piątek, 21 września 2012

Ukryty człowiek, czyli mega zaległa recenzja...

Wydawnictwo Enigma, Okładka miękka, 346 s., Moja ocena 5,5/6
To moje drugie spotkanie z książką Charlesa Cumminga. Wcześniej miałam okazję przeczytać fantastyczna powieść Tajfun. Recenzja tutaj.
Książkę przeczytałam na urlopie, ale przyznam się bez bicia, że zapomniałam na śmierć zamieścić recenzję, za co was i Wydawnictwo Enigma gorąco przepraszam.Na wakacyjne leniuchowanie zabrałam (o ile pamiętacie) spory stosik książek i póżniej miałam po powrocie problemy z nadrobieniem zaległości recenzenckich i w zamieszaniu zapomniałam zupełnie o Ukrytym człowieku.  Ale lepiej póżno niż wcale i zaległości nadrabiam teraz.
Ukryty człowiek rozpoczyna się podobnie jak Tajfun mocno, bardzo mocno. Pewnego niczym nie wyróżniającego się zimowego poranka od jednego strzału ginie we własnym domu Christopher Keen. Zostać zamordowanym we własnym domu, który miał być ostoją i zapewniać schronienie?! Paskudna sprawa. Kto i dlaczego strzelał do z pozoru nikomu nie wadzącemu mężczyzny? Tego dowiemy się dopiero na końcu książki. Zanim to jednak nastąpi poznamy historię życia ofiary, zdarzenia, które do takiego epilogu doprowadziły i wiele innych szczegółów.
Dowiadujemy się m.in., że Christopher nie był wcale tak spokojnym człowiekiem, jakby się wydawało. Wiele lat temu porzucił rodzinę, zostawił dwóch synów Bena i Marka, którzy przez ostatnie 25 lat nie widzieli ojca, który po latach zjawia się i ni z tego ni z owego postanawia pogodzić się z synami i wynagrodzić im lata rozłąki. Mężczyźni podchodzą do tego bardzo sceptycznie, jednak swoista podświadoma tęsknota za ojcem robi swoje. Powoli przekonują się do pogodzenia z ojcem, gdy ten nagle zostaje zamordowany. Po raz kolejny tracą go, ale dowiadują się, co się z nim przez te lata działo.
A działo, działo (jak to u Cumminga), tym bardziej, że w całość wydarzeń wplątani są zarówno rosyjscy agenci, jak i CIA, którzy zaczynają interesować się braćmi. Ben i Mark wpadają w niezłe bagno. Swoisty spadek, jaki im zostawił ojciec jest dla nich nie lada kłopotem.
Co z tego wyniknie nie napiszę. Warto żebyście sięgnęli po książkę.
Ukrytego człowieka czytało mi się bardzo dobrze, chociaż niełatwo, taka już specyfika prozy Cumminga. Muszę jednak przyznać, że Tajfun bardziej mi się spodobał. Ukryty człowiek jest świetną książką, ale Tajfun ma w sobie to coś. Obie książki czytał także mój mąż (który jest wielkim fanem powieści szpiegowskich) i on z kolei twierdzi, że Ukryty człowiek jest o wiele lepszy niż Tajfun. No cóż....ile osób tyle opinii.
Na pewno Ukryty człowiek jest wolny od czytadłowo-szpiegowskiej manii tworzenia powieści ala James Bond, czyli jest po prostu prawdziwy i naprawdę dobry. W tej książce, podobnie, jak w Tajfunie (czyli generalnie to cecha charakterystyczna prozy Cumminga) nie liczy się tandetny efekt, ale tajemnica i niezwykle pracochłonne i wciągające jej rozwikływanie.
Co jeszcze cenię w Cummingu, a właściwie to w jego twórczości,  to fakt, iż jego świat nie jest kolorowy - landrynkowy, ani li tylko czarno biały, ma natomiast wiele odcieni. Pisarz uwiódł mnie przede wszystkim tym, iż jego agenci specjalni (obojętnie, której strony i frakcji) nie są dzielnymi bojownikami ala Bond, czy Rambo, tylko są ludźmi z krwi i kości. Są chciwi, pazerni, omylni i po prostu ludzcy. Widać to wyrażnie zarówno w Tajfunie, jak i Ukrytym człowieku. I jak to w porządnej pozycji szpiegowskiej na końcu dopiero się okazuje, że nikt nie jest tym, za kogo go bierzemy.
Bardzo ciekawie autor ukazuje także charaktery głównych bohaterów, w tym przypadku obu braci, którzy zdecydowanie różnią się od siebie, a których bardzo polubiłam. 

