sobota, 31 maja 2025

Ołowiane żołnierzyki - Marek Stelar

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5,5/6
Marek Stelar to wg. mnie jeden z najbardziej utalentowanych twórców polskiego kryminału historycznego. W najnowszej ksiażce Ołowiane żołnierzyki, autor zabiera nas w podróż do przedwojennego Stettina. Jest to moment, gdy miasto powoli zaczyna odczuwać ciężar nadchodzących przemian politycznych i społecznych. Szczecin 1931 roku tętni jeszcze życiem, ale już wystawiony jest na ciosy rodzącego się tuż obok totalitaryzmu. Autor mistrzowsko splata atmosferę niepokoju z dynamiczną i wielowarstwową fabułą kryminalną. To największy atut tej ksiażki. Stelar oferuje czytelnikowi nie tylko trzymające w napięciu śledztwo, ale także pogłębiony obraz ludzkiej kondycji w czasach zawieszenia między wojną a pokojem, między starym a nowym porządkiem.
Powieść otwiera się mocnym uderzeniem. Jest to brutalne morderstwo popełnione w szpitalu, gdzie ginie prawnik z Hesji, niejaki Schwann. Został on cudownie ocalony z katastrofy lotniczej, do której doszło zaledwie dwa dni wcześniej. I nagle zabójstwo. Zbrodnia ta staje się początkiem lawiny dramatycznych wydarzeń, w które coraz głębiej angażuje się główny bohater – kriminalinspektor Eilhard Kurtz.
Chwilę pózniej, nieopodal miejsca katastrofy, w równie brutalny sposób ginie miejscowy węglarz, a córka Kurtza, Annelise, znika bez śladu. Wtedy nasz inspektor uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z przypadkowymi morderstwami. I zaczyna się...
Śledztwo szybko nabiera rozmachu i zasięgu. Na scenę wkracza wpływowy lokalny polityk i członek bojówki NSDAP, Cornelius Schulze – postać budząca grozę i niepokój. A to dopiero początek zbrodni, zagadek, śledztwa i zapadających w pamięć bohaterów.
Kurtz rozpoczyna prężne śledztwo i próbuje połączyć tropy i znaleźć logikę w serii pozornie niepowiązanych zdarzeń. Szybko jednak zaczyna zdawać sobie sprawę, że gra toczy się o znacznie więcej niż ktokolwiek może to sobie wyobrazić.
Stelar wspaniale prowadzi narrację. Fabuła rozwija się niespiesznie, ale z każdym rozdziałem czytelnik czuje coraz większe napięcie. Autor pozwala nam wsiąknąć w realia przedwojennego Szczecina, miasta targanego sprzecznościami, gdzie mieszają się pozory normalności z politycznym zagrożeniem. Szczegółowość opisów, plastyczne oddanie atmosfery ulic, zaułków, domów,wszystko to sprawia, że miasto staje się pełnoprawnym bohaterem tej opowieści.
Ale prawdziwym sercem tej historii jest Eilhard Kurtz. Wspaniała postać, inspektor z zasadami, człowiek po prostu ludzki, co w tamtym okresie było rzadkością. Poprzez wydarzenia i zawirowania historii został on zmuszony do poruszania się w świecie, w którym uczciwość staje się coraz bardziej luksusem. To bohater pełen sprzeczności. Przede wszystkim jest on silny, ale przy tym bezradny wobec sił większych od siebie. Poza tym jest przytłoczony emocjonalnie przez los, który wystawił go na ogromną próbę. Wydarzenia z jego życia prywatnego komplikują śledztwo i stawiają Kurtza przed rozterką i pytaniami o to co jest najważniejsze i gdzie są granice obowiązku i moralności. Czy nadal można być dobrym człowiekiem, kiedy świat wokół przestaje uznawać takie pojęcia jak dobro i zło?
Na te i wiele innych pytań czytelnicy będą musieli sami sobie odpowiedzieć. Marek Stelar tak prowadzi narrację, że te pytania czytelnik ma w głowie także po skończeniu lektury. Musze przyznać, iż taka treść książki, trochę filozoficzna, mocno ludzka, bardzo mnie zaskoczyła. Szczególnie teraz, gdy tyle zła dzieje się wokół nas, to bardzo ciekawe zagadnienia. Ołowiane żołnierzyki to powieść kryminalna, ale też dzieło głęboko humanistyczne. Siła tej książki tkwi w jej prawdziwości,w tym, jak autentycznie oddaje lęki, motywacje i błędy swoich bohaterów, a tym samym każdego z nas.

Ołowiane żołnierzyki to jeden z najlepszych kryminałów historycznych ostatnich lat, ale także ważna, refleksyjna opowieść o ludziach rzuconych w wir historii, która ich przerasta. Marek Stelar pokazuje, że literatura gatunkowa może być ambitna, wielowymiarowa i pełna literackiego piękna.
Dla miłośników kryminałów to pozycja obowiązkowa. Dla czytelników szukających czegoś więcej niż tylko intrygi – to głęboka, wzruszająca i mądra książka o człowieczeństwie, które nie zawsze wygrywa, ale zawsze zasługuje na próbę ocalenia.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

piątek, 30 maja 2025

Zaginiona - Aneta Kisielewska

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
Aneta Kisielewska po raz kolejny udowadnia, że pisze świetne kryminały. Jej Zaginiona to pozycja, obok której nie sposób przejść obojętnie. Po sukcesie Widma przeszłości, autorka wraca z nową historią, która od pierwszych stron wciąga czytelnika w duszną, pełną niedomówień atmosferę.
Zaginiona to nie tylko sprawnie skonstruowany thriller, ale przede wszystkim fascynująca opowieść o tym, jak wiele sekretów mogą skrywać  pozornie zwyczajne życie i relacje międzyludzkie.
Początkiem historii jest zniknięcie 19-letnie Sary Maj. Pewnej letniej nocy Sara nie wraca do domu z imprezy. Choć wydarzenie ma miejsce w centrum miasta, nikt nie widział nic podejrzanego, nie mażadnych świadków zaginięcia, nie ma najmniejszych śladów. Dziewczyna jakby zapadła się pod ziemię. Ten motyw przypomina głośne sprawy z naszego otoczenia - tajemnicze zaginięcia, brak świadków, napięcie rosnące z każdą minutą, gdy bliscy nie dostają żadnych informacji.
Kisielewska bardzo sprawnie wykorzystuje szkielet kryminału. Autorka nadaje mu jednak głębię psychologiczną i obyczajowy kontekst. Każda z postaci w tej bardzo ciekawej historii, skrywa jakąś tajemnicę, jakiegoś przysłowiowego trupa w szafie. I to właśnie z tych ukrytych szczegółów, przemilczeń i pozornie nieistotnych faktów rodzi się siła tej opowieści.
Na szczególne uznanie zasługuje postać sierżanta Gaika, śledczego z krwi i kości, który nie boi się brnąć w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej psychiki. Gaik robi wszystko by dojść do prawdy. Jego postać jest bardzo ciekawie nakreślona. Co najważniejsze, Gaik nie jest przerysowany, ale jest wyrazisty, uparty, inteligentny, ale też zmagający się z własnymi demonami. To śledczy, któremu chce się kibicować i którego z przyjemnością zobaczylibyśmy w kolejnych książkach autorki. Inni bohaterowie także są bardzo ciekawie nakreśleni i na dlugo zapadją w pamięć czytelnika.
Zaginiona nie jest tylko opowieścią o zbrodni. To także historia o zagubieniu, niezrozumieniu i samotności. Kisielewska z wyczuciem pokazuje złożoność relacji rodzinnych i młodzieńczych dramatów. Relacje Sary z rodzicami są pełne napięcia, niedomówień i braku wzajemnego słuchania. Równie niepokojący jest jej związek z chłopakiem. Jeest on ciekawie i subtelnie pokazany jako źródło wyjątkowego cierpienia. Te wątki dodają powieści głębi, a jednocześnie czynią ją bardzo prawdziwą. Z tymi wątkami, problemami i przeżyciami bohaterki, może się utożsamiac wiele kobiet. .
Narracja jest prowadzona na dwóch płaszczyznach czasowych. Autorka sprawnie miesza przeszłość z teraźniejszością, pokazując, że to, co działo się dawno temu, ma bezpośredni wpływ na teraźniejsze tragedie.
Zaginiona to idealna propozycja dla fanów kryminałów psychologicznych i powieści inspirowanych historiami z życia wziętymi, w stylu true crime. Ci, którzy cenią sobie nie tylko wartką akcję, ale i pogłębione portrety psychologiczne oraz społeczne komentarze, znajdą tu coś dla siebie. Kisielewska nie oferuje łatwych rozwiązań – zmusza do myślenia, a zakończenie pozostawia z pewnym niepokojem, który jeszcze długo siedzi w głowie.
Zaginiona to dojrzała, dobrze przemyślana powieść kryminalna, która angażuje czytelnika zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie. To książka, która wciąga, zaskakuje i nie daje o sobie zapomnieć. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

czwartek, 29 maja 2025

Miasto szpiegów. Gra wywiadów w okupowanej Warszawie - Michał Wójcik

 


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5/6
Wojna to nie tylko front, działa i bombowce. To także świat pełen konspiracji, dezinformacji, podwójnych tożsamości i niewyobrażalnego ryzyka. Michał Wójcik w swojej najnowszej książce Miasto szpiegów. Gra wywiadów w okupowanej Warszawie z pasją i znawstwem odsłania kulisy tej mniej znanej, lecz nie mniej dramatycznej odsłony II wojny światowej.
Autor zabiera nas do okupowanej Warszawy, miasta rozdartego między strachem, nadzieją i codzienną walką o przetrwanie. Ale także, jak się okazuje, miasta, które tętniło od działań wywiadowczych. Już pierwsze rozdziały uświadamiają czytelnikowi skalę operacji prowadzonych w samym sercu Generalnego Gubernatorstwa. To tu krzyżowały się ścieżki agentów polskiego wywiadu, niemieckiego Abwehru, Gestapo, a nawet sowieckiego NKWD. Warszawa staje się dla Wójcika nie tylko tłem wydarzeń, ona sama jest jednym z bohaterów książki.
Autor nie ogranicza się do suchych faktów. Bardzo ciekawie snuje historie ludzi, bohaterów, zdrajców, tych, którzy działali z przekonania, i tych, którzy zostali wciągnięci w szpiegowską grę wbrew swojej woli. Każdy rozdział to oddzielna opowieść, zbudowana na solidnej bazie źródłowej i pełna dramatyzmu. Wójcik nie boi się zadawać trudnych pytań, np. czy słynna akcja pod Arsenałem była naprawdę bohaterskim aktem odwagi, czy może… starannie zaplanowaną pułapką? Tego typu pytań w książce jest wiele.

