wtorek, 9 lutego 2016

Zaginione wojowniczki - Anne Fortier

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 3,5/6
Przyznam się, że książka nie wywarła na mnie tak pozytywnego wrażenia, jak oczekiwałam. Nie wiem, może właśnie na zbyt dużo liczyłam. Co prawda to moje 1. spotkanie z prozą pisarki, ale wiele dobrego słyszałam i czytałam o jej wcześniejszej książce - Julia.
Sama fabuła Zaginionych wojowniczek jest ciekawa. Główną bohaterką jest pracująca w Oxfordzie młoda uczona. Diana Morgan specjalizuje się w językach starożytnych. 

Badaczka jest hmmm... dziwna. Tak, to dobre określenie. Chociaż przyznam, że nie oddaje ono w pełni tego, jaka w moim odczuciu jest Diana. Niby nic takiego nie można jej zarzucić, ale raziło mnie to, że zachowuje się z jednej strony jak rasowy badacz, uparcie dąży do celu, a z drugiej strony jak skrzyżowanie infantylnej panienki z pensji ze strachliwym zającem siedzącym pod miedzą. Nic nie poradzę. Właśnie takie porównania przychodzą mi do głowy.
Kobieta od dzieciństwa fascynuje się mitologią grecką, a w szczególności, za sprawą babki, tematem starożytnych wojowniczek – Amazonek. Babka Diany była kobietą niezwykle ekscentryczną. Twierdziła, że sama jest jedną z Amazonek. Poza tym prowadziła tajemnicze dzienniki, które odegrają w całej intrydze niebagatelną rolę. Diana po babce przejęła obsesję dot. wszystkiego, co z Amazonkami związane. Większość znajomych mniej lub bardziej otwarcie śmieje się z niej i z jej prowadzonych od lat badań. 

Pewnego dnia tajemnicza fundacja składa Dianie propozycję nie do odrzucenia. Badaczka zostaje poproszona o odczytanie tajemniczego napisu i znaku. Sprawa jest o tyle zagadkowa, że nikt nie chce nic Dianie zdradzić. Nawet miejsce, do którego udaje się z przedstawicielem zleceniodawcy okazuje się być innym niż na początku sądziła. A to dopiero początek tajemnic i zagadek związanych z fabułą książki. W ciągu kilkudziesięciu zaledwie godzin okaże się, że Diana musi ruszyć na poszukiwania legendarnego skarbu, który Amazonki wywiozły z oblężonej Troi, a jej życiu zagraża wielkie niebezpieczeństwo. Razem z bohaterką wędrujemy z Anglii do Afryki Północnej, Grecji i Turcji.
Sam pomysł na fabułę choć bardzo, bardzo mało wiarygodny, przekształcony w książkę napisaną dobrym językiem, byłby ok. Zdaję sobie sprawę, iż czytając tego typu lektury należy przymknąć oko na pewne udziwnienia dot. przygód bohaterów, czy sposobu prowadzenia przez nich badań archeologicznych. Jeżeli o to chodzi, nie mam pisarce nic do zarzucenia. Rozpoczynając lekturę wiedziałam jaki to typ książki - Indian Jones z wielkim przymróżeniem oka. Biorąc pod uwagę fabułę Zaginionych wojowniczek oraz sposób narracji śmiało mogłabym dać ocenę 4,5/6.
Dlaczego w związku z tym dałam ocenę niższą? Powodem jest mega infantylne zachowanie bohaterki oraz sposób jej wysławiania. Zachowanie Diany, to ewidentnie wina pisarki. Tak jak wspomniałam na wstępie badaczka jest kuriozalnym przypadkiem Indiany Jones'a z pensjonarką z XVIII wieku i płochliwym zwierzątkiem. Ale to nic w porównaniu z tym, jak ona się wysławia. Nie wiem, czy Fortier tak napisała dialogi, czy jest to wina tłumacza, ale aż zęby mnie bolały, gdy czytałam sporą część dialogów. Teksty Diany odebrały mi przyjemności wynikającej z lektury.
Niemniej zachęcam was do sięgnięcia po książkę. Poza sposobem wysławiania się Diany jest to całkiem sprawnie napisana książka - bez euforii, ale czyta się dobrze i można na lekturze spędzić kilka przyjemnych godzin. Liczę na to, iż wam słownictwo i sposób konstruowania zdań przez główną bohaterkę nie będą przeszkadzać. 

2 komentarze:

  1. Tematyka ciekawa, ale trochę się obawiam tych dialogów...

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  2. Od książki nie mogłam się oderwać , lecz raziły mnie błędy na pewno tłumacza. \zdania źle tłumaczone słowa powtarzane w jednym zdaniu.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.