środa, 18 lutego 2015

Czarne minuty, czyli kryminał po meksykańsku...

Wydawnictwo Czarne
Recenzja mojego męża.

Czarne minuty, to pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni)  na naszym rynku kryminał rodem z Meksyku. Jego lekturę rozpocząłem ze sporą ciekawością, ale i obawą, czy przypadnie mi do gustu.
Książka bez wątpienia jest zupełnie odmienna od tak u nas popularnych kryminałów rodem ze Skandynawii. Zupełnie inna atmosfera, inne tło społeczno-obyczajowe, inne przestępstwa i inny sposób dochodzenia do sedna przez prowadzących śledztwo.
Bazą do przedstawienia opowieści jest niezwykle brutalne zabójstwo młodego dziennikarza Bernardo Blanco. Śledztwo w tej sprawie zostaje powierzone doświadczonemu i zawziętemu niczym doberman (jak dopadł tropu, to nie popuścił) Ramonowi Cabrera. Bardzo szybko okazuje się, iż  obaj męźczyźni (policjant i zamordowany dziennikarz) poprzez swoje zawodowe poczynania nadepnęli komuś na przysłowiowy odcisk, a ostatnim, czego ten ktoś chce jest ujawnienie długo skrywanych, niezwykle mrocznych tajemnic.
Razem z Cabrerą prowadzimy dochodzenie, które przedstawione jest w krótkich niczym migawki filmowe fragmentach. Całość poprzetykana niezwykle istotnymi dla całości historii retrospekcjami.
Jednak tym co wg. mnie decyduje o tym, iż Czarne minuty czyta się w mgnieniu oka, to obraz zdeprawowanego, skorumpowanego, bezlitosnego miasta w Meksyku, miejsca, gdzie normalny, przeciętny człowiek nie ma nic do powiedzenia. Jest to teren, na którym władzę sprawują  niepodzielnie bossowie narkotykowi, a politycy, policja, czyli ci, którzy powinni z założenia stać w obronie obywateli, pilnować prawa, siedzą u nich w kieszeni. Szokująca jest także postawa zwykłych obywateli, którzy nie tylko nie chcą współpracować z prowadzącym dochodzenie Cabrerą, ale wręcz uważają owo śledztwo za złe, a istniejący, wynaturzony ze wszech miar system wartości, chorą codzienność - za normalne.
Zachęcam do lektury. Dobre i niezwykle mocne.

2 komentarze:

  1. Niestety nie dałam rady przeczytać tę książki. Dobrnęłam do jakiś 80 stron i spasowałam. Nawet nie wiem, gdzie tkwi przyczyna. Po prostu męczyłam się niemiłosiernie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zamówiłem w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.