Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5/6
Przekleństwa niewinności to z jedne strony książka, o której w miarę szybko zapomnimy, a z drugiej lektura, która wywiera na czytelniku wprost niesamowite wrażenie. Ot taki paradoks. Nie chce szczegółowo wszystkiego opisywać, żeby nie psuć wam elementu zaskoczenia.
Powieść banalna i wielka jednocześnie. Proza trudna, wymagająca i niedająca się jednoznacznie zaszufladkować.
To moje 2. spotkanie z twórczością Eugenidesa i po raz kolejny jestem zachwycona.
Trudno jednoznacznie napisać, o czym jest książka.
Pisarz opowiadając o latach 70. XX wieku i mieszkających w Detroit pięciu siostrach Lisbon porusza wiele ważnych tematów. Na kartach książki przewijają się m.in. kwestie dorastania, degeneracja rodziny, bolączki dot. różnicy płci, przyjaźń, miłość, niepokój i śmierć, a do tego silne presje religijne. Czyli są to kwestie, z którymi trudno uporać się dorosłemu czytelnikowi, a co dopiero kilku nastoletnim osobom, dopiero wkraczającym w dorosłe życie.
Sam motyw przewodni, a jest nim samobójcza śmierć pięciu, mocno zdziwaczałych sióstr, ma najróżniejsze znaczenie, niekiedy wręcz symboliczne i każdy może je interpretować dowolnie.
Brawa należą się za doskonałe nakreślenie dusznej, oblepiającej wręcz atmosfery w mieście sprzed blisko pół wieku oraz oddanie szczegółów społeczeństwa, w którym każdy zna każdego, ma wyrobione zdanie na temat bez mała całej społeczności. Dodatkowo jest to miejsce, w którym absolutnie nic się nie ukryje. W takim środowisku dorasta grupka młodych, dopiero wchodzących w dorosłe życie ludzi.
Pisarz po mistrzowsku kreśli wszelkie aspekty zarówno otoczenia, jak i stosunków międzyludzkich.
Do
tego dochodzi gęstniejąca z każdą stroną atmosfera i podszyty
niepokojem nastrój, który sprowadza się do oczekiwania na nieuchronny
koniec.
Sama książka budzi w czytelniku całą paletę różnorodnych emocji i pozostawia go z wieloma pytaniami kołaczącymi w głowie.
Z drugiej strony to książka do bólu banalna, bo i tematy, które porusza autor są banalne, wielokrotnie eksploatowane przez innych pisarzy. Eugenides ma tę przewagę nad kolegami po fachu, iż dodatkowo zagląda do nieoczywistych zakamarków, całość ubarwiając garścią dodatkowych elementów.
Pewną trudność (przynajmniej na początku) może sprawiać język pisarza, odrobinę poetycki, pełen metafor. Warto jednak zadać sobie trud i przebrnąć przez pierwsze rozdziały. Polecam.
Na podstawie książki powstał film, którego reżyserem jest Sofia Copolla. Warto oddać się lekturze, warto obejrzeć film.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
niedziela, 28 kwietnia 2019
piątek, 26 kwietnia 2019
Anioł w domu, mrówka w fabryce - Alicja Urbanik-Kopeć
Wydawnictwo Krytyka Polityczna, Moja ocena 5/6
W 1897 roku władze rosyjskie zarządziły przeprowadzenie spisu powszechnego, z którego wynikało, że na 160 tysięcy robotników zatrudnionych w Królestwie Polskim 40 tysięcy to kobiety.
Szczególnie wybijał się przemysł włókienniczy, gdzie zatrudniano około 75 tysięcy ludzi, prawie połowę wszystkich pracujących w przemyśle. 30 tysięcy z nich, około 40%, stanowiły kobiety.
W niektórych miejscach, jak w Żyrardowie, Łodzi czy Warszawie, w fabrykach bywało więcej robotnic niż robotników.
Kobiety wstawały o czwartej rano, od piątej stawały przy maszynach. Pracowały dwanaście lub czternaście godzin na dobę z półgodzinną przerwą na śniadanie i godzinną na obiad, sześć dni w tygodniu. Do tego pracowały na drugim etacie w domu. Ale to nie wszystko.
Urbaniak - Kopeć w ciekawy i merytoryczny sposób ukazuje życie ówczesnej kobiety w kontekście politycznym, historycznym, społecznym i obyczajowym. Opierając się na przeprowadzonych w latach 70. XX wieku przez naukowców z Katedry Etnologii Uniwersytetu Warszawskiego badaniach, autorka kreśli przed czytelnikiem szeroką wizję życia kobiety na przełomie XIX i XX wieku, kobiety robotnicy, matki, żony, kucharki, gosposi. Kobieta musiała sprostać wielu obowiązkom, dać sobie radę w każdej dziedzinie. Na kobiety- robotnice czyhało wiele zagrożeń.
Czy miały one jakąkolwiek pomoc, wsparcie...nawet najmniejsze? Czy męźczyźni pomagali? A może pomocne były działające wtedy ruchy emancypantek?
Gwarantuję, iż wynik tych badań was zaskoczy...a może jednak nie. W sumie, jak teraz po lekturze analizuję książkę i wnioski jakie w niej przedstawia autorka, uważam, iż wielu reakcji, poczynań należało się spodziewać. Smutne, ale prawdziwe. Kobiety-robotnice końca XIX i początku XX wieku były w Polsce wykluczonymi i to w każdej praktycznie dziedzinie, wykluczonymi i zagrożonymi.
Niezwykle ciekawie napisana książka przygląda się warunkom życia robotnic. Sprawdza, gdzie pracowały, ile im płacono, kto zajmował się ich dziećmi, gdy były w fabryce. Czy umiały pisać i czytać? Co działo się, gdy chorowały, rodziły dziecko, potrzebowały pomocy?
Książka ta prezentuje obraz kobiety arcyciekawie, dogłębnie analizując, podając fakty, które dotąd były nieznane większości osób.
Swoją pracą Urbaniak - Kopeć wypełniła istniejącą dotychczas pustkę na polskim rynku literackim, socjologicznym i historycznym. Czyta się doskonale, choć trzeba sobie zadać odrobinę trudu żeby zrozumieć, wczuć się w położenie bohaterek, przeanalizować podane fakty. Można także dostrzec pewną smutną analogię pomiędzy życiem kobiet z przełomu XIX i XX a XXI wieku. Wiele, zbyt wiele zagadnień nadal pozostaje aktualnymi. Polecam.
W 1897 roku władze rosyjskie zarządziły przeprowadzenie spisu powszechnego, z którego wynikało, że na 160 tysięcy robotników zatrudnionych w Królestwie Polskim 40 tysięcy to kobiety.
Szczególnie wybijał się przemysł włókienniczy, gdzie zatrudniano około 75 tysięcy ludzi, prawie połowę wszystkich pracujących w przemyśle. 30 tysięcy z nich, około 40%, stanowiły kobiety.
W niektórych miejscach, jak w Żyrardowie, Łodzi czy Warszawie, w fabrykach bywało więcej robotnic niż robotników.
