Wydawnictwo Novares, Okładka miękka, 200 s.
Strasznie trudno mi tę książkę jednoznacznie ocenić. Bazuje ona na biblijnym motywie dwóch braci, jakich, sami chyba po tytule się domyślacie. Czyli odwieczna walka dobra ze złem.
Akcja rozgrywa się w Polsce, w niewielkiej wsi, na południu kraju, w latach 60. XX wieku. Na świat
przychodzi Joachim. Pięć lat później rodzi się Hubert.
Chłopcy wychowują się w nieciekawych warunkach. Nędzna wieś, kiepska chałupina, surowe warunki, praca ponad siły i w zasadzie brak perspektyw na zmianę takiego życia. praca w polu jest tym, czego starszy z braci, Joachim szczerze nienawidzi swojego życia, otoczenia i tylko myśli jak wyrwać się z wiejskiego kieratu. Ojciec zleca mu co chwila nowe obowiązki, za ich niewykonanie poddaje karze. To sprawia, że młody człowiek buntuje się, narasta w nim agresja. Bracia
dorastają. Rośnie też niechęć Joachima zarówno do pracy w polu, do wrzeszczącego ojca, do takiego życia, jak i do młodszego brata. Podpatrując i podsłuchując matkę, Joachim wpada na genialny – jego
zdaniem – pomysł. Patrząc z boku, czytając, to co wymyślił Joachim, aż żal ściska, jak można przepraszam być tak głupim. Rozumiem, że akcja rozgrywała się pół wieku temu, w wiosce w zasadzie odciętej od świata, świadomość życia i wpływu niektórych jego aspektów na człowieka była znikoma, ale mimo wszystko. Skutki czynu Joachima nie wpływają tylko na niego samego, ale także (a może przede wszystkim) na znienawidzonego młodszego brata.
Jak ułoży się życie obu braci? Tego nie zdradzę. Zachęcam do sięgnięcia po książkę. Jej niewątpliwym plusem jest odrobinę inne potraktowanie znanej chyba wszystkim przypowiedni o Kainie i Ablu. Opowieść, którą przed nami snuje autor jest szokująca, bo mogła faktycznie wydarzyć się te 50 lat temu. Całość wręcz kipi od emocji, uczuć i to niestety tych złych. Tym razem to czarna strona życia zwycięża nad tą jasną. Autor doskonale i przejmująco ukazuje ile w jednym człowieku może być zła, nienawiści, nawet do najbliższych, jak kumulowana latami złość może w pewnym momencie eksplodować. Nie wątpliwie książka jest bardzo dobrze napisana. Maciej Lepianka ma talent do zawierania na niewielkiej ilości stron całej gamy uczuć i przeżyć. Ale, żeby tak całościowo książka przypadła mi do gustu to nie powiem. Być może właśnie ze względu na w/w zwycięstwo zła nad dobrem.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
jednaj strony jestem ciekawa, jak rozwiną się relacje i życie obu braci, ale z drugiej strony nie do końca ten motyw mnie interesuje. W każdym razie mam mieszane uczucia, więc zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńDopiero drugi raz trafiłam na recenzję tej książki. I drugi raz potwierdza się jej jakość. Czuję, że nie mogę przejść obok niej obojętnie...
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce, ale Twoja recenzja jak najbardziej mnie do niej zachęciła.
OdpowiedzUsuńZauważam ostatnio tendencję do sięgania po motywy biblijne. To ciekawy powrót na stare i odwiecznie modne śmiecie...
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać jej. Może biblioteka ma.