Po prostu rewelacyjna książka, od lektury, której nie tyle trudno, co wprost nie można się oderwać.
Tytułowy Jacob de Zoete to 25-letni Holender. Pełni on ważną funkcję pisarza w Dejimie.
Dejima to sztuczna wyspa w zatoce Nagasaki, która była holenderską faktorią w latach 1641-1857 w okresie samoizolacji Japonii w epoce Edo. Miejsce to początkowo było przeznaczone dla portugalskich kupców, ale po wydaniu edyktu o zamknięciu kraju w 1635 roku i po powstaniu w Shimabarze, na przełomie 1637 i 1638, miejsce to zostało całkowicie odizolowane od świata. Akcja opowieści, którą przed nami snuje David Mitchell, rozgrywa się w tym zamkniętym, odizolowanym od świata i innych ludzi kraju, jakim jest Japonia. Jedyną, niewielką furtką na świat jest właśnie Dejima. Wyspa jest mikroskopijnych rozmiarów. Tak, tak śmiało można rzec. Jej wymiary to 120 m x 75 m. Na dodatek miejsce to otoczone jest wysokim murem. To tam w 1799 roku rozpoczyna się opowieść. Na wyspie 99% mieszkańców to Japończycy. Niewielka garstka Europejczyków to w zasadzie niewolnicy miejscowego szoguna. Niby są oni mieszkańcami Europy, ale de facto są więźniami na Dejimie. Każdy sprzeciw, każde zachowanie niezgodne z miejscowym kodeksem, jest karane śmiercią. W trakcie lektury miałam wrażenie, że szogun i jego szpiedzy kontrolują nawet myśli mieszkańców wyspy.
Dejima, źródło wikipedia |
Jacob de Zoete także liczy na niemały zarobek. Jeżeli nie zdobędzie wymarzonych pieniędzy, nie poślubi ukochanej kobiety. Proste?! Tak, ale tylko gdy się jest daleko od Dejimy. Męźczyzna poznaje mądrą Japonkę Aibagawę, która fascynuje go do tego stopnia, iż prawdziwy cel jego przybycia w to zapomniane przez wszystkich miejsce, piękna narzeczona, blednie i to niezwykle szybko. Młody Holender jest pod całkowitym wpływem Japonki. Co z tego wyniknie? To nawet na myśl wam nie przyjdzie. Książka ta to nie jakaś ckliwa romantyczna opowieść, nic z tych rzeczy. Chociaż muszę przyznać, iż uczuć (i to wszelakiego kalibru) w książce nie brak. Tysiąc jesieni... to przede wszystkim rewelacyjna opowieść o władzy, przyjaźni, niewyobrażalnym wręcz fanatyzmie i dążeniu do tego, żeby w tym hermetycznym, okrutnym, świecie zachować resztki godności, szacunku do siebie i nie stracić tego, co najważniejsze.To także opowieść o tym, co izolacja i strach robią z ludźmi, do czego ludzie w określonych warunkach są zdolni. To także powieść akcji. Nie brak bowiem w niej pościgów, spisków, mściwych samurajów etc.
Jednak David Mitchell zaserwował nam przede wszystkim wspaniałą, jakby napisaną w 3D opowieść o maleńkiej wysepce i dużo większej Japonii ery Edo, o pięknych ogrodach, piciu herbaty, pojedynkach samurajskich i o wielu, wielu innych miejscach tajemniczych i kuriozalnie odmiennych od Europy. To także opowieść o ludziach, którzy nie mogą wybrać swojego losu, nie mogą nawet swobodnie myśleć, nie wspominając o jakimkolwiek działaniu.
Tysiąc jesieni Jacoba de Zoete to niesamowita książka, którą się połyka, a po lekturze żałuje, że to już koniec.
Skoro tak zachwalasz, to chętnie przyjrzę się bliżej tej lekturze.
OdpowiedzUsuńPięknie ją zaprezentowałaś :-) Muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńCieszę się:-) Mam ją już jakiegoś czasu i nastawiam się na super lekturę.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak pozytywnie oceniłaś tę książkę - tym bardziej, że czeka na półce na przeczytanie:)
OdpowiedzUsuńMam ją w spisie do przeczytania. Cieszę się, że tak wysoko ją oceniłaś, będzie co czytać:)
OdpowiedzUsuńBeletrystykę rzadko, bardzo rzadko tak wysoko oceniam. Ale ta pozycja jest wyjątkowa.
UsuńI jeszcze jaka cegiełka, co zawsze zachęca mnie do zakupu (dziwny jestem, zdaje sobie z tego sprawę ;). Bardzo mocno zachęcająca recenzja, już sobie książkę dodałem do listy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem podobnie dziwna, tez uwielbiam cegiełki:) A książka świetna, polecam.
UsuńJestem zakochana w Atlasie chmur i tę książkę już wpisałam sobie do przeczytania, z tymże poczekam na jakąś pożyczkę albo ebooka kupię:)
OdpowiedzUsuń