wtorek, 4 grudnia 2012

Krzykacz z Rwandy - Warren FitzGerald

Wydawnictwo Mała Kurka, Okładka miękka, 308 s.,  Moja ocena 6/6
Miałam wczoraj rozpocząć lekturę Podczłowieka,  ale tak mnie Krzykacz z Rwandy kusił, że zdecydowałam się na małą roszadę w kolejce książek do czytania. I nie wiem czy dobrze zrobiłam. Dlaczego?
Książka mnie zszokowała, przeraziła, a jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać. Nieprzespana noc za mną.
Przed chwilą skończyłam lekturę, więc wrażenia na świeżo. Muszę od razu wystukać na komputerze te kilka słów recenzji, zanim emocje opadną.
Wiecie, że niezmiernie rzadko beletrystyce przyznaję tak wysoką ocenę, ale Krzykacz z Rwandy zasługuje na nią, jak żadna z książek, które w ostatnim czasie czytałam.
Autor nikomu nieznany, Krzykacz...to jego debiutancka powieść, której tematyka została zainspirowana pracą FitzGeralda w Rwandzie w charakterze wolontariusza.
Wspomniałam, że to debiut, ale życzyłabym wszystkim pisarzom takich debiutów.
Teraz kilka słów o treści książki, o ile treść uda mi się chociażby w skrócie opisać, a nie jestem tego pewna.
Akcja toczy się dwutorowo - w Londynie i w Rwandzie.
Gdzie znajduje się Rwanda? Otóż ten zapomniany przez Boga (nie waham się użyć takiego określenia) kraj znajduje się w środkowej Afryce między Demokratyczną Republiką Konga, Ugandą, Burundi, a Tanzanią. Kraj jest najbardziej znany z jednego z najdramatyczniejszych wydarzeń ostatnich lat - ludobójstwa, które miało miejsce w 1994r. 
Była to masakra ludności pochodzenia Tutsi dokonana przez ekstremistów Hutu. Wjej wyniku w ciągu około 100 dni od 6 kwietnia do lipca 1994r. Jej ofiarą padło, według szacunków, od 
800 000 do 1 071 000 ludzi. 
Gdy jakiś czas temu szukałam informacji o tym ludobójstwie, znalazłam m.in. swoisty dekalog Hutu... 
Dziesięć przykazań Hutu zostało opublikowane w grudniu 1990r.w gazecie w Kigali
  1. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że kobieta Tutsi, gdziekolwiek jest, pracuje dla interesów ludu Tutsi. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) poślubia kobietę Tutsi; b) przyjaźni się z kobietą Tutsi; c) zatrudnia kobietę Tutsi jako sekretarkę lub konkubinę.
  2. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że nasze córki Hutu są właściwsze i bardziej sumienne w zadaniach kobiety, żony i matki rodziny. Czyż nie są one piękne i szczere?
  3. Kobiety Hutu, bądźcie czujne i starajcie się przeciągnąć swoich mężów, braci i synów na właściwą drogę.
  4. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że każdy Tutsi jest nieuczciwy w interesach. Jego jedynym celem jest władza dla jego ludu. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) zakłada spółkę z Tutsi; b) inwestuje swoje albo rządowe pieniądze w przedsięwzięcie Tutsi; c) pożycza pieniądze Tutsi albo pożycza od niego; d) sprzyja Tutsi w interesach.
  5. Wszystkie strategiczne pozycje, polityczne, administracyjne, ekonomiczne, wojskowe i policyjne powinny być w rękach Hutu.
  6. Sektor edukacyjny musi być w większości Hutu.
  7. Armia Rwandy powinna składać się wyłącznie z Hutu.
  8. Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi.
  9. Hutu, gdziekolwiek są, muszą działać zjednoczeni i solidarni, i mieć na uwadze losy ich braci Hutu.
  10. Rewolucja Społeczna roku 1959, Referendum roku 1961 i Ideologia Hutu muszą być nauczane wszystkim Hutu na każdym poziomie. Każdy Hutu musi głosić wszędzie tę wiedzę. 
Oto jakie okrutne ...i nie wiem, co napisać, słowo pamiątki wyjątkowo mi nie pasuje...pozostały po tym koszmarze do dnia dzisiejszego...
Zmumifikowane ciała ofiar/ źródło-wikipedia

