czwartek, 31 lipca 2025

Duch opata, czyli pokusa Maurice'a Treherne'a - Louisa May Alcott

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Louisa May Alcott to nazwisko kojarzone niemal wyłącznie z pogodnymi i wzruszającymi Małymi kobietkami. Jednak Duch opata, czyli pokusa Maurice’a Treherne’a ukazuje zupełnie inne, mroczniejsze, bardziej tajemnicze oblicze tej autorki. To gotycka perełka literacka, która udowadnia, że Alcott świetnie odnajduje się nie tylko w ciepłych opowieściach rodzinnych, ale również w intrygującej, pełnej niedopowiedzeń i napięć prozie z elementami psychologicznymi.
Akcja powieści toczy się w scenerii gotyckiej: w starym, angielskim zamku, gdzie na czas świątecznego zgromadzenia zjeżdża się arystokratyczna śmietanka towarzyska. Już od pierwszych stron czuć, że coś wisi w powietrzu. Jest to wręcz gęsta atmosfera skrywanych tajemnic, niezałatwionych spraw i duchów przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć. Do tego mroczne, zimne pomieszczenia, kurz i to wszystko, co tworzy mroczną, angielską atmosferę.
Maurice Treherne, główny bohater był jeszcze niedawno człowiekiem pełnym życia, wpływów i planów. Jednak na skutek wypadku stał się kaleką. Mimo fizycznych ograniczeń jest on wciąż niezwykle bystrym obserwatorem. Jego umysł działą świetnie. Maurice nie jest biernym uczestnikiem wydarzeń. To on, mimo cierpienia i poczucia izolacji, staje się kluczem do rozwikłania zagadki duchów, zdrad i nieczystych intencji.
W tle snuje się tytułowy duch opata – element nadprzyrodzony, który buduje napięcie i nadaje opowieści atmosfery rodem z klasyki gotyku. Ale Duch opata nie jest horrorem – to raczej powieść z duchami niż o duchach. Ich obecność stanowi metaforę winy, tajemnic i niepokojów duszy. 
Louisa May Alcott bardzo ciekawie łączy elementy romantyczne, psychologiczne i społeczne. Ukazuje napięcia klasowe, hipokryzję towarzyską i zakłamanie moralne. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej bardzo ciekawej powieści. Warto.
Duch opata, czyli pokusa Maurice’a Treherne’a to prawdziwy literacki klejnot. Z jednej strony jest to klasyczna powieść gotycka z atmosferą pełną cieni, szeptów, mroku i pytań. Z drugiej strony jest to psychologiczna i emocjonalnie angażująca opowieść o ludzkiej godności, miłości i zmaganiu się z losem. 
Wydanie zasługuje na osobne uznanie. Zdobione pięknymi ilustracjami, doskonale oddaje ducha epoki i klimat gotyckiej opowieści. Delikatne grafiki wspaniale uzupełniają treść, potęgując atmosferę tajemnicy i emocjonalnego napięcia. To nie tylko książka do czytania, ale także do podziwiania – elegancka i dopracowana w każdym detalu. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

 

 

środa, 30 lipca 2025

Orlando - Virginia Woolf

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Orlando to bez wątpienia jedna z najbardziej niezwykłych powieści XX wieku. Virginia Woolf stworzyła dzieło, które wymyka się gatunkom i tradycyjnym literackim podziałom. Jest to fikcyjna biografia, powieść historyczna, filozoficzny esej i zarazem pełna humoru satyra na społeczne konwenanse.
Tytułowy bohater, Orlando, to młody arystokrata żyjący w elżbietańskiej Anglii. Ma duszę poety, marzy o miłości, sławie i przygodzie. Już na początku powieści uderza nas niezwykłość tej postaci, Orlando wydaje się nie podlegać zwykłym prawom czasu. Z wiekiem się nie starzeje, a jego życie rozciąga się przez kilka stuleci. Kulminacyjnym momentem tej podróży jest nagła, tajemnicza przemiana bohatera w kobietę. Od tej chwili Orlando (już jako kobieta) musi zmierzyć się z zupełnie innym zestawem doświadczeń i społecznych oczekiwań.
Ale Orlando to nie tylko historia niezwykłej osoby. To również pretekst do refleksji nad tym, jak bardzo nasze życie i tożsamość są kształtowane przez czynniki zewnętrzne: płeć, epokę, społeczne role, język i kulturę. Woolf zadaje odważne pytania: Czy tożsamość jest stała? Czy kobieta i mężczyzna naprawdę aż tak się różnią? To, co czyni Orlando wyjątkowym, to nie tylko oryginalna fabuła, ale przede wszystkim styl pisania Virginii Woolf. Jej język jest pełen  ironii i błyskotliwego humoru. Autorka prowadzi narrację z lekkością, często zwracając się bezpośrednio do czytelnika, komentując wydarzenia z przymrużeniem oka, bawiąc się konwencją biografii. 
W tle tej powieści jest mnóstwo historii literatury. Pojawiają się nawiązania do wielkich pisarzy i poetów, do konwencji i stylów różnych epok. Ale Orlando to również manifest i bardzo śmiała próba pokazania, że granice między płciami, epokami, a nawet literackimi gatunkami są płynne i umowne. Autorka rzuca wyzwanie utartym schematom i pokazuje, jak sztuka może wyzwalać z ograniczeń. 
Orlando nie jest typową powieścią – i to jej największa zaleta. Polecam ją każdemu, kto szuka w literaturze nie tylko ciekawej historii, ale też intelektualnej przygody. To książka dla czytelników otwartych na eksperymenty, którzy cenią zarówno lekki styl, jak i głębokie przesłanie. 
Nie trzeba być znawcą literatury, by czerpać przyjemność z tej lektury. Polecam, zdecydowanie.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

 

poniedziałek, 28 lipca 2025

Szczęściary - Magdalena Kordel

 



Wydawnictwo Znak, Mpja ocena 5/6
Magdalena Kordel kolejny raz udowadnia, że potrafi snuć opowieści, które nie tylko poruszają serce, ale też otulają duszę jak ciepły koc w chłodny wieczór. W swojej najnowszej powieści Szczęściary, pisarka zabiera nas do świata czterech kobiet. Mimo upływu lat i życiowych zawirowań, nasze bohaterki wciąż potrafią trzymać się razem. Ta książka traktuje nie tylko o przyjaźni. To celebracja kobiecej siły, empatii i miłości, które nie znają granic czasu ani przeciwności losu. 
Zyta, Miłka, Pola i Łucja – cztery kobiety, każda inna, każda z własnym bagażem doświadczeń, ale z jednym wspólnym mianownikiem: przyjaźnią, która przetrwała od dzieciństwa. Autorka ciekawie maluje portrety swoich bohaterek, ukazując ich w chwilach słabości, odwagi, zwątpienia i triumfu. Kobiety nie są idealne, ale są autentyczne. Co wg. mnie najważniejesze, w ich historiach z łatwością można odnaleźć cząstkę siebie. 
Zyta zmaga się z bólem po stracie zaufania i pytaniem, czy można ponownie otworzyć serce, które raz już zostało złamane. Miłka staje przed dramatyczną decyzją: czy zacząć od nowa, zostawiając za sobą to, co znane, ale niesatysfakcjonujące? Pola, wyczerpana codziennością i rolą "matki-ogarniaczki", szuka przestrzeni tylko dla siebie. Łucja z kolei staje w obliczu odważnego pytania: czy ma jeszcze prawo marzyć, czy to już „nie ten wiek”? 
Każda z tych historii mogłaby być osobną powieścią, ale dopiero splecione razem tworzą pełny obraz – mozaikę kobiecości, lojalności i siły płynącej z relacji.
Kordel pisze z niezwykłą lekkością – jej język jest ciepły, obrazowy, pełen humoru i wzruszeń. Autorka potrafi w jednej chwili rozbawić czytelnika do łez, by za moment zmusić do refleksji. Dialogi między bohaterkami są autentyczne, skrzące się ironią i serdecznością, a sceny wspólnych spotkań przypominają najlepsze momenty z naszych własnych przyjaźni. 
Szczęściary poruszają tematy niełatwe, takie które dotykają wielu z nas, ba większości. Mamy więc - rozstania, samotność, wypalenie, lęk przed zmianą. Kordel nie moralizuje. Ona towarzyszy swoim bohaterkom – a przy okazji także nam, czytelnikom – w drodze do zrozumienia, że prawdziwe szczęście to nie brak problemów, lecz ludzie, którzy przy nas trwają mimo nich. 
Szczęściary to książka dla każdej kobiety, która ma (lub miała) swoją paczkę przyjaciółek. Dla każdej, która czasem czuje się zagubiona, przeciążona, zrezygnowana – ale nie traci nadziei. Dla tych, które szukają w literaturze nie tylko ucieczki od codzienności, ale też inspiracji do tego, by spojrzeć na swoje życie łagodniej. Polecam.


sobota, 26 lipca 2025

Jaskółczym szlakiem - Maria Rodziewiczówna

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Jaskółczym szlakiem to jedna z tych powieści, które mimo upływu lat, nie tracą swojego uroku, głębi i wartości literackiej. Maria Rodziewiczówna, mistrzyni obrazowania polskiej prowincji i losów ziemiaństwa, w tej książce łączy to, co w jej twórczości najcenniejsze: patriotyzm, melancholię, obserwację społeczną oraz subtelną opowieść o ludzkich pragnieniach i dylematach. To literatura z duszą – mądra, ciepła, a jednocześnie nienaiwna. 
Fabuła książki osnuta jest wokół przyjazdu do Polski młodego Polaka, który całe życie spędził w Algierze. Przybywa on do ojczyzny przodków z poczuciem misji, ale i z osobistym celem: pragnie odnaleźć swoje miejsce wśród rodaków, a przy okazji znaleźć żonę. Jednak ten powrót to coś znacznie więcej niż tylko romantyczna eskapada. Mamy konfrontację idealizowanych wyobrażeń o Polsce z jej rzeczywistością pod zaborami, pełną kontrastów, napięć społecznych i nieoczywistych układów między ziemiaństwem, a chłopstwem. 
Autorka z ogromną wrażliwością i znawstwem oddaje atmosferę końca XIX wieku. Po raz kolejny pisarka udowodnila, iż jest w tym mistrzynią. Ta atmosfera ukazana jest zarówno w warstwie społecznej, jak i kulturowej. Pisarka pokazuje polskie dworki, folwarki, zapomniane tradycje, dumę, ale też niemoc i stagnację, w jakiej ugrzęzła część szlachty. Szczególnie poruszające są opisy wsi, ukazanej nie tylko jako tło wydarzeń, ale jako żywy organizm – z własnym rytmem, logiką i emocjami. 
Miłosne perypetie głównego bohatera są tylko jedną z wielu warstw powieści. Rodziewiczówna z wyczuciem psychologicznym kreśli portrety kobiet. Kobiety w tej ksiące są wyjątkowe - silne, świadome, niezależne, choć często ograniczane przez konwenanse epoki. Miłość w Jaskółczym szlakiem nie jest przerysowana ani melodramatyczna. To uczucie dojrzewające, oparte na wzajemnym szacunku, fascynacji i wspólnym poczuciu odpowiedzialności za kraj i rodzinne dziedzictwo. Wiem, że dla wielu nie jest to ważne, szczególnie w obecnych czasach, ale mnie takie ukazanie wartości po prostu zachwyciło.
Dużym atutem powieści jest także język. Jak zwykle u Rodziewiczówny jest on piękny, staranny, a przy tym zaskakująco żywy. W tej książce czuć autentyczne przywiązanie do ziemi, tradycji, kultury i do człowieka wszystkiego, co jego dotyczy. 
Jaskółczym szlakiem to powieść, która porusza nie tylko ze względu na tematykę patriotyzmu czy tęsknoty za ojczyzną. To opowieść o tożsamości, na równi narodowej, jak i osobistej. To także opowieść o wyborach, jakie musimy podejmować między wygodą, a lojalnością wobec korzeni. 
Dla współczesnego czytelnika książka ta może być również interesującym dokumentem epoki. Nie jako suchy przekaz historyczny, lecz jako emocjonalna podróż do świata, który mimo że miniony, niesie uniwersalne wartości: poszukiwanie sensu życia, miłości, wspólnoty i domu.
Jaskółczym szlakiem Marii Rodziewiczówny to arcydzieło literatury kresowej i wiejskiej, które zdecydowanie zasługuje na ponowne odkrycie, szczególnie w kontekscie tego, co się dzieje wokół nas. To książka piękna nie tylko językowo, ale i duchowo. Bogata w treść, emocjonalna, a jednocześnie pozbawiona patosu. Oferuje czytelnikowi coś więcej niż tylko historię – daje chwilę refleksji nad tym, czym jest prawdziwa ojczyzna, kim jesteśmy, gdy odcinamy się od swoich korzeni. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

