Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo mała kurka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo mała kurka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 grudnia 2012

Krzykacz z Rwandy - Warren FitzGerald

Wydawnictwo Mała Kurka, Okładka miękka, 308 s.,  Moja ocena 6/6
Miałam wczoraj rozpocząć lekturę Podczłowieka,  ale tak mnie Krzykacz z Rwandy kusił, że zdecydowałam się na małą roszadę w kolejce książek do czytania. I nie wiem czy dobrze zrobiłam. Dlaczego?
Książka mnie zszokowała, przeraziła, a jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać. Nieprzespana noc za mną.
Przed chwilą skończyłam lekturę, więc wrażenia na świeżo. Muszę od razu wystukać na komputerze te kilka słów recenzji, zanim emocje opadną.
Wiecie, że niezmiernie rzadko beletrystyce przyznaję tak wysoką ocenę, ale Krzykacz z Rwandy zasługuje na nią, jak żadna z książek, które w ostatnim czasie czytałam.
Autor nikomu nieznany, Krzykacz...to jego debiutancka powieść, której tematyka została zainspirowana pracą FitzGeralda w Rwandzie w charakterze wolontariusza.
Wspomniałam, że to debiut, ale życzyłabym wszystkim pisarzom takich debiutów.
Teraz kilka słów o treści książki, o ile treść uda mi się chociażby w skrócie opisać, a nie jestem tego pewna.
Akcja toczy się dwutorowo - w Londynie i w Rwandzie.
Gdzie znajduje się Rwanda? Otóż ten zapomniany przez Boga (nie waham się użyć takiego określenia) kraj znajduje się w środkowej Afryce między Demokratyczną Republiką Konga, Ugandą, Burundi, a Tanzanią. Kraj jest najbardziej znany z jednego z najdramatyczniejszych wydarzeń ostatnich lat - ludobójstwa, które miało miejsce w 1994r. 
Była to masakra ludności pochodzenia Tutsi dokonana przez ekstremistów Hutu. Wjej wyniku w ciągu około 100 dni od 6 kwietnia do lipca 1994r. Jej ofiarą padło, według szacunków, od 
800 000 do 1 071 000 ludzi. 
Gdy jakiś czas temu szukałam informacji o tym ludobójstwie, znalazłam m.in. swoisty dekalog Hutu... 
Dziesięć przykazań Hutu zostało opublikowane w grudniu 1990r.w gazecie w Kigali
  1. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że kobieta Tutsi, gdziekolwiek jest, pracuje dla interesów ludu Tutsi. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) poślubia kobietę Tutsi; b) przyjaźni się z kobietą Tutsi; c) zatrudnia kobietę Tutsi jako sekretarkę lub konkubinę.
  2. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że nasze córki Hutu są właściwsze i bardziej sumienne w zadaniach kobiety, żony i matki rodziny. Czyż nie są one piękne i szczere?
  3. Kobiety Hutu, bądźcie czujne i starajcie się przeciągnąć swoich mężów, braci i synów na właściwą drogę.
  4. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że każdy Tutsi jest nieuczciwy w interesach. Jego jedynym celem jest władza dla jego ludu. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) zakłada spółkę z Tutsi; b) inwestuje swoje albo rządowe pieniądze w przedsięwzięcie Tutsi; c) pożycza pieniądze Tutsi albo pożycza od niego; d) sprzyja Tutsi w interesach.
  5. Wszystkie strategiczne pozycje, polityczne, administracyjne, ekonomiczne, wojskowe i policyjne powinny być w rękach Hutu.
  6. Sektor edukacyjny musi być w większości Hutu.
  7. Armia Rwandy powinna składać się wyłącznie z Hutu.
  8. Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi.
  9. Hutu, gdziekolwiek są, muszą działać zjednoczeni i solidarni, i mieć na uwadze losy ich braci Hutu.
  10. Rewolucja Społeczna roku 1959, Referendum roku 1961 i Ideologia Hutu muszą być nauczane wszystkim Hutu na każdym poziomie. Każdy Hutu musi głosić wszędzie tę wiedzę. 
Oto jakie okrutne ...i nie wiem, co napisać, słowo pamiątki wyjątkowo mi nie pasuje...pozostały po tym koszmarze do dnia dzisiejszego...
Zmumifikowane ciała ofiar/ źródło-wikipedia