Kobiety wstawały o czwartej rano, od piątej stawały przy maszynach. Pracowały dwanaście lub czternaście godzin na dobę z półgodzinną przerwą na śniadanie i godzinną na obiad, sześć dni w tygodniu. Do tego pracowały na drugim etacie w domu. Ale to nie wszystko.
Urbaniak - Kopeć w ciekawy i merytoryczny sposób ukazuje życie ówczesnej kobiety w kontekście politycznym, historycznym, społecznym i obyczajowym. Opierając się na przeprowadzonych w latach 70. XX wieku przez naukowców z Katedry Etnologii Uniwersytetu Warszawskiego badaniach, autorka kreśli przed czytelnikiem szeroką wizję życia kobiety na przełomie XIX i XX wieku, kobiety robotnicy, matki, żony, kucharki, gosposi. Kobieta musiała sprostać wielu obowiązkom, dać sobie radę w każdej dziedzinie. Na kobiety- robotnice czyhało wiele zagrożeń.
Czy miały one jakąkolwiek pomoc, wsparcie...nawet najmniejsze? Czy męźczyźni pomagali? A może pomocne były działające wtedy ruchy emancypantek?
Gwarantuję, iż wynik tych badań was zaskoczy...a może jednak nie. W sumie, jak teraz po lekturze analizuję książkę i wnioski jakie w niej przedstawia autorka, uważam, iż wielu reakcji, poczynań należało się spodziewać. Smutne, ale prawdziwe. Kobiety-robotnice końca XIX i początku XX wieku były w Polsce wykluczonymi i to w każdej praktycznie dziedzinie, wykluczonymi i zagrożonymi.
Niezwykle ciekawie napisana książka przygląda się warunkom życia robotnic. Sprawdza, gdzie pracowały, ile im płacono, kto zajmował się ich dziećmi, gdy były w fabryce. Czy umiały pisać i czytać? Co działo się, gdy chorowały, rodziły dziecko, potrzebowały pomocy?
Książka ta prezentuje obraz kobiety arcyciekawie, dogłębnie analizując, podając fakty, które dotąd były nieznane większości osób.
Swoją pracą Urbaniak - Kopeć wypełniła istniejącą dotychczas pustkę na polskim rynku literackim, socjologicznym i historycznym. Czyta się doskonale, choć trzeba sobie zadać odrobinę trudu żeby zrozumieć, wczuć się w położenie bohaterek, przeanalizować podane fakty. Można także dostrzec pewną smutną analogię pomiędzy życiem kobiet z przełomu XIX i XX a XXI wieku. Wiele, zbyt wiele zagadnień nadal pozostaje aktualnymi. Polecam.
środa, 24 kwietnia 2019
Pszczelarz z Sindżaru - Dunya Mikhail
Wydawnictwo Otwarte, Moja ocena 5/6
Bardzo dobrze napisana, oparta na faktach historia pszczelarza, który ryzykuje życie, by ratować kobiety porwane przez ISIS.
Pszczelarz z Sindżaru wciąga od pierwszej strony. Książka zainteresowała mnie już wtedy, gdy znalazła się na liście z napisem nowość.
Sindżar to region w Iraku. Od 2014 roku ISIS terroryzuje Sindżar.
03 sierpnia 2014 roku rozpoczęła się tam krwawa masakra mniejszości religijnej jazydów. To region naznaczony krwią, cierpieniem, okrucieństwem. Mężczyźni, którzy odmawiają przejścia na islam, są zabijani, a kobiety sprzedawane w niewolę.
Dunya Mikahil napisała dobry, poruszający reportaż. Autorka opowiada na równi o sobie, swojej ucieczce z zagrożonego wojną regionu i po latach powrocie na te tereny, jak i o człowieku, który porzucił swój zawód i zaczął pomagać innym, ratować ich za wszelką cenę, nie bacząc co to ze sobą niesie. Mężczyzna ratuje kobiety, na oczach których zabijani są ich mężowie, braci, synowie, a matki grzebane żywcem. Dzieci są porywane, wcielane do oddziałów ISIS, a one same, kobiety przeżywają gdyż są cennym towarem. ISIS czyni z nich niewolnice, sprzedaje je najrozmaitszej maści dewiantom. Abdullah uwalnia te kobiety z narażeniem własnego życia. Kiedyś pszczelarz, teraz oswobodziciel, któremu życie zawdzięcza wiele osób.
Twierdzi on (...) Ja miałem obsesję na punkcie pszczół, ale od kiedy pojawiły się problemy z Daeszem, ta zaraza, zająłem się czymś innym. Moim codziennym zmartwieniem jest teraz ratowanie porwanych z rąk tych barbarzyńców.
To doskonała opowieść o ofiarach wojny, tych pojmanych, zabitych, okaleczonych, ale także tych żyjących, próbujących pomagać, radzić sobie z otaczającym ich koszmarem.
Najbardziej poruszają fragmenty opowiadające o dzieciach pozbawionych dzieciństwa, zmuszanych do niewyobrażalnych rzeczy, o dzieciach będących przegranym pokoleniem.
To także opowieść o mimo wszystko tlącym się gdzieś w tle płomieniu nadziei na poprawę sytuacji, zmianę losów setek tysięcy ludzi.
Niecierpliwie, z przerażeniem, ale i wzruszeniem czyta się świadectwa kolejnych uwolnionych, kolejnych, którym pomógł Pszczelarz z Sindżaru. To co robi Abdullah jest niesamowite, dla większości ludzi niewyobrażalne. Z pewnością budzi to podziw, zasługuje na uznanie.
Cała książka porusza, szokuje, sprawia, iż w trakcie lektury niejedna łza się wyciśnie.
Bardzo dobrze napisana, oparta na faktach historia pszczelarza, który ryzykuje życie, by ratować kobiety porwane przez ISIS.
Pszczelarz z Sindżaru wciąga od pierwszej strony. Książka zainteresowała mnie już wtedy, gdy znalazła się na liście z napisem nowość.
Sindżar to region w Iraku. Od 2014 roku ISIS terroryzuje Sindżar.
03 sierpnia 2014 roku rozpoczęła się tam krwawa masakra mniejszości religijnej jazydów. To region naznaczony krwią, cierpieniem, okrucieństwem. Mężczyźni, którzy odmawiają przejścia na islam, są zabijani, a kobiety sprzedawane w niewolę.
Dunya Mikahil napisała dobry, poruszający reportaż. Autorka opowiada na równi o sobie, swojej ucieczce z zagrożonego wojną regionu i po latach powrocie na te tereny, jak i o człowieku, który porzucił swój zawód i zaczął pomagać innym, ratować ich za wszelką cenę, nie bacząc co to ze sobą niesie. Mężczyzna ratuje kobiety, na oczach których zabijani są ich mężowie, braci, synowie, a matki grzebane żywcem. Dzieci są porywane, wcielane do oddziałów ISIS, a one same, kobiety przeżywają gdyż są cennym towarem. ISIS czyni z nich niewolnice, sprzedaje je najrozmaitszej maści dewiantom. Abdullah uwalnia te kobiety z narażeniem własnego życia. Kiedyś pszczelarz, teraz oswobodziciel, któremu życie zawdzięcza wiele osób.
