poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Galicyanie - Stanisław Aleksander Nowak

Wydawnictwo WAB
Zapewne rzuca się w oczy fakt, iż nie daję książce żadnej oceny. 

Z ewentualnym ocenieniem, takim jednoznacznym Galicyan, mam problem, spory problem.
Książka jest bez wątpienia imponująca i to zarówno pod względem objętości (920 stron), jak i materiału w niej zawartego oraz pracy, jaką autor włożył w swoje debiutanckie dzieło.
Nie dziwię się, iż autor prace nad książką prowadził przez ponad 8 lat. Samo przebrnięcie przez bibliografię, materiały źródłowe, które liczą ponad UWAGA 1000 (słownie - jeden tysiąc) pozycji, musiało zabrać mnóstwo czasu.
Znalazło to wspaniałe odzwierciedlenie w treści książki.
Akcja rozgrywa się na przestrzeni 103 lat, pomiędzy rokiem 1812, a rokiem 1915. Treścią książki są dzieje Jana Hyndryka Kończyświata, zwanego Hynkiem oraz jego rodziny, a przy okazji także jego rodziny i znajomych.
A działo się w hynkowym świecie, oj działo. Wszak okres 103 w/w lat przypada na ważne historycznie wydarzenia, które autor niezwykle umiejętnie (ogromny za to plus) wplata w fabułę. Co istotne, Nowak nie epatuje przy tym historią w najmniejszym nawet stopniu. Bardzo podobało mi się takie wypośrodkowanie faktów historycznych i przeżyć bohaterów.
Kolejnym atutem są doskonałe opisy życia w podkarpackiej wsi w XIX i na początku XX wieku. O zwyczajach, dniu codziennym czytałam z zaciekawieniem kilkakrotnie szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, gdy czytałam o gusłach, bzdurnych (dla nas, żyjących w XXI wieku) wierzeniach, obyczajach. Niewątpliwie autor zadał sobie wiele trudu, żeby tak dobrze przygotować się merytorycznie.
Minusem dla mnie był język. Mnóstwo w nim archaizmów, stylizacji na język galicyjski z XIX wieku, składnia zdań zupełnie dla mnie obca. Nie ukrywam, zdecydowanie utrudniało mi to lekturę. Rozumiem, iż autor chciał dodać kolorytu, oddać rzetelniej atmosferę tamtych dni, dodać realizmu przeżyciom Hynka i jego następców. Doceniam także, ile pisarz musiał zadać sobie trudu tworząc książkę w takim języku. Jednak dla mnie język Galicyan to zdecydowany minus. Książka licząca ponad 900 stron napisana w taki sposób to swoista droga przez mękę. Nie ukrywam, iż epopeję (bo inaczej książki nazwać chyba nie można) czytałam w kilku etapach - po kilkadziesiąt stron robiąc kilkudniowe przerwy. Inaczej nie dałabym rady. A szkoda by było tak doskonałej książki.
Stąd moje rozterki jeżeli chodzi o ocenę Galicyan. Za książkę, treść, przygotowanie merytoryczne autora daję 6/6. Niestety za język zdecydowanie niższą ocenę.

Gorąco zachęcam do lektury, warto. 

Za książkę dziękuję Księgarni Internetowej Platon24 (klik)

http://platon24.pl/ksiazki/galicyanie-100458/




 

5 komentarzy:

  1. Widziałam tę książkę niedawno w księgarni i sam jej wygląd zewnętrzny zrobił na mnie wrażenie... Pewnie przeczytam, jeśli będę mieć okazję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to szkoda, bo ja mam podobnie, ze jak mi nie podpasuje styl pisania, to ciezko mi przebrnac przez ksiazke, ale Ty dalas rade. Znajc siebie ksiazka poszlaby w kat. Pozdrawiam i milego , kolejnego tygodnia zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam, że dałaś radę przeczytać pomimo opisanych mankamentów tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem użyty język szkodzi przekazywanej treści, a szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja ją dostałam na Dzień dziecka i teraz nieco ostudziłaś moj entuzjazm

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.