To moje drugie potkanie z twórczością Maureen Lee. Wcześniej recenzowałam Matkę Pearl, recenzja tutaj.
Tym razem akcja rozpoczyna się na nabrzeżu portowym w Liverpoolu, w roku 1920. W strugach deszczu poznajemy przemoczoną do suchej nitki rodzinę- Brenne, która za kilka godzin urodzi córkę Carę, jej męża Colma i dwóch synów. Czekają na brata Colma, który ma ich zabrać do siebie i pomóc znaleźć pracę. Czekają już kilka godzin, są coraz bardziej przemarznięci i głodni, a Paddy nie przychodzi. Zrozpaczeni, nie mając w zasadzie przysłowiowego grosza przy duszy, postanawiają udać się na pieszo pod podany im wcześniej przez krewnego adres i odnaleźć go. Droga jest daleka, a na dodatek Brenna zaczyna rodzić. Pomocy i gościny udziela im Nancy, gospodyni w bogatym domu, na schodach którego zaczyna rodzić Brenna. Zaskakującym zrządzeniem losu Eleanor, bogata właścicielka tegoż domu, także jest w trakcie porodu. Obie kobiety w tym samym czasie rodzą dwie zdrowe dziewczynki- Brenna Carę, a Eleanor Sybil. Od tej pory obie rodziny, zarówno ta biedna, jak i bogata staną się nierozłączne i za sprawą przekornego losu ich życie będzie zależne od siebie nawzajem. Obie rodziny pozornie wszystko dzieli - pochodzenie, pozycja społeczna, wykształcenie, podejście do życia. Ale bolesne doświadczenia i codzienne zmagania szybko zbliżają wszystkich członków obu rodzin.
Po dziewiętnastu latach, kiedy wybucha II wojna światowa, ich córki, Cara i Sybil, razem zaciągają się do wojska i stacjonują na Malcie. Wojenna zawierucha na zawsze zmieni ich życie - przyniesie miłość, macierzyństwo, radość, ból, rozpacz i nadzieję.
Matki tytułowych wrześniowych dziewczynek - Eleanor i Brenna są swoim zupełnym przeciwieństwem. Brenna, pracująca od dziecka uboga, niewykształcona Irlandka i Eleaonor, która ma wszystko o czym kobieta może marzyć- bogactwo, piękny dom, wspaniałe stroje, służbę, nie ma tylko jednego...miłości, którą ma za to Brenna. I te kobiety o dziwo zostaną przyjaciółkami, a wszystko to za sprawą przewrotnego losu. Za sprawą tego samego losu w okresie 25 lat, które opisuje nam Lee, wydarzy się wiele zaskakujących rzeczy.
Książka jest cudowna. Mimo sporej objętości czytało mi się ją bardzo szybko, wręcz ją pochłaniałam. Temat wydaje się banalny i mega wyeksploatowany w innych książkach, ale jego ujęcie przez Maureen Lee sprawia, że książka z banalnej stała się wyjątkowa.
We Wrześniowych dziewczynkach znalazłam wszystko, czego można sobie zamarzyć szukając relaksującej, acz wciągającej lektury- frapujące koleje losu dwóch diametralnie różnych rodzin, niebezpieczeństwo, akcję, ciekawych bohaterów, miłość..
Bardzo lubię lektury, które opowiadają spory fragment dziejów jakiejś rodziny. Tutaj mamy ukazane 25 lat smutków i radości obu rodzin. Lee bardzo umiejętnie przedstawiła koleje losu tych dwóch rodzin, na tle wydarzeń – okresu kryzysu i II wojny światowej. Pokazała, jak wyglądało życie angielskich obywateli, w jednym z najokrutniejszych momentów historii XX w. Autorka udowadnia także, że własnego losu nie da się ani przewidzieć, ani zaplanować oraz, ze jeden zwyczajny z pozoru krok może zmienić nasze całe życie.
Książka jest bardzo sprawnie napisana, pełna ciekawych i wyrazistych bohaterów oraz szybkiej akcji i zadziwiających jej zwrotów. Polecam lekturę Wrześniowych dziewczynek.
Maureen Lee jest autorką niemal 20 książek i liczę, że wydawnictwo stopniowo będzie nam je wszystkie prezentować. Pisarka urodziła się i wychowywała w okolicach Liverpoolu dlatego też miejscem, w którym rozgrywa się akcja jej książek jest właśnie to miasto. Jako dziecko pisarka przeżyła wojnę. Pisała od zawsze - rozpoczynała od krótkich historii, które później stały się kanwą dla pisanych z rozmachem powieści, które mamy teraz okazję poznać.

A teraz schodzę na hotelowe śniadanie i o 8.00 do pracy na 12 godzin:). Pozdrawiam z Wiednia:):)