środa, 18 lipca 2012

Jak to jest z ochroną naszej własności, czyli zamieszczanie recenzji bez naszej zgody....

Skąd moje pytanie? A stąd, że ku mojemu zdziwieniu w ub. tygodniu zauważyłam kilkanaście wejść na mojego bloga ze strony internetowej jednej ze stołecznych bibliotek. 
Poszłam niczym detektyw tym tropem i na w/w stronie zauważyłam link do mojej recenzji, zamieszczonej na moim blogu.
Oczywiście nie wyrażałam na to zgody, z biblioteki owej nawet nikt się nie pofatygował, żeby mnie zapytać, czy mogą link do mojej recenzji zamieścić, czy nie.
W sumie nie miałabym nic przeciwko temu (oznacza to, że recenzja jest niezła:), a poza tym zawsze jest to reklama dla bloga), gdyby zostały zachowane choćby w minimalnym stopniu podstawowe zasady.
Napisałam emaila w piątek 13.07 do w/w instytucji i przed chwilą otrzymałam odpowiedż, której fragment wklejam poniżej:

Szanowna Pani,

odpowiadając  na Pani zastrzeżenia i zarzuty, związane z podaniem przez nas

"linku" do internetowej strony Pani  bloga, pragniemy wyjaśnić, że
Biblioteka .......... (tak brzmi  jej poprawna nazwa) nie ma powodu, by wstydzić się
czegokolwiek w zaistniałej sytuacji. Prawo autorskie nie wprowadza zakazu
"linkowania" do rozpowszechnionych utworów (a taką cechę posiada recenzja
książki).  Podanie linku, w sytuacji  opisanej wyżej, nie nosi znamion
nieuprawnionego wykorzystania cudzego tekstu czy opinii. Nie rozpowszechnia
się wszak w ten sposób cudzych treści, mających charakter  własności
intelektualnej,  nie wprowadza się ich do obrotu jako kopii i nie udostępnia
tych tekstów publicznie.

Warto także podkreślić, iż problematyka "linkowania" tekstów i publikacji w

Internecie jest   stosunkowo nowym zagadnieniem w dziedzinie prawa
autorskiego. Jak dotąd brak jest orzeczeń  sądowych w sprawie o naruszenie
praw autorskich i własności intelektualnych w takiej domenie  publicznej,
jaką jest Internet, zastosowana jednak językowa i logiczna wykładnia
przepisów prawa autorskiego pozwala na przyjęcie takiego stanowiska, jak
wyżej.

Celowo nie podaję nazwy biblioteki, ponieważ link do recenzji zniknął ze strony.
Odpowiedziałam miłej Pani, która do mnie napisała, że bardzo mądry i długi email otrzymałam, ale....skoro coś nie jest prawnie zabronione, nie oznacza tym samym, że jest dozwolone, że nie obowiązują chociażby podstawowe zasady, no nie wiem...kultury, poszanowania czyjejś własności...
Link do recenzji, jak wspomniałam zniknął, ale niesmak pozostał.
Mieliście kiedyś taki przypadek?
Co o tym myślicie? Może każdy dowolnie wklejać linki do naszych recenzji, gdzie mu odpowiada bez zapytania nas o zdanie? Chodzi mi tu o zwyczajną zasadę i grzeczność, które w sieci także powinny (moim zdaniem) obowiązywać. Na wielu waszych blogach zauważyłam adnotację, żeby nie kopiować, nie zamieszczać...bez zgody autora...
A może przesadzam? Może skoro blog jest publiczny nie powinnam się czepiać?

Napisała do mnie jedna z blogerek z prośbą o poruszenie zagadnienia - kopiowania recenzji przez innych blogerów, wydawnictwa - bez podania nazwy bloga, bez zapytania o zgodę. Co o tym sądzicie?

Ps. z waszych wypowiedzi na razie wychodzi, że się czepiam.  Nie neguję. Może miałam taki czepliwy, gorszy dzień, w końcu to piątek 13 go był:). Nie napisałam tego postu, żeby rozpętać wojnę, tylko żeby zapytać was o zdanie. Zawsze lepsza jest dyskusja w większym gronie:)
Wyłączam komputer, resztę waszych wypowiedzi zamieszczę jutro.
Miłego wieczoru:)

28 komentarzy:

  1. Podanie linku a np. przeklejenie recenzji to duża różnica - więc nie pisz o "zamieszczaniu recenzji". Moim zdaniem w linkowanie recenzji do bloga, który jest przecież publiczny i ogólnie dostępny, nie ma nic z łamania prawa, a zwłaszcza, gdy mowa o bibliotece, która nie czerpie korzyści materialnych z tego - jedynie kulturalne, a chyba piszącym o książkach chodzi też o promowanie tychże książek czy po prostu czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie napisałam o łamaniu prawa, tylko, ze wypadałoby zapytać autora bloga.
      Dwóch polskich autorów przed zamieszczeniem linku do recenzji na swoich blogach, zapytało. Czyli wystarczy pomyśleć.