Źródło j.w.
M.in. ta masakra jest kwintesencją Krzykacza z Rwandy, ale nie tylko. Do głosu w książce dochodzi okrucieństwo, bezduszność, upodleni, przerażenie i masa innych wywołujących wręcz eksplodująca mieszankę uczuć, m.in. także nadzieja i dobro.
Powinnam napisać, że głównych bohaterów mamy dwoje - mieszkańca Londynu Ashleya Bolta i małą Rwandyjkę - Clementine Habimana. Ale byłoby to wielkie niedomówienie, ponieważ bohaterami są przede wszystkim  setki tysięcy ofiar ludobójstwa w Rwandzie. 
Ashley jest mężczyzną wiodącym może nie w pełni udane życie muzyka, nauczyciela muzyki i pomagiera handlarza narkotyków. Za pośrednictwem wiadomości docierają do niego strzępki informacji o tym, co dzieje się w Rwandzie, ale reaguje na nie, jak wielu z nas - ot coś się dzieje, straszne i na tym koniec. Przyznajcie sami, że częstokroć zobojętnieliśmy już na kolejne doniesienia o masakrach, morderstwach gdzieś tam w świecie...
Do czasu jednak. Niekiedy w naszym życiu wydarza się coś, co sprawia, że od tego momentu nic już nie jest takie samo, zmienia się optyka widzenia świata, postrzegania problemów. 
Takim wydarzeniem dla Ashleya jest spotkanie Clementine.  
Dziewczynka opowiada mu swoją historię. Zaczyna od momentu, gdy mieszkała z ukochanymi rodzicami w Rwandzie. Miała spokojne, szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców. Chodziła do szkoły, droczyła się ze swoim bratem, ojciec opowiadał im bajki, żartował z nimi. Niestety nadszedł dzień, gdy okazało się, że miłość nie wystarczy, a ważniejszy jest fakt,  że dwoje ludzi pochodzi z mających się nienawidzić plemion - mama pochodzi z plemienia Tutsi a ojciec – z Hutu. Macie odrobinę wyobraźni?!
Nie będę opisywać tego, o czym opowiada Clementine, każdy z was powinien to sam przeczytać. Opowieść jest tym bardziej szokująca i poruszająca, że jej narratorem jest dziecko. W trakcie lektury wiele razy zastanawiałam się, czy zabieg ten (uczynienie narratorem dziecka) był zamierzony czy nie. 
I przyznam wam się szczerze, że nie wiem do tej pory. W każdym bądż razie efekt końcowy jest niesamowity.
Oprócz opowieści autor prezentuje także oskarżenie przeciwko ONZ, którego wojska w trakcie masakry stacjonowały w Rwandzie, ale nie interweniowały, bo jak oficjalnie podano to nie była ich sprawa.  Wyobrażacie sobie coś takiego? Jako żywo przypomina mi to początek II wojny światowej i brak pomocy dla nas z Zachodu.
Osobną kwestią są zmiany, jakie na skutek poznania Clementine zachodzą w Ashleyu i sam stosunek dorosłego mężczyzny do czarnoskórej dziewczynki. Obojgu ta znajomość wiele dała, oboje też zmieniła. Czasami tak bywa, że spotkanie jednej osoby zmienia nas całkowicie.
Krzykacz z Rwandy  po raz kolejny potwierdził niestety moja tezę, że większość ludzi jest obojętna, okrutna i bezlitosna wobec drugiego człowieka. Zastanówcie się sami - co kieruje istotami (bo nie można ich nazwać ludźmi), że mordują, okaleczają, palą i wyrządzają najgorsze zło drugiemu człowiekowi. Niestety, ale ludobójstwo w Rwandzie nie jest odosobnionym przypadkiem. Przypomnijmy sobie choćby niedawną wojnę na Bałkanach, masakrę w Kambodży czy II wojnę światową. Musze wymieniać dalej? Nie sądzę.
Mój mąż od dawna twierdzi, że zbyt negatywnie oceniam ludzi. Nie wydaje mi się. Nie twierdzę, że wszyscy ludzie są żli, ale duża część, mając zapewnienie o bezkarności, byłaby zdolna do najgorszego zła i okrucieństwa. Opowieść Clementine jest tego najlepszym przykładem. 
Czym jeszcze jest Krzykacz z Rwandy? Wg. mnie studium zła i jego rozkładem na czynniki pierwsze. Autor zrobił nam prawdziwą sekcję okrucieństwa, bólu, zła. Ale jednocześnie poprzez spotkanie Clementine i Ashleya i zmiany, jakie w nich zachodzą, dał nam promyk nadziei, że jednak nie wszyscy są żli, że możliwe są zmiany. Bardzo poruszyło mnie śledzenie, w jaki sposób Ashley wyzwala się z kręgu, który go otacza, jak się zmienia.
Bardzo ciekawa jest narracja, a w zasadzie sposób w jaki Clementine snuje swoją opowieść. Nie zdradzę o co chodzi, zaręczam jednak, że będziecie niesamowicie zaskoczeni.
Rozdziały opisujące życie Clementine i Ashleya na początku prowadzone są naprzemiennie i wydaje się, że tych dwoje nic nie łączy, aż do tego dnia, gdy ich drogi się skrzyżują. Nie będę ukrywać, łatwiej czytało mi się rozdziały o Ashleyu, ale bardziej przeżywałam opowieść Clementine, aż w końcu oboje mną całkowicie zawładnęli, czego i wam życzę.

