wtorek, 2 kwietnia 2019

Diabeł urubu - Marlon James

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Marlon James to autor z kręgu wyjątkowo u nas mało znanej karaibskiej literatury. Tworzy książki całkowicie odmienne od tych które większość z nas zna. Wcześniej miałam okazję czytać inną powieść tego autora, Krótką historię siedmiu zabójstw. Kto nie zna tej pozycji, gorąco zachęcam do lektury.
Diabeł urubu to debiutancka powieść Jamesa i jednocześnie wyjątkowo poruszająca opowieść, w której prym wiodą - jamajska prowincja i ludzkie dusze. Jest rok 1957. Niewielka wioska Gibbeah to zapomniane przez cywilizację miejsce, pokryte kurzem, pamiętające jeszcze czasy plantacji. W tym właśnie miejscu rozgrywa się akcja książki.
Wiele można by o tej książce napisać, ale jedno wysuwa się na pierwszy plan, Diabeł urubu szokuje pod każdym możliwym względem. I nie dziwi mnie, iż ta właśnie książka nie została wydana jako pierwsza w Polsce, nie była zwiastunem twórczości Jamajczyka.
Po pierwsze jeżeli chodzi o poruszany temat, a po drugie jego ukazanie i zaprezentowanie wyjątkowej prowincji na Jamajce, tamtejszych obyczajów, ludzkich charakterów, marzeń, wad, bezkompromisowych dążeń. Galeria różnorodnych postaci, jaką stworzył James porusza, szokuje, ale jednocześnie zachwyca. Zachwyt budzi także opis kolejnych postaci. Co istotne, mimo, iż wszystko trąci jamajską kulturą, wiarą, obrzędami, tym co tak bardzo odmienne od europejskiego stylu życia, mentalności, to po głębszym wniknięciu w treść książki okazuje się, iż ci ludzie żyjący tak daleko od nas są jednak bardzo do nas podobni. Ponadczasowość, uniwersalność postaci i przekazywanych przez Jamesa prawd także może szokować. Pisarz bezkompromisowo rozprawia się z ludzkimi przywarami. Przy czym warto nadmienić, iż główny nacisk kładzie nie na osoby świeckie (chociaż tych także nie oszczędza), a na duchownych. Na tych ostatnich nie pozostawia suchej nitki.
Sednem książki jest walka ze złem. Wydaje się, ze powinno wygrać dobro. Ale czy tak się stanie? W grę wchodzi człowiek, jako całość, ale najważniejsze w tej walce są ludzkie dusze. Autor genialnie oddał nie tylko ludzkie charaktery, ale także codzienność, życie w religijnej sekcie umiejscowionej w malutkiej, nieomal odciętej od świata wiosce. Sekta i wszystko, co z nią związane, ukazane są w tak szczery, bezkompromisowy sposób, iż śmiało można to nazwać wiwisekcją.
Książka jest wulgarna, ostra, okrutna, a to, co ukazuje James szokuje i porusza. 
Nie dziwię się, iż pozycja ta była aż 78 razy odrzucona przez wydawcę. Z drugiej strony, gdy już została wydana, doceniono ją i znalazła się w finale Los Angeles Book Prize oraz Commonwealth Writers’ Prize.
Gorąco zachęcam was do lektury. Nie jest to łatwa książka, nie jest to powieść dla każdego. Jeżeli jednak dacie jej szansę, nie pożałujecie.



 

3 komentarze:

  1. Wydawcy aż 78 razy odrzucili tę powieść? Dobrze, że autor się nie zniechęcił i wytrwale walczył o wydanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 78 razy odrzucili książkę? Miał facet samozaparcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaintrygowała mnie ta jamajska kultura, bo nic nie wiem na ten temat. Faktycznie, to musi być zupełnie inny świat od znanego nam stylu życia. I widzę, że powieść nie należy do tych łatwych i przyjemnych. A swoją drogą pozazdrościć autorowi wytrwałości w dążeniu do wydania tej książki.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.