      Usuń
    2. Według mnie przesadzasz :] Tak jak napisałem, adres Twojego bloga jest dostępny w Internecie, równie dobrze możesz przyczepić się do Google, że pokazuje go w wyszukiwarce. Upubliczniłaś swój tekst, a wymiana linków w Sieci nie jest niczym dziwny, przecież to właśnie ona nakręca cały ten mechanizm.
      No i pytanie: czy Ty, gdy zamieszczasz do czegoś link, zawsze pytasz o zgodę autora o zgodę?

      Usuń
  2. Podobnie jak Dada myślę, że linkowanie recenzji nie jest naruszeniem naszego prawa do ochrony własności. Z tego co piszesz teksty nie były zamieszczane na stronie biblioteki metodą "kopiuj/wklej", zawierały jedynie link przekierowujący potencjalnego czytelnika prosto do Twojego bloga. Jak dla mnie, nie ma w tym nic złego.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja mam mieszane uczucia bo chyba dobrze, że chcieli no no nie wiem zareklamować bloga. Ale z drugiej mogli choć spytać. Nie wiem jak ja bym postąpiła w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi mi o zasadę, właśnie o to zapytanie. Jak wspomniałam, dwoje polskich autorów mogło napisać i zapytać...można? Można, wystarczy chcieć.

      Usuń
    2. dokładnie. Nawet temu komuś się nie chciało.

      Usuń
  4. Również uważam, że biblioteka z żaden sposób nie naruszyła Twoich praw. Co innego gdyby zamieścili na swojej stronie fragment Twoich recenzji, ale link?
    Co za różnica czy czytelnik wejdzie na Twojego bloga przez wyszukiwarkę czy stronę biblioteki... co więcej myślę, że był to w Twoją stronę duży ukłon i aprobata ze strony biblioteki. Uznali Cię za wiarygodną, rzetelną i pomocną skoro to do Ciebie zamieścili ten link.
    Ja bym chciała żeby ktoś mnie w ten sposób promował.
    Nie rozumię Twojego nastawienia tym bardziej, że osoba, która Ci odpisała jasno wytłumaczyła, że nie narusza Twoich praw autorskich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też miałam ostatnio taką dziwną sytuację. Znalazłam na stronie pewnej księgarni e-bookowej fragment mojej opinii. Bez odnośnika do mojego bloga. Były to właściwie dwa zdania, ale dokładnie spisane z mojej opinii, umieszczonej na jednej ze stron z e-bookami. Wahałam się, czy czepiać się o to, ale w końcu stwierdziłam, że napiszę, że oczywiście nie mam nic przeciwko wykorzystaniu fragmentu mojego wpisu, ale zastrzegam sobie konieczność umieszczenia linku do mojej strony. Miły Pan przeprosił za to niedopatrzenie i prawie natychmiast dokleił właściwy link. Od tej pory jestem na takie sytuacje wyczulona. Zdaję sobie sprawę, że nie da się praktycznie śledzić wykorzystania naszych słów, czy to wpisanych dosłownie, czy zalinkowanych, ale staram się to w miarę możliwości kontrolować.

    Nie mam nic przeciwko umieszczania odnośników do mojego bloga w różnych miejscach, ale faktem jest, że wolałabym otrzymać informację, albo zapytanie, czy można. Moim zdaniem, Twój przypadek, który był akurat z linkiem, nie był najgorszy, ale na Twoim miejscu też wolałabym usłyszeć, czy nie mam nic przeciwko.

    Coś ostatnio robi się gorąco z tymi kopiowanymi fragmentami opinii z blogów :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie widzę niczego złego w zamieszczeniu linka :-) Będziesz miała więcej wejść na bloga :-)
    Natomiast kopiowanie czyjegoś tekstu uważam za niedopuszczalne. Ostatnio zauważyłam przypadkowo, że moja recenzja "Pauliny.doc" Marty Fox, którą zamieściłam w biblionetce 2009-02-23, znajduje się na lubimyczytać.pl dodana przez jakąś osobę o nicku Ervisha... Bezczelność.
    Jeśli chodzi o polskich autorów, pan Kornaga zamieścił na swoim blogu link do mojej recenzji "Rzęs na opak" i też nie zapytał mnie o zgodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u ciebie jakiś czas temu była akcja ze skopiowaniem recenzji Vonneguta? Współczuję.

