Wydawnictwo Iskry, Ocena...trudno jednoznacznie ocenić
Recenzja mojego męża.
Wilk, to zapowiadana kilka miesięcy temu, niepublikowana dotąd powieść Marka Hłaski. Przyznam się, iż czekałem na tę książkę. Ogromnie byłem ciekaw, jaki Wilk będzie, jaka będzie kolejna opowieść o warszawskim Marymoncie.
W trakcie lektury należy pamiętać jedno, Wilk to debiutancka powieść Hłaski, co automatycznie rzutuje na jej jakość.
Bez wątpienia Wilka czyta się wyśmienicie. Dialogi są rewelacyjne, fabuła ciekawa, mistrzowskie wręcz opisy, ale... ta powieść to jakby sinusoida. Owe świetne, wymienione przeze mnie momenty są poprzeplatane fragmentami na poły schematycznymi i infantylnymi. Częściowo sprawia to wrażenie, jakby książkę pisały dwie różne osoby, albo osoba z rozdwojeniem jaźni:). Wstawki, fragmenty nie pasujące do całości, to jakby gazetka propagandowa PRL-owskich władz, istoty życia i funkcjonowania w socjalizmie. Aż zęby bolą gdy się to czyta. Ale warto. Coś niesamowitego.
Być może powodem takiego zgrzytu w treści, stylu pisarskim, wymowie jest fakt, iż to debiutancka książka pisarza (który miał wtedy zaledwie 19 lat), a może także czas, kiedy została ona napisana. Miało to miejsce w 1953 roku, okresie, gdy socjalizm święcił swoje apogeum, miał swój złoty okres. Być może inaczej nie można było napisać, być może zadziałała cenzura. A może tez tak być, iż początkujący w pisarskim fachu Hłasko, po wydaniu niezbyt udanej Sonaty marymonckiej, próbuje tworzyć dalej czerpiąc z wielu źródeł, wzorców, m.in. twórczości socrealistycznej.
Niewątpliwym plusem powieści jest genialnie oddany klimat warszawskiego Marymontu. Spacerujemy po ulicach, słuchamy miejscowej gwary (bardzo barwny język), chłoniemy smaki, dźwięki i zapachy. Za sprawą autora poznajemy Warszawę, która już nie istnieje, enklawy biedy, momentami wręcz analfabetyzmu, nieprzystosowania do życiowych realiów. Idealnie w owe realia wpisana jest postać głównego bohatera Ryśka Lewandowskiego. Pod tym względem majstersztyk.
Nigdzie indziej Marymont nie jawi się, jako pierwszoplanowy bohater. Tylko u Hłaski.
I chociażby z tego powodu powinno się tę powieść przeczytać.
Chociaż nie ukrywam, nie każdemu Wilk przypadnie do gustu. Trudno wczytać się w treść, wczuć w klimat. Powodem jest przede wszystkim stylistyka, użycie słów, zwrotów, które wyszły z obiegu, które obecnie mało kto zna. Lekturę utrudnia także inna składnia, stylistyka. Jednak warto Wilka przeczytać, ba nawet trzeba. Gdy przebrnie się przez pierwsze kilkanaście storn, przyzwyczai do słownictwa, stylu pisarskiego młodego autora, to dalsza lektura będzie wielką przyjemnością.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
czwartek, 31 grudnia 2015
środa, 30 grudnia 2015
Scenariusz mordercy - James Patterson, Marsall Karp
Wydawnictwo Harper Collins, Moja ocena 4,5/6
Klasyczny Patterson połączony ze stylem pisarskim i tempem narracji Simona Kernicka, czyli w efekcie to, co najbardziej lubię w tego typu książkach.
Fakt, nie jest to literatura najbardziej ambitna, ale nie tego oczekiwałam. Szukałam dobrej rozrywki, książki akcji, napisanej fajnym językiem, wciągającej i takiej, która (jak ja to nazywam) czyta się sama. I dokładnie to otrzymałam.
Akcja rozpoczyna się od wielkiego bum już w pierwszym rozdziale. Dalej jest już tylko coraz lepiej. Autorzy serwują nam wszystko czego thriller potrzebuje. jest zagrożenie, psychopata, zabójstwa i sprawnie prowadzone dochodzenie policyjne. Trochę brakuje niespodzianek, nagłych zwrotów akcji, niektóre zabiegi są łatwe do przewidzenia. Panowie Patterson i Karp tworzą wg. znanego schematu. Jednak nic to. Całość, jak wspomniałam na wstępie, czyta się doskonale. I o to w tego typu lekturach chodzi.
Rozdziały, jak to u Pattersona, są niezwykle krótkie, mają najwyżej 2,5 strony, a często są krótsze, niby migawki filmowe. Automatycznie nie pozwala to na bardziej drobiazgowe opisanie fabuły i podkręca tempo akcji. Tym samym czytelnik zostaje błyskawicznie wciągnięty w trybiki fabuły i z wypiekami na twarzy śledzi akcję, która jest niczym samonapędzająca się machina.
Ogromnym plusem jest niezwykle ciekawie nakreślona postać psychopatycznego zabójcy. Autorzy nieźle poplątali mu w głowie. Do końca nie było wiadomo co roi się w tak chorej psychice.
Jeżeli lubicie pióro Pattersona, jego styl pisania, szybkie niczym torpedy thrillery i szukacie książki, która was wciągnie, a jednocześnie zaserwuje niezły relaks, to Scenariusz mordercy jest lekturą dla was.
Klasyczny Patterson połączony ze stylem pisarskim i tempem narracji Simona Kernicka, czyli w efekcie to, co najbardziej lubię w tego typu książkach.
Fakt, nie jest to literatura najbardziej ambitna, ale nie tego oczekiwałam. Szukałam dobrej rozrywki, książki akcji, napisanej fajnym językiem, wciągającej i takiej, która (jak ja to nazywam) czyta się sama. I dokładnie to otrzymałam.
Akcja rozpoczyna się od wielkiego bum już w pierwszym rozdziale. Dalej jest już tylko coraz lepiej. Autorzy serwują nam wszystko czego thriller potrzebuje. jest zagrożenie, psychopata, zabójstwa i sprawnie prowadzone dochodzenie policyjne. Trochę brakuje niespodzianek, nagłych zwrotów akcji, niektóre zabiegi są łatwe do przewidzenia. Panowie Patterson i Karp tworzą wg. znanego schematu. Jednak nic to. Całość, jak wspomniałam na wstępie, czyta się doskonale. I o to w tego typu lekturach chodzi.
Rozdziały, jak to u Pattersona, są niezwykle krótkie, mają najwyżej 2,5 strony, a często są krótsze, niby migawki filmowe. Automatycznie nie pozwala to na bardziej drobiazgowe opisanie fabuły i podkręca tempo akcji. Tym samym czytelnik zostaje błyskawicznie wciągnięty w trybiki fabuły i z wypiekami na twarzy śledzi akcję, która jest niczym samonapędzająca się machina.