Twierdzi on (...) Ja miałem obsesję na punkcie pszczół, ale od kiedy pojawiły się problemy z Daeszem, ta zaraza, zająłem się czymś innym. Moim codziennym zmartwieniem jest teraz ratowanie porwanych z rąk tych barbarzyńców.
To doskonała opowieść o ofiarach wojny, tych pojmanych, zabitych, okaleczonych, ale także tych żyjących, próbujących pomagać, radzić sobie z otaczającym ich koszmarem.
Najbardziej poruszają fragmenty opowiadające o dzieciach pozbawionych dzieciństwa, zmuszanych do niewyobrażalnych rzeczy, o dzieciach będących przegranym pokoleniem.
To także opowieść o mimo wszystko tlącym się gdzieś w tle płomieniu nadziei na poprawę sytuacji, zmianę losów setek tysięcy ludzi.
Niecierpliwie, z przerażeniem, ale i wzruszeniem czyta się świadectwa kolejnych uwolnionych, kolejnych, którym pomógł Pszczelarz z Sindżaru. To co robi Abdullah jest niesamowite, dla większości ludzi niewyobrażalne. Z pewnością budzi to podziw, zasługuje na uznanie.
Cała książka porusza, szokuje, sprawia, iż w trakcie lektury niejedna łza się wyciśnie.
poniedziałek, 22 kwietnia 2019
Mój patronat...
09 maja nakładem Wydawnictwa Amber ukaże się książka, którą mój blog objął patronatem.
W związku z tym wypatrujcie konkursu na blogu. Będą do zdobycia egzemplarze książki..dla lubiących historyczne romanse
Światowy bestseller
„Klasyczna Putney: gwałtowne namiętności, wzruszające uczucie i ryzykowna przygoda”.
„Romantic Times”
„Romantic Times”
Lord James Kirkland to właściciel potężnej floty, połowy londyńskich domów gry i… arcyszpieg. Nie jest skłonny do sentymentów, chyba że chodzi o pewną piękność, która kiedyś była jego żoną.
Laurel oddała Jamesowi serce jako młodziutka dziewczyna. Kochała go – do chwili, gdy na jej oczach dopuścił się haniebnego czynu. Tej samej nocy porzuciła go, a on pozwolił jej odejść bez słowa.
Ich niespodziewane spotkanie po latach wywołuje nieprzewidywalną lawinę zdarzeń i uczuć…
MARY JO PUTNEY
to amerykańska mistrzyni romansu. Jest wielokrotną laureatką
prestiżowych nagród, m.in. RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara
dla romansu historycznego) i najwyższego wyróżnienia za całokształt
twórczości przyznawanego najwybitniejszym twórczyniom gatunku.
Ruska mafia - Artur Górski
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 3,5/6
O polskiej mafii powstało mnóstwo książek. Wiemy na ten temat bardzo dużo. Masa, Kiełbasa, Słowik słyszeliśmy, czytaliśmy o nich, znamy ich działalność, wyznania.
Ruska mafia to pewna nowość pod względem literackim.
Książka opowiada o Nazarze M.,rezydencie mafii z byłego ZSRR w Polsce w latach 90.XX wieku. Nazar, w Polsce w latach 90. XX wieku zastrzelił dwóch Rosjan. Odsiedział u nas za to wyrok 8 lat, wyszedł po 4,5.
Artur Górski prowadzi długą opowieść rzekę oparta na opowieściach i wspominkach Nazara. Generalnie Nazar mówi dużo, ciekawie, choć nie ukrywam w wielu miejscach przypomina to samochwalenie połączone z samouwielbieniem. Nazar uwielbia mówić, uwielbia się chwalić. Górski wspomina, iż to Nazar do niego zadzwonił, gdy dowiedział się, że planuje napisać książkę o rosyjskiej mafii. Takiej okazji Górski nie mógł przepuścić.
Poznajemy dogłębnie światek rosyjskiej mafii, ale nie tylko. Nazar sporo wspomina o interesach z bossami polskiego półświatka, ale także o tym, jak naprawdę powstała rosyjska mafia.
Sporo miejsca jest także poświęcone powiedzmy...przemyśleniom Nazara. Te fragmenty opatrzone są złotymi myślami gangstera, jak chociażby (...) Żyliśmy, jak umieliśmy, zarabialiśmy, a nie okradaliśmy. Nie uważałem się za członka mafii, ale za młodego człowieka, który umie sobie radzić w życiu. (...) Kuriozalne moim zdaniem podejście do działalności gangsterskiej. Z jednej strony Nazar chwali się swoim wcześniejszym życiem, dokonaniami, tym kogo znal, co robił, a z drugiej strony ocenia się jako przeciętnego, młodego człowieka.
Książka ma formę luźnej rozmowy, napisana jest prostym językiem i sprawia wrażenie, jakby czytelnik siedział jako trzeci obok obu męźczyzn. Czyta się dobrze, choć nie ukrywam, literacko nie jest to arcydzieło. Ot książka do przeczytania w kilka godzin i zapomnienia.
Całość opatrzona licznymi zdjęciami nieżyjących już bossów mafii. Warto przeczytać.
O polskiej mafii powstało mnóstwo książek. Wiemy na ten temat bardzo dużo. Masa, Kiełbasa, Słowik słyszeliśmy, czytaliśmy o nich, znamy ich działalność, wyznania.
Ruska mafia to pewna nowość pod względem literackim.
Książka opowiada o Nazarze M.,rezydencie mafii z byłego ZSRR w Polsce w latach 90.XX wieku. Nazar, w Polsce w latach 90. XX wieku zastrzelił dwóch Rosjan. Odsiedział u nas za to wyrok 8 lat, wyszedł po 4,5.
Artur Górski prowadzi długą opowieść rzekę oparta na opowieściach i wspominkach Nazara. Generalnie Nazar mówi dużo, ciekawie, choć nie ukrywam w wielu miejscach przypomina to samochwalenie połączone z samouwielbieniem. Nazar uwielbia mówić, uwielbia się chwalić. Górski wspomina, iż to Nazar do niego zadzwonił, gdy dowiedział się, że planuje napisać książkę o rosyjskiej mafii. Takiej okazji Górski nie mógł przepuścić.
Poznajemy dogłębnie światek rosyjskiej mafii, ale nie tylko. Nazar sporo wspomina o interesach z bossami polskiego półświatka, ale także o tym, jak naprawdę powstała rosyjska mafia.
Sporo miejsca jest także poświęcone powiedzmy...przemyśleniom Nazara. Te fragmenty opatrzone są złotymi myślami gangstera, jak chociażby (...) Żyliśmy, jak umieliśmy, zarabialiśmy, a nie okradaliśmy. Nie uważałem się za członka mafii, ale za młodego człowieka, który umie sobie radzić w życiu. (...) Kuriozalne moim zdaniem podejście do działalności gangsterskiej. Z jednej strony Nazar chwali się swoim wcześniejszym życiem, dokonaniami, tym kogo znal, co robił, a z drugiej strony ocenia się jako przeciętnego, młodego człowieka.