      Usuń
    2. Tak, u mnie. Blogerka usunęła skopiowaną recenzję.
      Aneta, moderujesz komentarze? Zauważyłam, że coraz więcej osób moderuje komentarze i zastanawiam się, dlaczego.

      Usuń
    3. Tak moderuję, jutro ci dokładnie napiszę w emailu i wkleję link dlaczego. Mój link to sobie mogę wkleić:):):)
      Teraz wyłączam komputer bo mnie oskalpują.

      Usuń
  7. Ja tam sądzę, że wypadałoby się przynajmniej zapytać

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam taką sytuację z Księgarnią Skrzat.Link do mojej recenzji umieszczono pod jedną z książek, którą księgarnia ta sprzedaje. Napisałam e- mail do osoby, która ma kontakt z blogerami, że skoro jest ten link to mogę z nimi współpracować.Nie ma odzewu a link jest dalej.Nie zrobię z tego powodu sprawy ale uważam, że wpierw powinno być pytanie - tego wymaga moim zdaniem kultura osobista.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak do tej pory nie było zwyczaju pytania o zgodę na linkowanie ....
    Raczej odwrotnie, wszyscy wrzucają swoje linki gdzie się da...
    A nie chcesz ,żeby ludzie czytali Twoje recenzje ??

    Natomiast skopiowanie recenzji bez zgody autora to już naruszenie prawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę, żeby czytali, po to je pisze, ale gdy ja wrzucam swoje linki to ok, ale jedna z głównych bibliotek w kraju mogłaby zapytać, tym bardziej, ze mój email jest widoczny na blogu wyrażnie tłustym drukiem...

      Usuń
  10. Niestety wg prawa nie musza sie pytac o zgode jesli wklejaja tylko linka. Wiem, ze to ladnie jesli by sie zapytali, ale niestety, nie maja takiego obowiazku :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie ma obowiązku, ale taka instytucja jak jedna z głównych bibliotek w kraju mogłaby chociaż z zasady zapytać.

      Usuń
  11. Mnie się wydaje, że przesadzaśz.Przecież na swoim blogu też masz zamieszczone blogi które obserwujesz. Pytałaś autora czy możesz publicznie obserwować jego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro ktoś na swoim blogu zamieszcza możliwość dodania do obserwowanych to tym samym wyraża na to zgodę i nie ma potrzeby pytać go o to.

      Usuń
  12. Niestety w prawie, zwłaszcza autorskim istnieje tak dużo kruczków i pojawia się coraz więcej zagadnień, że trudno nad tym wszystkim zapanować. Linkowanie rzeczywiście nie jest kopiowaniem, ale uważam że miło byłoby gdyby biblioteka, czy każdy inny podmiot, pofatygowałby się z pytaniem do autora o zgodę, albo przynajmniej z informacją, że podoba im się recenzja i zamieszczą link. Blogerzy są jak pisarze - też lubimy jak ktoś połechta nasze ego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jesteśmy próżni, zresztą każda osoba, która tworzy cokolwiek jest próżna:).

      Usuń
  13. Mnie się wydaje, że mogłabyś mieć pretensje, gdybyś na blogu umieściła informację, żeby bez twojej wiedzy, nie zamieszczano nigdzie linków do twojego bloga, recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja miałam taką sytuację, że autor ksiązki, o której napisałam wkleił na swoim blogu link do tej opinii. Przez przypadek się o tym dowiedziałam, ale do głowy by mi nie przyszło myślenie o tym jako o naruszeniu moich dóbr osobistych.Wydaje mi się, że robimy się wszyscy nieco przewrażliwieni.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj!
    Kopiowanie recenzji i niepodawanie źródła jest karygodne i niedopuszczalne. Myślę jednak, że linkowanie postów nie jest niczym złym... wręcz odwrotnie. Przecież to darmowa reklama dla Twojego bloga. :) No na pewno byłoby lepiej gdyby biblioteka zapytała Cię o zgodę... ale sam fakt linkowania jest raczej pozytywny. hmm... Ja byłabym zadowolona, gdyby jakaś instytucja dała odnośnik do mojego bloga :)
    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Moim zdaniem linkowac mozna bez ograniczen. W koncu link to nic innego jak skierowanie do źródła, czyli prosto do Twojego bloga - jak by na to nie patrzec, jest to trochę reklama i przyczynia się do napływu nowych czytelników. Trochę mnie dziwi, że Ci się to nie spodobało - mnie by ucieszyło.

    Co innego, gdyby to była np aukcja, lub sklep internetowy - a link do Ciebie miałby się przyczynić do czyjegoś zarobku.

    Poza tym uważam, że linkowanie nie ma nic wspólnego z procederem kopiowania czyichś tekstów - to jest zdecydowanie negatywne zjawisko.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.