Ogromnym plusem jest niezwykle ciekawie nakreślona postać psychopatycznego zabójcy. Autorzy nieźle poplątali mu w głowie. Do końca nie było wiadomo co roi się w tak chorej psychice.
Jeżeli lubicie pióro Pattersona, jego styl pisania, szybkie niczym torpedy thrillery i szukacie książki, która was wciągnie, a jednocześnie zaserwuje niezły relaks, to Scenariusz mordercy jest lekturą dla was.
wtorek, 29 grudnia 2015
Rewolucja rosyjska - Richard Pipes
Wydawnictwo Magnum, Ocena 6-/6
Recenzja mojego męża.
Niniejsza spora skądinąd pozycja (blisko 1000 stron), to pierwsza taka książka, w której przedstawiono rewolucję rosyjską z dosłownie wszystkich możliwych stron. Nie brak co prawda prac przeglądowych dot. tej tematyki, ale skupiają się one głównie na politycznych i militarnych aspektach konfliktu w Rosji. W książce Pipesa jest inaczej.
Rewolucja rosyjska to drugi tom trylogii przedstawiającej XX-wieczne dzieje Rosji. Pozostałe dwa tomy to: Rosja carów i Rosja bolszewików.
Autor (Polak z pochodzenia, ur. w 1923 roku w Cieszynie) pracował nad książką długo, ponad 10 lat. Jednak samo zbieranie materiałów, które było efektem pasji i zainteresowań autora przedmiotową tematyką, trwało blisko 50 lat.
Pipes do kwestii napisania książki podszedł w sposób bardzo merytoryczny. Efektem jest praca, której lektura zainteresuje większość osób. Sama kwestia rewolucji jest bowiem pretekstem do pokazania szerszego kontekstu. Oprócz wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu rewolucji, omówienia jej przebiegu krok po kroku, ukazania agonii caratu, autor snuje także opowieść o wielu znanych oraz mniej znanych osobach, które na swoje wyraźne życzenie lub mimochodem wciągnięte zostały w machinę historycznych wydarzeń, a ich los zdeterminowała ta i kolejne zawieruchy dziejowe.
Bardzo dużo uwagi Pipes poświęca także mechanizmowi manipulacji rosyjskim ludem, podziałowi łupów, które zostały zgromadzone w trakcie obalania caratu i o mechanizmach oraz skutkach wprowadzenia dyktatury proletariatu.
Cała książka jest arcyciekawa. Jednak rozdziałem, który najbardziej przykuł moją uwagę jest ten opowiadający o szalejącym czerwonym terrorze. Od początku był on podstawowym narzędziem terroru bolszewickiego. Należały do niego m.in. czeka (czyli policja polityczna) i obozy koncentracyjne oraz pracy przymusowej. Obozy te miały charakter trwały. Wprowadzone w okresie rewolucji rosyjskiej nie zniknęły wraz z jej zakończeniem. Służyły do internowania wszystkich wrogów ustroju. To tam obywatele tracili wszelkie prawa i stawali się niewolnikami państwa.
Metodycznie, krok po kroku, rok po roku, wydarzenie po wydarzeniu Pipes snuje swą opowieść. Temat dla osób nie pasjonujących się rewolucją rosyjską może wydawać się trudny, mało przystępny. Jednak bez obaw. Pipes jest tak samo doskonałym historykiem, jak i narratorem. W sposób merytoryczny, a jednocześnie lekki opowiada o trudnych, dla wielu mało zrozumiałych wydarzeniach. Stosując przystępną narrację, nie czyni jednak z książki beletrystyki. Jest to nadal mistrzowskie wręcz dzieło historyczne, tyle że napisane w sposób dostępny dla każdego.
Co istotne, jest to książka nie tylko doskonała pod względem merytorycznym, faktograficznym, ale także taka, która jako pierwsza odkłamuje wiele mitów, czy wręcz kłamstw dot. rewolucji 1917 roku.
Cennym uzupełnieniem są mapy i ilustracje. Tych ostatnich mamy w książce 100. Pozwalają one na pełniejsze zagłębienie się w tematyce.
Rewolucja rosyjska ma jeden zasadniczy minus - umieszczone na końcu książki przypisy. Zdecydowanie utrudnia to lekturę. Średnia przyjemnością jest, gdy w trakcie czytania musimy przerzucać tom liczący blisko 1000 stron w celu przeczytania przypisu. Doprawdy, nie mam pojęcia co autorem kierowało, gdy umieszczał skomasowane przypisy na samym końcu książki.
Poza tym jest to lektura doskonała. Gorąco zachęcam do jej poznania.
Recenzja mojego męża.
Niniejsza spora skądinąd pozycja (blisko 1000 stron), to pierwsza taka książka, w której przedstawiono rewolucję rosyjską z dosłownie wszystkich możliwych stron. Nie brak co prawda prac przeglądowych dot. tej tematyki, ale skupiają się one głównie na politycznych i militarnych aspektach konfliktu w Rosji. W książce Pipesa jest inaczej.
Rewolucja rosyjska to drugi tom trylogii przedstawiającej XX-wieczne dzieje Rosji. Pozostałe dwa tomy to: Rosja carów i Rosja bolszewików.
Autor (Polak z pochodzenia, ur. w 1923 roku w Cieszynie) pracował nad książką długo, ponad 10 lat. Jednak samo zbieranie materiałów, które było efektem pasji i zainteresowań autora przedmiotową tematyką, trwało blisko 50 lat.
Pipes do kwestii napisania książki podszedł w sposób bardzo merytoryczny. Efektem jest praca, której lektura zainteresuje większość osób. Sama kwestia rewolucji jest bowiem pretekstem do pokazania szerszego kontekstu. Oprócz wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu rewolucji, omówienia jej przebiegu krok po kroku, ukazania agonii caratu, autor snuje także opowieść o wielu znanych oraz mniej znanych osobach, które na swoje wyraźne życzenie lub mimochodem wciągnięte zostały w machinę historycznych wydarzeń, a ich los zdeterminowała ta i kolejne zawieruchy dziejowe.
Bardzo dużo uwagi Pipes poświęca także mechanizmowi manipulacji rosyjskim ludem, podziałowi łupów, które zostały zgromadzone w trakcie obalania caratu i o mechanizmach oraz skutkach wprowadzenia dyktatury proletariatu.
Cała książka jest arcyciekawa. Jednak rozdziałem, który najbardziej przykuł moją uwagę jest ten opowiadający o szalejącym czerwonym terrorze. Od początku był on podstawowym narzędziem terroru bolszewickiego. Należały do niego m.in. czeka (czyli policja polityczna) i obozy koncentracyjne oraz pracy przymusowej. Obozy te miały charakter trwały. Wprowadzone w okresie rewolucji rosyjskiej nie zniknęły wraz z jej zakończeniem. Służyły do internowania wszystkich wrogów ustroju. To tam obywatele tracili wszelkie prawa i stawali się niewolnikami państwa.