Książka ma formę luźnej rozmowy, napisana jest prostym językiem i sprawia wrażenie, jakby czytelnik siedział jako trzeci obok obu męźczyzn. Czyta się dobrze, choć nie ukrywam, literacko nie jest to arcydzieło. Ot książka do przeczytania w kilka godzin i zapomnienia.
Całość opatrzona licznymi zdjęciami nieżyjących już bossów mafii. Warto przeczytać.
niedziela, 21 kwietnia 2019
Barbara Radziwiłłówna. Zmierzch Jagiellonów - Magdalena Niedźwiedzka
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Barbara Radziwiłłówna to 2. tom cyklu Zmierzch Jagiellonów.
1. tom Bona recenzowałam tutaj (klik).
Barbara Radziwiłłówna nie ma tak mocnego charakteru, jak Bona, ale też warto o niej przeczytać. Była niebanalną, wygadaną i bez wątpienia nieprzejmującą się konwenansami osobą.
O jej burzliwym romansie z Zygmuntem Augustem słyszał chyba każdy. Do dziś dnia Barbara budzi ciekawość, intryguje zarówno badaczy, historyków, jak i zwykłych ludzi.
Magdalena Niedźwiedzka po Bonie stworzyła kolejną doskonałą, mistrzowską wręcz, zachwycającą rozmachem książkę.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to fakt, iż powieść jest niesłychanie dopracowana pod względem merytorycznym. Dotyczy to zarówno wszystkich szczegółów życia dworskiego, jak i postaci uwiecznionych na kartach książki.
Bohaterowie książki są pełnokrwiści, żywi, emanujący różnorodnymi uczuciami. Z pewnością nie da się koło nich przejść obojętnie.
Miłośnicy Bony mogą się cieszyć, w tym tomie królowej także poświęcono sporo miejsca.
Co dla mnie było niezwykle istotne to fakt, iż bohaterka, piękna Barbara nie jest osadzona w próżni. Jej życie, perypetie, romans zostały osadzone w konkretnym, kontekście historycznym, społecznym, obyczajowym.
Barbara żyje, dokonuje wyborów, staje przed różnymi, często dramatycznymi dylematami.
Jej sylwetka przedstawiona w tej książce porywa, jest pełna energii, życia, ale i seksapilu. Taka femme fatale XVI wieku.
Historia niezwykłej kobiety opisana lekkim, acz nie infantylnym stylem sprawia, iż ponad 600 stron książki czyta się w mgnieniu oka.
Barbara Radziwiłłówna to książka o namiętności, miłości, pożądaniu, walce, szczęściu i nieszczęściu, zdradzie, samotności i tragicznym końcu. Tutaj brawa dla autorki za umiejętną grę na uczuciach. Ostatnie rozdziały porywają i czytelnik, mimo, iż zna zakończenie, trzyma wręcz kciuki za inny rozwój wypadków.
Niedźwiedzkiej udało się mnie poruszyć, zaintrygować, sprawić, iż lektura Barbary Radziwiłłówny była niesamowita przygodą.
Gorąco zachęcam do lektury i czekam na kolejny tom serii. Z tego, co słyszałam ma się on
skupić na fascynującej kobiecie, jaką bez wątpienia była Anna Jagiellonka.
Barbara Radziwiłłówna to 2. tom cyklu Zmierzch Jagiellonów.
1. tom Bona recenzowałam tutaj (klik).
Barbara Radziwiłłówna nie ma tak mocnego charakteru, jak Bona, ale też warto o niej przeczytać. Była niebanalną, wygadaną i bez wątpienia nieprzejmującą się konwenansami osobą.
O jej burzliwym romansie z Zygmuntem Augustem słyszał chyba każdy. Do dziś dnia Barbara budzi ciekawość, intryguje zarówno badaczy, historyków, jak i zwykłych ludzi.
Magdalena Niedźwiedzka po Bonie stworzyła kolejną doskonałą, mistrzowską wręcz, zachwycającą rozmachem książkę.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to fakt, iż powieść jest niesłychanie dopracowana pod względem merytorycznym. Dotyczy to zarówno wszystkich szczegółów życia dworskiego, jak i postaci uwiecznionych na kartach książki.
Bohaterowie książki są pełnokrwiści, żywi, emanujący różnorodnymi uczuciami. Z pewnością nie da się koło nich przejść obojętnie.
Miłośnicy Bony mogą się cieszyć, w tym tomie królowej także poświęcono sporo miejsca.
Co dla mnie było niezwykle istotne to fakt, iż bohaterka, piękna Barbara nie jest osadzona w próżni. Jej życie, perypetie, romans zostały osadzone w konkretnym, kontekście historycznym, społecznym, obyczajowym.
Barbara żyje, dokonuje wyborów, staje przed różnymi, często dramatycznymi dylematami.
Jej sylwetka przedstawiona w tej książce porywa, jest pełna energii, życia, ale i seksapilu. Taka femme fatale XVI wieku.
Historia niezwykłej kobiety opisana lekkim, acz nie infantylnym stylem sprawia, iż ponad 600 stron książki czyta się w mgnieniu oka.
Barbara Radziwiłłówna to książka o namiętności, miłości, pożądaniu, walce, szczęściu i nieszczęściu, zdradzie, samotności i tragicznym końcu. Tutaj brawa dla autorki za umiejętną grę na uczuciach. Ostatnie rozdziały porywają i czytelnik, mimo, iż zna zakończenie, trzyma wręcz kciuki za inny rozwój wypadków.
Niedźwiedzkiej udało się mnie poruszyć, zaintrygować, sprawić, iż lektura Barbary Radziwiłłówny była niesamowita przygodą.
Gorąco zachęcam do lektury i czekam na kolejny tom serii. Z tego, co słyszałam ma się on
skupić na fascynującej kobiecie, jaką bez wątpienia była Anna Jagiellonka.
piątek, 19 kwietnia 2019
Fartowny pech - Olga Rudnicka
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Kolejna dobra, rozluźniająca, szybkoczytalna książka Olgi Rudnickiej.
Fartowny pech to lekki, dowcipny kryminał, a w zasadzie komedia kryminalna, gra pomyłek, omyłek, zabawnych zdarzeń.
Bohaterem jest posterunkowy Nadziany, który ma prawdziwego pecha. Po serii niefortunnych zdarzeń postanawia dobrowolnie przenieść się na niewielką placówkę, gdzie nikt go nie zna i może wszystko zacząć od nowa. Na miejscu spotyka kolegę ze szkoły policyjnej, Dzianego, który po wlepieniu mandatu żonie komendanta i pobiciu przez dwunastoletnią dziewczynkę dochodzi do wniosku, że praca w policji nie jest dla niego i zostaje prywatnym detektywem. No i zaczyna się :)
Mimo, iż komedia i wszelakie gagi są w tej książce na pierwszym planie, to wszystko jest skonstruowane tak umiejętnie, iż humor nie przesłania wątku kryminalnego. Kwestie humorystyczne są na równi potraktowane z kryminalnymi. Trzeba Rudnickiej przyznać, iż doskonale dobrała proporcje.
