środa, 18 lipca 2018

Rozmowa z Kerry Fisher


Lubi czytać Jojo Moyes, uwielbia gotować i pisze książki, które wciągają od pierwszego zdania. Kerry Fisher pracowała jako nauczycielka angielskiego w Hiszpanii, zbierała winogrona w Toskanii, była dziennikarką i recenzentką. Ukończyła kurs pisania na University of California, po czym zajęła się pisaniem powieści, które biją rekordy popularności. W dniu premiery Posłusznej żony zapraszam na krótką rozmowę z autorką.
Który aspekt pracy nad książka uważasz za najtrudniejszy?

Chyba ten, kiedy trafiam na jakiś pomysł i myślę nad nim pół roku albo rok. Czasem wydaje mi się, że już nic ciekawego nie przyjdzie mi do głowy. Uwielbiam tworzyć sceny, w których czarny charakter wreszcie dostaje za swoje. Lubię te fikcyjne pojedynki!

Masz jakieś przyzwyczajenia, jeśli chodzi o miejsce lub czas pisania?

Może nie jest to szczególnie efektowne, ale najczęściej piszę rano w Starbucksie. Staram się nie patrzeć na mojego psa, który siedzi tam z żałosną miną podczas gdy mi ani się śni ruszyć do wyjścia. Odcięcie się od domowych spraw z niekończącą się listą rzeczy do zrobienia jest konieczne, jeśli chcesz mieć wolną głowę pełną świeżych pomysłów.

Co czytasz, kiedy nie piszesz?

Uwielbiam Jojo Moyes, Liane Moriarty i Suzanne Bugler.

Gdybyś nie została pisarką, to…?

Chciałam być aktorką, ale w młodości byłam zbyt nieśmiała. Fascynowały mnie obce języki więc bardzo wcześnie nauczyłam się płynnie mówić po francusku, hiszpańsku i włosku. Myślę więc, że mogłabym być tłumaczką.

Czy masz jakieś zainteresowania, które dostarczają ci inspiracji?

Jestem bardzo towarzyską osobą. Uwielbiam gotować, jestem bardzo szczęśliwa gdy w domu jest pełno ludzi i wszyscy razem siedzimy przy stole, jemy i pijemy. Moje pomysły zawsze pochodzą ze zwykłych rozmów z ludźmi, których znam. Słucham, czym się martwią, co ich dotyka i co wprawia w złość. (źródło: https://lindasbookbag.com, fot. Sarah White)







2 komentarze:

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.