Metodycznie, krok po kroku, rok po roku, wydarzenie po wydarzeniu Pipes snuje swą opowieść. Temat dla osób nie pasjonujących się rewolucją rosyjską może wydawać się trudny, mało przystępny. Jednak bez obaw. Pipes jest tak samo doskonałym historykiem, jak i narratorem. W sposób merytoryczny, a jednocześnie lekki opowiada o trudnych, dla wielu mało zrozumiałych wydarzeniach. Stosując przystępną narrację, nie czyni jednak z książki beletrystyki. Jest to nadal mistrzowskie wręcz dzieło historyczne, tyle że napisane w sposób dostępny dla każdego.
Co istotne, jest to książka nie tylko doskonała pod względem merytorycznym, faktograficznym, ale także taka, która jako pierwsza odkłamuje wiele mitów, czy wręcz kłamstw dot. rewolucji 1917 roku.
Cennym uzupełnieniem są mapy i ilustracje. Tych ostatnich mamy w książce 100. Pozwalają one na pełniejsze zagłębienie się w tematyce.
Rewolucja rosyjska ma jeden zasadniczy minus - umieszczone na końcu książki przypisy. Zdecydowanie utrudnia to lekturę. Średnia przyjemnością jest, gdy w trakcie czytania musimy przerzucać tom liczący blisko 1000 stron w celu przeczytania przypisu. Doprawdy, nie mam pojęcia co autorem kierowało, gdy umieszczał skomasowane przypisy na samym końcu książki.
Poza tym jest to lektura doskonała. Gorąco zachęcam do jej poznania.
poniedziałek, 28 grudnia 2015
[Film] Rozdzieleni
Moja ocena 6/6
Wspaniały, niezwykle poruszający film.
Początek XXI wieku. W wyniku rosyjskiej inwazji na Czeczenię 9-letni Hadji traci rodziców. Osierocony, wspólnie ze swoim malutkim bratem, ucieka z rodzinnych stron i dołącza do tłumu uchodźców.
W trakcie tułaczki Hadji przypadkowo trafia na Carole (gra ją doskonała w tej roli Bérénice Bejo). Jest ona pracownicą komisji praw człowieka w Unii Europejskiej. Sporządza raporty z działań wojennych w Czeczenii. Na przesłuchaniu przed komisją praw człowieka, które ma sie odbyć za kilka dni, chce pokazać światu, co tak na prawdę dzieje się w Czeczenii.
Z pomocą kobiety chłopiec powoli otrząsa się z wojennych doświadczeń i zaczyna się nawet uśmiechać, co w jego przypadku jest istnym cudem. Nie wie, że poszukuje go starsza siostra, której cudem udało się ocaleć z rzezi.
To jeden wątek opowieści. Drugim jest tragiczna i porażająca historia młodego Rosjanina, który zostaje wcielony do rosyjskiej armii i wraz z nią wysłany na front. Okrucieństwo fizyczne i psychiczne, którego dam doświadcza, przemoc i to kim w efekcie sam się staje, wstrząsnęły mną.
Film trwa 129 minut. To dużo, ale ja całość obejrzałam bez przerwy dosłownie na jednym wdechu. Tak bardzo poruszył mnie ten film. Jest on mocny, przerażający, tym bardziej, iż takie rzeczy dzieją się tuż obok nas - jak nie na tej to na innej wojnie.
Mordy na ludności cywilnej, palenie, gwałty, przerażenie ludzi, obojętność organizacji, które z założenia powinny pomagać, wojna widziana oczyma dziecka.
Zdecydowanie to najlepszy film, jaki miałam okazję oglądać w ciągu mijającego roku.
Warto obejrzeć tym bardziej, iż dla większości z nas wojna w Czeczeni, na Ukrainie, czy w innym położonym niedaleko nas kraju, to abstrakcja. Owszem, oglądamy przekazy, w zasadzie migawki w tv, łezka czasami nam się zakręci nad losem zabitych i..na tym koniec. Nie zastanawiamy się, jaki jest kontekst całej historii, czy i jak możemy pomóc. Nie zastanawiamy się także nad tym, jak wielkie mamy szczęście żyjąc tu, gdzie żyjemy, możemy spokojnie usiąść z rodziną na kanapie, porozmawiać, bez strachu iść spać. Taki spokój, błahy z pozoru to więcej niż większość ludzi na ziemi kiedykolwiek doświadczy.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję empik.com. Film do kupienia tutaj (klik)
Wspaniały, niezwykle poruszający film.
Początek XXI wieku. W wyniku rosyjskiej inwazji na Czeczenię 9-letni Hadji traci rodziców. Osierocony, wspólnie ze swoim malutkim bratem, ucieka z rodzinnych stron i dołącza do tłumu uchodźców.
W trakcie tułaczki Hadji przypadkowo trafia na Carole (gra ją doskonała w tej roli Bérénice Bejo). Jest ona pracownicą komisji praw człowieka w Unii Europejskiej. Sporządza raporty z działań wojennych w Czeczenii. Na przesłuchaniu przed komisją praw człowieka, które ma sie odbyć za kilka dni, chce pokazać światu, co tak na prawdę dzieje się w Czeczenii.
Z pomocą kobiety chłopiec powoli otrząsa się z wojennych doświadczeń i zaczyna się nawet uśmiechać, co w jego przypadku jest istnym cudem. Nie wie, że poszukuje go starsza siostra, której cudem udało się ocaleć z rzezi.
To jeden wątek opowieści. Drugim jest tragiczna i porażająca historia młodego Rosjanina, który zostaje wcielony do rosyjskiej armii i wraz z nią wysłany na front. Okrucieństwo fizyczne i psychiczne, którego dam doświadcza, przemoc i to kim w efekcie sam się staje, wstrząsnęły mną.
Film trwa 129 minut. To dużo, ale ja całość obejrzałam bez przerwy dosłownie na jednym wdechu. Tak bardzo poruszył mnie ten film. Jest on mocny, przerażający, tym bardziej, iż takie rzeczy dzieją się tuż obok nas - jak nie na tej to na innej wojnie.
Mordy na ludności cywilnej, palenie, gwałty, przerażenie ludzi, obojętność organizacji, które z założenia powinny pomagać, wojna widziana oczyma dziecka.
Zdecydowanie to najlepszy film, jaki miałam okazję oglądać w ciągu mijającego roku.
Warto obejrzeć tym bardziej, iż dla większości z nas wojna w Czeczeni, na Ukrainie, czy w innym położonym niedaleko nas kraju, to abstrakcja. Owszem, oglądamy przekazy, w zasadzie migawki w tv, łezka czasami nam się zakręci nad losem zabitych i..na tym koniec. Nie zastanawiamy się, jaki jest kontekst całej historii, czy i jak możemy pomóc. Nie zastanawiamy się także nad tym, jak wielkie mamy szczęście żyjąc tu, gdzie żyjemy, możemy spokojnie usiąść z rodziną na kanapie, porozmawiać, bez strachu iść spać. Taki spokój, błahy z pozoru to więcej niż większość ludzi na ziemi kiedykolwiek doświadczy.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję empik.com. Film do kupienia tutaj (klik)
Nowy Jork - Edward Rutherfurd
Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5/6
Bardzo dobra książka, którą mimo sporej objętości (ponad 900 stron) połknęłam w kilka dni, w trakcie Świąt.