Książkę o fajtłapowatych policjantach, detektywach, świecie przestępczym pełnym sfrustrowanych i ciapowatych mafiozów czyta się wyśmienicie.
Doskonała lektura na jeden dłuższy wieczór, porcja uśmiechu, relaksu i doskonałej zabawy gwarantowana. Przy tym spotkanie z ciekawie wykreowanymi, sympatycznymi, a nawet wzbudzającymi pewne rozczulenie bohaterami. Autorka wykreowała je doskonale.
Fartowny pech czyta się świetnie, lekko, z prawdziwą przyjemnością. Rudnicka ma lekkie pióro, niesamowite poczucie humoru, cięty język, spostrzegawcze oko (celnie obrazuje i puentuje nasze przywary) i zdolność przelewania wszystkiego na papier w arcyciekawy sposób.
Książkę polecam wszystkim lubiącym dobrą literaturę, ceniących lektury z przymróżeniem oka, momentami odrobinę wyolbrzymionymi sytuacjami, czasami nawet bardzo nieprawdopodobnymi. Po Fartowny pech bez wątpienia warto sięgnąć.
Kolejna dobra, rozluźniająca, szybkoczytalna książka Olgi Rudnickiej.
Fartowny pech to lekki, dowcipny kryminał, a w zasadzie komedia kryminalna, gra pomyłek, omyłek, zabawnych zdarzeń.
Bohaterem jest posterunkowy Nadziany, który ma prawdziwego pecha. Po serii niefortunnych zdarzeń postanawia dobrowolnie przenieść się na niewielką placówkę, gdzie nikt go nie zna i może wszystko zacząć od nowa. Na miejscu spotyka kolegę ze szkoły policyjnej, Dzianego, który po wlepieniu mandatu żonie komendanta i pobiciu przez dwunastoletnią dziewczynkę dochodzi do wniosku, że praca w policji nie jest dla niego i zostaje prywatnym detektywem. No i zaczyna się :)
Mimo, iż komedia i wszelakie gagi są w tej książce na pierwszym planie, to wszystko jest skonstruowane tak umiejętnie, iż humor nie przesłania wątku kryminalnego. Kwestie humorystyczne są na równi potraktowane z kryminalnymi. Trzeba Rudnickiej przyznać, iż doskonale dobrała proporcje.
Książkę o fajtłapowatych policjantach, detektywach, świecie przestępczym pełnym sfrustrowanych i ciapowatych mafiozów czyta się wyśmienicie.
Doskonała lektura na jeden dłuższy wieczór, porcja uśmiechu, relaksu i doskonałej zabawy gwarantowana. Przy tym spotkanie z ciekawie wykreowanymi, sympatycznymi, a nawet wzbudzającymi pewne rozczulenie bohaterami. Autorka wykreowała je doskonale.
Fartowny pech czyta się świetnie, lekko, z prawdziwą przyjemnością. Rudnicka ma lekkie pióro, niesamowite poczucie humoru, cięty język, spostrzegawcze oko (celnie obrazuje i puentuje nasze przywary) i zdolność przelewania wszystkiego na papier w arcyciekawy sposób.
Książkę polecam wszystkim lubiącym dobrą literaturę, ceniących lektury z przymróżeniem oka, momentami odrobinę wyolbrzymionymi sytuacjami, czasami nawet bardzo nieprawdopodobnymi. Po Fartowny pech bez wątpienia warto sięgnąć.
czwartek, 18 kwietnia 2019
Zostały po niej sekrety - Diane Chamberlain
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Przeczytałam wszystkie dotąd wydane w Polsce książki Chamberlain i tylko jedna nie przypadła mi do gustu. Zostały po niej sekrety nie jest tą pozycją.
Autorka pisze swoje książki wg. sprawdzonego schematu i za każdym bez mała razem sprawia, iż od lektury trudno mi się oderwać. Tę książkę czytało mi się bardzo dobrze, choć nie jest ona tą najlepszą w dorobku pisarki. Ale po kolei.
Jest to historia dwóch rodzin, bardzo podobnych do siebie. Łączy je wiele, dzieli równie dużo. Pomiędzy nimi są bardzo negatywne i skrajne emocje, ból, cierpienie, rozgoryczenie, samotność, sfrustrowanie. Przyczyną tych negatywnych uczuć, emocji jest
Maggie Lockwood,która mimo młodego wieku ma już za sobą pobyt w więzieniu. Maggie w więzieniu była przez rok. Dużo, mało, zależy jak na to spojrzeć. Gorsze są następstwa czynu, za jaki kobieta dostała wyrok, trzy osoby zmarły, kilka zostało niepełnosprawnymi.
Nic więc dziwnego, iż wyjście Maggie z więzienia, jej powrót do domu, nie spotkał się z pozytywną reakcją niewielkiej mieściny w Karolinie Północnej. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę. Gorąco za to zachęcam do lektury.
Dodam tylko, iż powrót Maggie zbiegnie się z tajemniczym zniknięciem Sary, której syn Keith mocno ucierpiał w pożarze. Dlaczego matka pewnego dnia porzuca swoje cierpiące, ciężko doświadczone dziecko? Co za tym stoi? Co się stało z Sarą? To pytania, które towarzyszą czytelnikowi niemal przez całą lekturę. Dodatkowo tuż przed zniknięciem Sara napisała list, który nigdy nie został doręczony. Co w nim było?
Fabuła jest wielowątkowa, skomplikowana. Do wątku Maggie i Sary dochodzą także inne, poboczne. Chamberlain słynie z takich. Atutem książki jak i niezwykłym talentem autorki jest doprowadzenie ich do finału, nie urwanie w pewnym momencie.
Cała historia ukazana z punktu widzenia różnych osób, jest niezwykle ciekawa, emocjonalna, chwyta za serce.
Klimat książki jak zwykle u pisarki mocno działający w sferze uczuć. Są takie momenty, gdy pisarka bez pardonu przeczołguje emocjonalnie czytelniczki. Co wrażliwsze panie uronią kilka łez.
Poza tym silne napięcie wręcz dramatyzm, dodatkowo podkręcone lekkim (ale naprawdę leciutkim) przerysowaniem niektórych wydarzeń i postaci.
Jest to opowieść o trudzie, wszystkiego co tylko przyjdzie wam do głowy- miłości, życia, przyjaźni, żałobie, życiu w społeczności, cierpieniu, konsekwencjach czynów. To także historia o stosunkach międzyludzkich, o traktowaniu innych, o ich wykorzystywaniu i o tym dlaczego tak wiele z nas się na to godzi, czy warto się mścić, czy warto wybaczać i do czego mogą doprowadzić skrywane sekrety. Polecam.
Przeczytałam wszystkie dotąd wydane w Polsce książki Chamberlain i tylko jedna nie przypadła mi do gustu. Zostały po niej sekrety nie jest tą pozycją.
