środa, 5 lutego 2014

Ochotnik. V Dywizja Syberyjska w nietuszowanej relacji - Stanisław Bohdanowicz

Wydawnictwo PWN, Ośrodek Karta, Okładka miękka, 352 s., Ocena 5/6
Recenzja mojego męża, którego klimaty obu wojen, losy żołnierzy bardzo interesują. Ja także cenię serię Karty historii, którą stanowią starannie wyselekcjonowane, oryginalne, nieupiększane wspomnienia. Jednak losy żołnierza z okresu I wojny światowej to już raczej domena mojego męża. 
Tytułowa V Dywizja Syberyjska, był to oddział, może nawet swoista armia, której członkami byli nasi rodacy rozproszeni w 1918 roku po całej bez mała Syberii.
Autor niniejszej książki był przez jakiś czas szeregowcem w w/w jednostce. Wstąpił do niej rok przed maturą, był więc nastolatkiem, gdy oglądał to, co opisuje we wspomnieniach. A czyni to w sposób prosty, szczery do bólu. Opowiada o życiu w jednostce, o dniu codziennym. Najwięcej jednak miejsca poświęca towarzyszom broni, różnorodnym typom ludzkim, które zgłaszały się do polskiego wojska. A przekrój zarówno jeżeli chodzi o charaktery ludzkie, jak i pochodzenie był olbrzymi. Co za tym szło, dochodziło do konfliktów (nieraz bardzo ostrych), zachowań, które w normalnym świecie uznane by były za niedopuszczalne. Bohdanowicz wspomina o wielu karygodnych, często haniebnych czynach, jakich dopuszczali się żołnierze, dla których nie było żadnych świętości. Przykładem może być niszczenie i bezczeszczenie cerkwi, palenie ikon, niszczenie innych przedmiotów kultu, gwałty, pacyfikacje całych wsi etc. Jeżeli do tego dodamy panujący w obozach głód, brud, robactwo, kręcące się w pobliżu żołnierzy damy hmm lekkich obyczajów, choroby z nimi związane, rozwiązłośc, liczne kradzieże, to mamy prawie pełen obraz żołnierza V Dywizji Syberyjskiej. Niebywale ostra, surowa, szczera do bólu i wywołująca w wielu miejscach niesmak relacja. Uważam jednak, iż tego typu zapiski, wspomnienia są potrzebne. Warto znać każdy wizerunek polskiego żołnierza, nawet ten najbardziej negatywny i przestać stawiać na piedestale zawsze i wszędzie naszych żołnierzy. 
Bardzo dobrze się stało, iż te wspomnienia zostały wznowione. Wszak dotychczas tematyka V Dywizji Syberyjskiej traktowana była wyjątkowo po macoszemu, wręcz o tej jednostce zapominano. A szkoda, bo to fragment naszej historii, może nie tak chlubnej, jak chłopcy spod Monte Cassino, ale także ważnej.
Zachęcam do lektury tej pozycji, oraz innych wydanych przez Ośrodek KARTA:Egzekutor
Rosja w łagrze.

5 komentarzy:

  1. Tematycznie nie jest to książka w moich klimatach, dlatego raczej się nie skuszę.
    ps. znów mam problem z aktualizacją, więc nie widać mojego postu. Zapraszam jeśli chcesz:
    http://cyrysia.blogspot.com/2014/02/strzaa-amora_181.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zajrzałam na Twojego bloga, a raczej na to hmm co w tej chwili jest dostępne. Cóż to to tam się porobiło?

      Usuń
  2. Chętnie przeczytam skoro jest to prawdziwa relacja z wydarzeń:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój dziadek służył w tej dywizji a nawet w jej pierwszym pułku jako jeden z najmłodszych żołnierzy.
    Kupię tę książkę z pewnością.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.