środa, 26 września 2012

Długa droga do domu. - Kim Yong

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 240 s., Moja ocena 5,5/6
Korea Północna, wiemy co nieco o tym kraju, a jednocześnie nie wiemy nic.  Nieliczne relacje osób takich, jak Kim Yong naświetlają nam sytuację, a jednocześnie wprawiają w przerażenie.
Korea jest państwem pełnym wzlotów i upadków, państwem niesamowitych dysproporcji i wyjątkowo widocznych sprzeczności. W XX w. kraj ten przeszedł długą drogę od ruinujących gospodarkę rządów kolonialnych Japonii (1910-45) poprzez okrutne wojny koreańskie (1950-53), aż do jeszcze gorszych rządów komunistycznych i kultu jednostki. Kapitulacja Japonii w 1945r. otworzyła przed Koreą możliwość stania sie państwem niepodległym. Wtedy właśnie następuje podział na Koreę Północną i Południową. Odpowiedzialne za to są diametralnie różne stanowiska w sprawie przyszłości i kierunku rozwoju kraju. Po prawej stronie nowo powstałej granicy dzielącej kraj, znalazła się większość Koreańczyków zamożnych i wykształconych. Sprzeciwiali się oni radykalnym zmianom społecznym, im przecież było bardzo dobrze i dostatnio. Z drugiej strony była grupa o bardzo zróżnicowanym statusie społecznym - studenci, chłopi, robotnicy. Popierali oni redystrybucję majątku narodowego i komunistyczną władzę. W tym momencie następuje podział Korei na Północną i Południową, linią graniczną jest słynny 38. równoleżnik. Taki podział dokonał się jednak wbrew woli dużej części Koreańczyków. 
Jak zauważył były dyplomata USA Gregory Henderson Żaden podział państwa w dziejach nowożytnych nie miał tak zaskakującej genezy, jak podział Korei. Żaden nie był też tak oderwany od realiów kraju i panujących w nim nastrojów, żaden nie był tak niezrozumiały.
W 1948r. po każdej ze stron przeprowadzono wybory i powołano odrębne rządy. Oba kraje starły się ze sobą w okrutnej wojnie domowej w 1953r. Pochłonęła ona miliony ofiar po każdej ze stron. 
Korea Północna.
Korea nocą, u góry Północna, na dole Południowa.