piątek, 25 lipca 2025

Śmierć i belgijska czekolada - Marta Moeglich

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6
Śmierć i belgijska czekolada to smakowicie napisana powieść kryminalna, która łączy w sobie inteligentny humor, pełnokrwiste postaci i niebanalną intrygę. Ta intryga osadzona jest w nietypowym, lecz niezwykle klimatycznym tle belgijskiej codzienności. Marta Moeglich pisze z rozmachem, oferując czytelnikom historię, która z jednej strony bawi, z drugiej intryguje, a z trzeciej – pozwala głębiej zajrzeć w emocjonalne zakamarki ludzkich wyborów. 
Główna bohaterka, Marta, to postać nietuzinkowa i od razu budząca sympatię. Z pozoru zwyczajna kobieta jakich wiele. Marta to żona, emigrantka, próbująca poskładać życie w nowym kraju. Miliony takich są rozsiane po całym świecie. Nasza bohaterka okazuje się osobą z ogromnym hartem ducha i bystrym umysłem. Jej plan na nowe życie w Antwerpii zostaje brutalnie zakłócony, gdy na jej drodze staje… trup. Dosłownie. A to dopiero początek tej niezwykłej historii.
Akcja nabiera tempa, ale (co zaskakujące) autorka nie gna z nią na złamanie karku. Moeglich ciekawie balansuje pomiędzy wartką fabułą, a chwilami refleksji i niezwykle celnych obserwacji obyczajowych. Śledztwo, w które Marta zostaje wciągnięta, prowadzi przez miejsca i sytuacje pełne nieoczywistości – od szemranych interesów na budowie, przez hermetyczne żydowskie dzielnice, po prywatne tajemnice, które bardziej cuchną niż belgijskie kanały. 
Wielką siłą tej książki są postacie drugoplanowe – a w szczególności duet: zdystansowana sąsiadka i przebojowa szwagierka. To nie tylko barwne tło dla głównej bohaterki, ale także świetnie nakreślone postaci, które wnoszą do książki zarówno humor, jak i głębię relacji. Ich interakcje z Martą nie są jedynie dodatkiem do fabuły – są jej esencją. Zarówno Marta, jak i wspomnaine bohaterki, budują klimat i ukazują, że kobieca solidarność, choć czasem trudna, bywa potężną siłą napędową. 
Marta jako bohaterka przechodzi wyraźną przemianę – szybko staje się kimś, kto bierze sprawy w swoje ręce, nie bojąc się grzebać w brudach (zarówno dosłownych, jak i emocjonalnych). To przemiana, która jest wiarygodna, a jednocześnie nie pozbawiona autoironii i życiowego dystansu. 
Moeglich nie traktuje miejsca akcji jako pustej dekoracji. Jej Antwerpia żyje, oddycha, szumi, pachnie… czekoladą i nie tylko. Skrywane zakamarki, lokalne zwyczaje, społeczne podziały – wszystko to tworzy mozaikę, która nadaje historii autentyczności. To również książka o emigracji – nie w patetycznym, cierpiętniczym tonie, ale jako o zderzeniu kultur, oczekiwań i prozy życia. Śledzimy nowe życie poczynając od problemów adaptacyjnych, przez różnice kulturowe, aż po absurdalności urzędowej biurokracji. Jestem pewna, iż wiele czytelniczek znajdzie w tej historii odbicie swojego życia.
Choć Śmierć i belgijska czekolada nie jest klasycznym kryminałem, to zagadka kryminalna została skonstruowana bardzo solidnie. Intryga rozwija się stopniowo, z kilkoma zwrotami akcji, które rzeczywiście zaskakują, a finał jest satysfakcjonujący i dobrze przemyślany. To nie tylko pytanie kto?, ale przede wszystkim – dlaczego?. Odpowiedź okazuje się znacznie bardziej skomplikowana niż się wydaje. Polecam. Śmierć i belgijska czekolada to niebanalna mieszanka kryminału, komedii obyczajowej i opowieści o kobiecej sile. Marta Moeglich serwuje czytelnikom historię pełną emocji, ale też humoru i autoironii. To książka, którą pochłania się z przyjemnością, ale która też na długo zostaje w pamięci. Dzieje się tak dzięki wyrazistym bohaterom, atmosferze codzienności na emigracji i przesłaniu, że czasem w chaosie odnajdujemy największą siłę.

środa, 23 lipca 2025

Reporterka - Hanna Krall, Jacek Antczak

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Hanna Krall nigdy nie chciała wywiadu-rzeki. Nie dlatego, że nie miała nic do powiedzenia – wręcz przeciwnie. Jej opowieści, jej zdania, jej cisze – to wszystko od zawsze mówiło za nią. Na przekór tej decyzji, Jacek Antczak zrobił coś niezwykłego: zbudował rozmowę, która nigdy się nie odbyła, ale która brzmi prawdziwie i przejmująco. Tak powstała Reporterka, książka osobliwa, precyzyjna i bardzo mądra oraz delikatna. Jest to książka, która wygląda jak rozmowa, choć nigdy się nie wydarzyła. A mimo to brzmi autentycznie.
Pomysł na książkę jest ryzykowny, a przez to oryginalny. Antczak nie wymyśla Krall, nie dopowiada jej głosu. On go odtwarza i tworzy swoją bohaterkę z rozmów, wywiadów, fragmentów wystąpień, okruchów z gazet i książek. Z tych materiałów tworzy wyjątkowy obraz myśli i emocji Hanny Krall, kobiety, która z dziennikarskiej precyzji uczyniła sztukę. 
Krall to mistrzyni reportażu. Pisze oszczędnie, spokojnie, ale zawsze trafia w punkt. Jej teksty to nie relacje z wydarzeń, ale historie ludzi z krwi i kości, z przeszłości. Czasem miałam wrażenie, że te historie są jakby z pogranicza świata żywych i umarłych. 
Hanna Krall w tej niezwykłej książce jest przede wszystkim sobą. Jest ona osobą skromną, cichą, ale potrafiącą zadawać pytania. Te pytania prezentują nam w wyjątkowy sposób rzeczywistość. W Reporterce poznajemy naszą bohaterkę jako kronikarkę ludzkich losów, ale też jako osobę, która zawsze była gdzieś pomiędzy światem faktów a światem duchów. Mówi o swoim spotkaniu z Markiem Edelmanem, które miało być formalnością, a przerodziło się w wieloletni dialog. Wspomina listy i wiadomości od ludzi, którzy zostali bohaterami jej tekstów – czasem nawet o tym nie wiedząc. Opowiada o postaciach, które wracają do niej w snach i notatkach. 
To nie jest „wywiad-rzeka” ani klasyczna biografia. To portret zrobiony z fragmentów, ułożony z niezwykłą precyzją. Dzięki temu możemy zajrzeć do świata Hanny Krall – jej wrażliwości, sposobu myślenia, podejścia do pisania i ludzi. Wyjątkowa książka, wyjątkowy obraz niezwykłej kobiety.
Jest to książka inna niż wszystkie, czyta się lekko, ale jest to głęboka treść. Ta opowieść to jakby rozmowa z kimś bardzo mądrym i bardzo cichym – takim, co nie przerywa, nie poucza, tylko mówi coś ważnego mimochodem. I nagle orientujesz się, że to było zdanie, które zostanie z tobą na długo. Polecam, zdecydowanie polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

poniedziałek, 21 lipca 2025

Duchy i boginie. Kobiety w koreańskich wierzeniach - Jeon Heyjin

 


Wydawnictwo Bo.wiem, Moja ocena 5,5/6
Literatura koreańska to zdecydowanie dla mnie coś nowego.
Kiedy kobieta zostaje zdradzona, skrzywdzona lub uciszona, jej milczenie często staje się początkiem opowieści. Tak można w jednym zdaniu napisac o treści tej książki.
Takie właśnie historie, bolesne, mroczne, piękne i przepełnione siłą oraz nadzieją, snuje Jeon Heyjin. To nie tylko zbiór koreańskich legend i mitów – to krzyk kobiet, które przez wieki były wypychane poza margines, a dziś wracają, by dopominać się prawdy. Naprawdę warto przeczytać, poznać, a tym samym oddać hołd naszym koreańskim siostrom. 
Koreańska kultura ludowa, jak się okazuje, pulsuje kobiecymi postaciami. Kobiety są wszędzie w kulturze Korei, poczynając od duchów tragicznie zmarłych kobiet, które domagają się sprawiedliwości, przez górskie boginie, aż po szamanki, które od wieków łączą światy ludzi i duchów. Jeon Heyjin z ogromną wrażliwością i jednocześnie ostrym spojrzeniem badaczki pokazuje, jak wiele z tych historii to coś więcej niż tylko ludowe bajania. To opowieści o wiekach systemowego ucisku, o niespełnieniu, o władzy, która nigdy nie była w kobiecych rękach. Z drugiej strony w tej opowieści jest także nadzieja, pozytywny promyk. Jest to siła, która w kobietach zawssze była i nigdy nie zgasłą. 
Autorka nie ogranicza się do suchego przedstawienia mitów. W każdym z nich dostrzega odbicie rzeczywistości – zarówno tej historycznej, jak i współczesnej. Duch kobiety, która zginęła fałszywie oskarżona – czyż nie przypomina głosu tych, które do dziś walczą o sprawiedliwość w patriarchalnym społeczeństwie? Szamanka – przewodniczka między światami – czy nie jest echem kobiet, które od zawsze były emocjonalnym kręgosłupem wspólnot, mimo że odbierano im prawo do głosu? 
Książka urzeka swoją atmosferą. Jest jak wędrówka przez mroczny las pełen szeptów – szeptów tych, które miały milczeć. Każdy rozdział to kolejna postać kobieca, kolejna legenda, a także refleksja, która nie pozwala przejść obok tej historii obojętnie. Styl Jeon Heyjin jest zwięzły, ale pełen emocji – łączy wrażliwość pisarki z precyzją antropolożki. 
Czy Duchy i boginie to książka dla każdego? Zdecydowanie nie. To lektura, która porusza, czasem boli, zmusza do myślenia. Nie znajdziemy tu łatwego pocieszenia. Zamiast tego dostaniemy surową, ale piękną prawdę o tym, że kobieca siła nie zawsze nosi uśmiech. Czasem ma twarz ducha. Albo bogini. Polecam.