Jedną z największych zalet tej książki jest sposób, w jaki Michał Wójcik łączy opowieść o przeszłości z nowoczesnym warsztatem dziennikarskim. Korzysta z niedawno odtajnionych dokumentów, prywatnych relacji i nieznanych wcześniej archiwów. Dzięki temu jego narracja jest żywa, aktualna i często bardzo zaskakująca. Niektóre hipotezy stawiane w książce mogą wzbudzać kontrowersje, ale nie sposób odmówić autorowi odwagi i erudycji w ich formułowaniu.
Wójcik umiejętnie buduje napięcie. Czytelnik śledzi losy agentów, kurierów, tajnych współpracowników i dywersantów z zapartym tchem, jakby czytał najlepszy thriller. Ale to wszystko działo się naprawdę. I właśnie ta świadomość nadaje książce niezwykłą moc.
W książce pojawiają się konkretne lokalizacje. Są to restauracje, mieszkania, bramy i podwórza, które miały swoje drugie życie w czasie wojny. Tzw. Knajpa szpiegów, dom, gdzie spotykali się ludzie podziemia i... Gestapo, mieszkanie, z którego rozsyłano meldunki na Zachód i wiele innych. To wszystko obrazuje, jak blisko siebie istniały światy dobra i zła, prawdy i mistyfikacji.
Miasto szpiegów to lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się historią II wojny światowej, ale także dla tych, którzy lubią dobrą literaturę faktu. Michał Wójcik udowadnia, że historia potrafi być równie wciągająca, jak najlepszy kryminał, zwłaszcza, gdy dotyczy rzeczywistych wydarzeń i ludzi, których wybory mogły zmienić bieg dziejów.
Ta książka to opowieść o odwadze, ryzyku, ale też o moralnych dylematach i cienkiej granicy między bohaterstwem, a zdradą. To również ważny głos w dyskusji o roli Polaków w alianckim wysiłku wojennym. Polecam.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

wtorek, 27 maja 2025

Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię - Tsering Yangzom Lama

 



Wydawnictwo Bo.wiem, Moja ocena 6/6
Tsering Yangzom Lama w debiutanckiej powieści Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię, tworzy poruszający obraz zycia w cieniu utraty ojczyzny. To nie tylko saga rodzinna, ale przede wszystkim medytacja nad pamięcią, dziedzictwem i tym, jak historia kształtuje tych, którzy zostali zmuszeni do życia na wygnaniu.
Lama, urodzona w Nepalu w rodzinie tybetańskich uchodźców i wychowana w Kanadzie, opisuje, kreśli przed nami własne doświadczenia oraz zbiorową pamięć narodu, który przez dekady trwa w rozproszeniu.
Powieść rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, obejmując zarówno ucieczkę z okupowanego przez Chiny Tybetu, jak i współczesne życie w diasporze, w tym w Toronto. Główne bohaterki, siostry Lhamo i Tenzin (Tenkji), są diametralnie od siebie różne. Ta pierwsza pozostaje blisko tybetańskiej tradycji, mieszkając przez większość życia w nepalskim obozie dla uchodźców, podczas gdy druga próbuje zakorzenić się na Zachodzie. Ich losy splecione są z obecnością i losem tajemniczej relikwii – posążka Bezimiennego Świętego. Symbolizuje on tożsamość, opór i nadzieję, czyli to, co Tybetańczykom jest bardzo potrzebne.
Narracja prowadzona jest z kilku perspektyw, m.in. Lhamo, jej córki Dolmy i samej Tenzin. Dzięki temu czytelnik ma dostęp zarówno do osobistego doświadczenia, jak i do szerszej perspektywy pokoleniowej. To także sposób na ukazanie różnic między pokoleniami: tych, którzy doświadczyli ucieczki, a tymi, którzy urodzili się już na wygnaniu i próbują pogodzić lojalność wobec kultury przodków z własnymi aspiracjami. Jest mnóstwo różnic, ale także sporo podobieństw. Bardzo ciekawe ukazanie problematyki i różnych kwestii.
Głównym tematem książki jest doświadczenie wygnania, nie na chwilę, a na stałe. Autorka nie idealizuje życia na uchodźstwie, wręcz przeciwnie. Lama pokazuje jego surowość, biedę i poczucie marginalizacji. Jednak jej uchodźcy nie są przedstawieni jako bierne ofiary, lecz jako nośnicy kultury i pamięci, którzy, nawet pozbawieni ziemi, potrafią pielęgnować to, co czyni ich Tybetańczykami.
Tytułowe ciało staje się jakby nośnikiem pamięci. Jak sugeruje tytuł, przez fizyczne cierpienie i obecność – czy to w obozie, czy na emigracji – bohaterowie mierzą swoją więź z utraconą ojczyzną. Im bardziej cierpi ich ciało, tym ta pamięć, więź jest większa. Lama często odnosi się do duchowości i kontaktu z przodkami, pokazując, że Tybet istnieje nie tylko jako miejsce, ale przede wszystkim jako sfera ducha, zakorzeniona w ludziach i przedmiotach. Trudno to w prosty sposób opisać, trzeba po prostu przeczytac książkę. Tybet, jego kultura, duchowość są bardzo trudne dla nas mieszkańców Europy. Nie jestem pewna, czy do końca udało mi się zrozumieć duszę bohaterów, przesłanie i znaczenie książki.
Dodatkowo na uwagę zasługuje język autorki. Proza jest poetycka, subtelna i przesiąknięta melancholią. Nie epatuje dramatyzmem (mimo trudnej i bolesnej tematyki), ale siła jej słów tkwi w niedopowiedzeniach i prostocie opisu codzienności.
Szczególne miejsce w książce zajmuje posążek Bezimiennego Świętego. Choć niewielki, ma on ogromną wagę kulturową i emocjonalną. To nie tylko relikwia, ale i pomost między przeszłością a teraźniejszością, między tym, co duchowe, a tym, co cielesne. Jego pojawienie się w rękach kolekcjonerki sztuki stawia Dolmę – reprezentującą młodsze pokolenie – przed dylematem moralnym: czy może poświęcić własne cele, by działać w imię wspólnoty? To pytanie, które dotyka każdego, kto żyje na przecięciu kultur i lojalności.
Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię to powieść niezwykle aktualna. W czasach, gdy problem migracji i uchodźstwa staje się coraz bardziej palący, książka Lamy wnosi rzadko spotykaną perspektywę: głos Tybetańczyków, których dramat trwa od dziesięcioleci, a jednak jest często marginalizowany w globalnym dyskursie. Lama nie uprawia politycznej publicystyki – jej narracja jest cicha, ale właśnie dzięki temu bardziej przejmująca.
Tsering Yangzom Lama stworzyła książkę piękną, niezwykle poruszającą, ważną i potrzebną. Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię to proza o głębokim ładunku emocjonalnym i duchowym, która zachwyca językiem i poruszaną tematyką. Literatura tybetańska sama w sobie jest czymś wyjątkowym. Do tego ten kontekst i wymowa w naszych czasach. Opowiadana historia to  świadectwo kultury i tożsamości, które przetrwały mimo wygnania i rozproszenia. Powieść ta zostawia czytelnika z refleksją nie tylko o losie Tybetańczyków, ale też o znaczeniu pamięci, wspólnoty i wewnętrznej siły, którą można odnaleźć w najtrudniejszych warunkach. Gorąco polecam.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)

niedziela, 25 maja 2025

Czas rezurekcji - Max Czornyj

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 3-/6
Jednym zdaniem, nieudana próba powtórzenia wielkiej literatury w thrillerowej masce.
Max Czornyj to autor, który przyzwyczaił czytelników do mrocznych historii z elementami makabry. Tym razem autor sięgnął dalej – niestety.
Czas rezurekcji to książka, która usiłuje nawiązać do takich klasyków jak Imię róży Umberta Eco. Autor miesza kryminał, thriller religijny i powieść gotycką. W teorii brzmi to jak przepis na wciągającą i wielowarstwową lekturę. W praktyce jednak, efekt jest chaotyczny, przerysowany i momentami wręcz absurdalny.
Fabuła zapowiada się ciekawie. Brat Hektor, zakonnik i egzorcysta, zostaje wysłany do tajemniczego klasztoru, by zbadać brutalne morderstwo i mroczne siły, które opanowały to miejsce. Problem w tym, że wszystko, co mogłoby być ciekawe, czyli - sceneria, motyw zła, duchowe napięcie, zostaje zagłuszone przez niekonsekwencję narracyjną, sztampowe dialogi i zupełnie niewiarygodne zachowania bohaterów.
Postacie są płaskie i jednowymiarowe. Brat Hektor, który mógłby być fascynującą postacią rozdartego między wiarą, a zwątpieniem duchownego, wypada jak papierowa figura z kiepskiego scenariusza. Inni bohaterowie pojawiają się tylko po to, by zginąć, wygłosić patetyczną kwestię albo wzbudzić przerażenie. Relacje między nimi są płytkie, a dialogi brzmią jak z parodii.
Czornyj próbuje wzbudzić intelektualne napięcie, sięgając po religijne symbole, cytaty łacińskie, odniesienia do teologii i demonologii. Niestety, wszystko to wydaje się sztuczne i powierzchowne. Tam, gdzie Eco w Imieniu róży budował gęsty świat średniowiecza i pełnych napięcia dialogów filozoficznych, Czornyj serwuje czytelnikowi horrorowe klisze i kiepskie metafory zła.
Co gorsza, próba stworzenia atmosfery grozy poprzez insynuacje o „Bezgranicznym Złu” wypada naiwnie. Sugerowana obecność szatana i jego wpływ na wydarzenia w klasztorze są podane w sposób tak dosłowny i przerysowany, że tracą jakikolwiek sens. U mnie wzbudziły salwy śmiechu.
Jednak są i zalety. Po pierwsze, Czas rezurekcji może się spodobać fanom horrorów, którzy szukają emocji, gotyckiego klimatu i zła w stylu thrillera religijnego. Sama sceneria klasztoru, z jego ukrytymi przejściami, tajemniczymi rytuałami i narastającą paranoją, ma bardzo duży potencjał i momentami rzeczywiście buduje pewne napięcie. W  ogóle opis klasztoru jest najmocniejsza stroną książki.
Po drugie, autor wykazuje dużą determinację w kreowaniu przedstawionego świata. Nawet jeśli efekt końcowy niezbyt zachwyca, widać, że za książką stoi wyraźna koncepcja i próba wyjścia poza klasyczne schematy kryminału. Szkoda, że nie wyszło.