Na początku tego roku czytałam Paryż tego samego autora. Przyznam się, iż tamta książka bardziej przypadła mi do gustu. Obie co prawda są równie doskonale napisane, ale po prostu historia stolicy Francji bardziej mnie zachwyciła.
Treścią Nowego Jorku są losy kilku rodzin wplecione w losy, historię stolicy USA.
NY to miasto niezwykle zarówno pod względem historii, przemian, jakie w nim na przestrzeni kilku wieków istnienia zachodziły oraz energii jaką metropolia emanuje.
Podobnie niezwykłe są losy bohaterów, których na kartach swojej książki powołał Rutherfurd. Śledząc ich losy jesteśmy świadkami zakazanych związków, radzenia sobie z ich póżniejszymi skutkami, wspaniałych bali, wystawnych kolacji, nędzy ubogich, chrzcin, wesel, rozstań, smutków, radości, małżeństw z rozsądku i rzadziej z miłości.
Historia opowiedziana przez Rutherfurda tętni życiem uczuciami, bohaterowie (osoby fikcyjne, ale i prawdziwe) kochają, nienawidzą, snują dalekosiężne plany, walczą o przetrwanie, pragną zemsty, skrywają tajemnice mogące częstokroć wywołać wiele zła, cieszą się, smucą.
A wszystko to w okowach jednego z najwspanialszych miast świata, miasta, które w 1664 roku (gdy zaczyna się opowieść) było niewielką holenderską osadą, a w niespełna 250 lat póżniej (gdy książka kończy się) jest metropolią najpotężniejszą na świecie.
Nowy Jork to książka, która ma wszystko - przygodę, tajemnicę, wielką i małą historię, miłość, zdradę, nienawiść, wojny, bale, pokój, wspaniałe jedzenie, cudowne budowle, atmosferę, klimat. Czyta się ją błyskawicznie, z bohaterami zżywa i wzdycha z żalem, gdy skończy lekturę.Kolejna doskonała "miejska" powieść. Gorąco zachęcam do lektury i czekam na Londyn tego samego autora. Liczę, iż historia stolicy Wielkiej Brytanii porwie mnie tak jak to miało miejsce w przypadku Paryża.
Bardzo dobra książka, którą mimo sporej objętości (ponad 900 stron) połknęłam w kilka dni, w trakcie Świąt.
Na początku tego roku czytałam Paryż tego samego autora. Przyznam się, iż tamta książka bardziej przypadła mi do gustu. Obie co prawda są równie doskonale napisane, ale po prostu historia stolicy Francji bardziej mnie zachwyciła.
Treścią Nowego Jorku są losy kilku rodzin wplecione w losy, historię stolicy USA.
NY to miasto niezwykle zarówno pod względem historii, przemian, jakie w nim na przestrzeni kilku wieków istnienia zachodziły oraz energii jaką metropolia emanuje.
Podobnie niezwykłe są losy bohaterów, których na kartach swojej książki powołał Rutherfurd. Śledząc ich losy jesteśmy świadkami zakazanych związków, radzenia sobie z ich póżniejszymi skutkami, wspaniałych bali, wystawnych kolacji, nędzy ubogich, chrzcin, wesel, rozstań, smutków, radości, małżeństw z rozsądku i rzadziej z miłości.
Historia opowiedziana przez Rutherfurda tętni życiem uczuciami, bohaterowie (osoby fikcyjne, ale i prawdziwe) kochają, nienawidzą, snują dalekosiężne plany, walczą o przetrwanie, pragną zemsty, skrywają tajemnice mogące częstokroć wywołać wiele zła, cieszą się, smucą.
A wszystko to w okowach jednego z najwspanialszych miast świata, miasta, które w 1664 roku (gdy zaczyna się opowieść) było niewielką holenderską osadą, a w niespełna 250 lat póżniej (gdy książka kończy się) jest metropolią najpotężniejszą na świecie.
Nowy Jork to książka, która ma wszystko - przygodę, tajemnicę, wielką i małą historię, miłość, zdradę, nienawiść, wojny, bale, pokój, wspaniałe jedzenie, cudowne budowle, atmosferę, klimat. Czyta się ją błyskawicznie, z bohaterami zżywa i wzdycha z żalem, gdy skończy lekturę.Kolejna doskonała "miejska" powieść. Gorąco zachęcam do lektury i czekam na Londyn tego samego autora. Liczę, iż historia stolicy Wielkiej Brytanii porwie mnie tak jak to miało miejsce w przypadku Paryża.
sobota, 26 grudnia 2015
Dziwna myśl w mej głowie - Orhan Pamuk
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Orhan Pamuk (jeden z najbardziej przeze mnie cenionych żyjących pisarzy) jest laureatem najbardziej prestiżowych nagród literackich, m.in. Prix du Meilleur Livre Étranger, Premio Grinzane Cavour oraz Międzynarodowego IMPAC Dublin Literary Award.
W 2006 r. jego pisarstwo doceniła również Szwedzka Akademia, przyznając mu Nagrodę Nobla.
Bardzo cenię prozę tureckiego pisarza, czemu dawałam wyraz chociażby w recenzjach Pisarza naiwnego i sentymentalnego, Innych kolorów.
Dziwna myśl w mej głowie potwierdziła, że Pamuk doskonałym pisarzem jest i basta:) Poza tym to niezrównany komentator społeczny. Tak określają go rodacy, znawcy jego twórczości mimo, iż sam uważa się za twórcę fikcji literackiej, bez skłonności politycznych. Kto ma rację? Najlepiej opowie o tym najnowsza powieść tureckiego noblisty.
Dziwna myśl w mej głowie, to kolejna bardzo osobista powieść, pełna nostalgii, wzruszeń, wspomnień, bajecznych opisów ukochanego miasta noblisty oraz jego rodziny. Opowiadając historię wielopokoleniowej rodziny przybyłej do Stambułu z biednej wsi, tak na prawdę autor snuje opowieść o tym mieście, o jego historii, zwyczajach, zaułkach, ludziach tam zamieszkujących. Książka to podwójna kronika - miasta i życia nad Bosforem w latach 1969–2012. Śledzimy losy sporej rodziny, przemiany jakie w niej zachodziły, a jednocześnie śledzimy losy i przemiany Stambułu. Obserwujemy Stambuł na przestrzeni kilku dziesięcioleci, zmiany jakie w nim zachodzą, poznajemy rolę kobiety w tureckim społeczeństwie, jesteśmy świadkami aranżowanych małżeństw, wielu zupełnie obcych dla nas obyczajów.