 

niedziela, 20 lipca 2025

Fundacja - Donna Leon

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Donna Leon po raz kolejny udowadnia, że seria o komisarzu Guido Brunettim to nie tylko kryminały. Dla mnie to literackie perełki, które zręcznie łączą wciągającą fabułę z głęboką analizą społeczną, moralną i emocjonalną. 
Fundacja, najnowszy tom tej wyjątkowej serii, to powieść spokojna w fabule, ale elektryzująca w wymowie. To książka, która nie pędzi na złamanie karku za sensacją – ona otula czytelnika klimatem Wenecji, podszytym melancholią, wprowadza w świat pełen subtelności, cieni przeszłości i złożonych relacji międzyludzkich. 
Fabuła Fundacji zawiązuje się od zaledwie sugestii zagrożenia – coś niepokojącego w słowach zięcia Elisabetty Foscarini, coś niejasnego, co może oznaczać niebezpieczeństwo. Niby nic oczywistego, a jednak... Brunetti, wierny swoim wartościom, podejmuje się zbadania sprawy, mimo że nie ma formalnego nakazu. To właśnie tu objawia się najciekawsze. Donna Leon  ukazuje komisarza nie tylko jako mistrza od rozwiązywania spraw kryminalnych, ale także jako człowieka z krwi i kości. Przy tym widzimy to, co najważniejsze. Decyzje komisarza wynikają z etycznych niuansów i społecznych zależności. 
Z pozoru banalna prośba szybko prowadzi do niepokojących odkryć. Kiedy miejsce pracy córki Foscarini zostaje zdewastowane, napięcie rośnie, a Brunetti musi stawić czoła nie tylko nieuchwytnemu zagrożeniu, ale również duchom przeszłości. Te duchy przeszłości okazują się bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. A to dopiero początek.
Wątek tutułowej fundacji, która z pozoru służy wyższym celom, okazuje się szczególnie złowrogi. Donna Leon świetnie pokazuje, jak łatwo można zamaskować interesy, zyski nielicznych pod przykrywką pomocy publicznej. Skąd my to znamy :( Wokół nas zbyt często dzieje się to samo. W Fundacji zaczynają wyłaniać się zależności, które obejmują wpływowych ludzi i pieniądze przepływające w szarej strefie, z dala od oczu fiskusa i opinii publicznej. 
Autorka w swojej serii już 31 ksiażek, czyni Wenecję nie tylko tłem, ale równorzędnym bohaterem powieści. Nie inaczej jest w Fundacji. Miasto opisywane jest z czułością, wręcz miłością i precyzją. Sportretowana Wenecja jest pogrążona w postpandemicznej, pocovidowej ciszy. Zamknięte sklepy stają się symbolem utraconego świata, a fizyczny dystans rujnuje tradycyjną włoską bliskość społeczną. To Wenecja żywa mimo pandemii. Pełno w niej mniej lub bardziej ukrytych historii, skrywanych tajemnic, szeptanych opowieści. To magia Wenecji ala Donna Leon.
Pisarka doskonale łączy tę atmosferę z fabułą, sprawiając, że czytelnik nie tylko śledzi rozwój wydarzeń, ale wręcz chłonie tekst wszystkimi zmysłami. Przez każdą stronę przewija się echo dawnych czasów, rodzinnych opowieści i zapomnianych spraw – jakby sama Wenecja była detektywem, który zna wszystkie sekrety, ale nie zdradzi ich wprost.
Choć Fundacja nie ma dynamicznej akcji czy krwawych zbrodni, jej siła tkwi w czymś znacznie głębszym. Najważniejsze są refleksje nad ludzką kondycją, nad starzeniem się, klasami społecznymi, utratą pamięci i znaczeniem dobra w świecie, który coraz częściej wydaje się być bezwzględny. Brunetti, wspominając swoją matkę i ludzi z przeszłości, konfrontuje się z własnymi przekonaniami i uczuciami. Z kolei my, jako czytelnicy, mamy okazję spojrzeć na Brunettiego nie tylko jako na komisarza, ale jako na człowieka, którego sumienie wciąż jest jego najważniejszym kompasem. Szkoda, że tak mało jest takich osób.
Wielkim atutem jest także (jak zwykle) zarysowanie postaci drugoplanowych. Claudia Griffoni, Vianello i niezastąpiona Elettra – każdy z nich wnosi coś istotnego, a dialogi między nimi sna długo zapadają w pamięć. 
Fundacja to książka wyjątkowa i niezwykle poruszająca. Zostaje ona z czytelnikiem na długo po przeczytaniu ostatniej strony. To powieść społeczno- obyczajowa, kryminał z duszą, refleksją i sercem. Donna Leon po raz kolejny pokazuje, że potrafi pisać powieści, które nie tylko bawią, ale i uczą; które nie tylko wciągają, ale również skłaniają do zadumy. Jej Wenecja to nie pocztówka – to żywy organizm, pełen sprzeczności i ukrytych dramatów. A Guido Brunetti? To detektyw, jakiego potrzebuje współczesna literatura – cichy bohater codzienności, który nie potrzebuje broni, by być skutecznym, bo największą jego siłą jest empatia, rozum i niezłomna moralność. Polecam, wyjątkowa książka.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

sobota, 19 lipca 2025

Klauzula zaufania - Natalia Sońska

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4/6
Natalia Sońska przyzwyczaiła swoich czytelników do historii nasyconych emocjami, wewnętrznymi rozterkami i ciepłem. W Klauzuli zaufania autorka podejmuje próbę połączenia dobrze znanego z jej wcześniejszych powieści tonu z dynamiczną fabułą osadzoną w świecie prawniczym. Efekt? Powieść, która z jednej strony dostarcza przyjemnej, lekkiej, niezbyt wymagającej rozrywki, a z drugiej – miejscami rozczarowuje niewykorzystanym potencjałem.
Główna bohaterka, Agata Bednarek, to ambitna i kompetentna radczyni prawna, która zostaje zaangażowana w medialną sprawę influencera domagającego się ogromnego odszkodowania. Jej przeciwnikiem w sądzie okazuje się Marcel Mazur. Jest to bezkompromisowy adwokat, który równie skutecznie co na sali sądowej, potrafi wyprowadzić Agatę z równowagi także na gruncie prywatnym. Ich relacja zbudowana jest na zasadzie przeciwieństw – ostre starcia zawodowe przeplatają się z rosnącym napięciem emocjonalnym.
To właśnie chemia między głównymi bohaterami jest jednym z najmocniejszych punktów książki. Sońska sprawnie prowadzi dialogi, a wymiany słowne między Agatą a Marcelem są pełne ognia i błyskotliwości. Autorka zręcznie buduje atmosferę, najpierw opartą na rywalizacji, a potem przeradzającą się w uczuciowy rollercoaster.
Na pochwałę zasługuje wątek etyczny. W książce mamy liczne pytanie o lojalność wobec klienta, granice uczciwości i wewnętrzne rozdarcie prawnika postawionego w obliczu konfliktu interesów. Sońska podejmuje tę interesującą tematykę, choć momentami porusza się po niej zbyt delikatnie. Brakuje głębszego zanurzenia w realia prawnicze, rozwinięcia w/w zagadnień.
Kolejnym elementem, który budzi mieszane uczucia, jest konstrukcja postaci drugoplanowych. O ile Agata i Marcel są wyraźnie zarysowani, o tyle postaci poboczne, w tym sam influencer, którego sprawa stanowi oś fabularną, wydają się płaskie i słabo rozwinięte. Szkoda, bo wątek medialny i wpływu opinii publicznej na przebieg postępowania miał duży potencjał, który został jedynie zarysowany. W dzisiejszych czasach, gdy media, sm są na każdym kroku, determinują nasze życie, takie kwestie aż się prosza o szerokie, dogłębne przeanalizowanie i zaprezentowanie. Tutaj niestety tego brak.

Pod względem stylu, Sońska nie zawodzi.  W tej historii nie brakuje refleksyjnych fragmentów, chwil napięcia i emocjonalnych scen, które potrafią poruszyć. Autorka nie popada w przesadną melodramatyczność, co jest zdecydowanym plusem.
Podsumowując, Klauzula zaufania to powieść, która zadowoli miłośników lekkich obyczajówek z elementami romansu i dramatyzmu prawniczego. Jednak książka ta niekoniecznie spełni oczekiwania tych, którzy liczą na głębokie zanurzenie w realiach świata prawa, sm i etyki.
To lekka historia o zaufaniu, lojalności i wyborach, z sympatyczną główną bohaterką i mężczyzną, który budzi więcej niż jedno uczucie. Choć nie jest to najbardziej wyrafinowana z powieści Natalii Sońskiej, to z pewnością dostarcza kilku godzin dobrej, emocjonalnej rozrywki.
Natalia Sońska napisała książkę lekką, idealną na weekend, doskonałą dla tych, którzy cenią ciepło w relacjach, choć nie przeszkadza im kilka literackich uproszczeń po drodze. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

