Przyznam się, że przed lekturą książki moja wiedza o Ludwiku XIV i jego życiu oraz rządach (o kochankach nie wspominając) była standardowa, chyba taka jak większości osób.
W trakcie lektury poszukałam pewnych informacji zarówno o francuskim władcy, jaki i tytułowej bohaterce i były to na prawdę bardzo ciekawe postacie.
Tytułowa Kochanka Słońca, to Louise Françoise de La Baume Le Blanc de La Vallière. Ur. się 06.08.1644r., zm. 06.06.1710r.
Urodziła się jako córka oficera Laurenta de La Baume Le Blanc (który przyjął nazwisko od małego majątku ziemskiego pod Amboise) i Françoise Le Provost. Ojciec Ludwiki zmarł w 1651, a jej matka cztery lata później wyszła za mąż za Jacques'a de Courtarvel, markiza de Saint-Rémy, i dołączyła do dworu księcia orleańskiego Gastona w Blois. Tam Ludwika wychowała się wraz z córkami Gastona z jego drugiego małżeństwa: przyszłą wielką księżną Toskanii, księżną Alençon i księżną Sabaudii. Po śmierci Gastona wdowa po nim przeniosła się do Paryża i zabrała ze sobą córki i Ludwikę. Tam dzięki wstawiennictwu kuzynki Madame de Choisy Ludwika została damą dworu Henrietty Anny Stuart żony księcia Orleanu Filipa i szwagierki króla Ludwika XIV.
W 1661r. została kochanką króla francuskiego Ludwika XIV.
Louise...tytułowa kochanka Słońca.. |
Jak dokładnie potoczyły się losy głównej bohaterki? O tym przeczytacie w doskonale napisanej powieści Sandry Gulland.
Autorka wykazała się doskonałym wyczuciem taktu (nie zrobiła z książki sensacyjnego, taniego romansidła) i darem, czego efektem jest wspaniała, porywająca opowieść. W sposób niezwykle zręczny opowiada losy Louise od dzieciństwa, poprzez okres dojrzewania, służbę na królewskim dworze aż po romans z władcą Francji. Wspaniale są przedstawione realia francuskiego życia dworskiego, intrygi, kłamstwa, romanse i wystawne życie niewielkiej garstki możnych, podczas, gdy tysiące zwyczajnych ludzi, tuż za bramą pałaców, umierało z choroby i głodu. Niektóre opisy ceremoniału, zachowań, norm na królewskim dworze sprawiały, że szeroko otwierałam oczy ze zdumienia.
Jeżeli lubicie powieści historyczne, lektura Kochanki Słońca sprawi wam niekłamaną przyjemność i z łatwością (podobnie jak ja) dacie się porwać rodzącej się między królem, a jego poddaną namiętności.
Smutkiem napełniło mnie tylko samo zakończenie, ale nic więcej nie napiszę, cicho sza...:)
W ogóle, ciężko jest coś więcej o Kochance Słońca napisać, wszystko co chciałabym wam o książce powiedzieć, byłoby w mniejszym lub większym stopniu spojlerem, a tego chcę uniknąć za wszelka cenę.
Dodam tylko, iż ogromnym plusem książki jest bardzo dokładne przygotowanie merytoryczne autorki, dbałość o szczegóły historyczne i wspaniale nakreślony portret tytułowej bohaterki z jej wszystkim rozterkami, nadziejami, wahaniami i rozczarowaniami.
Gorąco zachęcam do lektury.
Tak myślałam, że będzie świetna, czyli muszę przeczytać. Choć i tak bym pewnie sięgnęła, bo uwielbiam Francję:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz przeczytać!!!
UsuńZazdroszcze, zazdroszcze :)
OdpowiedzUsuńOdkad widzialam "Kochanke..." w zapowiedziach jest na liscie moich marzen:)
Myślę, że mojej cioci ,,Kochanki słońca'' przypadną do gustu, gdyż jest ona wielką miłośniczką powieści historycznych. W każdym razie polecę jej ową książkę.
OdpowiedzUsuńJeżeli, ciocia jest miłośniczkom historycznych książek, Kochanka Słońca na pewno jej się spodoba.
UsuńNie trzeba mnie przekonywać do takich książek, naprawdę, tym bardziej, że to Francja :)
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytałam książkę o Ludwiku XIV, to była okropnie męcząca lektura na lekcję historii, chętnie przeczytam w lżejszej formie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzetelnie, dobrze napisana książka, chociaż na tle trylogii o Józefinie Bonaparte wypada dość blado moim zdaniem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Trylogii o Józefinie nie czytałam jeszcze. Koniecznie muszę nadrobić zaległości.
UsuńJak wiele innych tak i ta znajduje się na liście książek, które chciałabym przeczytać. Mam nadzieję, że w miarę szybko będę miała taką możliwość :)
OdpowiedzUsuńPomimo zachęcającej opinii, ja sobie chyba odpuszczę tą pozycję.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że moja wiedza o tym królu jest nawet mniej niż standardowa, więc chętnie bym o tym poczytała 9zawsze lubiłam się uczyć historii przez pryzmat powieści historycznych, potem tylko doczytywać szczegóły z podręczników). Coś tam tylko kojarzę o Ludwiku XV i jego kochankach, ale o madame Pompadour słyszał każdy.
OdpowiedzUsuńTeż dobra metoda. Jeżeli wątek historyczny w powieści zainteresuje, można douczyć się z podręczników:)
UsuńKsiążka na pewno jest dobra, gdyż trudno zepsuć taką historię. Tych kochanek Ludwika XIV było całe mnóstwo. Panna de La Valliere - o ile pamięć mnie nie myli - miała wyjątkowo dobry charakter na tle takiej np. markizy de Montespan :)
OdpowiedzUsuńPamiętam też, że była panna de Fontaź (sorry, nie pamiętam francuskiej pisowni nazwiska), której kariera w królewskim łożu była niesłychanie krótka, ale jej nazwisko zostało utrwalone w historii mody na skutek wymyślonej przez nią ozdoby ;)
Gulland naprawdę ciężko pracuje nad swoimi powieściami, jeździ do Francji, odwiedza miejsca związane z bohaterami, przekopuje archiwa, a na punkcie Józefiny miała chyba nawet lekką obsesję. Bardzo lubię takie podejście do beletrystyki historycznej. Dobra powieść i solidna dawka wiedzy przy okazji.
OdpowiedzUsuńTo daje efekty, doskonałe efekty. pasję i dociekliwość autorki widać w dbałości o każdy szczegół epoki, w opisach, cudo:)
UsuńFajnie, że książka Ci się spodobała, bo leży u mnie na półce i czeka na swoją kolej. Mam nadzieję, że przeczytam najszybciej, jak się da:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)