Czyli mamy niebanalną fabułę, akcję porywającą od 1. strony, wspaniale zarysowanych i niezwykle kontrastowych bohaterów oraz umiejętnie budowane napięcie, a to w efekcie daje świetną lekturę, doskonałą na nadchodzące jesienne i zimowe wieczory. Charles Cumming jest chyba jeszcze stosunkowo mało znanym u nas autorem, a szkoda, warto zainteresować się jego książkami.
Zachęcam do lektury osoby lubiące powieść szpiegowską, thrillery i pozycje niestandardowe, czyli po prostu lubiących dobrą książkę. Na pewno się nie zawiedziecie.

16 komentarzy:

  1. Już Twoja wcześniejsza recenzja prozy Cumminga zwróciła moją uwagę na twórczość tego pisarza, a teraz kolejna... Straszną mam ochotę - tylko nie wiem, od której powieści zacząć:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polecam najpierw Tajfun, a mój maż poleciłby Ukrytego człowieka:). Sama musisz wybrać:)Obie są doskonałe i szkoda, że autor jest tak mało popularny.

      Usuń
  2. Ciekawy, a właśnie nie słyszałam, poszukam i postaram się przeczytać. A co do zapomnianych recenzji, ja po przeczytaniu książki, jeśli nie piszę od razu recenzji, to mam taki mały stosik na stoliku, żeby pamiętać, że "to do recenzji". Jakbym odłożyła na półkę to z miejsca bym zapomniała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię takie książki, dlatego dziękuję za Twoją recenzję, bo teraz chętnie jej poszukam i przeczytam :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ukrytego człowieka - czytałam, a Tajfun przede mną, tez zaległy...
    Ale podoba mi się forma pisania Cumminga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygowałaś mnie. W Niemczech nie ma tego autora, dopiero w listopadzie planują wydać jakąś jego książkę, ale to żadna z tych, o których piszesz (ang. tytuł "Trinity Six".)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trinity Six" to piąta powieść Cumminga. Prawdziwym hitem jest "A Foreign Country", czyli najnowsza książka, za którą wraz z Robertem Harrisem, Megan Abbott oraz Nealem Stephensonem został nominowany do prestiżowej nagrody imienia Iana Fleminga. W Polsce wydano jego wcześniejsze powieści, czyli drugą (Hidden Man) oraz czwartą (Typhoon) w kolejności powstawania.

      Usuń
    2. To czekamy na wydanie "A Foreign Country":)

      Usuń
  6. Dodałem do długiej listy książek które che przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzadko sięgam po literaturę szpiegowską, ale kiedy już, to lubię takie właśnie, nie-bondowskie powieści. A na dodatek okładka jest bardzo ładna - wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale ta zdecydowanie zachęca do lektury. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam nigdy wcześniej o Charlesie Cumminga, ale jak sama słusznie zauważyłaś, jest on mało znanym autorem w Polsce. Mnie osobiście zaciekawiła twoja recenzja i nie miałam do tej pory styczności z typową szpiegowską powieścią, dlatego chętnie dam szansę tej książce, by przekonać się osobiście, czy jest ona naprawdę tak dobra jak piszesz, czy też nie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Okładka super. Całośc też mnie zaciekawiła, przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  10. I okładka i opis a szczególnie recenzja bardzo zachęcająca. Przyjrzę się jej bliżej, mam nadzieję że w niedługim czasie :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.