czwartek, 17 lipca 2025

Gdy powrócą kanarki - Laura Barrow

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Gdy powrócą kanarki to debiutancka powieść Laury Barrow. Oby więcej takich debiutów. Książka błyskawicznie podbiła serca czytelników na całym świecie. I nic dziwnego, ta historia to nie tylko familijna saga z elementami tajemnicy, ale przede wszystkim intymna podróż w głąb pamięci, żalu i siostrzanych więzi, które, choć nadwyrężone, nigdy nie ulegają całkowitemu zerwaniu. 
Fabuła osadzona jest w dusznej, parnej Luizjanie, gdzie czas wydaje się płynąć inaczej, a powietrze przesiąknięte jest wspomnieniami. To właśnie tam spotykają się trzy siostry: Rayanne, Sue Ellen i Savannah. Towarzyszy im babcia Marylynn — postać barwna, nieco apodyktyczna, lecz pełna troski i tajemnic.
Kluczowym momentem rodzinnego spotkania staje się odnalezienie starej fotografii, która burzy dotychczasową wersję wydarzeń i zmusza bohaterki do ponownego przyjrzenia się temu, co wiedzą, a może raczej: co chciały wierzyć, że wiedzą o swojej rodzinie. Weryfikacja faktów i latami narosłych mitów, jest bardzo bolesna, trudna. Co z tego wyjdzie? Tego nie zdradzę Zachęcam za to do lektury tej niezwykłej książki. 
Laura Barrow z niezwykłą delikatnością, ale i odwagą, kreśli obraz rodziny rozdartej przez tragedię i milczenie. To powieść, która pokazuje, jak różnie można radzić sobie z traumą — jedni ją wypierają, inni pielęgnują jak relikwię. Symboliczne wykopanie kapsuły czasu staje się symbolem odgrzebywania wspomnień, win i niedopowiedzianych emocji.
Choć punktem wyjścia jest tajemnica z przeszłości, to prawdziwą osią fabularną są relacje między siostrami. Barrow bardzo ciekawie pokazuje ich różnice: Rayanne jest impulsywna, obarczona złością; Sue Ellen – racjonalna, ale zamknięta w sobie; Savannah – pełna empatii, lecz wciąż dziecinna w swojej nadziei na pogodzenie. Każda z nich nosi w sobie inny rodzaj bólu i inny sposób radzenia sobie z żałobą. 
Szczególnie uderzająca jest warstwa emocjonalna. W ogóle emocje są w tej książce najważniejsze. Barrow bardzo ciekawie przedstawia emocje - gniew, żal, tęsknotę i pragnienie bliskości. A kiedy do głosu dochodzi przeszłość, napięcie rośnie, prowadząc czytelnika do finału, który nie daje łatwych odpowiedzi, ale oferuje coś znacznie cenniejszego, swoiste katharsis. 
Styl autorki przypomina prozę Kristin Hannah, ale z bardziej surowym, południowym klimatem. Barrow maluje słowem, opisem. Czujemy i widzimy- mokradła, cykady, stare domy i niepokojącą ciszę. To wszystko tworzy tło, które samo w sobie staje się niemal bohaterem opowieści. 
Gdy powrócą kanarki to książka, którą się nie tylko czyta — ją się wręcz czuje. Długo po lekturze ostatniej stronie w uszach czytelnika wciąż pobrzmiewa śpiew cykad, a w głowie kołacze pytanie: czy każdą tajemnicę trzeba odkrywać?
Laura Barrow, debiutująca tą książką, bez wątpienia zaskoczyła literacki świat i czytelnikow. Powieść ta z pozoru przypomina ciepłą historię rodzinną, a w rzeczywistości okazuje się misternie utkanym dramatem psychologicznym, pełnym niewypowiedzianych emocji, sekretów. Gdy powrócą kanarki to jedna z tych historii, która zostaje z czytelnikiem na długo.  Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

wtorek, 15 lipca 2025

Kobieta o białych oczach - Sylwia Trojanowska

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Sylwia Trojanowska po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać o emocjach w sposób prawdziwy, poruszający. Kobieta o białych oczach to książka, która zostaje w sercu na długo po przeczytaniu, nie ze względu na wartką akcję czy sensacyjne zwroty wydarzeń, ale przez atmosferę, którą autorka potrafi stworzyć. Uwagę zwraca także sposób, w jaki pisarka ukazuje ludzi, którzy znajdują się w najbardziej dramatycznych momentach życia.
Kobieta o białych oczach to powieść o wojnie, ale nie o bitwach czy polityce. Jest to historia ludzi, którym wojna przewraca życie do góry nogami. Trojanowska skupia się na tym, co w takich chwilach najważniejsze: na relacjach, emocjach, moralnych wyborach, które trzeba podejmować, mając świadomość, że każdy z nich może zadecydować o życiu lub śmierci. 
Autorka nie epatuje brutalnością, choć pokazuje cierpienie i dramat. Zamiast tego skupia się na wewnętrznej sile człowieka, na jego zdolności do miłości, przebaczenia i poświęcenia. W świecie, który rozsypuje się na kawałki, bohaterowie szukają czegoś, czego można się chwycić – drugiego człowieka, nadziei, wspomnienia, które daje siłę.
Na szczególne uznanie zasługuje sposób, w jaki Trojanowska buduje klimat powieści. Jest w niej coś z baśni, mądrej, czasem mrocznej, w której natura odgrywa ważną rolę. Postać Gai – tytułowej kobiety o białych oczach, ma w sobie coś z legendy, a jednocześnie jest bardzo ludzka. Symbolizuje intuicję, duchowość, opiekę, czyli to, co często niewidoczne, ale najpotrzebniejsze. 
Choć to ostatnia część cyklu rozpoczętego przez Córki czarnego munduru, Kobieta... broni się również jako samodzielna opowieść. Wątki splatają się z poprzednimi tomami, ale nie gubią czytelnika, który sięga po tę część jako pierwszą. Dla tych, którzy znają całą historię, Kobieta o białych oczach będzie satysfakcjonującym domknięciem, niekoniecznie z odpowiedziami na wszystkie pytania, ale z emocjonalnym spokojem, który przychodzi po burzy.
To książka o przetrwaniu, ale nie tylko w sensie fizycznym. To opowieść o przetrwaniu duszy, o tym, że nawet po największym zniszczeniu można spróbować zbudować coś nowego. 
Nie jest książka do „połknięcia w jeden wieczór”, ale do smakowania, do przeżywania. Z pewnością przypadnie do gustu czytelnikom wrażliwym, poszukującym literatury, która niesie głębię i refleksję. Sylwia Trojanowska nie daje gotowych recept, ale przypomina o tym, co najważniejsze – o ludzkim sercu. Polecam.

 

 

poniedziałek, 14 lipca 2025

Katastrofa w Andach - Max Czornyj

 


Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5-/6
Max Czornyj znany jest z tego, że potrafi zręcznie łączyć dokumentalną dokładność z emocjonalną narracją. W Katastrofie w Andach autor mierzy się z jednym z najbardziej wstrząsających wydarzeń XX wieku – historią lotu 571. Pasażerowie tego lotu musieli przekroczyć granice człowieczeństwa, by przeżyć. 
Książka prezentuje znane wydarzenia w nowym świetle. Czornyj nie ogranicza się do przedstawienia faktów. Jak to autor ma w zwyczaju, stara się wejść w psychikę uczestników tragedii oraz ich rodzin. Szczególnie ciekawy jest wątek zaangażowania bliskich w akcję ratunkową oraz odniesienia do rytuałów i przesądów, które w tamtych okolicznościach nabierają zaskakującej mocy. 
Narracja pierwszoosobowa sprawia, że opowieść staje się bardziej osobista i sugestywna, choć momentami przytłaczająca – nie przez nadmiar opisów przemocy, ale przez intensywną próbę oddania emocji ofiar. Dla niektórych czytelników może to być atut, dla innych – zbyt ciężka forma. Autor balansuje na granicy reportażu i literatury grozy, co może nie każdemu przypaść do gustu, ale trudno odmówić mu konsekwencji w budowaniu atmosfery.
Drobnym minusem może też być fakt, iż nie wszystkie fragmenty są równe pod wzgledem emocji. Takie przynajmniej odnosiłam wrażenie. W kilku miejscach emocje są zbyt (jak dla mnie) podkreślone, zbyt literackie, jakby autor chciał za wszelką cenę wywołać poruszenie.Rozumiem, że temat książki jest bardzo emocjonalny, poruszający, ale....Ta drobna, w moim odczuciu, wada absolutnie nie znaczy, że to zła książka. Wręcz przeciwnie. Katastrofa w Andach to solidna, rzetelna lektura, która pokazuje dobrze znaną historię z mniej oczywistej perspektywy. Nie jest to przełomowe dzieło gatunku, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę. Brawo dla autora za próbę zrozumienia człowieka w ekstremalnych warunkach oraz za przypomnienie, że tragedia rozgrywa się nie tylko wśród ofiar, ale i w sercach tych, którzy na nie czekają. Polecam. 
Dla miłośników literatury faktu z mocnym ładunkiem emocjonalnym – pozycja warta lektury.

 zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

niedziela, 13 lipca 2025

Pierwsze 49 opowiadań - Ernest Hemingway

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Książkę poczytywałam we fragmentach od kilku tygodni. Ernest Hemingway to jedno z tych nazwisk, które od razu kojarzą się z wielką literaturą. Jego powieści, jak Stary człowiek i morze czy Komu bije dzwon – to już klasyka. Ale zanim zdobył literacką Nagrodę Nobla i stał się ikoną XX wieku, Hemingway szlifował swój styl w krótkiej formie. 
Tym zbiorem opowiadań Ernest Hemingway udowadnia, że siła prozy nie leży w liczbie stron, lecz w ładunku emocjonalnym, precyzji języka i odwadze spojrzenia. Zbiór Pierwsze 49 opowiadań, opublikowany w 1938 roku, to przede wszystim różnorodność tematów i stylów literackich autora. Poza tym to także pewnego rodzaju duchowy obraz człowieka, który widział więcej, niż chciałby zapamiętać. 
Na kartach książki spotykamy Hemingwaya jako reportera życia. Pierwsze 49 opowiadań to zbiór tekstów powstałych między 1921 a 1938 rokiem. To czas, kiedy Hemingway dużo podróżował, obserwował świat z bliska i wciągał się w życie z całą jego brutalnością i pięknem. W tych opowiadaniach wraca do tematów, które go fascynowały. Autor ukazuje obrazy będące świadkiem nie tylko spektakularnych wydarzeń, jak walki byków, polowania w Afryce czy wojenne zgliszcza, lecz także wydarzeń mniej spektakularnych, pozostających w ciszy. Opowiadania takie jak Śniegi Kilimandżaro czy Czyste, dobrze oświetlone miejsce są mistrzowskimi przykładami tzw. „teorii góry lodowej” – narracyjnej zasady Hemingwaya, w której to, co najważniejsze, nie zostaje powiedziane wprost. To właśnie milczenie jego bohaterów, ich zredukowane dialogi i zdawkowe opisy stają się najgłośniejszym krzykiem o sens, o stratę, o ludzkość. 
Ogromną siłą tego zbioru jest różnorodność tematów – od sportu, przez podróże, aż po psychiczne rany wojenne. Ta różnorodnosć tworzy ciekawy, niejednoznaczny obraz świata. Charakterystyczna jest dla Hemingwaya oszczędność języka, niemal dziennikarska. Jednocześnie styl pisarza sprawia, że jedno zdanie może mieć wyjątkowy ciężar. 
Zbiór ten warto czytać nie tylko jako wprowadzenie do twórczości noblisty, ale również jako literacką lekcję uważności i dyscypliny. Pierwsze 49 opowiadań to dowód, że wielkość może mieścić się w krótkiej formie, a prawda o ludzkiej kondycji najlepiej przemawia w szepcie.
Ta lektura to także bardzo dobra okazja, by lepiej poznać samego autora. Hemingway w tych tekstach jest obecny nie tylko jako narrator, ale jako człowiek z krwi i kości: podróżnik, dziennikarz, świadek wojny, bywalec barów i samotnik. Z tych opowiadań wyłania się portret pisarza, który nie bał się życia i nie uciekał przed trudnymi tematami. 
To pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników Hemingwaya, ale dla każdego, kto szuka w literaturze autentyczności, surowego piękna i głębokiego sensu ukrytego między słowami. Polecam.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

