Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, iż za lekturę książki zabierałam się z wielką ostrożnością.
Autor jest bratem Carli Montero, której książek nie czytam. Próbowałam, większość osób nimi się zachwycała. Ja odpadłam po przeczytaniu dwóch. Pomyślałam, że jeżeli brat pisze choćby częściowo jak siostra, to będzie trudna lektura. Poza tym książki ala Indiana Jones traktuję z wielką ostrożnością. Denerwują mnie często infantylnie przedstawieni bohaterowie, a opisu prowadzonych przez nich badań historycznych, archeologicznych wołają o pomstę do nieba.
Gdy rozpoczęłam lekturę I rozdziału wielkie zaskoczenie. Na plus oczywiście.
Bohaterem jest Tirso Alfaro, doktorant na wydziale historii sztuki, człowiek bardzo inteligentny, ale jakiś taki mało pozbierany, któremu dodatkowo przydarza się to, co innych zdecydowanie by ominęło. Prawo Murphy'ego jest u Tirso wiodące:) Polubiłam go bardzo i to od pierwszej strony. Mnie też często przydarzają się różne przygody, może nie takie zakręcone, jak u Tirso, ale zbliżone. A wdanie się w dyskusję w muzeum ze staruszkiem..mistrzostwo.
Opisy praktyk jakie Tirso odbywał w muzeum w Canterbury są niesamowite. Gdy dodamy do tego walkę ze średniowiecznym katem i to co bezpośrednio się po niej wydarzyło...:)
Młody badacz jest zmuszony w trybie iście ekspresowym opuścić angielskie praktyki i wrócić do rodzinnego Madrytu. Miotając się z jednej skrajności w drugą - od euforii, ze ma dużo wolnego czasu, do rozpaczy z czego będzie teraz żył, Tirso odpowiada na enigmatyczną ofertę pracy i bierze udział w osobliwym procesie rekrutacji, nawet nie podejrzewając, że na próbę wystawia go tajna organizacja - Narodowy Korpus Poszukiwaczy (w skrócie NKP).
Zupełnie przypadkiem (jak to u niego w życiu bywa) Tirso dostaje tajemniczą posadę. Dopiero wtedy się zaczyna:) Młody, doskonale wykształcony człowiek, nie mający pomysłu na dalsze nie tylko lata, ale nawet tygodnie, staje się poszukiwaczem, a jego udziałem staje się wszystko to co nigdy nikomu by do głowy nie przyszło.
Nie będę pisać, czym jest NKP. Sami przekonacie się w trakcie lektury. Gorąco do niej zachęcam. Książkę mimo sporej objętości (528 strony) czyta się błyskawicznie i z wielkim, przeogromnym uśmiechem na ustach.
Stół króla Salomona to powieść mistrzowsko skonstruowana, bardzo inteligentna, dynamiczna, pełna niespodziewanych zwrotów akcji. Jednak tym, co najbardziej mnie uwiodło, to genialne poczucie humoru autora, a co za tym idzie jego głównego bohatera Tirso Alfaro, który jest równie unikalny, jak jego imię.
Ta książka nie ma wad poza jedną...zbyt szybko skończyłam ją czytać, kartki przewracały się wręcz same. Niecierpliwie czekam na II tom serii.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.