Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Mistrzowska powieść historyczna, której akcja rozpoczyna się w 1659 roku, 90 lat po podpisaniu Unii Lubelskiej, co ma spore znaczenie dla rozwoju książkowych wydarzeń. Czytałam tę książkę 4 lata temu. Ponieważ w przyszłym roku ma się ukazać III tom serii, z chęcią wróciłam do części 1. I choć jest to powieść z typu tych, o których się nie zapomina, które na zawsze zostają w pamięci, czytałam ją tak jakbym to robiła po raz pierwszy. Lektura ponownie była wielką przyjemnością.
Nie będę opisywać treści książki, bo raz, że tego strasznie nie lubię, a dwa z różnych względów byłoby to trudne. Nadmienię tylko, iż autorka przedstawia losy rodziny Narwojszów ze Żmudzi. Głową rodu jest Jan Maciej Narwojsz, oczytany szlachcic, człowiek wielu talentów, wszechstronnie wykształcony. Poznajemy historię jego rodziny, śledzimy poczynania dzieci, zmiany jakie zachodzą w ich otoczeniu i to, jak przekładają się one na na ich rodzinę.
Autorka niezwykle zręcznie opowiada historię rodziny ukazaną na tle ważnych wydarzeń XVII wieku. Co istotne, owe opisywane, wplecione w fabułę wydarzenia dotyczą na równi Litwy, jak i Polski. To czyni książkę jeszcze bardziej pasjonującą lekturą.
Ogromnym plusem powieści jest mistrzowskie wręcz oddanie realiów historycznych i społecznych epoki. Autorka, która jest doktorem historii sztuki bardzo skrupulatnie odrobiła prace domową w zakresie realiów historycznych. Przełożyło się to na niesamowity klimat książki.
Taką wisienką na torcie są opisy ówczesnego Wilna, miasta, które obecnie nazwalibyśmy multi-kulti. Istniały w nim obok siebie takie narodowości, jak: polska, litewska, żydowska, ormiańska, rosyjska, niemiecka i wiele innych. Ich współistnienie, wielokrotne przenikanie się obyczajów, kultur także zostało wspaniale w książce ukazane.
Książkę czyta się dobrze, ale..dopiero po tym, gdy czytelnik przyzwyczai się do stylu pisarskiego Kristiny Sabaliauskaitė, dla której charakterystyczne są długie, często określane mianem barokowych zdania i całkowity brak dialogów. Gdy zaakceptuje się taki sposób pisania, dalsza lektura jest wielka, przeogromna przyjemnością.
Nie dziwię się, iż Silva rerum została litewską książką roku w 2009 roku i jedną z książek dekady na Litwie.
Polecam.
Od dawna mam w planach lekturę tej książki. Muszę je wreszcie urzeczywistnić.
OdpowiedzUsuń