wtorek, 12 marca 2013

Egzekutor - Stefan Dąmbski

Wydawnictwo Carta Blanca, Ośrodek KARTA, Okładka miękka, 136 s., Moja ocena 5,5/6
Od razu zaznaczam, że książka nie spodobała mi się, ale mimo to daję wysoką ocenę za odwagę wydawnictwa w opublikowaniu pozycji, która odziera z glorii i chwały naszych dzielnych chłopców z lasu (i nie tylko z lasu).  
Rozpoczynając lekturę Egzekutora wiedziałam, że będą to wspomnienia (swoista katharsis) mężczyzny, który, jako młody człowiek w czasie II wojny światowej wykonywał wyroki śmierci na zdrajcach naszej ojczyzny. Ale kogo ja miałam przed oczami czytając 1. stronę książki? Kogoś podobnego do...Bronka z Czasu honoru. Bardziej pomylić się nie mogłam.
W 1942r. Dąmbski wstąpił do oddziału AK. Po kilku miesiącach służby na własną prośbę przydzielony został do zadań likwidacji Niemców i konfidentów. Swój pierwszy wyrok śmierci wykonał na szkolnym koledze, który okazał się być na usługach Gestapo. 
Tak wspomina ten swoisty chrzest bojowy...
(...)  Nie przyszło mi jakoś do głowy, że za parę godzin mam zastrzelić człowieka, że muszę pozbawić życia nie dość, że istotę ludzką, to w dodatku swojego kolegę, z którym niejedną flaszkę samogonu się wypiło.(...)
Brał także udział w akcjach odwetowych na ludności Ukraińskiej, na kobietach, które utrzymywały bliskie kontakty z wrogiem etc.
Dąmbski ur. się w 1925r. w momencie wykonania pierwszego wyroku śmierci miał zaledwie 17 lat. Dla mnie to szok, tym bardziej, że sama mam 16-letniego obecnie syna. Nie wyobrażam go sobie w takiej roli. Wiem, wojna stwarza ekstremalne warunki, zupełnie odmienne od tych, w jakich my żyjemy. Ludzie, którzy jej doświadczają stają przed diametralnie różnymi od naszych wyzwaniami. Nie osądzam ich, nie mam prawa, nie osądzam też autora książki. Przeraziło mnie tylko zachowanie Dąmbskiego, swoiste zadowolenie z wykonywanych wyroków śmierci, jego stosunek do tych czynów. Czym innym jest zabić wroga w walce, w zasadzce, w obronie własnej, a czym innym podejść i patrząc w oczy strzelić do niego. 
Jak pisze...
(..)  Strzelałem do ludzi jak do tarczy na ćwiczeniach. Lubiłem patrzeć na przerażone twarze przed likwidacją, lubiłem patrzeć na krew tryskającą z rozwalonej głowy. (...)
Jak wspomniałam, nie oceniam autora, staram się nawet zrozumieć, ale na pewno mi go żal.  
Żal mi młodego człowieka, który z okrutną radością idzie zabić kolegę ze szkoły, a po nim wielu innych. Żal mi wielu, zbyt wielu młodych ludzi, którzy przechodzili takie same wewnętrzne przemiany jak Dąmbski. 
Co gorsze tytułowy egzekutor zabijał nie tylko na rozkaz, zabijał także ze...swoistej chęci zabicia, sama nie wiem...może z powodu wypaczonego wojną umysłu, nieumiejętności pojmowania tego, co dobre, a co złe, gdzie są granice...bo jak wytłumaczycie fakt, że radość sprawiło mu zabicie gwoździem śpiącego w rowie żołnierza radzieckiego, ot tak z zemsty za to, że ktoś inny zarekwirował mu wcześniej zegarek...
Takie zachowanie, a właściwie jego model, można przyrównać w pewnym stopniu do modelu twórców holokaustu (wiem, ciężar zbrodni diametralnie różny, ale jednak...). Jakiś czas temu czytałam konspekt badań psychologów, socjologów, psychiatrów, w których twierdzili oni, że w określonych okolicznościach każdy człowiek jest w stanie popełnić każde zło. 
Czy to prawda? Chyba tak, spójrzcie wstecz na karty historii, ilu było (jest nadal) zbrodniarzy, którzy dokonują masowych nieraz morderstw, a prywatnie są wrażliwi, inteligentni, wykształceni, mają rodziny...co ich do tego zmusza?
Nie będę się zagłębiać w tego typu dywagacje, nie jestem ani socjologiem ani psychologiem, ale to jednak ciekawa kwestia.
Ostatnia egzekucja Dąmbskiego wcale nie miała miejsca wraz z zakończeniem II wojny światowej. Ostatnim człowiekiem, którego zabił był...on sam w 1993r. Prawdopodobnie nie potrafił żyć z piętnem swoich czynów. Oba małżeństwa nie przetrwały próby czasu, córka nie chciała go znać, cierpiał na chorobę nowotworową, był sam ze swoimi wspomnieniami i mrocznymi duchami wojny. Straszne życie.
Wiarygodność relacji Stefana Dąmbskiego kwestionują od lat środowiska żołnierzy Armii Krajowej. Mieczysław Skotnicki, przewodniczący Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Tyczynie zarzuca Dąmbskiemu, że praktycznie w każdym fragmencie wspomnień mija się z prawdą. Prawdziwość relacji i autentyczność osób w nich opisywanych podważa także Irena Filipowicz, mieszkająca w czasie okupacji na terenach działań oddziału Dąmbskiego.  
Nie jestem władna, żeby oceniać prawdziwość wspomnień Dąmbskiego, ale nasuwa mi się jedno pytanie - po co miałby kłamać?
Do treści krytyki wydawnictwo dodało na końcu książki komentarz historyczny dra hab. Grzegorza Ostasza. Warto z nim także się zapoznać.