Razem z bohaterami bierzemy udział bądź tylko obserwujemy najważniejsze wydarzenia zarówno tej małej i większej historii. Są nimi m.in. liczne pucze, demonstracje, zamachy bombowe. W jednakowy sposób wpływają one zarówno na głównego bohatera, jak i na miasto. Stambuł, który widzimy na ostatnich kartach książki jest zupełnie odmienny od tego, jaki poznaliśmy na jej początku. Podobnie ma się sprawa z naszymi bohaterami.
Po raz kolejny turecki noblista bohaterem swojej książki uczynił nie tylko ludzi, ale także ukochane miasto. I po raz kolejny efekt końcowy jest wspaniały, wyjątkowy. Klimat książki jest orientalny, a jednocześnie europejski będący swoistą mieszanką kultur - europejskiej i azjatyckiej oraz różnorodnych ludzi, którzy stanowią o tym, jakim miastem jest Stambuł, jaką książką jest Dziwna myśl w mej głowie.
Dziwna myśl w mej głowie to na równi fenomenalna saga rodzinna, pełna najróżniejszych zwrotów akcji, jak i hymn na cześć ukochanego miasta. Polecam.
Orhan Pamuk (jeden z najbardziej przeze mnie cenionych żyjących pisarzy) jest laureatem najbardziej prestiżowych nagród literackich, m.in. Prix du Meilleur Livre Étranger, Premio Grinzane Cavour oraz Międzynarodowego IMPAC Dublin Literary Award.
W 2006 r. jego pisarstwo doceniła również Szwedzka Akademia, przyznając mu Nagrodę Nobla.
Bardzo cenię prozę tureckiego pisarza, czemu dawałam wyraz chociażby w recenzjach Pisarza naiwnego i sentymentalnego, Innych kolorów.
Dziwna myśl w mej głowie potwierdziła, że Pamuk doskonałym pisarzem jest i basta:) Poza tym to niezrównany komentator społeczny. Tak określają go rodacy, znawcy jego twórczości mimo, iż sam uważa się za twórcę fikcji literackiej, bez skłonności politycznych. Kto ma rację? Najlepiej opowie o tym najnowsza powieść tureckiego noblisty.
Dziwna myśl w mej głowie, to kolejna bardzo osobista powieść, pełna nostalgii, wzruszeń, wspomnień, bajecznych opisów ukochanego miasta noblisty oraz jego rodziny. Opowiadając historię wielopokoleniowej rodziny przybyłej do Stambułu z biednej wsi, tak na prawdę autor snuje opowieść o tym mieście, o jego historii, zwyczajach, zaułkach, ludziach tam zamieszkujących. Książka to podwójna kronika - miasta i życia nad Bosforem w latach 1969–2012. Śledzimy losy sporej rodziny, przemiany jakie w niej zachodziły, a jednocześnie śledzimy losy i przemiany Stambułu. Obserwujemy Stambuł na przestrzeni kilku dziesięcioleci, zmiany jakie w nim zachodzą, poznajemy rolę kobiety w tureckim społeczeństwie, jesteśmy świadkami aranżowanych małżeństw, wielu zupełnie obcych dla nas obyczajów.
Razem z bohaterami bierzemy udział bądź tylko obserwujemy najważniejsze wydarzenia zarówno tej małej i większej historii. Są nimi m.in. liczne pucze, demonstracje, zamachy bombowe. W jednakowy sposób wpływają one zarówno na głównego bohatera, jak i na miasto. Stambuł, który widzimy na ostatnich kartach książki jest zupełnie odmienny od tego, jaki poznaliśmy na jej początku. Podobnie ma się sprawa z naszymi bohaterami.
Po raz kolejny turecki noblista bohaterem swojej książki uczynił nie tylko ludzi, ale także ukochane miasto. I po raz kolejny efekt końcowy jest wspaniały, wyjątkowy. Klimat książki jest orientalny, a jednocześnie europejski będący swoistą mieszanką kultur - europejskiej i azjatyckiej oraz różnorodnych ludzi, którzy stanowią o tym, jakim miastem jest Stambuł, jaką książką jest Dziwna myśl w mej głowie.
Dziwna myśl w mej głowie to na równi fenomenalna saga rodzinna, pełna najróżniejszych zwrotów akcji, jak i hymn na cześć ukochanego miasta. Polecam.
czwartek, 24 grudnia 2015
Rodzinny interes- Roslund, Thunberg
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Książka święci wielkie triumfy, ukazała się w 33 krajach, a prawa do ekranizacji kupiło studio DreamWorks Stevena Spielberga.
Rodzinny interes to historia czterech braci (włączając w to autora książki). Trzej z nich zeszli na drogę przestępstwa, a czwarty to wszystko opisał.
Trzech braci napada na bank. Ich łupem pada okrągły milion. Bracia rozzuchwalają się, planują kolejne coraz bardziej brutalne napady, a złupioną gotówkę traktują jak drobne kieszonkowe, inwestycję w kolejne napady. Bandyckie trio staje się coraz brutalniejsze. Na ich trop wpada policja...
To wszystko, z pozoru banalne, wiele razy już prezentowano w najrozmaitszych książkach. jednak nie same napady, rabunki są najważniejsze. Przez cały czas lektury książki miałam bowiem wrażenie, iż autorzy pod płaszczykiem działalności przestępczej braci ukazują wpływ, jaki życie w rodzinie patologicznej może mieć na młodych ludzi i co z tego może wyniknąć. Bracia dorastali bowiem w takiej typowej patologicznej rodzinie, nie znali normalnego życia. Ich jedynym sposobem na zdobycie pieniędzy nie była nauka, praca, a działalność przestępcza.
Roslund i Thunberg w arcyciekawy i niezwykle drobiazgowy sposób przedstawiają okres dorastania, młodzieńczego buntu braci oraz ukazują przemoc, która w ich życiu była obecna od samego początku. I to właśnie przemoc jest tym co spaja całą akcję, fabułę, co determinuje takie a nie inne zachowania bohaterów. Przemoc przez wiele lat jest siłą napędową braci i to ona doprowadza ich do takiego, a nie innego finału.
Trudno jednoznacznie scharakteryzować Rodzinny interes. Z jednej strony to doskonała, momentami mistrzowska psychoanaliza życia, poczynań, przyczyn i skutków, czyli wszystkiego co dot. trójki przestępczego rodzeństwa. Autorzy z laboratoryjną wręcz precyzją rozkładają całość zagadnienia na czynniki pierwsze, analizują, wysnuwają teorie. Wiem, to działanie charakterystyczne dla literatury skandynawskiej. Roslund i Thunberg wpisali się w ten nurt doskonale.
Z drugiej strony książka jest doskonałym kryminałem, choć nie ukrywam odrobinę zabarwionym dokumentem. Skoro całość historii oparta jest na faktach, ma to swoje uzasadnienie.
Jedno nie ulega wątpliwości, to doskonale napisana książka, która trzyma w swoich okowach aż do końca.