Źródło j.w.
M.in. ta masakra jest kwintesencją Krzykacza z Rwandy, ale nie tylko. Do głosu w książce dochodzi okrucieństwo, bezduszność, upodleni, przerażenie i masa innych wywołujących wręcz eksplodująca mieszankę uczuć, m.in. także nadzieja i dobro.
Powinnam napisać, że głównych bohaterów mamy dwoje - mieszkańca Londynu Ashleya Bolta i małą Rwandyjkę - Clementine Habimana. Ale byłoby to wielkie niedomówienie, ponieważ bohaterami są przede wszystkim  setki tysięcy ofiar ludobójstwa w Rwandzie. 
Ashley jest mężczyzną wiodącym może nie w pełni udane życie muzyka, nauczyciela muzyki i pomagiera handlarza narkotyków. Za pośrednictwem wiadomości docierają do niego strzępki informacji o tym, co dzieje się w Rwandzie, ale reaguje na nie, jak wielu z nas - ot coś się dzieje, straszne i na tym koniec. Przyznajcie sami, że częstokroć zobojętnieliśmy już na kolejne doniesienia o masakrach, morderstwach gdzieś tam w świecie...
Do czasu jednak. Niekiedy w naszym życiu wydarza się coś, co sprawia, że od tego momentu nic już nie jest takie samo, zmienia się optyka widzenia świata, postrzegania problemów. 
Takim wydarzeniem dla Ashleya jest spotkanie Clementine.  
Dziewczynka opowiada mu swoją historię. Zaczyna od momentu, gdy mieszkała z ukochanymi rodzicami w Rwandzie. Miała spokojne, szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców. Chodziła do szkoły, droczyła się ze swoim bratem, ojciec opowiadał im bajki, żartował z nimi. Niestety nadszedł dzień, gdy okazało się, że miłość nie wystarczy, a ważniejszy jest fakt,  że dwoje ludzi pochodzi z mających się nienawidzić plemion - mama pochodzi z plemienia Tutsi a ojciec – z Hutu. Macie odrobinę wyobraźni?!
Nie będę opisywać tego, o czym opowiada Clementine, każdy z was powinien to sam przeczytać. Opowieść jest tym bardziej szokująca i poruszająca, że jej narratorem jest dziecko. W trakcie lektury wiele razy zastanawiałam się, czy zabieg ten (uczynienie narratorem dziecka) był zamierzony czy nie. 
I przyznam wam się szczerze, że nie wiem do tej pory. W każdym bądż razie efekt końcowy jest niesamowity.
Oprócz opowieści autor prezentuje także oskarżenie przeciwko ONZ, którego wojska w trakcie masakry stacjonowały w Rwandzie, ale nie interweniowały, bo jak oficjalnie podano to nie była ich sprawa.  Wyobrażacie sobie coś takiego? Jako żywo przypomina mi to początek II wojny światowej i brak pomocy dla nas z Zachodu.
Osobną kwestią są zmiany, jakie na skutek poznania Clementine zachodzą w Ashleyu i sam stosunek dorosłego mężczyzny do czarnoskórej dziewczynki. Obojgu ta znajomość wiele dała, oboje też zmieniła. Czasami tak bywa, że spotkanie jednej osoby zmienia nas całkowicie.
Krzykacz z Rwandy  po raz kolejny potwierdził niestety moja tezę, że większość ludzi jest obojętna, okrutna i bezlitosna wobec drugiego człowieka. Zastanówcie się sami - co kieruje istotami (bo nie można ich nazwać ludźmi), że mordują, okaleczają, palą i wyrządzają najgorsze zło drugiemu człowiekowi. Niestety, ale ludobójstwo w Rwandzie nie jest odosobnionym przypadkiem. Przypomnijmy sobie choćby niedawną wojnę na Bałkanach, masakrę w Kambodży czy II wojnę światową. Musze wymieniać dalej? Nie sądzę.
Mój mąż od dawna twierdzi, że zbyt negatywnie oceniam ludzi. Nie wydaje mi się. Nie twierdzę, że wszyscy ludzie są żli, ale duża część, mając zapewnienie o bezkarności, byłaby zdolna do najgorszego zła i okrucieństwa. Opowieść Clementine jest tego najlepszym przykładem. 
Czym jeszcze jest Krzykacz z Rwandy? Wg. mnie studium zła i jego rozkładem na czynniki pierwsze. Autor zrobił nam prawdziwą sekcję okrucieństwa, bólu, zła. Ale jednocześnie poprzez spotkanie Clementine i Ashleya i zmiany, jakie w nich zachodzą, dał nam promyk nadziei, że jednak nie wszyscy są żli, że możliwe są zmiany. Bardzo poruszyło mnie śledzenie, w jaki sposób Ashley wyzwala się z kręgu, który go otacza, jak się zmienia.
Bardzo ciekawa jest narracja, a w zasadzie sposób w jaki Clementine snuje swoją opowieść. Nie zdradzę o co chodzi, zaręczam jednak, że będziecie niesamowicie zaskoczeni.
Rozdziały opisujące życie Clementine i Ashleya na początku prowadzone są naprzemiennie i wydaje się, że tych dwoje nic nie łączy, aż do tego dnia, gdy ich drogi się skrzyżują. Nie będę ukrywać, łatwiej czytało mi się rozdziały o Ashleyu, ale bardziej przeżywałam opowieść Clementine, aż w końcu oboje mną całkowicie zawładnęli, czego i wam życzę.

