Kilkanaście minut temu skończyłam czytać i tak się zastanawiam...co ja mogę napisać o czymś takim, o takim arcydziele? Obojętnie co napiszę, będę się czuła niczym profan. Książka ta to zbiór 45 felietonów o najróżniejszej długości i tematyce, które Eco przez lata publikował w L’Espresso. Każdy z felietonów ma inną tematykę. Jednak wszystkie skupiają się na tym, jaki jest człowiek, jaka jest/staje się ludzkość, co dzieje się z nami samymi i otoczeniem. Wszystko to ukazane inteligentnie, sardonicznie, z przymróżeniem oka i cudownie przezabawnie.
W trakcie lektury jeszcze mocniej odczułam stratę, pustkę, jaką uczyniła śmierć pisarza.
Felietony mnie rozbawiły, niektóre tak, że kilkakrotnie dosłownie popłakałam się ze śmiechu. Oto mój ulubiony fragment:
Następnego ranka poszedłem podpisać rachunek. Opiewał na astronomiczną sumę. Wynikało z niego, że w dwa i pół dnia skonsumowałem kilka hektolitrów veuve clicquot, dziesięć litrów różnych whisky, w tym kilka słodowych wyjątkowo rzadkiego gatunku, osiem litrów ginu, dwadzieścia pięć litrów wody Perrier i Evian plus parę butelek San Pellegrino, soki owocowe w ilości wystarczającej do utrzymania przy życiu wszystkich dzieci, którym pomaga UNICEF, oraz tyle migdałów, orzechów i orzeszków, że na ich widok zwymiotowałby nawet człowiek przeprowadzający autopsję bohaterów Wielkiego żarcia. Starałem się sprawę wyjaśnić, ale recepcjonista, obnażając w uśmiechu zęby zabarwione na czarno od żucia betelu, zapewnił mnie, że tak twierdzi komputer. Zażądałem adwokata, przyniesiono mi mango.
I kilka cytatów..w zasadzie powinnam zacytować całą książkę :)
Nie mam nic przeciwko piłce nożnej. Na stadiony nie chodzę z tego samego powodu, z którego nie poszedłbym nocować w podziemiach mediolańskiego Dworca Centralnego...
Środki masowego przekazu najpierw przekonały nas, że świat wyobraźni odpowiada rzeczywistości, a obecnie przekonują, że rzeczywistość odpowiada światu wyobraźni; im więcej rzeczywistości oglądamy na telewizyjnych ekranach, tym bardziej filmowe staje się codzienne życie. Skończy się na tym, że - jak myśleli pewni filozofowie - uznamy, iż jesteśmy sami na świecie, cała reszta zaś to film wyświetlany przez Boga lub jakiegoś złego ducha.
Wspaniała, cudowna, mistrzowska, niesamowicie inteligentna książka. Daje ona nam obraz świata zabawnego, ale jednocześnie przerażającego. Dowiemy się, jak to po włosku: zdementować dementi, przeżyć w chaosie mediów, zdobyć wtórnik skradzionego prawa jazdy i wielu innych arcyciekawych rzeczy. Przecudowna jest instrukcja...jak grać Indianina :) Polecam.
A tytułowy felieton o tym, jak podróżować z łososiem, lecąc z Londynu przez Sztokholm, przechowując zakupioną rybę w hotelowej lodówce...no nawet nie wiem co napisać..cudo, arcydzieło. Eco jednak był niesamowicie inteligentnym, pogodny człowiekiem, pisarzem-erudytą i do tego miał cięte pióro i niewyobrażalne poczucie humoru.
Polecam.Oprócz doskonałej, inteligentnej rozrywki porcja wiedzy o samym nieodżałowanym Umberto Eco.
A tytułowy felieton o tym, jak podróżować z łososiem, lecąc z Londynu przez Sztokholm, przechowując zakupioną rybę w hotelowej lodówce...no nawet nie wiem co napisać..cudo, arcydzieło. Eco jednak był niesamowicie inteligentnym, pogodny człowiekiem, pisarzem-erudytą i do tego miał cięte pióro i niewyobrażalne poczucie humoru.
Polecam.Oprócz doskonałej, inteligentnej rozrywki porcja wiedzy o samym nieodżałowanym Umberto Eco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.