Lato marnotrawnych - Barbara Kingsolver

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6
Lato marnotrawnych to piękna, spokojna i mądra historia. Rozgrywa się ona w sercu Appalachów, gór pełnych lasów, ciszy i dzikich zwierząt. To opowieść o ludziach, którzy muszą zmierzyć się z nową rzeczywistością i odnaleźć się w świecie, który nie zawsze jest prosty, ale może być niezwykle prawdziwy i wartościowy.
Poznajemy trzy bardzo od siebie różne osoby, z których każda przechodzi swoją wewnętrzną przemianę. Najciekawsza wg. mnie jest Deanna Wolfe, kobieta, naukowiec, Mieszka ona samotnie w górskiej chacie. Jej życie jest bardzo uporządkowane, pełne spokoju i skupienia na badaniach przyrody, a zwłaszcza na kojotach, które nagle pojawiają się w okolicy. Wszystko się zmienia, gdy w jej życiu pojawia się młody myśliwy. Ich relacja jest pełna napięcia, ale też bliskości – pokazuje, jak trudno jest znaleźć wspólny język, gdy łączy natura, ale dzielą poglądy.
Drugą postacią, która bardzo porusza, jest Lusa. To kobieta z miasta, która po ślubie trafia na wiejską farmę. Nagle staje się odpowiedzialna za ziemię i ludzi, których wcześniej ledwo znała. Jej droga do zaakceptowania nowej roli i budowania swojego miejsca w społeczności to piękny i poruszający obraz odwagi, wytrwałości i przemian. 
Mamy jeszcze emerytowanego wdowca. Wszystkie te trzy postaci, trzy wątki są proste, nawet często przewidywalne. Są one jedynie tlem, pretekstem do pokzania czegoś innego - natury, jej potęgi, piekna, mądrości i tego, jak jest ważna, najważniejsza.
Autorka ze zrozumieniem pisze o przyrodzie, zwierzętach i życiu w rytmie natury. Jej opisy lasu, pogody i zachowań zwierząt są tak realistyczne, że łatwo poczuć zapach ziemi po deszczu czy usłyszeć szelest liści. Lato marnotrawnych to książka spokojna, ale bardzo głęboka. Skłania do refleksji, pokazuje siłę przyrody i to, jak bardzo jesteśmy z nią związani – nawet jeśli czasem o tym zapominamy.
Jedyną wadą tej książki może być dla niektórych jej powolne tempo. Akcja toczy się bardzo spokojnie, momentami wręcz leniwie, co może zniechęcić czytelników szukających szybkich zwrotów akcji czy mocnych emocji. Ale jeśli ktoś lubi książki, które pozwalają się zatrzymać, pomyśleć i wczuć w klimat – będzie zachwycony. Ja uwielbiam takie powolne, tempo akcji. Lato marnotrawnych było dla mnie idealną lekturą. To piękna i mądra opowieść o samotności, zmianie, przyjaźni i powrotach do siebie. To książka, która zostaje w sercu na długo. Idealna na spokojne, letnie wieczory – szczególnie jeśli chce się uciec myślami w głąb zielonych lasów i zanurzyć w świecie, gdzie wszystko ma swój rytm. Polecam.

 

sobota, 12 lipca 2025

Miesiąc z komisarzem Montalbano - Andrea Camilleri

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Andrea Camilleri – niekwestionowany mistrz włoskiego kryminału – ponownie zaprasza nas do świata swojego najsłynniejszego bohatera. Miesiąc z komisarzem Montalbano to nie tylko zbiór opowiadań, ale literacka uczta, w której smak nie pochodzi wyłącznie z zagadek kryminalnych, ale i z języka, klimatu oraz niepowtarzalnej osobowości głównego bohatera.
Camilleri podarował czytelnikom trzydzieści opowiadań – po jednym na każdy dzień miesiąca. Jednak z góry trzeba przyznać, trudno powstrzymać się przed przeczytaniem kolejnych „na raz”. Każda historia ma swoją własną strukturę, tempo i puentę, ale razem tworzą spójną mozaikę, pełną barw, dźwięków i zapachów Sycylii. To Sycylia klasyczna, znana z przewodników i ta inna, bardziej prawdziwa, szorstka, naznaczona korupcją, namiętnością, gniewem i… doskonałą kuchnią.
Montalbano to postać, którą trudno nie polubić. Jest pełen sprzeczności – wybuchowy i refleksyjny, cyniczny i pełen współczucia, samotnik, ale otoczony ludźmi. Camilleri z ogromnym wyczuciem prowadzi go przez kolejne sprawy – czasem dramatyczne, czasem błahe, ale zawsze wymagające intuicji, wiedzy o ludzkiej naturze i przenikliwej inteligencji. To prawdziwy człowiek- mieszkaniec Sycylii ze swoimi lękami, dziwactwami, przyzwyczajeniami (np. rytualnym jedzeniem) i głębokim poczuciem sprawiedliwości. 
W tych opowiadaniach poznajemy go nie tylko jako komisarza, ale także jako człowieka. Zmaga się on nie tylko z przestępstwami, ale także z codziennością, samotnością, miłością i upływem czasu. Jego ironiczne spojrzenie na świat oraz błyskotliwe komentarze czynią każdą historię nie tylko interesującą, ale i niezwykle przyjemną w odbiorze.
Opowiadania Camilleriego mają jedną wielką zaletę – nie popadają w schematy. Choć punktem wyjścia bywa morderstwo, kradzież lub inne przestęostwo, autor nie pozwala czytelnikowi się znudzić. Każda sprawa jest inna, każda niesie inne emocje i inny morał. Nie znajdziemy tu tylko chłodnych analiz przestępstw – znajdziemy ludzi, ich motywy, tajemnice i słabości. 
Camilleri nie moralizuje, ale z niezwykłą wnikliwością pokazuje, jak różne mogą być przyczyny złych decyzji: zazdrość, frustracja, miłość, zdrada, bieda, układy mafijne. Ta głębia psychologiczna sprawia, że opowiadania nie są jedynie zagadkami do rozwiązania, ale opowieściami o kondycji człowieka. Zabawne, smutne, pouczające, ale zawsze wprawiające w zadumę.
Camilleri pisze w arcyciekawy, tak charakterystyczny dla siebie sposób. Nie potrzebuje on wielu stron, by zbudować napięcie, naszkicować postać czy zarysować tło społeczne. Kilka zdań wystarcza, by czytelnik poczuł się jak w samym sercu Vigaty – fikcyjnego, ale jakże realistycznego sycylijskiego miasteczka.
Do tego humor, ironia i finezja. Przekład Stanislawa Kasprzysiaka jest po prostu genialny, oddający zarówno emocje, jak i koloryt lokalny.
Miesiąc z komisarzem Montalbano to idealna lektura dla tych, którzy chcą zanurzyć się w świat inteligentnego kryminału – pełnego emocji, błyskotliwych obserwacji i sycylijskiej atmosfery. To książka do smakowania powoli, choć trudno się oprzeć pokusie, by pochłonąć ją w kilka wieczorów. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 


 

 

czwartek, 10 lipca 2025

Halszka. Na brzegu rzeki Tom 1 - Aldona Żółtowska

 



Wydawnictwo Axis Mundi, Moja ocena 5,5/6
Czasem wśród nowości wydawniczych trafia się książka, która od pierwszych stron przenosi nas w inny świat. Halszka... czyni to niezwykle intensywnie, tak bardzo, że niemal czujemy zapach świeżo pieczonego chleba w łódzkich piekarniach, słyszymy stukot maszyn w tkalniach i podążamy za bohaterami brukowanymi uliczkami. Dla mnie to tym przyjemniejsza lektura, iż w Łodzi żyłam 40 lat, moje miasto. Autorka przywołuje ducha międzywojennej Łodzi i przypomina o niezwykle ważnej obecności społeczności żydowskiej w historii tego miasta. Halszka... to powieść nastrojowa, poruszająca i pełna niespodzianek, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Autorka zabiera nas do Łodzi lat 20. XX wieku, ukazując miasto tętniące życiem, ale też pełne niesamowitych kontrastów społecznych. To właśnie na tym tle rozwija się historia Chai Madejskiej, ubogiej dziewczyny żydowskiego pochodzenia. Jej los zostaje odmieniony przez pozornie przypadkowe spotkanie z tajemniczym mężczyzną. Nikt nie podejrzewa, że ów nieznajomy to zamożny fabrykant. Sama Chaja dowiaduje się o tym dopiero w momencie, gdy prosi go o pomoc dla swojego dziecka.
To, co uderza od pierwszych stron, to umiejętność Żółtowskiej do budowania napięcia i głębi emocjonalnej bez zbędnego patosu. Mezalians, tajemnice rodzinne, trudne wybory życiowe — wszystkie te elementy są obecne, ale przedstawione z wyczuciem. Historia Chai nie jest bajką o Kopciuszku, lecz opowieścią o kobiecie z krwi i kości — odważnej, kruchej, zdeterminowanej.
Narracja w drugiej części powieści przenosi nas w czasy powojenne, gdzie poznajemy Maksymiliana — syna Chai, który jako nauczyciel trafia do sennego miasteczka - Wiktorowa. To właśnie tam los ponownie splata przeszłość i teraźniejszością. Maksymilian natrafia na tragiczną historię kobiety, która wywołuje w nim lawinę wspomnień i pytań o własne korzenie. Ten motyw odkrywania rodzinnych korzeni i konfrontacji z przeszłością został poprowadzony subtelnie, ale z wielką siłą emocjonalną. To piękne nawiązanie do idei dziedzictwa i pamięci pokoleń. Oba wątki pisarka bardzo zręcznie połączyła. Żółtowska łączy historię rodzinną z elementami obyczajowymi i psychologicznymi. Nie boi się trudnych tematów, takich jak - wykluczenie, tożsamość czy rozliczenie z przeszłością. Na uwagę zasługuje też przedstawienie kultury żydowskiej. Zdecydowanie warte lektury. Żółtowska doskonale oddaje atmosferę wielokulturowej Łodzi, miasta, gdzie Polacy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie żyją obok siebie, często w napięciu, ale też we wzajemnych relacjach, które bywają zaskakująco ciepłe i ludzkie. Ta mozaika języków, religii, obyczajów i interesów jest przedstawiona nie tylko z historyczną wiernością, ale też z dużym wyczuciem i szacunkiem. Moja Łódź w powieści żyje. Bez ustanku słychać gwar ulicy Piotrkowskiej, czuć zapach świezych dań, można być świadkiem zmian w fabrykach, nieomal zobaczyć dzieci bawiące się na podwórkach i kobiety niosące kosze z zakupami. Ta autentyczność buduje klimat książki i pozwala czytelnikowi niemal namacalnie poczuć, jak wyglądało codzienne życie w przedwojennej Łodzi.
Łódź w tej książce jest miejscem, które daje nadzieję i jednocześnie odbiera złudzenia. Z jednej strony pozwala marzyć — o pracy, lepszym życiu, awansie społecznym. Z drugiej — bezlitośnie obnaża nierówności społeczne i wystawia bohaterów na próbę. Łódź Żółtowskiej ubarwia, upieksza i tak świetną powieść. Zachęcam do lektury.
Halszka. Na brzegu rzeki to powieść, która chwyta za serce i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. To nie tylko poruszająca historia kobiety, która musiała stawić czoła uprzedzeniom i trudnym wyborom, ale też opowieść o rodzinie, miłości, stracie i sile pamięci.
Aldona Żółtowska stworzyła książkę mądrą, nastrojową, pełną czułości i życiowej prawdy. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