sobota, 24 maja 2025

Niewidzialne. Cykl: Lucia Guerrero (tom 2) - Bernard Minier

 


Dom Wydawniczy Rebis, Moja ocena 5,5/6
Bernard Minier to mistrz europejskiego thrillera. Tym razem autor powraca z nową powieścią, która udowadnia, że nadal potrafi trzymać czytelnika w nieustannym napięciu. Niewidzialne to nie tylko elektryzujący kryminał z dynamiczną akcją, ale także refleksyjna opowieść o podziałach społecznych, gniewie, który narasta pod powierzchnią, i o tym, kto tak naprawdę pozostaje „niewidzialny” w oczach społeczeństwa. To jedna z tych książek, którą czyta się z zapartym tchem, i w której do samego końca nie wiadomo, komu ufać.
Minier snuje swoją historię na dwóch pozornie odległych frontach: w północnej Galicji i tętniącym życiem Madrycie. W Galicji dochodzi do serii porwań kobiet. Ofiarami są młode, przeciętne dziewczyny, które nie mają w sobie nic rzucającego się w oczy. Rano wychodzą do pracy i znikają. Minier z chirurgiczną precyzją pokazuje, jak łatwo przeoczyć czyjąś tragedię tylko dlatego, że ofiara nie pasuje do nagłówków gazet.
Równolegle w Madrycie ktoś brutalnie morduje milionerów, zostawiając na miejscu zbrodni manifestacyjne hasło: ŚMIERĆ BOGACZOM. Minier nie boi się zahaczać o politykę i społeczne frustracje. Te morderstwa są jak echo gniewu, który narasta w społeczeństwie podzielonym przez klasowe przepaście. To odważny, aktualny komentarz, ale nigdy nie dominuje on nad fabułą – raczej ją wzbogaca, dodając jej głębi. Raczej tworzy on nic, oś od której odchodzą inne wątki.
Centralną postacią jest porucznik Lucia Guerrero. Jest to kobieta niezwykła, silna, ale nie pozbawiona wątpliwości i emocji. To bohaterka, którą naprawdę można polubić. Lucia jest oddana, sprawiedliwa, empatyczna, ale też walcząca z własnymi ograniczeniami i narzuconymi z góry oczekiwaniami. Dla niej życie zwykłych kobiet, tych, których nikt nie słucha, ma taką samą wartość jak życie wpływowych ofiar z Madrytu.
Guerrero zostaje zmuszona do prowadzenia śledztwa w sprawie zabitych bogaczy, a porwania w Galicji trafiają w ręce sierżanta Ariasa. Nasza bohaterka musi poradzić sobie z wewnętrznym konfliktem – lojalnością wobec własnych przekonań i obowiązkiem służbowym. Jej podróż do Cuenki to nie tylko element śledztwa, ale również osobista droga w głąb siebie. Autor miesza wątki, wplata w nie kwestie dotyczące duszy, myśli bohaterów. Czy ni to jednak w sposób bardzo ciekawy i wyważony. Ani śledztwa, ani kwesti społecznych, czy psychologicznych, nie jest za dużo. Proporcje są wręcz idealne.

Styl Miniera jest jak zwykle precyzyjny, obrazowy i chłodny w najlepszym tego słowa znaczeniu. Potrafi stworzyć sceny mroczne i duszne, oddające klimat lęku i niepewności, a jednocześnie nie traci narracyjnej przejrzystości. W Niewidzialnych każda scena ma znaczenie, każde słowo jest na swoim miejscu.
Szczególnie godne uwagi są opisy Galicji i Cuenki. Minier świetnie oddaje lokalny koloryt, odrealnioną atmosferę małych miasteczek i kontrast między peryferiami a wielką metropolią. To tło działa niczym dodatkowy bohater powieści – cichy, ale wpływowy.
To, co wyróżnia Niewidzialne spośród wielu podobnych powieści, to właśnie społeczny wymiar opowieści. Autor dotyka problemów marginalizacji, klasowego rozwarstwienia, nierówności.Czyni to nie w sposób nachalny, ale delikatnie i dosadnie jednocześnie. Pytanie „kto jest niewidzialny?” prowadzi czytelnika do gorzkich, ale ważnych refleksji – nie tylko o ofiarach przestępstw, ale o całych grupach społecznych ignorowanych przez system.
Niewidzialne to znakomity, dojrzały thriller, który łączy dynamiczną intrygę z głębszym przesłaniem. Bernard Minier nie tylko dostarcza czytelnikowi emocjonującej lektury, ale także zmusza do myślenia. Dzięki wyrazistym postaciom, aktualnym tematom i perfekcyjnie skonstruowanej narracji, Niewidzialne staje się jedną z najciekawszych propozycji wśród współczesnych europejskich kryminałów.
To książka dla tych, którzy cenią inteligentną rozrywkę, mocne postacie kobiece i historie, które coś mówią o świecie, w którym żyjemy. Polecam. Bardzo polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

piątek, 23 maja 2025

Wyjarzmiona - Renata Bożek

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Renata Bożek stworzyła powieść, która nie mieści się w ramach konkretnego gatunku. Wyjarzmiona to po trosze powieść łotrzykowska, po trosze historyczna, a w ogóle to literacki manifest, taki protest book traktujący o emancypacji, sile ambicji i przewrotności losu. Główna bohaterka, Rozalka Balawender, to jedna z najbardziej wyrazistych postaci kobiecych, jakie ostatnio spotkałam w książkach.
Historia zaczyna się jesienią 1831 roku, kiedy dziewczynka z lubelskiej wsi, odziana w łachmany, z krukiem w ręku i modlitwą na ustach, poprzysięga zemstę przedstawicielowi znienawidzonej klasy panów. Ten niepozorny, wręcz groteskowy obrazek przeradza się w opowieść o brutalnej determinacji, która poprowadzi ją od wiejskiej chaty do salonów. Piętnaście lat później Rozalka szykuje się do ślubu z bogatym mężczyzną, mając na sobie jedwabną suknię i kaszmirowe pantofelki. Jaką cenę zapłaciła za tę drogę? Co poświęciła, kogo skrzywdziła, co w sobie zabiła? O co tak naprawdę chodzi? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedż w tej bardzo ciekawej powieści.

Nasza bohaterka wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia. Rozalka nie jest postacią łatwą do polubienia. Jest sprytna, bezczelna, momentami wręcz okrutna. Jej największą zaletą, ale i czasami wada, jest fakt, iż nigdy nie pozostaje obojętna, bierna, zawsze reaguje. To kobieta, która bierze los w swoje ręce, nawet jeśli oznacza to łamanie prawa i norm społecznych. Mimo jej zadziornosci, kilku cech, które nie zawsze przypady mi do gustu, wiernie Rozalce kibicowałam. Bardzo ciekawa, świetnie nakreślon postać.
Bożek nie moralizuje, nie próbuje jej usprawiedliwiać ani potępiać. Raczej pokazuje, jak silna potrzeba zmiany i wyzwolenia może wyrastać z upokorzenia i biedy. Rozalka nie walczy tylko o siebie. Jej historia to symboliczna walka z jarzmem klasowym i ówczesnym porządkiem świata.
Powieść zanurzona jest głęboko w realiach XIX-wiecznej Polski, a jej tło historyczne skrzy się detalami. To niewątpliwie największa zaleta Wyjarzmionej. Autorka z ogromnym wyczuciem łączy fikcję z faktami, pojawiają się postacie znane z kart historii, wydarzenia polityczne i społeczne, które miały realny wpływ na życie zwykłych ludzi. Bożek ukazuje nam prawdziwy świat, który świetnie miksuje z obrazami fikcyjnymi. Trochę to orzypmina no. Lalkę czy Chłopów.
Kolejnym atutem Wyjarzmionej jest język. Bożek z wielką wprawą miesza stylizowaną polszczyznę szlachty z gwarą wsi lubelskiej, tworząc narrację żywą, rytmiczną. Styl tej książki jest jednocześnie literacki i pełen rubasznej werwy. Ta językowa mieszanka dodaje opowieści autentyczności, pozwala wczuć się w narracje, losy bohaterów.
Wyjarzmiona to taki protest book, książka, która jest głosem w sprawie nierówności społecznych, które – mimo zmiany dekoracji – nadal są z nami. Awans Rozalki to nie tylko indywidualna droga bohaterki, ale też metafora walki o miejsce w świecie, w którym start nie zawsze równa się szansie. To historia o cenie marzeń i o tym, jak wiele trzeba poświęcić, by przestać być niewidzialnym. Polecam, bardzo dobre i ciekawe.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

środa, 21 maja 2025

Dlaczego śpimy. Nauka o zdrowym śnie i jego mocy - Matthew Walker

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 4,5/6

Dlaczego śpimy to książka, która rzuca nowe światło na jeden z najważniejszych, a zarazem najbardziej ignorowanych aspektów naszego życia – sen. Walker, doświadczony badacz snu, w sposób przystępny i naukowy wyjaśnia, dlaczego sen jest niezbędny dla naszego zdrowia.
Książka zaczyna się od podstawowego pytania, które od dawna nie dawało spokoju naukowcom: dlaczego śpimy? Walker, w oparciu o najnowsze badania, odkrywa, jak kluczowy wpływ na nasze zdrowie mają poszczególne fazy snu, a także jakie konsekwencje zdrowotne może mieć jego brak. Autor tłumaczy, jak sen reguluje emocje, wzmacnia odporność, poprawia naszą zdolność do zapamiętywania, uczenia się i podejmowania decyzji, a także jak wpływa na naszą kreatywność.
Walker szczegółowo opisuje różne etapy snu, ze szczególnym uwzględnieniem fazy REM, która okazuje się niezwykle istotna dla konsolidacji pamięci, przetwarzania emocji, a także dla poprawy zdolności do rozwiązywania problemów. W książce poruszone są również kwestie związane z wpływem substancji, takich jak kofeina czy alkohol, na jakość snu. Walker wyjaśnia, dlaczego picie kawy czy alkoholu, zwłaszcza przed snem, może mieć poważne konsekwencje dla naszej regeneracji i zdrowia.
Kolejnym ciekawym tematem poruszonym w książce jest zmiana snu w miarę starzenia się. Walker tłumaczy, dlaczego z wiekiem zmienia się potrzeba snu, a także jak starzenie się może wpływać na naszą zdolność do utrzymywania zdrowych nawyków związanych ze snem. Pokazuje również, jak zrozumienie tych zmian może pomóc w optymalizacji naszego snu na różnych etapach życia.
Dlaczego śpimy nie unika również popularnych kwestii związanych z wspomagaczami snu. W książce znajdziemy krytyczną analizę różnorodnych środków nasennych, które stały się powszechnie dostępne, w tym leków, ziół czy suplementów. Walker przestrzega przed ich długotrwałym stosowaniem, podkreślając, że choć mogą one przynieść chwilową ulgę, w dłuższym okresie prowadzą do pogorszenia jakości snu.
Dlaczego śpimy to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto pragnie zrozumieć, jak ogromny wpływ na nasze zdrowie i codzienne funkcjonowanie ma sen. Walker łączy dane naukowe z praktycznymi poradami, które mogą pomóc w poprawie jakości snu. Książka dostarcza cennych informacji na temat tego, jak dbać o sen, by poprawić swoją koncentrację, nastrój, a także zdrowie fizyczne i psychiczne.
To również doskonała lektura dla osób, które zmagają się z problemami ze snem i chcą poznać przyczyny tych trudności. Walker nie tylko wyjaśnia, dlaczego sen jest niezbędny, ale także oferuje skuteczne strategie na poprawę jakości snu w codziennym życiu.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

