sobota, 12 sierpnia 2017

Uwolnić niedźwiedzie - John Irving

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.

Uwolnić niedźwiedzie to pozycja, która powstała w 1968 roku i jednocześnie jest to debiut literacki Irvinga. Książka ta jest niczym swoisty nieoszlifowany diament.
W związku z tym, iż autor dopiero rozpoczynał swoja literacką karierę, na niektóre elementy należy w trakcie lektury przymknąć oko. Niemniej jest to najsłabsza książka Irving, ale i tak warto po nią sięgnąć. Dla miłośników twórczości tego pisarza pozycja obowiązkowa.
Treść jest zawiła, całkowicie irracjonalna, poplątana. Powiecie, jak to u Irvinga. Owszem. Ale w tym wypadku jest to jeszcze spotęgowane.
Sednem opowieści jest historia Graffa, studenta wiedeńskiego uniwersytetu, który oblał egzaminy. Jako remedium na tę dolegliwość zaserwował sobie..szaloną podróż motocyklem. Towarzystwo w tej podróży ma, a jakże. Jest nim przypadkowo poznany mechanik samochodowy-filozof, który staje się swoistym przewodnikiem bohatera. Udziałem obu męźczyzn będą niesamowite przygody. Jednych mogą one śmieszyć, innych dziwić. Należy jednak pamiętać, iż książka powstała w 1968 roku w innej zupełnie rzeczywistości, co znajduje odzwierciedlenie w treści.
Całkowicie kuriozalna jest scena uwalniania tytułowego niedźwiedzia z wiedeńskiego zoo. Majstersztyk, a jednocześnie zapowiedź tego, jak dalej będzie ewoluował talent i warsztat Irvinga.
Choć uwielbiam Irvinga i jego prozę, to nie ukrywam, iż niniejsza książka nie jest lekturą dla wszystkich. W zasadzie to lektura dla wyjątkowych fanów twórczości autora oraz ciekawskich, jaki był początkowy warsztat, styl pisania jednego z najwybitniejszych prozaików XX wieku. Polecam.



 Tutaj recenzje innych książek Johna Irvinga (klik).

3 komentarze:

  1. Nie przeczytałam jeszcze żadnej powieści tego autora, chociaż od dawna pragnę to zmienić. Jednak będę miała na uwadze, aby nie rozpoczynać od "Uwolnić niedźwiedzie", żebym się niepotrzebnie nie zraziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. O to już mam pomysł na prezent dla bratowej,która uwielbia Irvinga...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem i bardzo podoba mi się eufemizm "nieoszlifowany diament" do tej powieści, bo faktycznie pasuje to idealnie. Dla mnie to też najsłabsza książka i średnio się przy niej bawiłem, ale na szczęście widać tam już ten rys stylu i przebłyski sarkastyczno-humorystyczne, które tak przypadł mi potem do gustu. Ale tak to jest, że jak się uwielbia jakiegoś autora, to chce się poznać go od początku, i nawet jeśli wypada słabiej, to trzeba poznać. :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.