19 komentarzy:

  1. Straszne , lepiej nie stanąć przed takimi wyborami...
    Ciekawe kim byłby w normalnych czasach ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłby swoista karierę w mafii, albo jako płatny killer...

      Usuń
    2. Myślę że nie , to czasy go w jakimś stopniu ukształtowały.

      Usuń
  2. Rzeczywiście, okropność. Nawet, jeśli jego makabryczne skłonności były w jakiś sposób usankcjonowane, wewnętrznie i tak nie dawało mu to spokoju, skoro popełnił samobójstwo. Straszne.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się, czy gdyby mógł cofnąć czas, czy podjąłby taką samą decyzję o zostaniu zabójcą...

      Usuń
    2. Skoro to w nim siedziało, pewnie dokonałby tego samego wyboru...a gdyby żył w innych czasach, pewnie znalazłby inną drogę ujścia dla swych potrzeb :(

      Usuń
    3. Możesz mieć rację. Egzekutorem mógł zostać każdy, a zostawały nieliczne jednostki...coś w tym jest.

      Usuń
  3. Zgadzam się, okropność... Już sama ta recenzja mnie przeraża, a co dopiero książka... Sama nie wiem, kusi mnie, przeczytałabym, ale z drugiej strony nie za bardzo mam ochotę na taką książkę... :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Z takim spojrzeniem na drugiego człowieka dzisiaj może byłby płatnym zabójcą. Miał skrzywioną psychikę. Trudno się czyta takie wspomnienia.
    Ale takie były jednostki, przeważająca większość zabijała bo musiała.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak naprawdę chyba sami nie wiemy do końca, jaka bestia siedzi w naszym wnętrzu. I mam wrażenie, że lepiej się o tym nie przekonywać. Książka z pewnością drastyczna, ale nie sięgnęłabym po nią, nie sądzę, by mi się spodobała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Ja od dawna jestem zdania, że człowiek jest zdolny do wszystkiego.

      Usuń
  6. Świetna recenzja, ale książka nie dla mnie, zbyt trudny temat. Ale widzę, że czytasz Kochankę słońca - marzy mi się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Ja postaram się dzisiaj może wieczorem opublikować kilka zdań o książce, której nie dałam rady przeczytać, ze względu na omawiane okrucieństwo, a kilkakrotnie do niej podchodziłam, jeszcze trudniejsza tematyka niż w Egzekutorze.
      A Kochankę słońca dopiero zaczęłam, ale zapowiada się świetna, odprężająca lektura:)

      Usuń
  7. Dziękuję Ci bardzo za Wisienkę.

    Co za książka, co za postać, ta o której piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię tematyki II wojny światowej, także nie sięgnę po nią;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba nasze odczucia są podobne. Dlatego moja recenzja miała tytuł: To nie był czas honoru, bo w tych wspomnieniach niewiele miejsca na honor i dylematy...

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.