Tylko ..trzeba się w nią wczytać. Nie ukrywam, początek był ciężki, już myślałam, żeby odłożyć książkę na półkę i wrócić do niej za jakiś (bliżej nieokreślony) czas. Dobrze jednak, że tego nie zrobiłam. Nie wiem, czy wczytałam się w całą historię, czy może przyzwyczaiłam do odrobinę specyficznego stylu pisarskiego autorów. W każdym bądź razie, z każdą kolejna stroną było lepiej, aż w pewnym momencie z zaskoczeniem zauważyłam, że chłonę książkę. Tego samego i wam życzę. Dajcie Rodzinnemu interesowi szansę. Jeżeli lubicie skandynawską literaturę jestem przekonana, iż ta pozycja was usatysfakcjonuje.
Nic dziwnego, iż Rodzinny interes święci takie triumfy na całym świecie.
Książka święci wielkie triumfy, ukazała się w 33 krajach, a prawa do ekranizacji kupiło studio DreamWorks Stevena Spielberga.
Rodzinny interes to historia czterech braci (włączając w to autora książki). Trzej z nich zeszli na drogę przestępstwa, a czwarty to wszystko opisał.
Trzech braci napada na bank. Ich łupem pada okrągły milion. Bracia rozzuchwalają się, planują kolejne coraz bardziej brutalne napady, a złupioną gotówkę traktują jak drobne kieszonkowe, inwestycję w kolejne napady. Bandyckie trio staje się coraz brutalniejsze. Na ich trop wpada policja...
To wszystko, z pozoru banalne, wiele razy już prezentowano w najrozmaitszych książkach. jednak nie same napady, rabunki są najważniejsze. Przez cały czas lektury książki miałam bowiem wrażenie, iż autorzy pod płaszczykiem działalności przestępczej braci ukazują wpływ, jaki życie w rodzinie patologicznej może mieć na młodych ludzi i co z tego może wyniknąć. Bracia dorastali bowiem w takiej typowej patologicznej rodzinie, nie znali normalnego życia. Ich jedynym sposobem na zdobycie pieniędzy nie była nauka, praca, a działalność przestępcza.
Roslund i Thunberg w arcyciekawy i niezwykle drobiazgowy sposób przedstawiają okres dorastania, młodzieńczego buntu braci oraz ukazują przemoc, która w ich życiu była obecna od samego początku. I to właśnie przemoc jest tym co spaja całą akcję, fabułę, co determinuje takie a nie inne zachowania bohaterów. Przemoc przez wiele lat jest siłą napędową braci i to ona doprowadza ich do takiego, a nie innego finału.
Trudno jednoznacznie scharakteryzować Rodzinny interes. Z jednej strony to doskonała, momentami mistrzowska psychoanaliza życia, poczynań, przyczyn i skutków, czyli wszystkiego co dot. trójki przestępczego rodzeństwa. Autorzy z laboratoryjną wręcz precyzją rozkładają całość zagadnienia na czynniki pierwsze, analizują, wysnuwają teorie. Wiem, to działanie charakterystyczne dla literatury skandynawskiej. Roslund i Thunberg wpisali się w ten nurt doskonale.
Z drugiej strony książka jest doskonałym kryminałem, choć nie ukrywam odrobinę zabarwionym dokumentem. Skoro całość historii oparta jest na faktach, ma to swoje uzasadnienie.
Jedno nie ulega wątpliwości, to doskonale napisana książka, która trzyma w swoich okowach aż do końca.
Tylko ..trzeba się w nią wczytać. Nie ukrywam, początek był ciężki, już myślałam, żeby odłożyć książkę na półkę i wrócić do niej za jakiś (bliżej nieokreślony) czas. Dobrze jednak, że tego nie zrobiłam. Nie wiem, czy wczytałam się w całą historię, czy może przyzwyczaiłam do odrobinę specyficznego stylu pisarskiego autorów. W każdym bądź razie, z każdą kolejna stroną było lepiej, aż w pewnym momencie z zaskoczeniem zauważyłam, że chłonę książkę. Tego samego i wam życzę. Dajcie Rodzinnemu interesowi szansę. Jeżeli lubicie skandynawską literaturę jestem przekonana, iż ta pozycja was usatysfakcjonuje.
Nic dziwnego, iż Rodzinny interes święci takie triumfy na całym świecie.
środa, 23 grudnia 2015
Chyłka i Zordon Nr.3:):)
Premiera w marcu 2016r.:)
Już się cieszę:)
Szary człowiek kontra wielka korporacja.
Dyskryminacja kontra tolerancja.
Chyłka kontra Oryński.
Żona i córka robotnika z Ursynowa giną tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach. Ich polisa na życie jest tak duża, że towarzystwo ubezpieczeniowe nie spieszy się z jej wypłaceniem. Pogrążony w żałobie mężczyzna spodziewa się problemów, ale to, co go spotyka, przechodzi jego najśmielsze obawy...
Ubezpieczyciel odmawia wypłaty, twierdząc, że to robotnik zamordował rodzinę. Zaraz potem prokuratura stawia mu zarzuty, a on rozpoczyna walkę o uniewinnienie i własny honor. Pomaga mu prawniczka, która niedawno pogrzebała całą swoją karierę.
Szary człowiek kontra wielka korporacja.
Dyskryminacja kontra tolerancja.
Chyłka kontra Oryński.
Żona i córka robotnika z Ursynowa giną tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach. Ich polisa na życie jest tak duża, że towarzystwo ubezpieczeniowe nie spieszy się z jej wypłaceniem. Pogrążony w żałobie mężczyzna spodziewa się problemów, ale to, co go spotyka, przechodzi jego najśmielsze obawy...
Ubezpieczyciel odmawia wypłaty, twierdząc, że to robotnik zamordował rodzinę. Zaraz potem prokuratura stawia mu zarzuty, a on rozpoczyna walkę o uniewinnienie i własny honor. Pomaga mu prawniczka, która niedawno pogrzebała całą swoją karierę.
wtorek, 22 grudnia 2015
Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie - Timothy Snyder
Wydawnictwo Znak, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Holokaust, najtragiczniejsze wydarzenie ludzkości w XX wieku.
O Holokauście napisano wiele, bardzo wiele książek. Ludobójstwo to pokazano chyba z każdej możliwej strony, przeanalizowano na wiele sposobów, zaprezentowano wszystkie fakty, daty i liczby. Wciąż nie potrafimy go jednak zrozumieć. Zbrodnia na taka skalę nie mieści się po prostu w rozumowaniu przeciętnego człowieka.
Snyder podsumowuje najzwięźlej jak można (na ile pozwala poruszana tematyka) kwestię Holokaustu. Z tym, że podsumowanie w kontekście takiej tematyki jak Holokaust, zaserwowanie jej w pigułce, to jednak kilkaset stron.
Autor w sposób klarowny, a jednocześnie daleki od taniej sensacji czy beletrystyki opisuje mechanizm zagłady, sporo pisze także o ofiarach, świadkach, sięga do mało znanych żydowskich świadectw i zawartych w nich obserwacji. Oczywiście w takim opisie nie mogło zabraknąć Polaków i to w różnorodnych aspektach historii. Snyder w książce porusza, przedstawia wiele zapomnianych, mało znanych aspektów dot. Holokaustu i Polaków. Chodzi tu m.in. o pomoc, jaką Polacy udzielili Żydom, ale nie tylko w trakcie II wojny światowej, ale także w okresie wcześniejszym w II RP.
