niedziela, 22 października 2017

Odzyskać utracone - Katarzyna Kołczewska

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Praktycznie każdy z nas ma w bliższej lub dalszej rodzinie, jakieś tragiczne historie związane z gehenną II wojny światowej. 5 lat wojny i czas bezpośrednio po zakończeniu konfliktu, naznaczyły piętnem miliony ludzi. Tak jest m.in.z bohaterkami książki Katarzyny Kołczewskiej.
Białystok 1950 rok. Miranda, córka przedwojennego oficera Wojska Polskiego, wraca z zesłania po dziesięciu latach katorżniczej pracy na dalekiej Syberii. Miranda została zesłana na Syberię w 1940 rok. Miała wtedy zaledwie 13 lat. Powrót po latach do rodzinnego domu, którego już w zasadzie nie ma, nie przynosi ulgi, ukojenia. Jest wręcz odwrotnie. Miranda oskarża wszystkich w kolo, a najbardziej matkę. Wini ją za to co ją Mirandę spotkało, wini za śmierć ojca, za to, ze nie ma już domu, za wszystko. Matka sama siebie także obwinia. Przed laty podjęła decyzje, które uznała wtedy za słuszne, a które (jak to zweryfikował czas) okazały się największymi błędami w jej życiu.
Po latach katorżniczej pracy, śmierci najbliższych, patrzenia, doświadczania- tortur, gwałtu, nędzy, głodu, chorób, Miranda nie potrafi znależć z matką wspólnego języka. Miranda nie tylko nie potrafi się porozumieć z matką, ale nie potrafi także być obok niej, słuchać jej głosu, nie pozwala się dotknąć. 

W trakcie lektury, gdy teraźniejszość przeplata się z minionymi dziesięcioma latami (akcja toczy się dwutorowo), z koszmarem zesłania, wydaje się, że Miranda z matką się nie porozumieją, że nie będą potrafiły żyć obok siebie. Czy tak będzie faktycznie? Czy wojna zmieniła je aż tak bardzo?
Historia przedstawiona przez Kołczewską porusza i to bardzo. Autorka opowiada z jednej strony historię, jakich wiele, a z drugiej wyjątkową, chwytająca za serce. Do lektury podchodzi się z dodatkowym wyczuleniem na wszelkie wartości, gdy weźmie się pod uwagę, iż autorka oparła się częściowo na doświadczeniach własnej rodziny.
Odzyskać utracone, to lektura z typu tych, które (jak ja to określam) czytają się same i które na długo pozostają z czytelnikiem. Niecierpliwie przewracałam kartki i byłam zła, gdy musiałam przerwać lekturę. Drobnym minusem jest odrobinę zbyt szorstki język, ale i tak czyta się z przyjemnością (o ile w przypadku lektur o takiej tematyce może być mowa o przyjemności) i błyskawicznie. Polecam.
, ale uprzedzam, historia opowiedziana na kartach książki i wszechobecne cierpienie sprawią, iż wiele razy zakręci wam siew oku niejedna łza.  

2 komentarze:

  1. Książkę przeczytam na pewno, bo nie dość, że czeka na czytniku, to jeszcze bardzo interesuje mnie tematyka wojenna. Do tego - mieszkam blisko Białegostoku, także jeszcze bardziej mnie ciągnie do tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście to trudny temat, ale takich historii podczas wojny było wiele i ta świadomość tym bardziej przytłacza...

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.