wtorek, 20 maja 2025

Ostatni gość weselny - Jason Rekulak

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
Jason Rekulak jest znany z umiejętnego budowania napięcia i portretowania postaci uwikłanych w złożone relacje. Ostatni gość weselny to opowieść o ojcu, który gotów jest zrobić wszystko, by ocalić córkę. Chce ją cocalić przed decyzją, która może zaważyć na całym jej życiu. To thriller, ale nie w klasycznym rozumieniu, groza czai się pod powierzchnią codziennych gestów, w spojrzeniach, w niedopowiedzeniach i z pozoru zwykłych rozmowach.
Główny bohater, Frank Szatowski, to przeciętny człowiek, kierowca firmy kurierskiej, który przez lata był odcięty od swojej córki Maggie. Niespodziewany telefon z zaproszeniem na jej ślub jest dla niego szokiem. Od pierwszych chwil na miejscu czytelnik, razem z Frankiem, odczuwa, że coś tu jest nie tak. Luksus, wystawność i pozorna uprzejmość zdają się być zasłoną dla czegoś znacznie mroczniejszego. Rekulak zręcznie buduje atmosferę narastającego niepokoju, który gęstnieje z każdą stroną. Nic więcej z fabuły wam nie zdradze. Nie chcę psuć elementu zaskoczenia. Pomysł na książkę i wykonanie są dobre, ale...
Jedną z największych zalet książki jest postać Franka. To bohater, z którym łatwo się utożsamić, prosty człowiek z krwi i kości, z wieloma wadami, ale pełen determinacji i ojcowskiej miłości. Jego niezdarne próby naprawienia relacji z Maggie są poruszające. Maggie, choć mniej wyeksponowana, również została ciekawie nakreślona. Jest rozdarta między chęcią niezależności, a potrzebą znalezienia się w bajkowym świecie, który wcale nie okazuje się tak cudowny, jak mogłoby się wydawać. Rekulak umiejętnie gra konwencjami klasycznego thrillera. Mamy dobrą intrygę, rodzinne sekrety, sygnały zagrożenia i finał, który nie zwala z nóg, ale jest satysfakcjonujący i pasuje do całej historii. To nie jest książka, która zaskakuje brutalnymi zwrotami akcji czy spektakularnymi scenami. Autor oferuje nam jednak ciekawą psychologiczną grę o wysoką stawkę, prowadzoną z wyczuciem i bardzo ciekawym pomysłem.
Bardzo ciekawa jest warstwa spoleczna powieści. Kontrast między światem Franka, pracownika fizycznego, który żyje skromnie i z trudem wiąże koniec z końcem, a światem ultrabogatej elity, której przedstawiciele zdają się żyć według własnych zasad, to jeden z ciekawszych aspektów powieści. Rekulak zdaje się pytać: ile jesteśmy w stanie poświęcić, by dać naszym dzieciom „lepsze życie”? I czy „lepsze” zawsze znaczy „bezpieczniejsze” czy „bardziej wartościowe”?
Ostatni gość weselny to książka, która nie krzyczy, ale nieustannie szepcze coś niepokojącego do ucha. Nie każdemu przypadnie do gustu jej powolne tempo i bardziej emocjonalna niż sensacyjna konstrukcja fabularna, ale ci, którzy cenią sobie thrillery z psychologiczną głębią, będą zadowoleni z lektury. To umiarkowanie intensywny, ale bardzo dobrze napisany thriller o więziach rodzinnych, intuicji i odwadze, która czasem objawia się w zwykłych, cichych gestach. Polecam.

 Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)

niedziela, 18 maja 2025

Dom mojej matki. Opowieść córki o rodzinnej manipulacji, bólu i odzyskanej wolności - Shari Franke

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 4,5/6
Dom mojej matki to książka, która wciąga nie tyle literackim kunsztem (bo szczerze, tego brak), co siłą emocjonalnego ładunku. Emocje są w tej historii niczym co chwila eksplodująca bomba. I na tym bazuje ta opowieść.
Autorka i bohaterka to Shari Franke, najstarsza córka Ruby Franke, kiedyś uwielbianej influencerki. Relacjonuje ona swoje dzieciństwo, które było straszne. To nie jest łatwa lektura, i chyba nie powinna taka być.
Autorka prowadzi nas przez lata swojego dzieciństwa, ukrytego za fasadą perfekcyjnego życia prezentowanego milionom subskrybentów na kanale 8 Passengers. Ta rozbieżność, między tym, co widziała kamera, a tym, co działo się za kulisami, stanowi najmocniejszy punkt książki. Franke z dokładnością ukazuje mechanizmy manipulacji, kontroli i przemocy psychicznej, której ofiarą padła ona i jej rodzeństwo. Niektóre fragmenty mogą szokować, inne budzą głęboki smutek, jeszcze inne po prostu złość.
Jednocześnie książka nie unika trudnych pytań o rolę widzów i mediów społecznościowych w utrwalaniu fałszywych narracji. Shari uderza nie tylko w matkę, ale w cały system, który pozwolił jej działać tak długo bezkarnie. I choć momentami narracja bywa nieco publicystyczna, nawet tabloidowa, a niektóre akapity sprawiają wrażenie pisanego manifestu, to trudno mieć o to żal. Autorka nie jest zawodową pisarką, ale osobą, która przeżyła coś, czego nie powinno doświadczyć żadne dziecko. Tę lekturę odbieram jako swoista spowiedź ofiary, terapię dla niej.

Nie jest to też książka całkowicie pogrążona w ciemności. Franke wplata w narrację swoją drogę ku wolności i odbudowywaniu siebie, choć nie epatuje łatwym optymizmem. To raczej świadectwo, że możliwe jest przetrwanie i próba życia po traumie, choć nie bez bólu, nie bez konsekwencji.
Czy książka ta jest literacko wybitna? Zdecydowanie nie. Czy momentami operuje zbyt prostymi środkami? Tak. Ale nie o to tu chodzi. Dom mojej matki to bardziej akt odwagi niż dzieło literackie — bolesne, autentyczne i ważne. To głos, który musiał zostać usłyszany. Warto przeczytać.

 

Więzy krwi. Władza, przywileje i zbrodnie rodziny Murdaugh - John Glatt

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 4/6
Książka Johna Glatta to ciekawa, momentami wstrząsająca opowieść o jednej z najgłośniejszych i najbardziej skomplikowanych spraw kryminalnych w historii współczesnych Stanów Zjednoczonych. Autor znany jest z literatury faktu i specjalizuje się w opisywaniu zbrodni, w których tło społeczne i psychologiczne odgrywa równie ważną rolę jak same wydarzenia. Tym razem opowiada historię rodziny Murdaughów. Była to wpływowa dynastia prawnicza z Karoliny Południowej, której imperium zaczęło się kruszyć w spektakularny sposób.
Glatt rozpoczyna książkę od wydarzeń z 7 czerwca 2021 roku – dramatycznego momentu, gdy Alex Murdaugh znajduje ciała swojej żony Maggie i syna Paula. Od tego momentu akcja książki nabiera tempa, a autor prowadzi czytelnika przez zawiły labirynt kłamstw, oszustw, zgonów i manipulacji. Sprawa Murdaughów to nie tylko morderstwo, ale też historia o władzy absolutnej, która przez lata skutecznie tuszowała nieprawidłowości i ukrywała ciemne strony teoretycznie „szanowanej” rodziny.
Glatt buduje opowieść w sposób przemyślany,krok po kroku rekonstruuje wydarzenia i pokazuje, jak z pozoru zwykła tragedia rodzinna odsłania całe dekady nadużyć, podejrzanych zgonów i finansowych przekrętów. Jego styl jest rzeczowy, klarowny i wolny od sensacyjnego tonu, co może być szczególnie cenne dla czytelników poszukujących wiarygodnego źródła informacji o tej sprawie.
Autor potrafi zainteresować czytelnika nie tylko faktami, ale też atmosferą panującą wokół sprawy Murdaughów – duszną, pełną lokalnych układów i społecznych niedopowiedzeń.
Szczególną wartość ma przedstawienie lokalnego kontekstu. Autor pokazuje, jak rodzina Murdaughów przez pokolenia zbudowała w regionie pozycję niemal feudalną, z wpływami sięgającymi zarówno sądów, jak i organów ścigania. Dzięki temu książka nabiera głębszego wymiaru.
Choć Więzy krwi to lektura angażująca, nie jest pozbawiona wad. Jedną z głównych bolączek książki jest jej zależność od materiałów medialnych. Momentami ma się wrażenie, że autor zamiast samodzielnie analizować źródła, opiera się zbyt mocno na relacjach prasowych i dokumentach telewizyjnych. Dla osób, które śledziły serial Skandal w Karolinie Południowej (Netflix), część informacji może wydać się wtórna. Brakuje także bardziej wnikliwej analizy psychologicznej postaci Alexa Murdaugha – głównej postaci dramatu. Jego motywacje, emocje i wewnętrzne konflikty są raczej odtwarzane z zewnątrz niż pogłębiane. Brak też analizy, jaką wydarzenia i trauma wywarły na innych członków rodziny.
Więzy krwi to dobra książka dla miłośników literatury faktu, reportażu kryminalnego i historii o upadku potęgi. John Glatt dostarcza czytelnikom szczegółowy, udokumentowany obraz upadku rodziny Murdaughów – symbolu władzy i przywilejów, które przerodziły się w bezkarność i tragedię. Choć książka nie oferuje głębokich analiz psychologicznych i nie zawsze wychodzi poza to, co znane z ekranów telewizji, stanowi przystępne kompendium wiedzy o jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych XXI wieku. To lektura dobrze napisana, choć niekoniecznie odkrywcza – ale z pewnością warta uwagi
.