Jednak to nie jedyna tematyka, jaką porusza amerykański historyk. Opisując historię lat 30. i 40. XX wieku ukazuje kwestię osadnictwa żydowskiego w Palestynie, ale tak jak ją widzieli mieszkańcy wielu krajów Europu, np. Polski, Niemiec, Anglii. Owo spojrzenie na tę kwestię także miało swój przyczynek do takiego, a nie innego dalszego rozwoju historii.
Snyder wysuwa wiele ciekawych tez, stwierdzeń. Uważa m.in., iż antysemityzm Hitlera wcale nie stanowi dla niego wytłumaczenia Holokaustu. Badacz zadaje także wiele ważnych pytań. Jednym z nich, wartym moim zdaniem rozważenia w kontekście tego co dzieje się wokół nas w XXI wieku, jest zagadnienie- dlaczego Holokaust zaczął się właśnie w Niemczech?
Co istotne, wszystkie poruszane przez Snydera wątki, stawiane tezy maja na celu nie epatowanie sensacją, a wyjaśnienie pewnych mechanizmów, poparcie faktami jego tez. Autor jest przeciwnikiem obiegowej teorii, iż rynek wydawniczy, naukowy jest nasycony do maksimum pozycjami o Holokauście, że temat ten jest praktycznie na wyczerpaniu, o ile nagle nie pojawią się jakieś nowe, przełomowe materiały. Zdaniem badacza jest wręcz odwrotnie. Większość osób jednak nie zdaje sobie z tego sprawy, nie wie, iż Holokaust to coś co nas dotyczy tu i teraz. Holokaust to nie przeszłość, a terażniejszość, która tworzy się tu i teraz na naszych oczach. XXI wiek to jego zdaniem początek kolejnego Holokaust. Jego oznakami i przyczynami są m.in. polityczne niepokoje, które od jakiegoś czasu mają miejsce w różnych rejonach ziemi. A świat, w którym żyjemy, świat, który w błogiej często niefrasobliwości obserwujemy zatrważająco bowiem przypomina świat, który 80 lat temu zrodził Hitlera.
W swojej książce Timothy Snyder prezentuje nowatorskie, zaskakująco logiczne wyjaśnienie największej zbrodni XX wieku. Czy jest jednak ono aż tak proste?
Czy to co pisze Snyder, wnioski jakie wysnuwa są trafne? Czy można, należy się z nimi zgodzić? Czy w ogóle istnieje jedne sposób rozumienia Holokaustu?
Na te i wiele innych pytań (które rodzą się w trakcie lektury książki) każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć sam. Każdy z nas ma swój światopogląd, swoje własne zdanie. Dotoczy ono także Holokaustu i tego co się teraz dzieje.
Nie wiem do jakich konkluzji dojdą inni czytelnicy. Mnie Snyder przekonał do większości swoich tez, teorii. Niestety przekonał. Dlaczego niestety? Dlatego, iż z pewnym przerażeniem patrzę na otaczający nas świat, na to co dzieje się w różnych częściach globu, słucham tego co mówią politycy.
Jedno jest pewne, z tej bolesnej, trwającej kilka lat lekcji historii, musimy teraz i przez kolejne lata wyciągać nieustająco wnioski.
Zachęcam do lektury.
Recenzja mojego męża.
Holokaust, najtragiczniejsze wydarzenie ludzkości w XX wieku.
O Holokauście napisano wiele, bardzo wiele książek. Ludobójstwo to pokazano chyba z każdej możliwej strony, przeanalizowano na wiele sposobów, zaprezentowano wszystkie fakty, daty i liczby. Wciąż nie potrafimy go jednak zrozumieć. Zbrodnia na taka skalę nie mieści się po prostu w rozumowaniu przeciętnego człowieka.
Snyder podsumowuje najzwięźlej jak można (na ile pozwala poruszana tematyka) kwestię Holokaustu. Z tym, że podsumowanie w kontekście takiej tematyki jak Holokaust, zaserwowanie jej w pigułce, to jednak kilkaset stron.
Autor w sposób klarowny, a jednocześnie daleki od taniej sensacji czy beletrystyki opisuje mechanizm zagłady, sporo pisze także o ofiarach, świadkach, sięga do mało znanych żydowskich świadectw i zawartych w nich obserwacji. Oczywiście w takim opisie nie mogło zabraknąć Polaków i to w różnorodnych aspektach historii. Snyder w książce porusza, przedstawia wiele zapomnianych, mało znanych aspektów dot. Holokaustu i Polaków. Chodzi tu m.in. o pomoc, jaką Polacy udzielili Żydom, ale nie tylko w trakcie II wojny światowej, ale także w okresie wcześniejszym w II RP.
Jednak to nie jedyna tematyka, jaką porusza amerykański historyk. Opisując historię lat 30. i 40. XX wieku ukazuje kwestię osadnictwa żydowskiego w Palestynie, ale tak jak ją widzieli mieszkańcy wielu krajów Europu, np. Polski, Niemiec, Anglii. Owo spojrzenie na tę kwestię także miało swój przyczynek do takiego, a nie innego dalszego rozwoju historii.
Snyder wysuwa wiele ciekawych tez, stwierdzeń. Uważa m.in., iż antysemityzm Hitlera wcale nie stanowi dla niego wytłumaczenia Holokaustu. Badacz zadaje także wiele ważnych pytań. Jednym z nich, wartym moim zdaniem rozważenia w kontekście tego co dzieje się wokół nas w XXI wieku, jest zagadnienie- dlaczego Holokaust zaczął się właśnie w Niemczech?
Co istotne, wszystkie poruszane przez Snydera wątki, stawiane tezy maja na celu nie epatowanie sensacją, a wyjaśnienie pewnych mechanizmów, poparcie faktami jego tez. Autor jest przeciwnikiem obiegowej teorii, iż rynek wydawniczy, naukowy jest nasycony do maksimum pozycjami o Holokauście, że temat ten jest praktycznie na wyczerpaniu, o ile nagle nie pojawią się jakieś nowe, przełomowe materiały. Zdaniem badacza jest wręcz odwrotnie. Większość osób jednak nie zdaje sobie z tego sprawy, nie wie, iż Holokaust to coś co nas dotyczy tu i teraz. Holokaust to nie przeszłość, a terażniejszość, która tworzy się tu i teraz na naszych oczach. XXI wiek to jego zdaniem początek kolejnego Holokaust. Jego oznakami i przyczynami są m.in. polityczne niepokoje, które od jakiegoś czasu mają miejsce w różnych rejonach ziemi. A świat, w którym żyjemy, świat, który w błogiej często niefrasobliwości obserwujemy zatrważająco bowiem przypomina świat, który 80 lat temu zrodził Hitlera.