środa, 9 lipca 2025

Cała słodycz życia - Agnieszka Jeż

 


Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6
Cała słodycz życia Agnieszki Jeż to opowieść, która otula jak miękki koc i zostawia w sercu ciepło, nawet jeśli po drodze dotyka trudnych spraw. 
To historia o tym, że czasem trzeba wszystko stracić, żeby na nowo odnaleźć siebie. I że nigdy nie jest za późno, by zacząć od początku. Jestem przekonana, że dla wielu osób książka może być plasterkiem na zbolałą duszę, wskazówką, pomocą. Z bohaterką, Magdą, i jej problemami utożsami się wiele z nas, niestety.
Główna bohaterka prowadziła uporządkowane, eleganckie życie w Warszawie: miała dobrą pracę, kochającego — jak sądziła — męża, dorastającego syna i wszystko poukładane. Ale kiedy odkrywa zdradę, cały jej świat rozsypuje się jak domek z kart. Bez planu i sił wraca do miejsca, którego obiecała sobie nigdy więcej nie odwiedzać — do rodzinnego Dobromyśla na Dolnym Śląsku. 
To powrót nie tylko do rodzinnego domu, ale też do dawnych ran, wspomnień i... trudnej relacji z matką, od której zawsze chciała się odciąć. Mieszkają tam teraz trzy kobiety: Magda, jej matka i córka. Trzy różne osobowości, trzy pokolenia, trzy bagaże doświadczeń. I jeden dom, pełen milczenia, tajemnic i niezałatwionych spraw.
Autorka z dużą wrażliwością pokazuje relacje między kobietami, ich ciche wojny i małe codzienne czułości. Nie ma tu dramatycznych krzyków ani wielkich scen, ale emocje są bardzo prawdziwe. Magda musi nie tylko odnaleźć się w nowej sytuacji, ale też zmierzyć się z samą sobą — ze wspomnieniami, żalem, i z obrazem matki, który nosiła przez całe życie. Okazuje się, że miejsce, które chciała zostawić za sobą na zawsze, może być też tym, w którym w końcu uda się odnaleźć spokój.
Cała słodycz życia to wspaniała, poruszająca powieść, która nie udaje bajki. Agnieszka Jeż pokazuje, że życie potrafi zaskoczyć, nawet gdy myślimy, że już wszystko o sobie wiemy. Autorka pisze lekko, ale z głębią. Jej język jest prosty, ale bardzo trafny — pełen ciepła i życiowej mądrości. Idealna lektura na spokojny wieczór z herbatą, kiedy ma się ochotę poczuć, że ktoś rozumie nasze myśli i emocje, że ktoś rozumie nas bez słowa. 
Cała słodycz życia to idealna lektura dla każdej kobiety, która kiedykolwiek musiała zacząć od nowa. Dla tych, które pokłóciły się z matką, ale tęsknią za zrozumieniem. Dla czytelniczek, które lubią historie o relacjach międzyludzkich, rodzinnych tajemnicach i budowaniu mostów tam, gdzie wydawało się, że wszystko się zawaliło. Cała słodycz życia to powieść o sile kobiet, o wybaczaniu i o tym, że czasem właśnie powroty – choć bolesne – są największym darem. Polecam. To powieść dla każdej z nas. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

 

poniedziałek, 7 lipca 2025

Skrucha - Eliza Clark



Wydawnictwo Poznańskie, Moja ocena 5,5/6
Książka Elizy Clark to bardzo dobra anatomia zbrdni i obsesji.
Autorka zabiera nas w mroczną podróż do świata zbrodni, mediów i społecznych osądów. To książka, która wciąga od pierwszych stron, ale jednocześnie nie pozwala zapomnieć o tym, co przeczytaliśmy. Najważniejsze jest to, że pisarka porusza tematy trudne, bolesne i bardzo aktualne.
Wszystko zaczyna się od tragedii. W czerwcu 2016 roku w pożarze domku na plaży ginie szesnastoletnia Joan Wilson. Szybko okazuje się, że ta śmierć nie była przypadkowa, a sprawczynie to nastolatki.
Sprawa od razu trafia na nagłówki gazet i staje się sensacją w internecie. Pojawiają się setki spekulacji, teorii spiskowych i komentarzy. Prawda zostaje zagubiona w szumie informacji, a ludzie zamiast szukać sprawiedliwości – szukają sensacji.
Książka napisana jest w formie fikcyjnego reportażu. Historię poznajemy z perspektywy dziennikarza Aleca Z. Carellego, który po latach postanawia dokładnie zbadać tę sprawę. Przeprowadza rozmowy z rodziną, znajomymi, a nawet z samymi sprawczyniami. Próbuje dotrzeć do prawdy.
To, co fascynuje, to sposób, w jaki autor pokazuje, jak trudno jest dziś znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie: „co się naprawdę wydarzyło?”. Każdy ma swoją wersję, każdy opowiada coś innego. A my – czytelnicy – musimy zdecydować, komu wierzyć.
Pisarz krok po kroku pokazuje, jak działa współczesny internet, jak szybko tragedia może zostać przerobiona na materiał do podcastu, posta na forum czy filmiku na YouTube. Zamiast współczucia, pojawia się ciekawość. Zamiast próby zrozumienia mamy hejt, osądzanie i zabawę w detektywów. W świecie, w którym każdy ma dostęp do publikowania swoich wersji zdarzeń, a fora internetowe i podcasty zmieniają ból w content, prawda przestaje być celem. Prawda obecnie zbyt często staje się jedynie kolejną opinią, memem, tematem na viral.
Skrucha zadaje ważne pytania: czy naprawdę zależy nam na prawdzie? A może po prostu lubimy się bać i fascynować cudzym nieszczęściem?
Co cenne, autor nie przedstawia nam wyraźnego podziału na „dobrych” i „złych”. Joan, choć ofiara, nie jest idealna. Dziewczyny, które dopuściły się zbrodni, również nie są jedynie potworami – to zagubione nastolatki, które znalazły się w toksycznej sytuacji. Czasami krok, impuls wystarczą żeby doszło do tragedii.
Skrucha jest również gorzkim komentarzem na temat współczesnej obsesji na punkcie prawdziwych zbrodni. Clark nie potępia samego zainteresowania tematyką kryminalną, ale bezlitośnie demaskuje moment, w którym pasja staje się żerowaniem na bólu i przekracza tę cienką granicę.
To bardzo ciekawie napisana historia o tym, jak łatwo młodzi ludzie mogą się zagubić – zwłaszcza w świecie pełnym oczekiwań, rywalizacji i potrzeby bycia zauważonym. Czytając Skruchę, czujemy niepokój, smutek, a czasem wręcz złość – i właśnie to świadczy o sile tej książki.
Skrucha to nie tylko opowieść o zbrodni – to również bardzo mocny komentarz na temat współczesnego społeczeństwa, internetu i naszej fascynacji złem, brakie umiejętności segregowania tego co właściwe, prawdziwe, a tego co jest fejkiem. To książka, która zmusza do myślenia, do zadania sobie pytania: czy naprawdę chcemy znać prawdę, czy tylko jej ciekawszą wersję?
Clark zmusza nas czytelników do spojrzenia w głąb własnej ciekawości, tej, która jest podglądactwem, żeruje na tragediach i myli wiedzę z sensacją. Z ręką na sercu, kto z nas choćby raz nie zafascynował się informacjami z sieci, nie zainteresował się życiem innych itd.
Lekturę Skruchy polecam każdemu, kto lubi historie kryminalne, ale szuka w nich czegoś więcej niż tylko zagadki. Skrucha zostaje w głowie na długo. Gorąco polecam.

 

 

 

 

 

 

niedziela, 6 lipca 2025

Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz - Lisa See

 


Wydawnictwo Filia, Moa ocena 5,5/6

Lisa See przedstawia nam głęboko poruszającą, delikatnie utkaną opowieść o kobiecej przyjaźni, bólu, lojalności i zdradzie, osadzoną w realiach XIX-wiecznych Chin. Pamiętajmy, iż był to kraj, w którym życie kobiet toczyło się w cieniu patriarchalnych zasad, a ich głosy były skutecznie tłumione przez kulturę, tradycję i konwenanse. Dzięki tej książce poznajemy świat ukryty za zamkniętymi drzwiami.
To, co czyni tę książkę niezwykłą, to nie tylko emocjonalna siła historii, ale również tło historyczne. Jest ono fascynująco nakreślone, bogato udokumentowane. To, co prezentuje pisarka przeraża, Mamy system kastowy, rygorystyczne rytuały rodzinne, a przede wszystkim tragiczny los kobiet. W ówczesnych Chinach kobieta była własnością: najpierw ojca, potem męża, wreszcie syna. Jej wartość mierzono uległością, pięknem – często brutalnie osiąganym przez krępowanie stóp – oraz zdolnością do rodzenia synów. 
Krępowanie stóp, opisywane przez See z taką szczegółowością, że aż fizycznie boli, staje się symbolem całego systemu. Ten system był okrutny, opresyjny. Autorka przedstawia go nie jak zło absolutne, a jako element rzeczywistości, w której kobiety same siebie wychowują do cierpienia. To nie tylko praktyka fizyczna – to rytuał społecznego awansu, paszport do lepszego małżeństwa, a więc i przetrwania.
Szokujące i przerażające. 
Na tym tle zawiązuje się wyjątkowa relacja między Lily, a Śnieżnym Kwiatem – dwoma dziewczynkami, które zostają połączone więzią laotong. Jest to duchowe siostrzeństwo, głębsze nawet niż więzy rodzinne czy małżeńskie. To, co w innej kulturze mogłoby być po prostu przyjaźnią, tu zostaje sformalizowane i uświęcone rytuałem. Ich relacja, rozwijająca się przez lata poprzez tajemniczy język nu shu, staje się nie tylko schronieniem przed światem zewnętrznym, ale też formą oporu – subtelną, ale głęboką. 
Nu shu, kobiecy język tworzony w ukryciu, to jeden z najpiękniejszych symboli tej powieści. Przypomina on, że nawet w świecie, który kobiecy głos próbował uciszyć, kobiety znajdowały sposoby, by mówić – do siebie, o sobie i dla siebie.
Lisa See prowadzi narrację z perspektywy Lily – kobiety już starej, wspominającej swoje życie i przyjaźń z perspektywy czasu i straty. Ta narracja podszyta jest żalem, ale też głębokim zrozumieniem dla własnych błędów. To nie jest tylko historia o przyjaźni. To opowieść o dumie, wstydzie, źle zrozumianej lojalności – i o tym, jak jedno nieporozumienie może podkopać coś, co wydawało się wieczne. 
Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz to książka pięknie napisana, pełna emocji. To jedna z tych powieści, które nie epatują dramatyzmem, ale zostawiają po sobie ślad. Lisa See stworzyła dzieło, które jest jednocześnie hołdem dla kobiecej siły i smutnym świadectwem świata, w którym ta siła musiała chować się w cieniu. Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz to opowieść o życiu uwięzionym między obowiązkiem a pragnieniem, o miłości silniejszej niż konwenanse, i o przyjaźni, która potrafi przetrwać niemal wszystko. 
Polecam dla miłośników literatury obyczajowej, historii, a przede wszystkim dla tych, którzy cenią głębokie portrety emocjonalne.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

