wtorek, 19 września 2017

Dzikie królestwo - Gin Phillips

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
Książka jest szumnie promowana, reklamowana, jako najlepszy thriller roku według Guardiana, międzynarodowy bestseller, ekranizacja w przygotowaniu i zachwyty The New York Times, Daily Mail etc. Nic więc dziwnego, że z chęcią po nią sięgnęłam, a jednocześnie bardzo dużo sobie po lekturze obiecywałam...może zbyt dużo.
Od razu wyjaśniam, Dzikie królestwo to niezła książka (choć autorka odrobinę zmarnowała potencjał w niej drzemiący). Ja jednak oczekiwałam jakiegoś wow, całkowitego zaskoczenia, porwania w książkowe okowy etc. Tak na mnie działają wszystkie tego typu reklamy. To co z założenia powinno mnie ująć, czyli wątek thrillerowy, nie spełniło swojego zadania. Daleko mu do tego, czego oczekiwałam. 

Urzekło mnie coś innego. Ale po kolei.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to nietypowe miejsce akcji. Chyba nikt dotąd nie umieścił akcji thrillera w ogrodzie zoologicznym. Tam właśnie dla Joan i jej czteroletniego syna miłe popołudnie przeradza się w piekło. Niespodziewanie matka i syn zostają uwięzieni w zoo jak zwierzęta. Muszą oni znaleźć bezpieczne schronienie, żeby nie zginąć. Zapadający zmrok, cisza, przerażające otoczenie tworzą niesamowitą atmosferę książki. A to dopiero początek. Joan wraz z synkiem muszą zrobić wszystko żeby ocaleć, żeby uciec przed psychopatami. A wszystko rozgrywa się zaledwie w trakcie trzech godzin. 

I niby ok. Pomysł dobry, tylko wykonanie takie trochę umiarkowanie dobre. Był potencjał, ciekawy pomysł, ale poza wybijającą się na pierwszy plan matką z synem, niewiele wiemy o tle. Niby ktoś goni, niby ktoś strzela, jest jakieś ogromne zagrożenie, ale generalnie tego napięcia, strachu w treści nie odczuwamy. A szkoda, bo sam zarys fabuły aż się prosi o porywającą opowieść rodem z filmu grozy. Nie oczekujcie zatem mrożącego krew w żyłach thrillera.  
Dzikie królestwo to zupełnie coś innego. To co mnie urzekło, to przepiękna, skrywana pod opowieścią o ścigających bohaterów napastnikach, historia matczynej miłości i poświęcenia. Mocno, bardzo mocno chwyta ona za serce i jest niesamowicie piękna. Jeżeli macie dzieci, ten wątek was jednocześnie zachwyci i przerazi, bo urzeczywistnia najgorsze, najgłębiej skrywane lęki każdego rodzica. Do tego dochodzi to, jak widzimy kilkuletniego chłopca. Widzimy go oczyma jego matki, Joan, która prezentuje go w najdoskonalszy sposób, całkowicie przepełniony miłością.
To także opowieść, w trakcie lektury której każdy czytelnik mający dzieci będzie się zastanawiał, czy postąpiłby wobec obcego tak jak Joan?
Dzikie królestwo to lektura, w której przez cały nieomal czas autorka zastanawia się, gdzie tak naprawdę (i kiedy) rodzi się przemoc, gdzie są jej granice. I ten aspekt jest wg. mnie dużo ciekawszy niż wątek pościgu, zagrożenia, strachu, czyli to co wg. reklamujących, recenzujących jest sednem całej opowieści. Wątki psychologiczne, kwestie wyborów, których musi dokonać Joan najbardziej przypadły mi do gustu. Nieczęsto autorzy thrillerów umieszczają je w fabule. Za to należy się autorce ogromny plus.
W książce brak lejącej się krwi, ścielących się trupów. Brak także strachu. Ja się nie bałam tak jak tego oczekiwałam. Wątek thrillera, pościgu nie wzbudził we mnie trwogi. Urzekło mnie coś innego, co zdecydowanie ratuje książkę przed byciem banalnym, kolejnym czytadłem.
Czyta się dobrze i gorąco was zachęcam do lektury.

4 komentarze:

  1. Ale się zgrałyśmy z opinią i czasowo, i pod względem treści ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprowadzenie tych wątków psychologicznych i dociekanie skąd się bierze zło może być naprawdę ciekawe. Nadaje to książce dodatkowy walor.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo sceptycznoe podchodzę do "bestsellerów ". Pisałam już u Kasi, że książkę przeczytam ze względu na te matczyne uczucia☺

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie pierwsza negatywna recenzja tej książki z jaką się stykam. Raczej po nią nie sięgnę, bo wątek mnie do końca nie interesuje. Co prawda przemyślenia na temat przemocy, granic (które zapewne są płynne i niejednoznaczne, jak przy prawie każdym zjawisku, które dotyczy jednostki ludzkiej) na pewno są interesujące i zmuszają człowieka do myślenia. Ale to, że zostało to przykryte marketingowym szaleństwem sprawia, że mi się odechciewa, bo - no właśnie - człowiek nagle ma nieziemskie oczekiwania, a okazuje się, że to nie to na co czekał.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.