Uff, ale się rozpisałam... 
Teraz czekam na kolejną książkę z Wydawnictwa Mała Kurka, a w piątek idę na Salon Ciekawej Książki przysiąść na kurnikowej grzędzie obok nieocenionej pani Bożenki:) 

  • Książkę można kupić na stronie wydawnictwa  o tutaj 
po polsku i w atrakcyjnej cenie (o25% taniej niż w księgarniach). Koszty przesyłki w Polsce ponosi wydawnictwo.  

niedziela, 18 listopada 2012

Księga ogni - Jane Borodale

Wydawnictwo Mała Kurka, Okładka miękka, 448s., Moja ocena 5,5/6
Długo książka czekała na swoją kolej, ale gdy już po nią sięgnęłam, pochłonęła mnie całkowicie.
Autorka, zupełnie nie znana mi wcześniej, zabrała mnie do XVIII - wiecznego Londynu, który miałam okazję oglądać oczyma głównej bohaterki -  nastolatki Agnes Trussel. Dziewczyna przyjeżdża do Londynu z brudnej, biednej, zapuszczonej wsi, tym samym przenosi się do zupełnie innego świata. W rodzinnym domu miała ciemnotę, bród, głód, smród (dosłownie), pijaństwo i rodziców, którzy żyli wg. zasady co rok to prorok. Nic dziwnego, że takie wychowanie zaowocowało ciążą nastoletniej Agnes. Po przyjeździe do miasta dziewczyna otrzymuje pracę u pirotechnika Johna Blacklocka. Zajęcie to  całkowicie odmienia jej życie, zarówno pod względem materialnym, jak i psychicznym, zmienia także jej mentalność  i postrzeganie świata. Agnes zdobywa pracę, mieszkanie, nowe umiejętności, ale też wisi nad nią widmo kary, która w ówczesnym świecie spada na każdego kto złamał obowiązujące zasady. Dziewczyna postanawia więc żyć w kłamstwie, brnąć w fikcyjną przeszłość i przyszłość.
Jak się to skończy? Co czeka Agnes? Czy można żyć w kłamstwie? Tego dowiecie się w trakcie lektury książki. Nadmienię tylko, że zakończenie było dla mnie prawdziwym zaskoczeniem i aż nie dowierzałam, że jest możliwe.
Ogromnym plusem książki są niezwykle realistycznie oddane aspekty życia w XVIII-wiecznej Anglii. Autorka przedstawia je tak rzeczywiście, że aż czyni je to niewiarygodnymi. Przy czym są to opisy dalekie od sielsko-anielskiego życia. Mamy bród, smród i ubóstwo, przestępstwa, głód, spanie na brudnych, zawszonych siennikach w rozwalającej się chałupie, martwe noworodki na ulicach, fekalia w rynsztokach, rozrywki, jakimi były publiczne egzekucje,  czyli wszystko,co najgorsze. 