 

sobota, 17 maja 2025

Jedyna córka - Guadalupe Nettel

 


Wydawnictwo Bo.Wiem, Moja ocena 6/6

Jednym zdaniem, to opowieść o kobietach, które nie chcą milczeć
Guadalupe Nettel mierzy się z jednym z najbardziej złożonych i intymnych tematów współczesności: macierzyństwem. Ale nie chodzi o macierzyństwo idealne rodem z familijnych filmów. Wręcz przeciwnie. To opowieść o macierzyństwie takim, jakie często nie mieści się w społecznej wyobraźni, o jakim na ogół sie nie mówi – bolesnym, niechcianym, a czasem zupełnie odrzucanym. To także opowieść o kobiecości, która nie musi być definiowana przez bycie matką.
Mamy trzy główne bohaterki – Laurę, Alinę i Doris. Są one bardzo różne od siebie. Ich życie to suma wielu, często niezbyt ciekawych kobiecych doświadczeń. Każda z nich prezentuje inną postawę wobec macierzyństwa, ma inne pragnienia.
Laura to intelektualistka i obserwatorka. Dokonuje ona wyboru, który wciąż bywa piętnowany: decyduje, że nie chce mieć dzieci. Jej postawa, choć przemyślana i konsekwentna, nie chroni jej przed społecznym napiętnowaniem, niechcianymi komentarzami i wykluczeniem, wręcz ostracyzmem.
Alina to jej przyjaciółka – kochająca, spełniona w związku kobieta, która przez całą ciążę nosi w sobie nadzieję, choć wie, że jej córka umrze tuż po porodzie. To historia, która łamie serce i zmusza do konfrontacji z pytaniami o sens cierpienia, o wartość chwilowego życia, o granice poświęcenia.
Doris z kolei to samotna matka zmagająca się z depresją i z trudnym zachowaniem swojego kilkuletniego syna. Jest to postać najbardziej cicha, ale najmocniej przejmująca, dogłębnie chwytająca za serce. Jej zmęczenie, samotność i bezsilność są przeciwieństwem do świata, w którym matki mają być zawsze „dzielne”.
Nettel nie ucieka od trudnych tematów. Pisze o utracie, bezdzietności z wyboru, toksycznych relacjach rodzinnych, przemocy i psychicznej kruchości z odwagą i empatią. Jej styl jest oszczędny, niemal chłodny, a jednak każda emocja, nawet ta wypowiedziana szeptem, ma ogromną siłę. To literatura, która nie potrzebuje dramatyzmu, by wzruszać. Opowiadana jest z dystansem, niemal dokumentalnie, ale przez to jeszcze bardziej przejmująco. Czytelnik czuje, że patrzy z bliska na intymny dramat.
Nie mniej ważny w tej opowieści jest temat siostrzeństwa i wspólnoty kobiet. Choć każda z bohaterek idzie inną drogą, łączy je coś więcej niż tylko przypadkowe relacje. To delikatna, ale bardzo ważna nić wzajemnego zrozumienia, akceptacji i wsparcia. W świecie tuż obok nas, zbyt czesto brakuje takiego cichego wsparcia. Jest takie powiedzenie, że nikt tak nie skryzwdzi kobiety, jak inna kobieta, smutne i prawdziwe. Nettel pokazuje, że kobiety nie muszą myśleć i czuć tak samo, by być sobie potrzebne. Ich siła nie leży w zgodzie poglądów, ale w gotowości do słuchania bez oceniania.
W tle tej emocjonalnej opowieści znajdziemy również pytania natury filozoficznej i społecznej. To najważniejsze brzmi - jaka jest dziś rola kobiety? Czy nadal sprowadza się do funkcji biologicznej i społecznej? Jak wiele presji wywiera na kobiety społeczeństwo – nawet w postępowych środowiskach? Czy rezygnacja z macierzyństwa to akt odwagi, egoizmu, czy jedno i drugie?
Jedyna córka to powieść wyjątkowa, która nie moralizuje i nie daje odpowiedzi. Zamiast tego otwiera ona drzwi do rozmowy, której tak bardzo dziś potrzeba. To literatura dojrzała, odważna i zasługująca na wszystkie wyróżnienia, jakie otrzymała. Jej miejsce na krótkiej liście Międzynarodowej Nagrody Bookera 2023 to nie przypadek – to świadectwo, że kobiece głosy, zwłaszcza te łamiące schematy, są dziś nie tylko słyszane, ale i potrzebne. Bardzo mocno polecam.
Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)


piątek, 16 maja 2025

Dom pod Akacjami - Małgorzata Kołakowska

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 4/6
Jednym zdaniem, to nostalgiczna, ciekawa opowieść z lekką nutą przesłodzenia.
Autorka zabiera nas w podróż do roku 1925, do świata eleganckich witryn sklepowych, stukotu obcasów na marmurowych posadzkach i szeptów snutych pomiędzy półkami w luksusowym domu towarowym. To właśnie tam rozpoczynają pracę dwie młode kobiety – Eliza i Malwina. Nasze bohaterki z pozoru różni wszystko, a jednak los splata ich ścieżki w sposób niezwykle urokliwy.
Eliza jest ambitna i pewna siebie. W pracy zmaga się z niełatwym charakterem swojej konserwatywnej przełożonej, pani Matyldy. Jej marzenia o zawodowym sukcesie wystawione zostają na próbę. Jednocześnie pojawia się cień nadziei na zmianę. Z kolei Malwina jest cicha i wycofana. Jej życie zmienia się, a ona sama zostaje wrzucona w wir wielkiego miasta. Ma to miejsce za sprawą życiowych okoliczności. Malwina stopniowo odkrywa, że uczucia mogą pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie, a także, że przypadkowe spotkania mogą odmienić całe życie.
Fabuła książki jest niewątpliwie interesująca, pełna zwrotów akcji i subtelnych emocji. Autorka sprawnie kreśli tło epoki, oddając realia społeczne i obyczajowe z dbałością o szczegóły, które mogą zachwycić miłośników retro klimatu. Klimat i szczegóły historyczne to największy atut tej historii. Jednak mimo tych zalet, całość została opowiedziana w sposób nieco zbyt słodki, chwilami wręcz baśniowy. Styl narracji – choć ciepły i lekki – bywa często zbyt uproszczony, co sprawia, że historia traci na głębi. Niektóre wątki są zarysowane odrobinę zbyt infantylnie, przez co bardziej wymagający czytelnicy mogą poczuć niedosyt.
Choć bohaterki przeżywają trudności, wszystko wydaje się ostatecznie toczyć w zbyt idealny sposób, jakby każde wyzwanie miało przygotowaną miękkie zakończenie.

To nie jest powieść dla tych, którzy szukają wielowarstwowej literatury z psychologiczną głębią, ale z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom lekkich, kobiecych historii z odrobiną sentymentu. Bez wątpienia to książka warta lektury, idealna na spokojne popołudnie – lekka, romantyczna i pełna uroku. Choć nie każdemu przypadnie do gustu jej nieco przesłodzona forma, trudno odmówić jej wdzięku i tego literackiego „czegoś”, co sprawia, że mimo wszystko czyta się ją z przyjemnością. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

czwartek, 15 maja 2025

Zagadkowa księżna - Edgar Wallace

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Bez wątpienia ksiażka z magicznym urokiem. Wspaniała lektura.
Dzięki Zagadkowej księżnej przenosimy się do mglistych uliczek Londynu lat 20. XX wieku, w których eleganccy dżentelmeni o nienagannych manierach potrafią być równie niebezpieczni co złodzieje, a stare rezydencje kryją więcej tajemnic niż zdaje się na pierwszy rzut oka. Ta ksiażka to kryminał, który pachnie tytoniem, wilgotnym brukiem i tajemnicą. Czytelnik ma wrażenie, iż przez całą lekturę czuje te aromaty.
Edgar Wallace, jego ksiażki, to moje odkrycie sprzed roku, odkrycie za sprawą Wydawnictwa MG. Wallace był jednym z najbardziej płodnych pisarzy początku XX wieku. Był twórcą kilkuset opowiadań i ponad 170 powieści. Uznawany jest on za jednego z ojców klasycznego kryminału. Jego styl charakteryzuje się błyskotliwym dialogiem, zwięzłą, ale pełną napięcia narracją oraz umiejętnym budowaniem atmosfery. Wszystko to znajdziemy w Zagadkowej księżnej.
Wallace to także scenarzysta, który współtworzył pierwowzór słynnego King Konga. Ale to właśnie jego kryminały przyniosły mu największą sławę. Umiał pisać tak, że czytelnik mimowolnie wstrzymuje oddech i odwraca stronę za stroną, nie zauważając, jak mija czas.
Zagadkowa księżna zaczyna się jak bajka: młoda dziewczyna, pracująca w biurze prawnym dla zgorzkniałego sknery. Niespodziewanie dostaje ona propozycję pracy w rezydencji pewnej ekscentrycznej, ale wpływowej księżnej. Nie wiadomo, dlaczego to właśnie ją wybrano, ale propozycja jest zbyt kusząca, by ją odrzucić.
I tak zaczyna się historia, która z każdą kolejną stroną przestaje być historią o awansie społecznym, a staje się coraz bardziej mroczną i pełną napięcia grą. Gra toczy się między pozorami a prawdą, między bezpieczeństwem, a nieustannym zagrożeniem. Nasza bohaterka zauważa, że ktoś ją śledzi, a z pozoru przypadkowe próby potrącenia na pasach tylko potęgują atmosferę zagrożenia.
Wallace doskonale buduje napięcie. Czyni to drobnymi detalami, dziwnym zachowaniem postaci, niedopowiedzianymi rozmowami, aż po kulminacyjne momenty, gdy wszystko zaczyna się układać w niepokojącą całość.
W Zagadkowej księżnej znajdziemy wszystkie elementy, za które kochamy klasyczne brytyjskie kryminały: niepokojącą arystokrację, której nie można ufać, detektywa o ciętym języku i nienagannych manierach, miłość rodzącą się w cieniu zbrodni, i łajdaków, którym nie sposób odmówić uroku.
To książka, którą czyta się jednym tchem, z filiżanką herbaty w ręku i kocem na kolanach. Wallace nie tylko serwuje nam zagadkę, on tworzy cały świat, w którym nie wiadomo, kto mówi prawdę, kto kłamie, a kto po prostu stara się przetrwać.
Choć Zagadkowa księżna to typowy przedstawiciel swojego gatunku, nie jest to książka wyłącznie dla fanów zbrodni i detektywów. To również opowieść o klasach społecznych, o kobiecej niezależności w czasach, gdy było to rzadkością, i o tym, jak łatwo można dać się uwikłać w cudze intrygi.
Zagadkowa księżna to idealna książka na leniwy wieczór. Czyta się ją z przyjemnością, jakiej dostarczają tylko najlepsze klasyczne kryminały. To pozycja, która udowadnia, że mimo upływu lat Edgar Wallace wciąż potrafi wciągnąć czytelnika w intrygę równie skutecznie, jak niegdyś Agatha Christie czy Arthur Conan Doyle. Polecam dla miłośników retro-klimatu, mglistych uliczek i tajemniczych arystokratek – pozycja obowiązkowa.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 


środa, 14 maja 2025

Latająca gospoda - Gilbert Keith Chesterton

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Latająca gospoda, choć napisaneaponad sto lat temu, pozostaje zaskakująco aktualna i boleśnie trafna w swojej satyrycznej wymowie. Chesterton nie tylko opowiada zabawną historię, ale przede wszystkim serwuje nam gorzki, choć lekko zaserwowany komentarz na temat wolności, społeczeństwa i ludzkiej hipokryzji. Mimo upływu lat Latająca gospoda jest nadal aktualna. Być może teraz, w tych dziwnych, nieewnych czasach, bardziej aktualna niż kiedykolwiek.