Uff, ale się rozpisałam... 
Teraz czekam na kolejną książkę z Wydawnictwa Mała Kurka, a w piątek idę na Salon Ciekawej Książki przysiąść na kurnikowej grzędzie obok nieocenionej pani Bożenki:) 

  • Książkę można kupić na stronie wydawnictwa  o tutaj 
po polsku i w atrakcyjnej cenie (o25% taniej niż w księgarniach). Koszty przesyłki w Polsce ponosi wydawnictwo.  

13 komentarzy:

  1. Pisarz faktycznie nieznany, z trudem znalazłam go na Amazonie, i to tylko po angielsku. Mam wielką chęć sięgnąć po tę książkę (wbrew oporom, bo ja tchórz jestem i takie książki potwornie mnie dołują), więc pewnie poczekam do świąt, żeby kupić ją w Polsce, albo sprawię ją sobie po angielsku, wersja na Kindla kosztuje tylko 5 euro.
    Swoją drogą, zaczynam nabierać coraz większego respektu do wydawnictwa, bo to kolejna z rewelacyjnie ocenianych pozycji (mam już dwie, muszę się wreszcie zmobilizować). Dzięki za tę emocjonalną recenzję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kup po polsku, niesamowicie się czyta. Obcy język choćby najlepiej znany to jednak obcy.

      Usuń
    2. A co do wydawnictwa to tam na grzędach siedzi kurka z niezłym nosem (dziobem?!) w zakresie wyboru książek. Krzykacza...trudno im będzie przebić kolejną pozycją.

      Usuń
  2. Matko jedyna, nie lubię okropieństw, ale pod Twoim wpływem przeczytam. Książka wygląda na koszmarną i genialną jednocześnie.
    I widzę, że czytasz "Ziemiańskie święta...", ja też teraz będę, może w przyszłym tygodniu bo chcę przed świętami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemiańskie święta podczytuje od ok. 2 tygodni, fragmentarycznie. Fantastyczna pozycja.
      A krzykacza...koniecznie przeczytaj, wręcz trzeba tę książkę znać.

      Usuń
  3. Wstrząsająca, ale zarazem wartościowa i piękna książka. Paradoksalnie niesie nadzieję!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas jest już głośno o tej książce, z pewnością będzie to "mocna" lektura, z pewnością po nią sięgnę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałam dwa filmy o Ruandzie/jednym nawet pisałam/ więc wiem co się tam działo,że było to ludobójstwo,któremu nie przeszkodził ONZ i świat zachodni.O książce już słyszałam, może jak trafię na nią w bibliotece to się skuszę,chociaż drastyka tematu mnie odstrasza.)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mocna książka...Sięgnę po nią tak szybko, jak będzie to możliwe...O ludobójstwie i tragedii tych ludzi trzeba przypominać aby nie powtarzały się w przyszłości...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech dziewczyny, Wy mnie zrujnujecie... Już po recenzji Isadory dużo myślałam, teraz zaczęłam szukać. Zgadzam się z Agą, faktycznie autora ciężko znaleźć ale dzięki niej wiedziałam że jest w wersji na Kindle. Fakt, że po angielsku ale to język autora więc póki co wrzuciłam do koszyka... Oby teściowa była hojna ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyny dodałam link do strony wydawnictwa, gdzie książkę (i inne Małej Kurki) można kupić po niższej cenie niż w księgarniach, koszty wysyłki gratis.Uprzejmie proszę o dosponsorowanie Małej Kurki i jej kurnika, a nie Amazonu:).

    OdpowiedzUsuń
  9. Debiut i od razu taki udany? Świetnie! Widać zresztą po twojej recenzji i opisie fabuły, że ,,Krzykacz z Rwandy'' jest bardzo wstrząsający a te zdjęcia tylko dodają większej grozy.Muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.