poniedziałek, 8 lipca 2013

Brrr...strach jeść...czyli z życia wzięte (6)...


Kiedyś (może kojarzycie) wspominałam, że mój mąż, człowiek ze wszech miar inteligentny i rozsądny, ma jedną wadę/zaletę/zwyczaj...jak zwał tak zwał. Ilekroć jedziemy autem, tyle razy zatrzymuje się na stacjach benzynowych (obojętnie kraj czy zagranica) i kupuje te paskudne, zapakowane w trójkątny plastik kanapki, wiecie, te z chlebka bez skórki posmarowane pastami jak dla bezzębnych staruszków.
Próbowałam tłumaczyć, że to świństwo niemożebne, ale mąż lubi i już. Machnęłam ręką, tym bardziej, że wyniki badań ma lepsze niż ja, a poza tym gdy jedziemy z dziećmi nie kupuje takich rarytasów:)
W sobotę po obfitym śniadaniu wracaliśmy z Wiednia do domu. Po drodze na terenie Czech stanęliśmy po kanapkę ...szok, kanapek brak. Uprzejma pani zaproponowała hot doga po ichniemu. Mówię do męża, nie kupuj parówek, bo nie będziemy stawać przy każdej toalecie i krzakach:)
A gdzie tam, jak grochem o ścianę.
Dobrze, niech kupi. Do tego kupiliśmy kilka win, piw i czekolady dla dzieci. 
I dostał mąż to to co widzicie na zdjęciu. Aż musiałam sfotografować. No kurcze blade, nie dało się tego zjeść. Ja ugryzłam i wyplułam, a mąż ugryzł, zjadł i zażądał profilaktycznie czegoś na żołądek i gorącej herbaty. Hot dog po ichniemu został sfotografowany i wyrzucony do kosza. Biegał tam jakiś piesek przy stacji, ale nie chcieliśmy go karmić w obawie, że po tym przysmaku może śmiertelnie zejść. Kupiłam psince puszkę i nakarmiłam.
Po przekroczeniu polskiej granicy stanęliśmy na obiad, już bez takich sensacji.
Mąż stwierdził, że ograniczy się tylko do kanapek dla bezzębnych staruszków:) na nich się nigdy nie zawiódł. Eksperymentom "kulinarnym" na stacjach benzynowych mówi zdecydowane  NIE!

9 komentarzy:

  1. Śliczne to :D Miss zapiekanka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie mów, mnie mdli na samą myśl. I ludzie to jedzą. Sprzedawanie czegoś takiego powinno być karane.

      Usuń
    2. Monotema świetnie to ujęła Miss zapiekanka:D ja w ogóle nie jadam w takich rzeczy, chyba że w KFC, albo naszym lokalnym sprawdzonym barze, gdzie wiem jak to wygląda i mniej więcej orientuję się co jest w środku:)

      Usuń
  2. Ja bym się nie odważyła nawet tego ugryźć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej podziwiam. Podejrzewam, że zjedzony w całości mógłby spowodować niemałe zamieszanie ;)

      Usuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.