Wszystko, co najgorsze reprezentują także sobą bohaterowie, których niezwykle sprawnie i wyraziście nakreśliła Borodale, popełniają oni wszystkie możliwe grzechy i występki. Nie chciałabym ich nigdy spotkać na swojej drodze. Z tym, że tacy bohaterowie, tak dosadnie opisani, to ogromny atut książki.
Plusem są także opisy rozterek i przeżyć Agnes oraz wątek, który najbardziej przypadł mi do gustu, a dot. twórcy fajerwerków.
Paskudny, wręcz obrzydliwy Londyn, który tak szczerze i realistycznie odmalowuje autorka, na długo zapada w pamięć. W trakcie lektury kilka razy miałam ochotę umyć ręce, miałam uczucie, że jestem brudna, że ubrudziły mnie wszystkie nieczystości i odchody znajdujące się na ulicach opisywanego  miasta oraz bród i ciemnota znajdujące się w większości umysłów ówczesnych ludzi.
Księga ogni to fantastyczna, wręcz magiczna opowieść o zmaganiu z życiem, o życiu w kłamstwie, o życiu na przekór ogólnie panującym konwenansom. 
Gorąco zachęcam do lektury. Jestem pewna, że dacie się uwieść magii, jaką niewątpliwie dysponuje autorka książki.
Mała Kurka, wydawnictwo, dzięki któremu miałam okazję przeczytać książkę to niewielka oficyna, ale w ich wypadku po raz kolejny potwierdziło się powiedzenie, że ważniejsza jest jakość wydanych książek, a nie ilość. To moja czwarta lektura z tego wydawnictwa i po raz czwarty jestem zachwycona doborem książek. 

Wcześniej czytałam: Trucizną mnie uwodzisz, Siostrzycę,,  Niewyznane grzechy siostry Juany,  
Mam nadzieję, że na kolejną lekturę od Małej Kurki, nie będzie trzeba zbyt długo czekać. 
Książki Małej Kurki można kupić tutaj

Koszty wysyłki na terenie Polski ponosi WYDAWNICTWO

Londyn XVIII w., źródło: west-group.org

Londyn XVIII w., źródło: umich.edu
Strona autorki!

piątek, 23 marca 2012

Trucizną mnie uwodzisz. - Jennifer Clement

Premiera 25 kwietnia. Taka mała zapowiedż, jak mi się wydaje (na nosa:) świetnej książki. Książka z Meksykańskiej serii Wydawnictwa Mała Kurka, z tej samej serii, z której pochodzą zrecenzowane przeze mnie poniżej Niewyznane grzechy siostry Juany.
Emily Neale - zwykła, młoda dziewczyna mieszka wraz z ojcem na przedmieściach Mexico City. Kolekcjonuje historie kobiet – morderczyń. Z wycinków prasowych tworzy katalog zbrodni. Zadziwia wiedzą na temat świętych.
Wychowywała się bez matki, która pewnego dnia zniknęła w trakcie zakupów na hałaśliwym targu. Dzieciństwo minęło jej wśród encyklopedii i leksykonów. Troskliwy ojciec starał się zastąpić oboje rodziców, a przełożona sierocińca pod wezwaniem świętej Róży z Limy - siostra Agata - delikatnie i z czułością wspomagała go w tym zadaniu. 
Kiedy przed drzwiami jej stuletniego domu staje kuzyn Santiago….wyznania miłosne stają się błogosławieństwem i klątwą jednocześnie.
Poczuj meksykańskie słońce, zobacz kolory pełne jaskrawego życia, oddychaj zapachem melonów....
Zapowiada się nieżle:)