 

 

 

sobota, 5 lipca 2025

Kamienne miasto. Cykl: Śledztwa Immy Tataranni (tom 1) - Mariolina Venezia

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Kamienne miasto to pierwszy tom cyklu kryminalnego z Immą Tataranni. Jes to wyjątkowa bohaterka. Fabuła osadzoną jest w realiach południowych Włoch, a dokładniej – w malowniczej, niemal mitycznej Materze. Ta książka to znacznie więcej niż klasyczny kryminał – to połączenie ironicznej, nieco groteskowej opowieści detektywistycznej z portretem społeczno-obyczajowym współczesnych Włoch. 
Imma Tataranni to jedna z tych postaci, które trudno zapomnieć. Niska, bezkompromisowa, obdarzona doskonałą pamięcią i ciętym językiem, porusza się po Materze na wysokich obcasach, pozostawiając za sobą ślady nie tylko fizyczne, ale i emocjonalne. To kobieta silna, zdeterminowana, ale jednocześnie delikatna, targana wewnętrznymi rozterkami – szczególnie wtedy, gdy zawodowe obowiązki krzyżują się z osobistymi lękami. W Kamiennym mieście prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa młodego chłopaka. Poza tym zmierza się z pytaniami o tożsamość współczesnej młodzieży, ich wartości, marzenia i lęki. 
Fabuła powieści, choć osnuta wokół zbrodni, nie jest jedynie pretekstem do trzymającego w napięciu śledztwa. Venezia umiejętnie balansuje między klasyczną narracją kryminalną, a refleksją socjologiczną, społeczną. Trochę w tym przypomina śldztwa weneckiego komisarza Brunettiego. W tle pojawiają się konflikty pokoleniowe, społeczne nierówności, hipokryzja lokalnych elit oraz wszechobecna mentalność małomiasteczkowa. Autorka bawi się konwencją kryminału, czasem ją przełamuje, niekiedy prowadzi czytelnika za nos, jednak nigdy nie pozwala mu się nudzić. To naprawdę porywająca lektura. 
Matera – tytułowe kamienne miasto – nie jest tu jedynie tłem, ale pełnoprawnym, osobnym bohaterem. Wszędzie widać bielon mury, labirynty uliczek, stare tajemnice i światło południa Włoch. To wszystko +wyjątkowi ludzie, wspaniała kuchnia, tworzą wyjątkowy klimat. Venezia maluje to miejsce z miłością, ale i z dystansem, ukazując piękno i duszność, bogactwo i biedę, tradycję i stagnację. 
Mariolina Venezia pisze z ironią, lekkością i wyczuciem języka. Jej styl to wybuchowa mieszanka: pełna humoru, błyskotliwych obserwacji i soczystych dialogów proza, która miejscami przypomina literacki reportaż, a innym razem to satyra. Każda postać, nawet epizodyczna, jest narysowana z uwagą i charakterem, a dynamiczna narracja sprawia, że książkę pochłania się niemal jednym tchem. 
Książka jest wspaniałą, szczególnie dla fanów słonecznej Italii. Jednak czytelnik nastawiony głównie na szybki rozwój akcji, może odczuć lekkie znużenie, zwłaszcza w środkowej części książki. Jednak dla tych, którzy szukają w literaturze czegoś więcej niż tylko zagadki do rozwiązania, książka okaże się wielkim odkryciem.
Kamienne miasto to znakomita powieść, która łączy elementy kryminału, powieści obyczajowej i społecznego komentarza oraz pzewodnika po pd. Italii. To również literacka oda do Matery – miasta niezwykłego, pełnego sprzeczności, historii i tajemnic. Mariolina Venezia stworzyła nie tylko wciągającą opowieść, ale też intrygującą bohaterkę, która z pewnością zasłużyła na kolejne tomy. Imma Tataranni może i jest postacią przerysowaną, ale to właśnie dzięki temu zyskuje na autentyczności i sile oddziaływania. Polecam. Warto.

Familiar - Leigh Bardugo

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4/6

Leigh Bardugo przenosi nas do złotego wieku Hiszpanii. Jest to świat pełen przepychu, ale też niebezpieczeństw, gdzie jedno słowo możezdecydować o życiu lub śmierci. Familiar to historia Luzii, skromnej służącej o niezwykłym darze, która nie z własnej woli zostaje wciągnięta w grę wielkich tego świata.
Książka ma wiele mocnych stron. Największą zaletą jest klimat – ciężki od kadzideł, szeleszczący jedwabiem dworów i groźnie cichy jak nocne przesłuchania inkwizycji. Luzia to bohaterka, której się kibicuje – inteligentna, niepokorna, zdeterminowana, by wywalczyć sobie miejsce w świecie, który nie przewidział dla niej żadnej roli poza tą w kuchni.
Luzia wiedzie spokojne żzycie. Jednak wszystko zmienia się gdy jej chlebodawczyni odkrywa sekret dziewczyny, zmusza ją do wykorzystania go w służbie własnych ambicji. Wkrótce Luzia trafia na królewski dwór, gdzie magia, polityka i intryga zaczynają splatać się w sieć, z której trudno się wydostać. Tam poznaje też Guilléna Santángela – mężczyznę o równie niejasnym pochodzeniu i niebezpiecznych sekretach. I zaczyna się.
Bardugo zgrabnie łączy magię z historią i nie przesadza z fantazją – cuda Luzii są drobne, ale mają wielką siłę. Pojawia się także intrygujący Guillén, tajemniczy towarzysz, który dodaje historii nieco pikanterii i zagrożenia.
Jednak książka nie jest bez wad. Momentami akcja trochę się dłuży – zwłaszcza w środkowej części, gdy Luzia krąży między różnymi wpływowymi postaciami i kolejne intrygi zaczynają się powtarzać. Można też mieć wrażenie, że niektóre postacie drugoplanowe są zbyt schematyczne – złe do szpiku kości lub dobre do końca.
Mimo to, Familiar to niezła opowieść o odwadze, magii i cenie, jaką trzeba zapłacić za to, by być kimś więcej niż tylko „służącą z talentem”. Dla fanów Bardugo – pozycja obowiązkowa. Dla reszty – dobra okazja, by poznać jej twórczość od innej, bardziej historycznej strony. Książka jest warta przeczytania, zwłaszcza jeśli lubisz silne kobiece postacie, niebanalne tło historyczne i historie, gdzie magia jest równie niebezpieczna co prawda.

piątek, 4 lipca 2025

Nie kłam - Freida McFadden

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4/6
Nie kłam to thriller psychologiczny, który trzyma czytelnika w napięciu, choć nie jest wolny od pewnych niedociągnięć. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi stworzyć atmosferę pełną niepokoju i tajemnicy, choć tym razem nie każdemu odbiorcy przypadnie do gustu tempo narracji i pewne fabularne uproszczenia.
Jednym z najmocniejszych punktów powieści jest jej klaustrofobiczny klimat. Główni bohaterowie, Tricia i Ethan, tuż po ślubie trafiają do domu należącego niegdyś do zaginionej przed laty psychiatry – doktor Adrienne Hale. Mamy tu mocne akcenty, np. odcięty od świata dom pośrodku śnieżnej zamieci. Stanowi on idealne tło dla narastającego napięcia. McFadden umiejętnie dawkuje informacje, prowadząc czytelnika przez kolejne tajemnice.
Autorka doskonale wykorzystuje odkrycie tajemniczego pokoju i formę kaset z nagraniami. Każda z kaset odsłania fragment układanki i zbliża czytelnika do przerażającej prawdy. Finałowa taśma jest niewątpliwie mocnym punktem powieści i zapewnia zaskakujące zakończenie, które może sprawić, że czytelnik odczuje dreszcz emocji. McFadden znana jest z umiejętności serwowania nagłych, dramatycznych twistów, i w Nie kłam ten element spełnia swoją rolę.
Choć fabuła wciąga, momentami można odnieść wrażenie, że rozwój wydarzeń jest zbyt przewidywalny, szczególnie dla doświadczonych miłośników thrillerów. Niektóre postacie, zwłaszcza Ethan, wydają się dość schematyczne i mało pogłębione psychologicznie. Tricia, jako główna bohaterka, chwilami podejmuje decyzje, które mogą wydać się nielogiczne lub mało realistyczne.
Pewnym minusem jest także nierówne tempo akcji – pierwsza połowa rozwija się powoli, skupiając się głównie na opisach otoczenia i niepokojących przeczuć bohaterki, co może zniechęcić czytelników oczekujących szybszego rozwoju wydarzeń. McFadden poświęca wiele miejsca na opisy wnętrz, niepokoje Tricii i napięcie między bohaterami, ale niewiele się dzieje. Dla niektórych czytelników może to być frustrujące. Mimo to warto po tę książkę sięgnąć.