Autorka pisze swoje książki wg. sprawdzonego schematu i za każdym bez mała razem sprawia, iż od lektury trudno mi się oderwać. Tę książkę czytało mi się bardzo dobrze, choć nie jest ona tą najlepszą w dorobku pisarki. Ale po kolei.
Jest to historia dwóch rodzin, bardzo podobnych do siebie. Łączy je wiele, dzieli równie dużo. Pomiędzy nimi są bardzo negatywne i skrajne emocje, ból, cierpienie, rozgoryczenie, samotność, sfrustrowanie. Przyczyną tych negatywnych uczuć, emocji jest
Maggie Lockwood,która mimo młodego wieku ma już za sobą pobyt w więzieniu. Maggie w więzieniu była przez rok. Dużo, mało, zależy jak na to spojrzeć. Gorsze są następstwa czynu, za jaki kobieta dostała wyrok, trzy osoby zmarły, kilka zostało niepełnosprawnymi.
Nic więc dziwnego, iż wyjście Maggie z więzienia, jej powrót do domu, nie spotkał się z pozytywną reakcją niewielkiej mieściny w Karolinie Północnej. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę. Gorąco za to zachęcam do lektury.
Dodam tylko, iż powrót Maggie zbiegnie się z tajemniczym zniknięciem Sary, której syn Keith mocno ucierpiał w pożarze. Dlaczego matka pewnego dnia porzuca swoje cierpiące, ciężko doświadczone dziecko? Co za tym stoi? Co się stało z Sarą? To pytania, które towarzyszą czytelnikowi niemal przez całą lekturę. Dodatkowo tuż przed zniknięciem Sara napisała list, który nigdy nie został doręczony. Co w nim było?
Fabuła jest wielowątkowa, skomplikowana. Do wątku Maggie i Sary dochodzą także inne, poboczne. Chamberlain słynie z takich. Atutem książki jak i niezwykłym talentem autorki jest doprowadzenie ich do finału, nie urwanie w pewnym momencie.
Cała historia ukazana z punktu widzenia różnych osób, jest niezwykle ciekawa, emocjonalna, chwyta za serce.
Klimat książki jak zwykle u pisarki mocno działający w sferze uczuć. Są takie momenty, gdy pisarka bez pardonu przeczołguje emocjonalnie czytelniczki. Co wrażliwsze panie uronią kilka łez.
Poza tym silne napięcie wręcz dramatyzm, dodatkowo podkręcone lekkim (ale naprawdę leciutkim) przerysowaniem niektórych wydarzeń i postaci.
Jest to opowieść o trudzie, wszystkiego co tylko przyjdzie wam do głowy- miłości, życia, przyjaźni, żałobie, życiu w społeczności, cierpieniu, konsekwencjach czynów. To także historia o stosunkach międzyludzkich, o traktowaniu innych, o ich wykorzystywaniu i o tym dlaczego tak wiele z nas się na to godzi, czy warto się mścić, czy warto wybaczać i do czego mogą doprowadzić skrywane sekrety. Polecam.
środa, 17 kwietnia 2019
Dziennik 2007-2010 - Krystyna Janda
Wydawnictwo Prószyński i Ska, Moja ocena 5,5/6
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie. Janda znowu na pełnych obrotach w domu, w teatrze, w firmie, w życiu społecznym i politycznym.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Dziennik, każdy jego tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak wszystkie cztery tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki (wszystkie tomy) są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 608 stron cudownej lektury z dodatkiem w postaci mistrzowskich felietonów Grzegorza Skurskiego.
Książka do podczytywania, we fragmentach, dłuższych lub krótszych.
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie. Janda znowu na pełnych obrotach w domu, w teatrze, w firmie, w życiu społecznym i politycznym.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Dziennik, każdy jego tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak wszystkie cztery tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki (wszystkie tomy) są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 608 stron cudownej lektury z dodatkiem w postaci mistrzowskich felietonów Grzegorza Skurskiego.
Książka do podczytywania, we fragmentach, dłuższych lub krótszych.
poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Czas ognistych kwiatów - Sarah Lark
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Świetnie napisana, porywająca historia młodych kobiet zdanych tylko na siebie, będących pod męskim jarzmem, żyjących w zupełnie obcym świecie.
Wszystko zaczyna się w Meklemburgii. Jest rok 1837. Poznajemy głównych bohaterów, których życie jest ciężkie i skupia się na pracy w majątku Raben Steinfeld. Jest jesień, po niej mroźna zima, czas biedy, umierających z głodu ludzi, walki o przetrwanie za wszelką cenę. Kilka chłopskich rodzin postanawia wyjechać z tej małej, nie dającej szansy na lepsze życie wioski. Udają się w kilkumiesięczną, pełną trudów podróż do ziemi obiecanej, którą jest Nowa Zelandia. Zostają skuszeni barwnymi opowieściami, obietnicami lepszego życia i otrzymania własnego kawałka ziemi w odległej krainie.
Podróż przebiega w bardzo trudnych, momentami tragicznych warunkach. Głód, choroby, zgodny, smród, brud, przepełnione pomieszczenia są na porządku dziennym. Wszystkich przy zdrowych zmysłach trzyma potężna wiara, modlitwa i wizja obiecanej ziemi.
Jak się po kilku miesiącach podróży okaże, na miejscu nic nie jest takim, jakim miało być.
Ziemię osadnicy dostają, ale w najgorszym z możliwych miejsc. Z trudem wybudowana nowa wioska zostaje w ciągu kilku miesięcy 4 razy zalana wodą pobliskiej rzeki, zbiory zostają zniszczone, osadnicy nie mają co jeść, a wszędzie panoszą się szczury i choroby. Do tego doskwiera im samotność, brak podstawowych przedmiotów niezbędnych do życia i beznadzieja.
To dopiero początek przygód bohaterów. Lark na kartach książki snuje wielowątkową opowieść, która porywa, od której trudno się oderwać. Pochłaniają nas zarówno losy kilkorga bohaterów, które autorka opowiada naprzemiennie, jak i opisy życia, krajobrazu, zwyczajów. Dzięki wspaniałemu stylowi autorki, barwnym opisom poznajemy niezwykle zręcznie namalowane życie zarówno w Meklemburgii, jak i w Nowej Zelandii.
W całość wplecione są losy kilku kobiet. Każda z nich jest inna, Każda żyje w innych okolicznościach. Każda na naszych oczach ulega przemianom, co jest bardzo ciekawe i czyni lekturę jeszcze bardziej pasjonującą.
Czyta się lekko, szybko, z wielką przyjemnością. Czas ognistych kwiatów to doskonała książka zabierająca do odleglej krainy, dająca wytchnienie, umilająca czas i na długo zapadająca w pamięć. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejny tom serii.
Świetnie napisana, porywająca historia młodych kobiet zdanych tylko na siebie, będących pod męskim jarzmem, żyjących w zupełnie obcym świecie.