Główni bohaterowie to poeta Patrick Dalroy i karczmarz Humphrey Pump. Stają się oni nieoczekiwanymi rycerzami w walce z opresją nowoczesności pod sztandarem zdrowego rozsądku, radości życia i odrobiny alkoholu. W fikcyjnym społeczeństwie, gdzie wprowadzono prohibicję, postanawiają stworzyć „latającą gospodę”. Ma to być mobilna (latająca) oaza swobody i smaku. Ma ona przemieszczać się z miejsca na miejsce, by unikać zakazów, cenzorów i absurdalnych regulacji. I właśnie ten wątek – podróży w obronie wolności – jest metaforą większej walki: nie tylko o kufel piwa, ale o prawo do życia po swojemu.
Chesterton pisze z błyskotliwością, która potrafi rozbroić każdego. Jego dialogi iskrzą ironią, a refleksje są zaskakująco głębokie. To wszystko zrobione niezwykle inteligentnie mimo humorystycznej otoczki. Inteligentny humor genialnie wymieszany z głęboką refleksją.
Jest to literatura, która zmusza do gorzkiego śmiechu. Zbyt wiele z tego świata jest nam znajome. Autor punktuje świętoszkowatość elit, pustą retorykę polityków i moralizatorskie zapędy tych, którzy chcą zbawić świat według własnych, wąskich receptur.
Co czyni Latającą gospodę wyjątkową? Przede wszystkim to, że mimo swojej alegoryczności, nie traci ludzkiego wymiaru. Bohaterowie są niezwykle barwni, cudownie sympatyczni, pełni życia i autentyczni w swojej prostocie. Ich podróż nie jest tylko ucieczką przed władzą. Jest to symboliczna wędrówka w obronie ludzkiej godności, swobody wyboru i zwyczajnej, codziennej radości.
Chesterton przypomina nam, że wolność – ta prawdziwa – zaczyna się tam, gdzie kończy się lęk przed byciem sobą. Latająca gospoda to książka dla wszystkich, którzy czują, że czasem trzeba podnieść toast – nie tylko za przyjaźń, ale i za prawo do wolnego myślenia. Polecam.

 

poniedziałek, 12 maja 2025

Trzecia osoba - Anna Kańtoch

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Czy można zniknąć bez śladu i zostawić za sobą wszystko, nawet dzieci? To pytanie otwiera najnowszą powieść Anny Kańtoch, autorki, której książki wyjątkowo cenię. Trzecia osoba to historia, która fascynuje, niepokoi i długo nie pozwala o sobie zapomnieć.
Kańtoch zabiera nas do świata zbudowanego przez pamięć i niedopowiedzenia. Pewnego dnia Monika i Mirosław Bresiowie znikają bez śladu. Trójka ich dzieci – Marcin, Milena i Mati – zostaje sama. Wiele lat później ich historia powraca. Bodźcem do tego powrotu jest pozornie niewinne zainteresowanie nowego lokatora ich dawnego domu. Męźczyzna rozpoczyna własne dochodzenie, które nie tylko zmieni jego życie, ale też zmusi rodzeństwo Bresiów do skonfrontowania się z przeszłością. Jak się okaże jest to przeszlóść, o której woleliby zapomnieć.
Autorka mistrzowsko prowadzi narrację, przeplatając różne perspektywy i wersje wydarzeń. Ta książka (jak to u Kańtoch) to nie tylko kryminał. Jest to psychologiczna gra z czytelnikiem, opowieść o traumie, pamięci i o tym, jak bardzo różnimy się w tym, jak pamiętamy przeszłość. Każda postać jest niezwykle złożona i nieoczywista, z własnym ciężarem traum i emocji, który nosi w sobie.
Siłą Trzeciej osoby nie jest jedynie zagadka kryminalna, choć ta również trzyma w napięciu do ostatnich stron. To przede wszystkim opowieść o ludzkich emocjach. A te emocje sa ogromne. To przede wszystim okropny lęk, wina, zapomnienie i podświadoma potrzeba prawdy. Kańtoch nie daje prostych odpowiedzi i nie oferuje łatwych rozwiązań. Wręcz przeciwnie. Autorka zmusza czytelnika do myślenia, zastanawiania się.
To jedna z tych powieści, po lekturze których wciąż słychać echa opowiedzianej historii, a wiele pytań i dylematów nadal tkwi w głowie czytelnika. Trzecia osoba nie jest lekturą na jeden wieczór. To książka, która zostaje z czytelnikiem na długo, zmuszając go do zadawania sobie pytań, na które być może nie ma dobrych odpowiedzi.
Czy warto znać prawdę? Czy zawsze jesteśmy gotowi ją przyjąć? Kańtoch nie odpowiada wprost, ale jej powieść prowokuje, wciąga i niepokoi. To literatura z najwyższej półki. Goraco polecam. Świetne. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

niedziela, 11 maja 2025

Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku - Oliver Hilmes

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Oliver Hilmes w swojej książce podejmuje się zadania, które, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się niemal niemożliwe. Autor podjął się sportretowania codzienności społeczeństwa żyjącego w samym centrum jednej z najpotworniejszych dyktatur w dziejach ludzkości. Obrazy ukazane przez autor dzieją się w momencie, gdy faszyzm zaczyna tracić grunt pod nogami, ale nie przestaje jeszcze zabijać. Efekt? Poruszająca, wielowymiarowa, miejscami wręcz duszna książka, która pozwala zrozumieć, jak życie toczyło się dalej w rzeczywistości, w której zło było wszechobecne, lecz nie zawsze oczywiste.
Hilmes sięga po postać Karlroberta Kreitena, młodego, utalentowanego pianisty, który w innej epoce zapewne zapełniałby sale koncertowe Europy. Ale w Niemczech roku 1943 za jedno nieostrożne zdanie, wypowiedziane w złym miejscu i przy złych ludziach, płaci najwyższą cenę. Śmierć Kreitena, wykonana z zimnym okrucieństwem nazistowskiego aparatu sprawiedliwości, stanowi ramę dla tej opowieści. I choć Kreiten nie dominuje narracji, jego historia wraca jak refren. Przypomina ona o tym, jak cienka była linia między życiem a zagładą.
Największą siłą książki jest jednak forma. Hilmes nie proponuje jednolitej narracji. Zamiast tego tworzy swoistą mozaikę. Śledzimy równolegle losy różnych ludzi: od prostych obywateli, przez artystów i dzieci, po funkcjonariuszy partii. Niektórzy z nich starają się tylko przetrwać. Inni, mniej lub bardziej świadomie, wspierają system i terror. Jeszcze inni próbują się mu przeciwstawiać, choć z góry wiedzą, że ich szanse są znikome.
Jest tu też miejsce na sceny z życia kulturalnego, np. koncerty, premiery filmowe, wieczory taneczne. Ale pod tą powierzchnią tętni groza. Obok koncertów na porządku dziennym są: donosy, egzekucje, coraz częstsze naloty bombowe, groźby przesiedleń i represji. Hilmes pokazuje, że życie w Trzeciej Rzeszy nie było jednym wielkim marszem z pochodniami. Było ono przede wszystkim mieszaniną strachu, przyzwyczajenia, oportunizmu i desperackiego trzymania się pozorów normalności.
Jednym z najbardziej porażających aspektów książki jest zestawienie dwóch światów: tego, w którym ludzie spacerują po parkach, jedzą ciasto w kawiarniach i śmieją się przy radiowych audycjach, oraz tego, w którym Żydzi giną w obozach zagłady, więźniowie polityczni wiszą na szubienicach, a dzieciom wyjaśnia się, że „zwycięstwo jest blisko”.
Hilmes nie moralizuje. Fakty i przemyślana kompozycja mówią same za siebie. Autor pokazuje, jak totalitaryzm przenikał codzienność, jak stawał się niemal przezroczysty, jak zabijał nie tylko fizycznie, ale też moralnie, znieczulając społeczeństwo na przemoc, zmieniając obywateli w biernych obserwatorów, a czasem i współsprawców.
Rok 1943 był momentem przełomowym. Klęska pod Stalingradem, rosnąca frustracja społeczeństwa, a jednocześnie niegasnąca nadzieja wielu Niemców na „ostateczne zwycięstwo”. To napięcie jest wyczuwalne na każdej stronie książki. Hilmes znakomicie ukazuje, jak nieprzewidywalność i sprzeczności tego roku odbijały się na psychice ludzi. Z jednej strony Goebbels ogłasza „wojnę totalną”, z drugiej strony kina wciąż pełne są widzów, a hity filmowe mają przywracać narodowi nadzieję.
Świetna, poruszająca, wręcz szokująca książka z genialnie nakreślonymi postaciami. Dzięki świetnemu warsztatowi narracyjnemu, każda z postaci, nawet epizodycznych, zostaje w pamięci czytelnika na długo.
Codzienność i groza... to coś znacznie więcej niż książka historyczna. To poruszająca refleksja nad tym, jak zło potrafi wkradać się w codzienne życie, jak łatwo człowiek może się do niego przyzwyczaić – i jak dramatyczne są skutki, gdy odwaga przestaje być opłacalna. Warto pamiętać, jak kruche jest to, co dziś nazywamy normalnością.. Warto to mieć na uwadze, szczególnie gdy obok nas zło podnosi znowu głowę. Pamiętajmy, Auschwitz nie spadło z nieba. Zdecydowanie polecam.


sobota, 10 maja 2025

Prawdziwi Amerykanie - Rachel Khong

 



Wydawnictwo Filia Literacka, Moja ocena 6/6
Rachel Khong stworzyła literacki majstersztyk, opowieść, która porusza serce, pobudza umysł i zostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury. To książka, która hipnotyzuje od pierwszej strony i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Z niezwykłym rozmachem autorka snuje wielopokoleniową sagę rodzinną, w której splatają się losy imigrantów, dziedziców fortun, outsiderów i poszukiwaczy tożsamości. Czyli jest to opowieść o prawdziwych Amerykanach, takich, jakimi są naprawdę – nieidealnych, skomplikowanych, pełnych marzeń i lęków. To oni zbudowali Stany Zjednoczone.