Władze tego kraju oficjalnie zapewniają, że panuje w nim ład, dostatek i ogólne szczęście. Jednak nieliczne relacje osób, którym cudem uda się wyrwać z tego piekła na ziemi, zaprzeczają temu. Ludzie uciekają z tego rzekomego nieba na ziemi, ponieważ życia w Korei Północnej nie można nawet nazwać wegetacją, to biologiczna degradacja. Mimo, tak typowych dla tej kultury silnych więzi rodzinnych, Koreańczycy z północy boja się głośno wyrażać swoje myśli i odczucia nawet w gronie rodzinnym, z obawy przed denuncjacją za garstkę kukurydzy. Głód, którego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić oraz maksymalne upodlenie człowieka, potrafią z najtwardszego, najbardziej oddanego rodzinie człowieka zrobić szpicla, konfidenta, mordercę.
Główny bohater i poniekąd autor książki, Kim Yong urodził się w 1950r. Jego ojciec na początku lat 50. w wyniku zawirowań politycznych znalazł się po niewłaściwej stronie granicy dzielącej oba państwa. Pracował, jako informator wojsk amerykańskich oraz armii południowokoreańskiej. W związku z tym na północy był wrogiem nr. 1. Kara była śmierć, a piętno w takim wypadku miało się ciągnąć za jego potomkami przez następne 4 pokolenia. 
Matka Kim Yonga zostaje aresztowana, a on sam oddany na wychowanie do państwowego sierocińca. Z opisów wyłania się obraz nawet pogodnego dzieciństwa w państwowym sierocińcu. Wydaje się, że poza rodzicami dzieciom niczego nie brakowało i aż do klęski głodu w latach 90. dzieci otaczano w Korei Północnej miłością i troską. Kim Yong zostaje adoptowany przez prominentną rodzinę, zdobywa dobre wykształcenie, dostaje doskonałą pracę i wszystko idzie dobrze, aż do pewnego dnia, gdy przypadkiem wychodzi na jaw czyim jest synem - najgorszego z możliwych wrogów. Błyskawicznie zostaje aresztowany i zesłany na dożywocie do obozu pracy. Biorąc pod uwagę okrutne metody karania i głodowe racje strawy (bo trudno to nazwać żywnością) nie miało to trwać długo, śmierć była bliżej niż można sobie wyobrazić. Porażająca opowieść o obozowej strukturze, warunkach życia w obozie i w całej Korei Północnej, o zabójstwach, kanibalizmie, torturach.
Największym wrogiem był głód. Zjeść tyle, by przeżyć – była to walka, która podejmował każdy. Więźniowie cały czas z niedożywienia. Górnicy potrzebowali godziny na wykonanie pracy, która normalnie człowiekowi zajmowała dziesięć minut. Głód była tak dotkliwy, że nawet szczury niemal zupełnie znikały z obozu. Były one całkiem spore i uważano je za przysmak oraz źródło protein. Strażnicy zabraniali polowań na szczury, ponieważ uważali, że zwierzęta te informują o zawałach w szybach kopalnianych. Pewnego dnia, kiedy niosłem tarcice do podparcia sufitu chodnika, dostrzegłem dużego szczura. Uderzyłem go kamieniem i natychmiast zjadłem – od głowy do ogona, na surowo, nie obdarłszy go ze skóry. Mięso smakowało jak miód.
Kim Yongowi udało się przeżyć w tych warunkach 6 lat 
Obozy pracy zajmują w Korei Północnej miejsce specjalne. Ulokowane są zawsze w miejscach niezwykle ustronnych. W każdym z nich znajduje się od 5.000 do 50,000 więźniów. Obozy te maja przede wszystkim funkcję wychowawczą i wskazującą ew. przeciwnikom systemu, co ich czeka. Ludność północnokoreańska zdaje sobie sprawę, że każdy do kogo choć raz przylgnie etykieta  kontrrewolucjonisty, zostanie zesłany do takiego miejsca, bez żadnego procesu sądowego, bez możliwości opuszczenia obozu po odbyciu kary. Opowieść Kim Yonga ukazuje nam, jak wygląda życie więźniów w takim miejscu. Jest on jedyną osobą, która dotąd żywa wyszła z obozu nr. 14 i której udało się uciec z obozu nr. 18. Bo po latach udaje mu się istnym cudem uciec z obozu i po wielu trudach uciec z Korei Północnej. Przedostaje się na Zachód i tam opowiada swoja historię. O ironio to właśnie głód pomógł mu w ucieczce. Jak, tego nie zdradzę, sami musicie się przekonać w trakcie lektury. Zachęcam gorąco.
Książkę czyta się błyskawicznie, wręcz pochłania. Napisana jest w 1. osobie, przy niewielkiej ingerencji edytorskiej, co jest niezwykle ważne i cenne. Na bieżąco śledzimy odczucia Kim Yonga, jego cierpienie, ból, głód, którego nie potrafimy sobie wyobrazić. Jesteśmy także świadkami jego maksymalnego upodlenia, spotkania po latach z matką, jej śmierci. 
Po lekturze tej książki, każdy z nas powinien docenić miejsce, w którym żyje, niezależnie, czy jest to Polska czy inny kraj. Mamy wystarczającą ilość wody, jedzenia, możemy robić co nam się podoba, możemy przytulić naszych najbliższych, spacerować, czytać, rozmawiać i to jest niezwykle cenne, a często nie potrafimy tego docenić.
Dlatego uważam, że książka Kim Yonga ma przede wszystkim pokazać światu prawdziwy obraz życia w Korei Północnej, ale także uświadomić nam, jakimi jesteśmy szczęściarzami, bo jesteśmy, wierzcie mi.

7 komentarzy:

  1. Jak ja się cieszę, że urodziłam się w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia jak czekałam na tą recenzję. Widzę że książka spełniła oczekiwania i niewykluczone że odłożę na nią trochę grosza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łooo nie wiedziałam, że to taka wyczekiwana recenzja:)
      A serio, warto na książkę odłożyć pieniądze. Spełniła moje oczekiwania, aż za nadto, ale momentami miałam wrażenie, jakby czytała relację jakiegoś tabloidu, milion razy wyolbrzymioną, tak to wszystko jest niewiarygodne.

      Usuń
  3. Niedawno czytałam reportaż o Korei Północnej i zabrakło mi w nim opisów obozów pracy, tego, co władze ukrywają tak skrzętnie. Na pewno sięgnę po tę książkę, narracja w pierwszej osobie na pewno dobrze się sprawdza w takiej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zabrakło tego co najistotniejsze w opowieści o Korei Północnej.

      Usuń
  4. W poniedziałek wybieram się do księgarni Wetbilda, więc zakupię :-)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.