Wszystko zaczyna się w Meklemburgii. Jest rok 1837. Poznajemy głównych bohaterów, których życie jest ciężkie i skupia się na pracy w majątku Raben Steinfeld. Jest jesień, po niej mroźna zima, czas biedy, umierających z głodu ludzi, walki o przetrwanie za wszelką cenę. Kilka chłopskich rodzin postanawia wyjechać z tej małej, nie dającej szansy na lepsze życie wioski. Udają się w kilkumiesięczną, pełną trudów podróż do ziemi obiecanej, którą jest Nowa Zelandia. Zostają skuszeni barwnymi opowieściami, obietnicami lepszego życia i otrzymania własnego kawałka ziemi w odległej krainie.
Podróż przebiega w bardzo trudnych, momentami tragicznych warunkach. Głód, choroby, zgodny, smród, brud, przepełnione pomieszczenia są na porządku dziennym. Wszystkich przy zdrowych zmysłach trzyma potężna wiara, modlitwa i wizja obiecanej ziemi.
Jak się po kilku miesiącach podróży okaże, na miejscu nic nie jest takim, jakim miało być.
Ziemię osadnicy dostają, ale w najgorszym z możliwych miejsc. Z trudem wybudowana nowa wioska zostaje w ciągu kilku miesięcy 4 razy zalana wodą pobliskiej rzeki, zbiory zostają zniszczone, osadnicy nie mają co jeść, a wszędzie panoszą się szczury i choroby. Do tego doskwiera im samotność, brak podstawowych przedmiotów niezbędnych do życia i beznadzieja.
To dopiero początek przygód bohaterów. Lark na kartach książki snuje wielowątkową opowieść, która porywa, od której trudno się oderwać. Pochłaniają nas zarówno losy kilkorga bohaterów, które autorka opowiada naprzemiennie, jak i opisy życia, krajobrazu, zwyczajów. Dzięki wspaniałemu stylowi autorki, barwnym opisom poznajemy niezwykle zręcznie namalowane życie zarówno w Meklemburgii, jak i w Nowej Zelandii.
W całość wplecione są losy kilku kobiet. Każda z nich jest inna, Każda żyje w innych okolicznościach. Każda na naszych oczach ulega przemianom, co jest bardzo ciekawe i czyni lekturę jeszcze bardziej pasjonującą.
Czyta się lekko, szybko, z wielką przyjemnością. Czas ognistych kwiatów to doskonała książka zabierająca do odleglej krainy, dająca wytchnienie, umilająca czas i na długo zapadająca w pamięć. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejny tom serii.
środa, 10 kwietnia 2019
Powrót z Północy - Maja Wolny
Wydawnictwo Czarna owca, Moja ocena 5,5/6
Sięgając po tę książkę zupełnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nie czytałam recenzji, nie czytałam blurba, brałam w ciemno. Na tyle znam twórczość Mai Wolny, że sięgając po jej książkę mogę być pewna, że dostanę doskonałą lekturę.
Powrót z Północy mnie nie zawiódł. Książkę dosłownie połknęłam.
Akcja toczy się kilkutorowo, współcześnie, tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej i kilkadziesiąt lat wcześniej.
Przeskakujemy pomiędzy rozdziałami, bohaterami, okresami, miejscami na Syberii. Co i rusz przenosimy się do innej historii, które, jak się okaże połączy wspólny mianownik.
Wolny każdą książkę wręcz tka, tworzy z niewielkich fragmentów historii, rzeczywistość przeplata ułudą mamiąc umiejętnie czytelnika. Tak samo jest z Powrotem z Północy. W trakcie lektury wszystko miesza się ze sobą, a bohaterowie często tracą kontakt z rzeczywistym światem. W pewnym momencie nie wiadomo, co jest fikcją, a co rzeczywistością.
Do tego dochodzi zręczne połączenie niezwykle surowego krajobrazu z równie surowym, może nawet okrutnym postępowaniem człowieka, jego wyobcowaniem, reakcjami.
W całą historię wpleciony jest wątek miłosny. Jednak bez obaw. Nie ma on w sobie nic z ckliwego, tandetnego romansidła. Wątek miłosny i w ogóle kwestia samych uczuć, miłości potrzebna jest autorce po to, żeby ukazać efekt niespełnionych, zimnych, okrutnych miłości.
Ta książka to powieść o tęsknotach i utraconych rzeczach, uczuciach, osobach, generalnie i tym za czym dusza i serce krwawią.
Trudno jednoznacznie przypisać Powrót z Północy do jednego gatunku literackiego. To taki miks, w którym powieść obyczajowa miesza się z sensacyjną, psychologiczną, a te z kolei z powieścią drogi z wątkiem uczuciowym w tle. Całość bazująca na kilku prawdziwych historiach m.in. o Niceforze Czernichowskim, polskim szlachcicu, awanturniku, niezwykle barwnej postaci, w której losach mocno zaznaczyła się Syberia. Został on skazany na śmierć za zabójstwo ważnego członka administracji rosyjskiej, lecz nie poddał się potulnie karze. Jego losy, zupełnie dzisiaj nieznane, są niezwykłe, barwne, porywające.
Drugą historią, na której bazuje autorka są losy inżyniera Michała Hieropolitańskiego, który został wydelegowany do budowy największego na owe czasy trzykilometrowego mostu na Amurze.
Dodatkiem i trzecią historią są losy młodego Stalina.
Wszystkich tych bohaterów łączy przede wszystkim Syberia, ale nie tylko.
Powrót z Północy to pozycja, w której teraźniejszość miesza się po mistrzowsku z przeszłością, a tęsknota z radością.
Książka jest doskonale napisana, bardzo ciekawie skonstruowana, rzekłabym wręcz utkana, posiada niesamowity klimat i bardzo wyrazistych bohaterów. Przy tym każdy z czytelników może ją inaczej odebrać. Gorąco zachęcam do lektury.
Sięgając po tę książkę zupełnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nie czytałam recenzji, nie czytałam blurba, brałam w ciemno. Na tyle znam twórczość Mai Wolny, że sięgając po jej książkę mogę być pewna, że dostanę doskonałą lekturę.
Powrót z Północy mnie nie zawiódł. Książkę dosłownie połknęłam.
Akcja toczy się kilkutorowo, współcześnie, tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej i kilkadziesiąt lat wcześniej.
Przeskakujemy pomiędzy rozdziałami, bohaterami, okresami, miejscami na Syberii. Co i rusz przenosimy się do innej historii, które, jak się okaże połączy wspólny mianownik.
Wolny każdą książkę wręcz tka, tworzy z niewielkich fragmentów historii, rzeczywistość przeplata ułudą mamiąc umiejętnie czytelnika. Tak samo jest z Powrotem z Północy. W trakcie lektury wszystko miesza się ze sobą, a bohaterowie często tracą kontakt z rzeczywistym światem. W pewnym momencie nie wiadomo, co jest fikcją, a co rzeczywistością.
Do tego dochodzi zręczne połączenie niezwykle surowego krajobrazu z równie surowym, może nawet okrutnym postępowaniem człowieka, jego wyobcowaniem, reakcjami.
W całą historię wpleciony jest wątek miłosny. Jednak bez obaw. Nie ma on w sobie nic z ckliwego, tandetnego romansidła. Wątek miłosny i w ogóle kwestia samych uczuć, miłości potrzebna jest autorce po to, żeby ukazać efekt niespełnionych, zimnych, okrutnych miłości.