Khong zaczyna swoją historię w Nowym Jorku na początku XXI wieku, kiedy to poznajemy Lily Chen. To młoda kobieta, córka chińskich imigrantów, pełna ambicji, nadzieji i wewnętrznych rozterek. Lily, choć pochodzi z biednej, ale inteligentnej rodziny, trafia do świata elity. Ma to miejsce za sprawą romansu z Matthew, dziedzicem farmaceutycznego imperium. Ich miłość wydaje się nieprawdopodobna, niemal bajkowa. Taka amerykańska Trędowata. Jednak nad naszymi zakochanymi niczym gradowe chmury wiszą napięcia wynikające z różnic klasowych, rasowych i kulturowych. Khong z niezwykłą precyzją oddaje te napięcia, rysując jednocześnie portret społeczeństwa rozdartego między iluzją amerykańskiego snu a brutalną rzeczywistością jego realizacji.
Ale to dopiero początek. Główna oś powieści przesuwa się w czasie o 20 lat i przenosi nas na odizolowaną wyspę w stanie Waszyngton. To tam dorasta Nick Chen – syn Lily. Jego historia to fascynujące studium dojrzewania i poszukiwania własnej tożsamości i prawdy, za wszelką cenę. Wrażliwy, nie do końca odnajdujący się w otaczającym go świecie Nick podejmuje decyzję o odnalezieniu ojca, którego nigdy nie poznał. To pragnienie ciąży nad nim od zawsze. Zarówno my czytelnicy, jak i Nick, jesteśmy pewni, iż bez poznania ojca, historii rodziny, chlopak nie zazna spokoju. Ta podróż staje się dla niego i dla nas, zachwycającą, ale i przerażającą wyprawą nie tylko przez Amerykę, ale przez historię jego własnej rodziny, dziedzictwa i prawdy. Czy prawda zawsze jest najważniejsza?

Rachel Khong uczyniła z tej, z pozoru banalnej historii, coś znacznie więcej niż sagę czy zwykłą powieść o rodzinie. To pasjonująca opowieśc o tym, czym i dla kogo jest amerykańska tożsamość i co tak naprawde liczy się w życiu. Autorka porusza tematy, które dziś brzmią szczególnie: klasowość, rasizm, przywileje, dziedziczenie traumy i dążenie do przynależności. Każda postać jest tu żywa, złożona, pełna sprzeczności, dzieki temu tak bardzo ludzka. A jednocześnie każda z nich niesie w sobie coś uniwersalnego.
Styl pisarski Khong to bajka, zwyczajna, a jednoczesnie niezwykła, nieprzesadzona, nasycona wieloma emocjami. Autorka zachwyca dbałością o szczegóły i mistrzowskim prowadzeniem wielowarstwowej narracji. Każdy rozdział to jakby osobny świat, a zarazem nieodłączna część większej całości.
Prawdziwi Amerykanie to książka o poszukiwaniu, przede wszystkim siebie. To opowieść o tym, że choć możemy uciec od przeszłości, nigdy nie pozbędziemy się jej cienia. Przeszłośc, nawet gdy jej nie znamy, zawsze będzie nad nami wisieć. Tylko konfrontacja z nią – nawet bolesna – może nas naprawdę wyzwolić. Czy warto dążyć do prawdy, do konfrontacji? Sami musicie sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Khong nie daje łatwych odpowiedzi, nie idealizuje swoich bohaterów ani ich wyborów. Ale w tym właśnie tkwi siła tej powieści. To książka, którą się nie tylko czyta – ją się przeżywa, czytelnik ma wrażenie uczestniczenia w fabule, stania tuż obok bohaterów.
Zasłużona nominacja do Goodreads Choice Award Favorite Fiction 2024 to tylko potwierdzenie, że Prawdziwi Amerykanie to jedna z najważniejszych książek ostatnich lat. Rachel Khong oddała głos tym, którzy często pozostają niewysłuchani – i zrobiła to w niezwykły sposób. Zdecydowanie polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

środa, 7 maja 2025

Dobra zła dziewczyna - Alice Feeney

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Alice Feeney po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią thrillera psychologicznego. Autorka nie tylko zaskakuje fabularnie, ale również zagłębia się w najbardziej skomplikowane meandry ludzkich relacji. Dobra zła dziewczyna to historia pełna sekretów, zranionych uczuć i nieoczywistych decyzji, które zmieniają bieg życia. To opowieść o tym, jak daleko można się posunąć, by chronić siebie lub tych, których się kocha. I jak cienka jest granica między dobrem a złem, szczególnie gdy dotyczy kobiet, które muszą walczyć o własne przetrwanie.
Ta opowieść to literacka układanka, w której autorka przeplata narracje trzech kobiet: Edith, jej córki Clio i tajemniczej Patience. Każda z nich ma swój głos, swoją wersję prawdy, swoją przeszłość, której nie chce ujawniać. I choć początkowo ich historie wydają się od siebie odległe, z czasem zaczynają się zazębiać w sposób niepokojąco precyzyjny.
Feeney nie idzie na skróty. Zamiast prostych odpowiedzi, oferuje emocjonalną głębię. Bohaterki nie są czarno-białe. Każda z nich ma motywy, które można zrozumieć, choć niekoniecznie usprawiedliwić. To one prowadzą czytelnika przez labirynt pełen niepewności, wzajemnych urazów, błędów z przeszłości i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Styl autorki jest jednocześnie sugestywny i przejrzysty. Feeney potrafi jednym zdaniem zbudować napięcie, a krótkimi rozdziałami skutecznie wciągnąć czytelnika w historię. Z pozoru zwyczajne sceny – rozmowa przy herbacie, obserwacja zza okna, nabierają u niej mrocznego wydźwięku, jakby za każdym słowem kryła się bomba z opóźnionym zapłonem.
Dobra zła dziewczyna to thriller z wątkiem kryminalnym. Jednak jego sedno to relacja między Edith a Clio. Feeney z chirurgiczną precyzją analizuje dynamikę ich relacji. Są one pełne pretensji, nieporozumień i niewypowiedzianych żali. To nie tylko historia dwóch kobiet, ale też uniwersalne pytanie o to, jak trauma przechodzi z pokolenia na pokolenie i jak trudno jest się uwolnić od przeszłości, która nigdy naprawdę nie została rozliczona.
Jednym z najmocniejszych wątków książki jest pytanie o moralność. Feeney nie daje gotowych odpowiedzi, ale prowokuje do refleksji: czy można być „dobrą” osobą, jeśli popełniło się „złe” czyny w imię dobra? Czy lojalność i miłość mogą usprawiedliwić kłamstwa? I co się dzieje, gdy każdy coś ukrywa?
Dobra zła dziewczyna to książka, która łączy najlepsze cechy thrillera psychologicznego: wielowymiarowe postacie, nieoczywistą fabułę i emocjonalną głębię. Alice Feeney udowadnia, że gatunek ten może być czymś więcej niż tylko rozrywką – może być pretekstem do opowieści o tym, co nas definiuje jako ludzi: wybory, błędy, miłość i lęk przed prawdą. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 


poniedziałek, 5 maja 2025

Pamiętnik lokatorki - Marcel Moss

 




Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6
Marcel Moss doskonale zna się na ludzkiej psychice i potrafi z niej wydobyć to, co najmroczniejsze. Pamiętnik lokatorki to mocny thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszych stron. To także opowieść o złudzeniach i toksycznych relacjach.
Główna bohaterka, Julia, to postać, z którą łatwo się utożsamić. Jest to młoda kobieta z wielkimi marzeniami i jeszcze większą nadzieją na nowe życie. Jej historia to emocjonalna podróż, która prowadzi czytelnika przez kolejne etapy traumy, odzyskiwania siebie i walki o prawdę. Po dramatycznym rozstaniu z mężczyzną, który obiecywał jej wszystko, Julia próbuje odnaleźć spokój w nowym miejscu – starej kamienicy, gdzie wynajmuje pokój. Tam poznaje Vanessę, tajemniczą współlokatorkę, która z pozoru wydaje się zwyczajna, lecz skrywa mroczne sekrety. Początkowo wydaje się, że wszysto bedzie ok. Ale to tylko pozory. Zamiast bajki, Julia ląduje w emocjonalnym piekle.
Pewnego dnia dochodzi do morderstwa Vanessy. To wydarzenie wstrząsa Julią i zmienia jej życie w koszmar. A to dopiero początek wydarzeń. Moss bardzo umiejętnie dawkuje napięcie, wplatając w narrację fragmenty zapisków dziennika Vanessy. Buduje to klimat niepokoju. Z każdą kolejną stroną czytelnik czuje, że niebezpieczeństwo jest coraz bliżej.
To, co wyróżnia tę powieść na tle innych thrillerów, to świetnie skonstruowana psychologia postaci i narracja, która nie podaje wszystkiego na tacy. Każda postać ma drugie, a czasem i trzecie dno. Moss bawi się niedopowiedzeniami, podsuwa tropy, które prowadzą do zaskakującego finału. Autor mistrzowsko manipuluje emocjami – od niepewności, przez przerażenie, aż po determinację, która napędza Julię do działania. Każdy rozdział kończy się czymś niepokojącym, a każda kolejna strona wciąga coraz głębiej.
Moss pokazuje, że przemoc nie zawsze zostawia siniaki, czasem rozgrywa się po cichu, gdzieś głęboko, a jej skutki mogą być równie niszczące. Jak i dlaczego tak się w tej książce dzieje? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury. Warto.
Pamiętnik lokatorki to książka nie tylko dla fanów thrillerów, ale też dla tych, którzy cenią sobie dobrze napisaną, pełną emocji historię z drugim dnem. To opowieść o kobiecej sile, o traumach, które kształtują nas na nowo, i o tym, że czasem poznanie prawdy może być najniebezpieczniejszym krokiem w naszym życiu. Zaskakująca, trzymająca w napięciu i emocjonalnie poruszająca. W tej książce otrzymujemy esencję tego, co w thrillerze najlepsze. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

niedziela, 4 maja 2025

Wygrywa pierwsze kłamstwo - Ashley Elston

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4/6
Wygrywa pierwsze kłamstwo to historia, która jest jak wir w dusznym, południowym klimacie amerykańskiego miasteczka, gdzie wszystko zdaje się być idealne..
Główna bohaterka, Evie Porter, to postać zbudowana na kłamstwie – dosłownie. Jej życie, jej przeszłość, a nawet imię są fikcją, podsuniętą jej przez tajemniczego „pana Smitha”. Od pierwszych stron czujemy, że Evie gra w niebezpieczną grę, której zasad do końca nie rozumie. Ma jasno wyznaczone zadanie – zbliżyć się do Ryana Sumnera, poznać jego środowisko i wykonać polecenie. Jazkie? Tego nie zdradzę.