Niewyznane grzechy siostry Juany. - Kyra Galvan

Wydawnictwo Mała Kurka Tytuł oryginalny: Los Indecibles Pecados de Sor Juana, Okładka miękka, 239 s., Moja ocena 5,5/6
W powieści mamy 2 bohaterki, obie jednakowo ważne - Laurę Ulloa, doktorantkę z Meksyku i tytułową siostrę Juanę Inés de la Cruz. Pewnego dnia Laura przypadkowo znajduje w Generalnym Archiwum Indii Zachodnich w Sewilli nieznane manuskrypty spisane prawdopodobnie przez Isabel Maríę de San José, siostrzenicę Sor Juany. 
Od razu nasuwa się pytanie - kim była Sor Juana? Dla części mieszkańców Europy może być osoba bardzo mało znaną lub nawet w ogóle nie znaną. Tymczasem dla mieszkańców Meksyku i krajów ościennych była i jest osobą niezwykle ważną, nazywana jest Meksykańskim Feniksem, Dziesiątą Muzą i niezrównaną poetką z Ameryki. Możemy ją śmiało porównać do wieszcza, do prekursora, do osoby wyprzedzającej swoją epokę. Urodziła się 12.11.1651r. zmarła w 1695r. Juana była kobietą wyznająca bardzo kontrowersyjne, jak na ówczesne czasy poglądy. Była bardzo inteligentna, a przy tym była bardzo piękną kobietą.
Juana, jako młoda dziewczyna.

Już jako dziecko zaczęła pisać pierwsze utwory literackie; w wieku 14 lat stała się znana z powodu urody, wiedzy i talentu poetyckiego oraz ciętego języka. Zwróciła na nią uwagę i zaopiekowała się nią żona wicekróla Meksyku. Dzięki temu Juana mogła dalej się rozwijać. Pisała coraz więcej. Eseje, farsy, listy do dziś zachwycają subtelną erudycją i ironią, a sonety miłosne zachwycają głębia i namiętnością. Na cały ówczesny świat słynęła z kontrowersyjnych poglądów i ciętego pióra. jej twórczość bardzo często o zgrozo podważała porządek ówczesnego świata, obalała mity i wyszydzała możnych oraz dostojników kościoła. Pragnęła uczyć się i wiedzieć coraz więcej, zgłębiać tajniki wiedzy w każdej niemal dziedzinie, co w XVII w. jeżeli chodzi o kobiety było nie do pomyślenia. 

Jednak nieoczekiwanie dla wszystkich Juana wstępuje do klasztoru, żeby za zamkniętą bramą spędzić resztę życia.  W 1669r. wstępuje do zakonu hieronimitek, w którym pozostaje do śmierci.Jednak nadal poświęca się nauce, poezji, pisze, głosi swoje poglądy. Uważa m.in., że poprzez poświęcenie się nauce człowiek przybliża się do Boga. Pisze kolejne poezje oraz prozę, m.in. dramaty i komedie. W swoich utworach nadal występuję przeciwko niesprawiedliwości świata, poniżaniu kobiet, biedzie. Jej najważniejsze dzieła to: Neptuno Alegórico (1680), Carta Athenagórica (1690), esej autobiograficzny Respuesta a Sor Filotas de la Cruz (1691) i poemat Primer sueño.
Bardzo szybko Sor Juana staje się w ojczyżnie i krajach ościennych postacią niemal mityczną o nieskazitelnym wizerunku. Do dziś pozostaje dla Meksykanów wieszczem, najważniejszą kobietą w historii, ustępuje moim zdaniem tylko Matce Boskiej z Gwadelupy. 