Nie kłam to przyzwoity thriller z interesującym pomysłem i mocnym zakończeniem, który zadowoli fanów Freidy McFadden oraz tych, którzy szukają lekkiej, acz niepokojącej lektury na wieczór. Choć nie jest to arcydzieło gatunku, potrafi dostarczyć emocji i zmusić do refleksji nad granicami prawdy, pamięci i zaufania. Warto dać tej książce szansę – nawet jeśli nie zachwyci, to z pewnością nie pozostawi obojętnym.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

czwartek, 3 lipca 2025

Śmierć Pod Białym Jeleniem - Chris Chibnall

 


Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5,5/6

Chris Chibnall, znany przede wszystkim jako twórca kultowego serialu Broadchurch, po raz kolejny udowadnia, że potrafi jak nikt inny budować napięcie i tworzyć fascynujące historie. Śmierć Pod Białym Jeleniem to kryminał z najwyższej półki – klimatyczny, misternie skonstruowany i pełen zaskoczeń. 
Już od pierwszych stron autor wrzuca nas w sam środek niezwykle sugestywnej, dusznej atmosfery małej angielskiej wioski. Fleetcombe – miejsce jak z pocztówki – okazuje się być czymś zupełnie innym, niż się wydaje. Cicha, spokojna okolica z przytulnym pubem i miłymi mieszkańcami. Taaa, pozory. Od razu wyczuwamy, że za tym sielksim obrazkiem czai się coś niepokojącego. To coś szybko wychodzi na powierzchnię, gdy właściciel pubu Pod Białym Jeleniem, Jim Tiernan, zostaje znaleziony martwy.
Już sama sceneria zbrodni (któej wam nie zdradzę) wywołuje dreszcze i natychmiast daje do zrozumienia, że to nie będzie zwykłe śledztwo. Na miejsce przybywa Nicola Bridge, była policjantka z Liverpoolu. Zamiast spokoju w rodzinnej miejscowości, czeka ją pełne zagadek i nieufności śledztwo, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje. 
To, co szczególnie wyróżnia tę książkę, to napięcie psychologiczne. Chibnall mistrzowsko gra emocjami czytelnika. Mamy tu wszystko, co kochamy w dobrych kryminałach: powolne odkrywanie prawdy, narastające podejrzenia, mylne tropy i duszną atmosferę, która wciąga jak mgła znad wrzosowisk. Każdy mieszkaniec wioski wydaje się mieć coś do ukrycia. 
Nicola Bridge to kolejny mocny punkt powieści. To świetnie nakreślona prawdziwa kobieta z przeszłością, wątpliwościami i wewnętrzną siłą. Jej powrót do miejsca dzieciństwa staje się także podróżą w głąb siebie i swoich traum. 
To, co najbardziej mnie zachwyciło, to atmosfera. Duszna, pełna napięcia, momentami wręcz klaustrofobiczna. Wszyscy mają coś do ukrycia. Wszyscy mówią tylko półprawdy. Słowa, spojrzenia, drobne gesty – każde z nich może być wskazówką albo... pułapką. 
Fabuła trzyma w napięciu do ostatnich stron. Zakończenie zaskakuje – i to nie raz. Każdy rozdział przynosi nowe elementy układanki, ale prawda okazuje się dużo bardziej złożona, niż można było przypuszczać. Chibnall nie idzie na skróty – historia rozwija się w tempie, które pozwala czytelnikowi zanurzyć się w świat bohaterów, ale nigdy nie nudzi. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

środa, 2 lipca 2025

Mocarstwo z przypadku. Nadchodząca era amerykańskiej dominacji i nieładu światowego - Peter Zeihan

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
Podczytywałam we fragmentach przez ostatnie 3 tygodnie. Bardzo ciekawa książka, w kontekście tego, co dzieje sie tuż obok nas. To książka o wielkiej polityce, ale napisana w dość przystępny sposób – a jej główne przesłanie jest dość niepokojące: świat, jaki znamy, właśnie się kończy. 
Peter Zeihan to amerykański analityk i ekspert od spraw międzynarodowych. Autor zabiera nas w podróż po współczesnym świecie, który jego zdaniem stoi na skraju wielkiej przemiany. W przystępny, choć momentami prowokujący sposób, autor pokazuje, jak kończy się pewna epoka – epoka globalizacji, stabilności i współpracy. Jest to epoka, którą przez dekady podtrzymywały Stany Zjednoczone. Zeihan przekonuje, że ten porządek od początku był sztuczny. I że właśnie teraz zaczynamy płacić cenę za jego kruchość. 
Autor zaczyna od przypomnienia, że po II wojnie światowej Ameryka zbudowała nowy system: otwarte morza, swobodny handel, międzynarodowe sojusze. To był świadomy wybór, który miał na celu stworzenie silnych partnerów i przeciwdziałanie wpływom ZSRR. Dzięki amerykańskiej potędze militarnej i ekonomicznej przez kilkadziesiąt lat świat rozwijał się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. 
Ale – i tu pojawia się główna teza książki – ten system nie przetrwa wiecznie. Zeihan twierdzi, że nie było to coś naturalnego ani trwałego. Wręcz przeciwnie – globalny porządek był wyjątkiem, a nie regułą. I teraz, gdy Ameryka zaczyna się wycofywać ze swojej roli „strażnika świata”, nadchodzi era chaosu i nieprzewidywalności.
Jednym z najmocniejszych punktów książki jest analiza geografii. Geografia jest często nieslusznie pomijana. To błąd. Zeihan przekonuje, że to właśnie położenie geograficzne daje Stanom Zjednoczonym wyjątkową pozycję. Mają rozległe, żyzne tereny, są oddzielone od reszty świata oceanami, a ich sieć rzek ułatwia handel i logistykę. To wszystko sprawia, że USA mogą być samowystarczalne – w rolnictwie, energii i bezpieczeństwie. Na tym tle Europa, Chiny czy Rosja wypadają znacznie słabiej. Starzejące się społeczeństwa, uzależnienie od zagranicznych surowców i skomplikowane relacje sąsiedzkie sprawiają, że to nie one będą pisać przyszłość. 
Jednym z kluczowych pojęć w książce jest deglobalizacja. Zdaniem Zeihana nadchodzi czas, kiedy wymiana handlowa między krajami będzie coraz trudniejsza, a łańcuchy dostaw coraz bardziej kruche. Wojny, kryzysy demograficzne, upadki państw – to wszystko może sprawić, że świat stanie się bardziej lokalny, a mniej połączony. To wizja, która może niepokoić. Autor dokłądnie nam to przedstawia. Przewiduje on ogromne zmiany w geopolityce, gospodarce i codziennym życiu. Co dalej z tego wg, autora wyniknie? Tego nie zdradzę. Zachęcam was za to do lektury tej ciekawie napisanej książki, która przeraża i zmusza do myślenia.
Mocarstwo z przypadku to książka, która spodoba się każdemu, kto interesuje się geopolityką, historią i przyszłością świata. Jest napisana żywym, często dowcipnym językiem, ale nie brakuje w niej poważnych analiz i konkretów. Nawet jeśli nie zgadzasz się z tezami autora (a jest ich wiele i niektóre są bardzo kontrowersyjne), to trudno odmówić mu wiedzy i odwagi.
To także dobra lektura dla tych, którzy chcą lepiej zrozumieć, dlaczego dzisiejszy świat wygląda tak, a nie inaczej – i co może się wydarzyć, jeśli Ameryka naprawdę wycofa się z roli globalnego lidera.
Peter Zeihan napisał książkę, która zmusza do myślenia. Mocarstwo z przypadku nie jest  nudną analizą. To raczej geopolityczny thriller – pełen przewidywań, ostrzeżeń i niepokojących scenariuszy. Choć autor jest wyraźnie proamerykański i czasem ociera się o przesadny optymizm wobec USA, to jego argumenty są warte uwagi.

 

wtorek, 1 lipca 2025

Era Wilka. Wikingowie, Anglosasi i imperium Morza Północnego - Tore Skeie

 


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Era Wilka to jedna z tych książek historycznych, które potrafią pochłonąć czytelnika równie mocno jak najlepsza powieść sensacyjna. Tore Skeie to norweski historyk i autor specjalizujący się w średniowieczu nordyckim. Tym razem badacz zaprasza nas do świata pełnego niepokoju, zdrad, bitew i politycznych intryg, świata, w którym kończy się epoka wikingów, a rodzi się nowy ład w Europie Północnej.
Skeie nie opowiada dziejów w klasyczny sposób. Jego narracja jest żywa, dynamiczna i pełna dramaturgii, nie boi się ona krwi, błota i krzyku walczących wojowników. Jego książka to podróż przez brutalne realia XI wieku, gdy potężni wodzowie rywalizowali o władzę nad Anglią, Norwegią i Danią, a losy całych narodów zależały od wyników bitew i zdradliwych układów. 
Na pierwszym planie mamy trzy postacie: Athelred, anglosaski król zmagający się z ciągłymi najazdami i kryzysem wewnętrznym; Knut, młody i ambitny duński książę, który po śmierci ojca pragnie zdobyć Anglię i zbudować potężne imperium; oraz Olaf Haraldsson, przyszły święty, ale tu jeszcze bezwzględny wódz wikingów, który lawiruje między wojną, polityką a religijną przemianą. To trzej gracze w walce, której stawką jest dominacja nad basenem Morza Północnego.
Era Wilka to nie tylko opowieść o wojnach i polityce. Skeie znakomicie pokazuje epokę przejściową, moment, w którym kończy się pewna era – stara, pogańska, oparta na sile miecza i krwawych wyprawach, a zaczyna się nowa: chrześcijańska, bardziej zorganizowana, z fundamentami władzy królewskiej i rodzących się państw narodowych. 
Chrystianizacja Skandynawii nie jest tu przedstawiona jako czysto duchowa rewolucja. Skeie pokazuje ją jako instrument polityczny, używany przez ambitnych wodzów do legitymizacji swojej władzy, zdobycia poparcia Kościoła i uporządkowania chaosu społecznego. U nas w Polsce było dokłądnie tak samo. 
To, co wyróżnia Erę Wilka na tle innych książek historycznych, to umiejętność łączenia szerokiego kontekstu historycznego z fascynującą narracją. Skeie nie bazuje na suchych faktach. Wręcz przeciwnie, autor opowiada porywającą historie. Bohaterowie mają motywacje, wątpliwości, namiętności, są ludźmi, jak każdy z nas. Historyk potrafi sprawić, że czytelnik w jednej chwili przenosi się do norweskich fiordów, na angielskie pola bitewne czy do duńskich dworów, gdzie zapadają decyzje zmieniające bieg historii. 
Jednocześnie nie rezygnuje z rzetelności historycznej. Książka oparta jest na solidnych źródłach – sagach, kronikach i znaleziskach archeologicznych, a Skeie uczciwie przyznaje, gdzie kończy się fakt, a zaczyna interpretacja. Nie idealizuje swoich bohaterów – nie boi się pokazać ich okrucieństwa, cynizmu czy upadków. Historia nie jest tu czarno-biała, lecz pełna odcieni szarości.
Era Wilka to fascynująca książka historyczna, która powinna trafić zarówno do pasjonatów średniowiecza, jak i tych, którzy szukają po prostu dobrej, wciągającej opowieści. Tore Skeie pisze z literackim rozmachem, nie tracąc przy tym naukowej wiarygodności – to rzadka i cenna umiejętność. 
To także książka bardzo aktualna – pokazuje, jak kształtowały się państwa, jak rodziły się i upadały imperia, jak religia i przemoc potrafiły wspólnie zmieniać świat. Historia epoki wikingów w ujęciu Skeiego staje się lustrem, w którym odbijają się również współczesne napięcia i przemiany. Polecam. 
Era Wilka Torego Skeiego to znakomity przykład, jak można pisać o historii: z pasją, precyzją i literackim kunsztem. To książka, która ożywia przeszłość – dosłownie i metaforycznie. Lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika historii.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)