Elston ciekawie prowadzi czytelnika przez warstwy tajemnic, z każdym rozdziałem dając nam odrobinę więcej, tylko po to, by za chwilę powiedzieć, że to wszystko to nieprawda. Fałszywa tożsamość Evie to świetna metafora nie tylko podwójnego życia, ale i naszego codziennego udawania – kim jesteśmy dla innych, a kim naprawdę. I właśnie ta gra pozorów jest sercem tej historii.
Książka wyróżnia się atmosferą. Jest to duszne popołudnie, leniwe tempo życia w miasteczku, przyjacielskie uśmiechy sąsiadów i pozorna sielanka. Autorka doskonale buduje klimat małego miasta, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą, albo przynajmniej tak im się wydaje.
Autorka wprowadza nas w świat Evie powoli, z dbałością o napięcie. Szczególnie udany jest sposób, w jaki pisarka pokazuje przemianę głównej bohaterki, od zimnej, profesjonalnej oszustki, do kobiety rozdartej między lojalnością wobec zleceniodawcy, a prawdziwymi uczuciami i pragnieniem normalności.
Nie brakuje też elementów klasycznego thrillera. Poza tym mamy nieustanne pytanie: kto tu kłamie, a kto mówi prawdę? Elston nie boi się zmyłek, niektóre przewidzieć można wcześniej, inne zaskakują w najmniej spodziewanym momencie. Finał niestety jest najsłabszym punktem książki, jest zbyt przewidywalny. Są także inne slabe punkty. Przede wszystkim postacie drugoplanowe, które powinny być lepiej zarysowane. Niektóre z nich wydają się jednowymiarowe, bardzo plaskie. Poza tym tempo w środkowej części książki w kilku miejscach jest bardzo słabe. Miałam wrażenie, jakby ksiażke pisał ktoś jeszcze. Czytelnik może odnieść wrażenie, że Evie trochę zbyt długo kręci się w kółko, zanim fabuła ponownie przyspieszy.
Niewielkim minusem jest też fakt, iż pewne motywy (fałszywa tożsamość, tajemniczy zleceniodawca) były już wielokrotnie wykorzystywane w literaturze i filmie. Elston nie wnosi do nich niczego nowego. Mimo tych wad Wygrywa pierwsze kłamstwo to dosyć ciekawy, pełen napięcia thriller psychologiczny z niepokojąco aktualnym przesłaniem. Traktuje on o tym, jak łatwo zbudować fałszywe życie i jak trudno później odróżnić fikcję od prawdy. To opowieść o zaufaniu, manipulacji i potrzebie bycia kimś prawdziwym – nawet jeśli cała reszta jest kłamstwem. Warto przeczytać. Ciekawa pozycja na wieczór. Jednocześnie to jednak książka, o której dość szybko zapomnicie. Jednak polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

 

sobota, 3 maja 2025

Cisza w mazurskim lesie - Sandra Podleska

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6

Sandra Podleska serwuje czytelnikowi coś więcej niż tylko klasyczną historię śledczą. To opowieść, która balansuje pomiędzy mrocznym klimatem prowincjonalnej zagadki kryminalnej, subtelną grą emocji, a wewnętrzną podróżą bohaterki, która nie tylko próbuje odkryć prawdę o tajemniczym zabójstwie, ale również o samej sobie.
Główna bohaterka, Laura, to kobieta ambitna, skoncentrowana na karierze dziennikarki śledczej w prestiżowym tygodniku Meritum. Przez bolesne doświadczenia z przeszłości wycofała się z życia prywatnego i emocjonalnych relacji, inwestując całą energię w pracę. Gdy pojawia się możliwość awansu, nie waha się ani chwili, wie, że musi się wykazać. Z pozoru zwykłe zadanie – reportaż o nierozwiązanym zabójstwie młodej kobiety w mazurskiej wiosce – staje się dla niej przepustką do zawodowego spełnienia. Ale Mazury szybko okazują się nie tylko tłem, lecz również bohaterem tej historii.
To właśnie klimat miejsca jest jednym z najmocniejszych punktów powieści. Sandra Podleska maluje pejzaże słowem: ciemne lasy, ciche jeziora, mgły o poranku i zapomniane, trochę duszne wioski, w których czas płynie inaczej. Mieszkańcy wsi, do której trafia Laura, są nieufni, zamknięci, a ich milczenie wydaje się mówić więcej niż słowa. Ta cisza, jak podpowiada tytuł, jest tu znacząca, niemal namacalna. To cisza groźna, pełna niedopowiedzeń, wspomnień, lęków. Autorka z ogromnym wyczuciem buduje napięcie, nie ucieka się do tanich chwytów, zamiast tego oferuje bardzo ciekawe pogłębianie atmosfery zagrożenia i niepewności.
Sytuację komplikuje obecność Arka, współpracownika Laury, który z jednej strony jest jej zawodowym towarzyszem, z drugiej osobą, którą Laura wolałaby pozostawić w redakcji. Ich relacja początkowo opiera się na wzajemnym drażnieniu i emocjonalnym dystansie, ale z czasem widać, jak między tą dwójką zaczyna rozwijać się nie tyle romans, co stopniowe zbliżenie dwojga poranionych ludzi. To właśnie subtelność tej relacji, pełna niedopowiedzeń,  wzajemnych prób zrozumienia, sprawia, że książka zyskuje dodatkową głębię.
W warstwie śledczej fabuła również nie zawodzi. Sprawa morderstwa młodej kobiety nie jest prosta, to nie jest klasyczny kryminał, w którym detektyw układa puzzle. Tu każdy element jest zatopiony w kontekście społecznym, emocjonalnym, historycznym. Wioska na Mazurach okazuje się miejscem, gdzie przeszłość nigdy nie została przepracowana, a mieszkańcy żyją z piętnem przemilczanych spraw. Taka trauma ma na nich ogrimny wpływ. Laura staje przed prawdziwym murem milczenia.
Sandra Podleska pisze pięknym językiem, nie stroniąc od poetyckich opisów przyrody, ale też nie tracąc dynamiki narracyjnej. Dialogi są żywe, realistyczne, a psychologiczne rysy postaci bardzo ciekawe. To nie są bohaterowie z papieru. Laura z jednej strony jest twarda i niezależna, ale jednocześnie krucha, zamknięta w sobie. Arek bywa irytujący, ale ma w sobie cierpliwość i wrażliwość.
Cisza w mazurskim lesie to książka, która łączy mroczny klimat kryminału z subtelną, osobistą opowieścią o uzdrawiającej sile prawdy, natury i relacji, a także deliktnym wątkiem romantycznym. Autorce udało się wszystko połączyć w zaskakującą całość, odpowiednio wyważoną, taką akurat.
To lektura, która wciąga, ale też zostawia z refleksją. To opowieść o tym, jak wiele można usłyszeć w ciszy, i jak ważne jest, by w końcu pozwolić sobie mówić – nawet jeśli najpierw trzeba wsłuchać się w szept mazurskiego lasu. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 



 

piątek, 2 maja 2025

Polska anarchia - Paweł Jasienica

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Polska anarchia to książka, która stanowi jedno z najważniejszych dzieł w polskiej historiografii. Rzuca ona światło na fascynujący i często pomijany okres naszej historii. Autor, biegły w analizie politycznych i społecznych uwarunkowań, nie tylko przekazuje nam głęboki obraz Polski XVI i XVII wieku, ale i stawia ważne pytania o charakter narodowy i struktury władzy, które wpływały na nasze dzieje.
Jasienica podejmuje się niezwykle trudnego zadania zrozumienia zjawiska anarchii w Polsce. Jej źródła upatruje w wadliwym systemie rządzenia oraz braku stabilnych instytucji państwowych. Pytanie, które formułuje w książce: czy to cechy narodowe prowadzą do anarchii, czy to raczej nieudolność systemu sprawowania władzy, jest kluczowa dla zrozumienia chaosu, który wówczas panował.
Jasienica nie poprzestaje jedynie na analizie historycznej. Z pomocą licznych przykładów, autor ukazuje, jak nieprawidłowości rządzenia miały wpływ na późniejsze losy kraju, czyli wojnę domową, brak stabilności i rozpad struktur państwowych. Współczesnemu czytelnikowi może to przypomnieć o obecnych problemach politycznych. Czyni to książkę nie tylko cennym narzędziem do zrozumienia przeszłości, ale również aktualnym punktem odniesienia.
Pozycja ta jest też znakomitym przykładem kunsztu literackiego Jasienicy. Z jednej strony jest to dzieło głęboko historyczne, z drugiej zaś napisane z pasją, pełne ekspresji, które nie pozwala oderwać się od lektury. Paweł Jasienica nie unika trudnych tematów, wręcz je eksploruje, ale robi to w sposób przemyślany i mądry, angażując czytelnika do refleksji.
Dodatkowo, warto zwrócić uwagę na Posłowie autorstwa Jadwigi Staniszkis, która w swojej analizie bardzo trafnie wskazuje na kluczowe elementy, które przyczyniły się do destabilizacji ówczesnego systemu politycznego w Polsce. Jej komentarze idealnie dopełniają obraz przedstawiony przez Jasienicę.
Polska anarchia to książka, która jest nie tylko pasjonującą lekturą dla każdego zainteresowanego historią Polski, ale także ważnym głosem w dyskusji o roli instytucji państwowych i wpływie braku porządku na przyszłość narodu. Paweł Jasienica swoją książką otwiera przed nami nową perspektywę zrozumienia polskich dziejów. Jest to książka, którą warto przeczytać, bo nie tylko przekazuje wiedzę, ale także skłania do refleksji na temat natury państwa i społeczeństwa. Zdecydowanie polecam każdemu, kto szuka głębszego zrozumienia polskiej historii oraz mechanizmów politycznych, które kształtowały naszą rzeczywistość.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)