Ta inteligentna i piękna kobieta swe życie poświęciła nauce i pomocy najuboższym. Takie jest przynajmniej oficjalne zdanie historyków. Jednak pewnego dnia Laura odnajduje w/w zapiski siostrzenicy Sor Juany. Odkrycie Laury nosi wszelkie znamiona sensacji. Odnalezione wspominki mogą rzucić światło na tą część życia Sor Juany, o której niewiele wiadomo i zrewidować sądy jej biografów. 
Wszystko jest tylko odbiciem, pamiętaj o tym, wszystko co oglądamy jak w lustrze, odwrócone. W tym cytacie widać to oblicze siostry Juany, które odkrywa Laura i chciała nam pokazać autorka książki. Nie zawsze osoba, którą postrzegamy za idealną musi być tylko  wzorem cnót. A jak było z Sor Juaną i co z tego wynikło, to już dowiecie się po lekturze książki, do czego zachęcam gorąco, ponieważ pozycja jest na prawdę tego warta. A dzieje się oj dzieje...Między Laurą a Isabelą zaczyna toczyć się przedziwny dialog. Rozgwieżdżone niebo z traktatów astronomicznych Sor Juany zdaje się być tym samym sklepieniem, w które wpatruje się Laura, nie zdając sobie sprawy, że została wciągnięta w intrygę przekraczającą stulecia. Tempo akcji niespodziewanie rośnie i takie pozostaje z niewielkimi przerwami, aż do końca książki. Czy Laurze uda się odkryć dlaczego Święte Oficjum szukało obrazu pędzla mistrza Cristobala de Villalpando? Jaki związek mogło mieć zaginione płótno z osobą znamienitej hieronimitki? Dlaczego Święte Oficjum tak interesowało się Sor Juaną? Jak zakończy się walka Laury z żyjącymi potomkami Sor Juany, którzy za wszelką cenę chcą utrzymać idealny wizerunek przodkini i nie dopuścić do ujawnienia tajemnicy? Odpowiedź kryje się w zapomnianych manuskryptach i w książce Kyry Galvan.
Kyra Galván, meksykańska poetka, w tej powieści debiutuje, jako powieściopisarka wzięła moim zdaniem na siebie bardzo trudne zadanie ukazania prawdziwych (a nie pod publiczkę, jak to na przestrzeni wieków czyniono) realiów zakonów żeńskich XVII wieku z perspektywy kobiety, zdolnej i chcącej kontynuować naukę, która nie miała innego wyboru jak tylko przywdziać habit. W taki jedynie sposób mogła zamknąć usta społeczeństwu oraz zadość uczynić własnym ambicjom i marzeniom. 
Niektórzy zarzucają książce bardzo słabą warstwę współczesną dot. Laury, ale to moim zdaniem nieprawda i najzwyczajniejsze czepianie się:). A poza tym wątek Laury, choć nie neguję, że ważny, jest w książce wątkiem, jakby pobocznym, dodatkowym. Główny wątek dot. jednak Sor Juany. Ja skupiłam się na tym właśnie wątku i lektura była prawdziwą przyjemnością.
Co mnie jeszcze w tej książce urzekło? Niesamowicie szczegółowe i plastyczne opisy - miejsc, zdarzeń, osób, strojów etc. Miało to o tyle duże znaczenie, że wydawało mi się, jakbym przeniosła się do XVII - wiecznego Meksyku. Takie opisy to ogromna zaleta. Czytając książkę w niektórych momentach, jakby utożsamiałam się z Laurą.  Listy siostrzenicy Sor Juany od początku wywarły na mnie ogromne wrażenie, podobnie, jak na Laurze. Miałam okazję poznać rzeczywistość Sor Juany widzianą oczami siedemnastowiecznej nastolatki, jej siostrzenicy. Z jej zapisków poznajemy ówczesny świat, poznajemy ludzi z krwi i kości, poznajemy ludzi takimi, jacy byli, a nie takimi, jakich chce ich przedstawiać niejednokrotnie wygładzona historia.Warto poznać Sor Juanę i przeczytać książkę Kyry Galvan.
Oryginalna okładka.




