnę. Tak mnie znudziła treść książki i przebieg śledztwa, że po przebrnięciu w męce mniej więcej przez połowę książki zrezygnowałam z dalszej lektury. Nie sądzę, żebym cokolwiek straciła. Wszak czytanie książek powinno być przyjemnością, a nie masochistycznym doznaniem. Nie zachęcam ani nie zniechęcam nikogo do lektury Ostatniej posługi. Być może komuś z was książka przypadnie do gustu. Warto to samemu sprawdzić.
Przeczytałam i nie było tak źle, ale fakt faktem - nie jest to jakiś wybitnie wciągający kryminał. Szkoda, że autorka nie rozwinęła bardziej wątku z przeszłości.
OdpowiedzUsuńPowiem tak: czytałam lepsze książki, ale dało radę przebrnąć :D Co prawda liczyłam na coś dużo bardziej intrygującego, a tak po prostu spędziłam kilka godzin z dość przeciętnym kryminałem :/
OdpowiedzUsuńAnn RK Karolina..dlatego też nie zniechęcam do lektury tej książki. Być może znajdzie się czytelnik, który jak Wy przeczyta, choć zachwycony nie będzie, albo taki, który właśnie w zachwyt wpadnie. Ilu czytelników tyle gustów.
OdpowiedzUsuń