W swojej książce Timothy Snyder prezentuje nowatorskie, zaskakująco logiczne wyjaśnienie największej zbrodni XX wieku. Czy jest jednak ono aż tak proste?
Czy to co pisze Snyder, wnioski jakie wysnuwa są trafne? Czy można, należy się z nimi zgodzić? Czy w ogóle istnieje jedne sposób rozumienia Holokaustu?
Na te i wiele innych pytań (które rodzą się w trakcie lektury książki) każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć sam. Każdy z nas ma swój światopogląd, swoje własne zdanie. Dotoczy ono także Holokaustu i tego co się teraz dzieje.
Nie wiem do jakich konkluzji dojdą inni czytelnicy. Mnie Snyder przekonał do większości swoich tez, teorii. Niestety przekonał. Dlaczego niestety? Dlatego, iż z pewnym przerażeniem patrzę na otaczający nas świat, na to co dzieje się w różnych częściach globu, słucham tego co mówią politycy.
Jedno jest pewne, z tej bolesnej, trwającej kilka lat lekcji historii, musimy teraz i przez kolejne lata wyciągać nieustająco wnioski.
Zachęcam do lektury.
poniedziałek, 21 grudnia 2015
Żelazne damy - Kamil Janicki
Wydawnictwo Znak, Moja ocena 4,5/6
Kobiety kreujące średniowieczną polską historię znane są w niewielkim zakresie. Jeżeli sprawa dotyczy okresu panowania pierwszych Piastów, jest jeszcze skromniej.
Gdzieś w pamięci kojarzy nam się żona Mieszka I Dobrawa i raczej na tym koniec. Zdecydowanie lepiej znamy męskich władców Polski z epoki wieków średnich.
Kamil Janicki postanowił uzupełnić nasze braki wiedzy historycznej.
W swojej najnowszej książce przedstawia nam sylwetki 4 piastowskich władczyń, żon władców z tej dynastii.
Co istotne, nie są to tylko suche biogramy. Janicki posuwa się zdecydowanie dalej. każdą ze swoich bohaterek umieszcza w kontekście historyczno-społeczno-obyczajowym. Dzięki temu może żelazne damy pokazać nam w wielu różnorodnych sytuacjach, zaprezentować z różnych stron.
Co jest niezwykle cenne, dodatkowo w opowieść wplata wiele innych faktów, często odrobinę odchodzących od sylwetki bohaterki. Jednak dzięki temu mamy okazję otrzymać sporą dawkę dodatkowej wiedzy historycznej, dowiedzieć się o wielu ciekawych faktach, poznać anegdoty i wydarzenia.
Ciekawym jest, iż mimo niewielkiej liczby bohaterek, ich losy wiążą się ze sobą, wzajemnie uzupełniają i przenikają. Dzięki temu możemy poznać sposób w jaki powstawała polityka w okresie średniowiecza, spojrzeć na dworskie działania i zakulisowe rozgrywki, których nie brakowało także na piastowskich dworach.
Autor ciekawie łączy ze sobą różne wątki, wyciąga jedne fakty z innych, a na ich bazie snuje arcyciekawą opowieść.
Całość ozdobiona jest licznymi rycinami.
Zdecydowanie ubarwiają one i tak fascynującą lekturę. Bardzo dobrze, iż autor mimo niewielkiej ilości materiału źródłowego, pokusił się o zamieszczenie owych rycin.
Minus jest moim zdaniem jeden, ale dosyć istotny. Chodzi o przypisy. Janicki zamieszcza ich bardzo dużo, ich spis to 52 strony. Biorąc pod uwagę, że źródłoznawstwo to materiały historyków, archeologów i badaczy z innych dziedzin nauki, oraz fakt, że nie każdy z czytelników jest znawcą w danej dziedzinie nauki, a więc do przypisów będzie musiał często zaglądać, sensowniejszym i dużo wygodniejszym byłoby zamieszczenie przypisów u dołu każdej ze stron.
Zgromadzenie ich na końcu książki zniechęca wielu czytelników do zapoznawania się z przypisami i automatycznie czyni lekturę zdecydowanie uboższą.
Mimo tego drobnego minusu, zachęcam gorąco do lektury.
Kobiety kreujące średniowieczną polską historię znane są w niewielkim zakresie. Jeżeli sprawa dotyczy okresu panowania pierwszych Piastów, jest jeszcze skromniej.
Gdzieś w pamięci kojarzy nam się żona Mieszka I Dobrawa i raczej na tym koniec. Zdecydowanie lepiej znamy męskich władców Polski z epoki wieków średnich.
Kamil Janicki postanowił uzupełnić nasze braki wiedzy historycznej.
W swojej najnowszej książce przedstawia nam sylwetki 4 piastowskich władczyń, żon władców z tej dynastii.
Co istotne, nie są to tylko suche biogramy. Janicki posuwa się zdecydowanie dalej. każdą ze swoich bohaterek umieszcza w kontekście historyczno-społeczno-obyczajowym. Dzięki temu może żelazne damy pokazać nam w wielu różnorodnych sytuacjach, zaprezentować z różnych stron.
Co jest niezwykle cenne, dodatkowo w opowieść wplata wiele innych faktów, często odrobinę odchodzących od sylwetki bohaterki. Jednak dzięki temu mamy okazję otrzymać sporą dawkę dodatkowej wiedzy historycznej, dowiedzieć się o wielu ciekawych faktach, poznać anegdoty i wydarzenia.
Ciekawym jest, iż mimo niewielkiej liczby bohaterek, ich losy wiążą się ze sobą, wzajemnie uzupełniają i przenikają. Dzięki temu możemy poznać sposób w jaki powstawała polityka w okresie średniowiecza, spojrzeć na dworskie działania i zakulisowe rozgrywki, których nie brakowało także na piastowskich dworach.
Autor ciekawie łączy ze sobą różne wątki, wyciąga jedne fakty z innych, a na ich bazie snuje arcyciekawą opowieść.
Całość ozdobiona jest licznymi rycinami.
Zdecydowanie ubarwiają one i tak fascynującą lekturę. Bardzo dobrze, iż autor mimo niewielkiej ilości materiału źródłowego, pokusił się o zamieszczenie owych rycin.
Minus jest moim zdaniem jeden, ale dosyć istotny. Chodzi o przypisy. Janicki zamieszcza ich bardzo dużo, ich spis to 52 strony. Biorąc pod uwagę, że źródłoznawstwo to materiały historyków, archeologów i badaczy z innych dziedzin nauki, oraz fakt, że nie każdy z czytelników jest znawcą w danej dziedzinie nauki, a więc do przypisów będzie musiał często zaglądać, sensowniejszym i dużo wygodniejszym byłoby zamieszczenie przypisów u dołu każdej ze stron.
Zgromadzenie ich na końcu książki zniechęca wielu czytelników do zapoznawania się z przypisami i automatycznie czyni lekturę zdecydowanie uboższą.
Mimo tego drobnego minusu, zachęcam gorąco do lektury.