czwartek, 2 lutego 2012

Siostrzyca - John Harding

Wydawnictwo Mała Kurka
Tytuł oryginalny: Florence and Giles, Oprawa miękka, Moja ocena 5,5/6
Wyobrażcie sobie- koniec XIX w., wielkie, stare, ponure, ala wiktoriańskie domostwo, wszystko wyłożone ciemnym drewnem, na ścianach portrety przodków, w pokojach grube zasłony, niektóre nie ruszane od kilku lat. Ten dom zowie się Blith i mieszka w nim dwójka głównych bohaterów powieści- 12 letnia Florence (wyjątkowo przebiegła żmijka) i jej 8 letni trochę ciapciowaty przyrodni brat Giles. Rodzeństwo mieszka tylko ze służba. Ich prawny opiekun- stryj, mieszka i robi interesy gdzieś bardzo daleko i w ogóle nie interesuje się wychowankami, a raczej interesuje się, ale na odległość i w stopniu bardzo ograniczonym, na tyle na ile musi. Pewnego dnia Giles wyjeżdża do szkoły z internatem i Florence zostaje w ponurym domu tylko ze służbą. Odkrywa potężną bibliotekę i sekretny pokój, w którym zamyka się na całe dnie i czyta, czyta, czyta i myśli. Cały wysiłek wkłada w to, by niezauważona wślizgnąć się do biblioteki. Jej umysł chłonie słowa, wyobraźnia maluje obrazy magicznych krain. Ma tylko jednego kolegę- przyjaciela, syna sąsiadów- Theo. To jest pierwsza część powieści. Druga rozpoczyna się gdy Giles zostaje z różnych powodów odesłany ze szkoły do domu. Gdy wujek dowiaduje się o tym, postanawia zatrudnić guwernantkę. I tu zaczyna się cała oś powieści, cały główny wątek. Toczy się on w zasadzie wokół guwernantki i Florence. Pozostałe osoby stoją jakby z boku akcji. Florence od początku nie akceptuje guwernantki (z wzajemnością zresztą) czuje, że  kobieta w czerni nie przyjechała do dworu Blith House bez powodu.  Uważa, że ma niecny plan. A jaki? Tego musicie dowiedzieć się sami czytając Siostrzycę. Na prawdę warto. Gwarantuję, że w trakcie lektury będziecie wiele razy zastanawiać się - kto jest bardziej niebezpieczny? Florence czy panna Taylor? 
Gdy zaczynałam czytać powieść, spodziewałam się czegoś zupełnie innego- bardzo zwodnicza jest niewinna z pozoru okładka. Tu brawa dla grafika. A Siostrzyca to prawdziwa powieść z gęsią skóreczką:) Poza tym ogromny kunszt autora, który w pięknym, staroangielskim, wiktoriańskim stylu zwodzi czytelnika na manowce. Harding stworzył dzieło na miarę wspaniałych, mrocznych gotyckich powieści. Mroczny, ziejący grozą klimat, czające się wszędzie śmiertelne niebezpieczeństwo, a pośród tego wszystkiego niepozorna Florence walcząca ze złem, ale czy na prawdę? Wszystko to sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Akcja rozwija się z każdą kolejną stroną, a niespodziewane jej zwroty nie pozwalają przestać bać się choć na chwilę. Co chwila nasuwają się pytania czy to wszystko  jest prawdziwe czy stanowi tylko wytwór wybujałej wyobraźni 12 latki.
Przeogromne brawa i uznanie dla tłumaczki, której ogromny kunszt widać w przekładzie...hmmm, no właśnie czego- wesołego słowotwórstwa Florence. Tego nie da się określić, opisać, trzeba samemu przeczytać, żeby zrozumieć. Dziewczynka posługuje się bardzo specyficznym językiem. Ale bez obaw, po 2-3 s. każdy spokojnie się przyzwyczai i lektura będzie prawdziwą przyjemnością.
Jedyną (wg. mnie wadą) jest pozostawienie przez autora zbyt wielu niedomówień. Historia przedstawiona w książce rozwija się i w jakiś tam sposób zostaje zamknięta. Jednak nie wiemy, co wydarzyło się naprawdę. Dla mnie to taka drobniuteńka wada (absolutnie nie wpływająca na gęsioskórkową rozkosz czytania Siostrzycy).
Pamiętajcie - stare dwory są nie tylko siedliskiem wspomnień, ale przede wszystkim tajemnic.
John Harding to jeden z najbardziej wszechstronnych pisarzy angielskich, pomimo zdawałoby się dopiero 4 książek (bardzo różnych). Urodził się i dorastał w małej wiosce Fenland (w Isle of Ely, Cambridgeshire). Krótko pracował w gazetach i magazynach jako redaktor,  zaś większość czasu był niezależnym pisarzem. Pisał jak twierdzi przez całe swoje życie. Obecnie uczy także kreatywnego pisania. Jego ostatnia powieść Florence and Giles (2010) u nas pod tytułem Siostrzyca. 
Kto chce zamówić Siostrzycę, może to zrobić z rabatem na stronie wydawnictwa- tutaj  w tej chwili promocja- wysyłka gratis:).