niedziela, 6 listopada 2016

Bracia Burgess - Elizabeth Strout

Wydawnictwo Wielka Litera, Moja ocena 6/6
Zakochałam się w tej książce, całkowicie i to już od 1. strony.
Pisarka w wyjątkowy sposób przedstawia niezwykle zagmatwane losy trójki rodzeństw - dwóch braci i siostry.
Jimmy, Bob, Susan osoby, które powinny być sobie najbliższe. Powinny, ale nie są. Panuje między nimi wyjątkowo napięta atmosfera, pełna niedomówień, niechęci, którą ukrywają pod płaszczykiem troski o siebie nawzajem, wzajemnych żali, niespełnionych oczekiwań, których nikt z nich nie potrafi wprost wyartykułować.
Jimmy, najstarszy z całej trójki, jest wziętym nowojorskim adwokatem, często brylującym w mediach, mającym udaną rodzinę, dzieci na studiach, kochającą żonę, złotą kartę kredytową i piękny dom.
Bob i Susan to bliźniaki. W związku z tym więź ich łącząca powinna być wyjątkowo silna.
Bob mniej wzięty od swojego brata adwokat, często pracujący pro publico bono, samotny, cierpiący z powodu bezpłodności, ostro popijający.
Susan niesamowicie, wprost niewyobrażalnie samotna osoba, matka prawie dorosłego, ale zachowującego się jak zagubione dziecko syna, kobieta pracująca od świtu do nocy, ciągle cierpiąca na brak pieniędzy, rozgoryczona życiem, nie potrafiąca przyjąć pomocy, ani jej docenić.
Oni wszyscy tworzą całość, choć tak naprawdę nie zdają sobie z tego do końca sprawy. Szczególnie Jimmy ma z tym problem. Jest dokładnie tak, jak w pewnym momencie mówi Bob:

- Masz rodzinę - powiedział Bob - Masz żonę która cię nienawidzi. Dzieci, które są na ciebie wściekłe. Brata i siostrę, którzy doprowadzają cię do furii. I siostrzeńca, który kiedyś był palantem, ale już chyba nie jest. To się nazywa "rodzina"
Różnica pomiędzy każdym z nich jest wyraźna. Strout krótko to podsumowuje: Bob nie miał pojęcia, co robić. Jim wiedziałby, co robić. Jim miał dzieci, Bob nie. Jim brał sprawy w swoje ręce, Bob nie.
Żyją dzień po dniu, budują swoje okopy (bo każde z nich jest okopane, niczym żołnierz w trakcie wojny) i próbują sami siebie przekonać, że tak jest dobrze, że jest ok. Pewnego dnia jeden czyn nastoletniego Zacharyego niczym rozpędzona kula śnieżna zmusza ich do wzajemnego kontaktu i zrobienia rzeczy, na które wcale nie mieli ochoty. W efekcie tego, kilka miesięcy póżniej, każde z nich jest zupełnie innym człowiekiem, a ich życia zostają wywrócone do góry nogami. 
Nie da się opowiedzieć fabuły Braci Burgess.  Tę książkę trzeba przeczytać delektując się wspaniałym językiem, niepowtarzalnym klimatem i opisem trójki ludzi, którymi ma się ochotę wiele razy mocno potrząsnąć. Wspaniała opowieść o rodzinie, miłości, tym co w życiu ważne, no i o samym życiu. Polecam.  

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam już dwie książki Strout a ta czeka na półce i cieszę się, że tak Cię zachwyciła.
    Strout jest wyjątkową pisarką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki, które zachwycają poziomem języka... tą także mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie czeka na polce, ale zachecilas mnie swoja recenzja to moze i szybciej po nia siegne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jedna z najlepszych amerykańskich pisarek. Uwielbiam jej "Olive Kitteridge", a i "Mam na imię Lucy" bardzo mnie urzekło. Rzecz jasna, że jej najnowszą książkę też przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszy mnie Twoja recenzja, czytałam "Okruchy codzienności" i "Mam na imię Lucy" różne, ale każda z nich mnie zachwyciła. Autorka w każdej z tych powieści stworzyła niepowtarzalny klimat, cieszy, że tutaj jest podobnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze się nie natknęłam na tę autorkę, ale skoro tak mocno polecasz, to wpisuję na listę.
    Czy znajomość z nią warto zacząć właśnie od tego tytułu, czy na początek poleciłabyś jednak coś innego?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.