Ta książka to powieść o tęsknotach i utraconych rzeczach, uczuciach, osobach, generalnie i tym za czym dusza i serce krwawią.
Trudno jednoznacznie przypisać Powrót z Północy do jednego gatunku literackiego. To taki miks, w którym powieść obyczajowa miesza się z sensacyjną, psychologiczną, a te z kolei z powieścią drogi z wątkiem uczuciowym w tle. Całość bazująca na kilku prawdziwych historiach m.in. o Niceforze Czernichowskim, polskim szlachcicu, awanturniku, niezwykle barwnej postaci, w której losach mocno zaznaczyła się Syberia. Został on skazany na śmierć za zabójstwo ważnego członka administracji rosyjskiej, lecz nie poddał się potulnie karze. Jego losy, zupełnie dzisiaj nieznane, są niezwykłe, barwne, porywające.
Drugą historią, na której bazuje autorka są losy inżyniera Michała Hieropolitańskiego, który został wydelegowany do budowy największego na owe czasy trzykilometrowego mostu na Amurze.
Dodatkiem i trzecią historią są losy młodego Stalina.
Wszystkich tych bohaterów łączy przede wszystkim Syberia, ale nie tylko.
Powrót z Północy to pozycja, w której teraźniejszość miesza się po mistrzowsku z przeszłością, a tęsknota z radością.
Książka jest doskonale napisana, bardzo ciekawie skonstruowana, rzekłabym wręcz utkana, posiada niesamowity klimat i bardzo wyrazistych bohaterów. Przy tym każdy z czytelników może ją inaczej odebrać. Gorąco zachęcam do lektury.
wtorek, 9 kwietnia 2019
Po drugiej stronie - Agnieszka Janiszewska
Wydawnictwo Novae Res, Moja ocena 5,5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie 2016 roku.
Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleją starych topoli i Pamiętam. Recenzje wszystkich tytułów u dołu posta.
Bohaterką Po drugiej stronie, najnowszej książki Janiszewskiej, jest nauczycielka jęz. polskiego Blanka Miller, kobieta w wieku 30+, po przejściach, ze sporym bagażem doświadczeń i decyzją z przeszłości, która nadal na niej ciąży. Kobieta musi stanąć na przeciw konsekwencji swojej decyzji sprzed lat. Jak łatwo się domyśleć, nie będzie to proste.
Skomplikowane decyzje, duchy przeszłości czające się za każdym rogiem, wspomnienia, konflikt pokoleń, dawna przyjaźń, rany na sercu i duszy, te i wiele innych spraw są na porządku dziennym w tej niezwykłej choć z pozoru banalnej książce....ból, nadzieja, uśmiech, tęsknota....
Do tego, jak w każdej wcześniejszej powieści, autorka umiejętnie wplotła w fabułę historię. Tym razem rzecz dotyczy zawirowań XX wieku. W treści znajdziemy liczne czasowe przeskoki obejmujące lata 70., 80. i 90. oraz co ważniejsze wydarzenia z polskiej historii.
Janiszewska po raz kolejny udowodniła, iż nie pisze zwyczajnych powieści, że obca jest jej prostota tekstu, nuda, sztampa czy nagle urywające się wątki.
Każda z kolejnych powieści pisarki jest doskonale nakreślona, ma fabułę dwutorową, jest wspaniale opowiedziana, skrywa wiele sekretów, a bohaterowie muszą zmierzyć się z trudnymi problemami, które nieobce są także wielu z nas.
Cała opowieść jest wielowątkowa, a wszystkie jej elementy bardzo zręcznie przeplatają się ze sobą. Kolejny raz pisarka stworzyła monumentalną konstrukcję fabularną i poumieszczała w niej wielu bohaterów i dodatkowo okraszając to uczuciami, wewnętrznymi przeżyciami postaci, które tym razem bardzo wpływają na losy bohaterów.
Całość opowiedziana pięknym językiem. Język, którego używa Agnieszka Janiszewska to największy atut jej powieści.
Gorąco zachęcam do lektury tej i wcześniejszych książek autorki. Książki Agnieszki Janiszewskiej to za każdym razem niesamowita lektura i wspaniała mozaika polskiej historii, ludzkich losów i charakterów.
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie 2016 roku.
Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleją starych topoli i Pamiętam. Recenzje wszystkich tytułów u dołu posta.
Bohaterką Po drugiej stronie, najnowszej książki Janiszewskiej, jest nauczycielka jęz. polskiego Blanka Miller, kobieta w wieku 30+, po przejściach, ze sporym bagażem doświadczeń i decyzją z przeszłości, która nadal na niej ciąży. Kobieta musi stanąć na przeciw konsekwencji swojej decyzji sprzed lat. Jak łatwo się domyśleć, nie będzie to proste.
Skomplikowane decyzje, duchy przeszłości czające się za każdym rogiem, wspomnienia, konflikt pokoleń, dawna przyjaźń, rany na sercu i duszy, te i wiele innych spraw są na porządku dziennym w tej niezwykłej choć z pozoru banalnej książce....ból, nadzieja, uśmiech, tęsknota....
Do tego, jak w każdej wcześniejszej powieści, autorka umiejętnie wplotła w fabułę historię. Tym razem rzecz dotyczy zawirowań XX wieku. W treści znajdziemy liczne czasowe przeskoki obejmujące lata 70., 80. i 90. oraz co ważniejsze wydarzenia z polskiej historii.
Janiszewska po raz kolejny udowodniła, iż nie pisze zwyczajnych powieści, że obca jest jej prostota tekstu, nuda, sztampa czy nagle urywające się wątki.
Każda z kolejnych powieści pisarki jest doskonale nakreślona, ma fabułę dwutorową, jest wspaniale opowiedziana, skrywa wiele sekretów, a bohaterowie muszą zmierzyć się z trudnymi problemami, które nieobce są także wielu z nas.
Cała opowieść jest wielowątkowa, a wszystkie jej elementy bardzo zręcznie przeplatają się ze sobą. Kolejny raz pisarka stworzyła monumentalną konstrukcję fabularną i poumieszczała w niej wielu bohaterów i dodatkowo okraszając to uczuciami, wewnętrznymi przeżyciami postaci, które tym razem bardzo wpływają na losy bohaterów.
Całość opowiedziana pięknym językiem. Język, którego używa Agnieszka Janiszewska to największy atut jej powieści.
Gorąco zachęcam do lektury tej i wcześniejszych książek autorki. Książki Agnieszki Janiszewskiej to za każdym razem niesamowita lektura i wspaniała mozaika polskiej historii, ludzkich losów i charakterów.
Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
sobota, 6 kwietnia 2019
Pod podszewką. Prawdziwy wizerunek pisarza - Zofia Karaszewska, Sylwia Stano
Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6
Właśnie skończyłam podczytywać tę książkę. Książka czytana we fragmentach towarzyszyła mi od kilku tygodni. Dobra, ciekawa lektura ukazująca związek, jaki istnieje pomiędzy strojem, a człowiekiem, jego charakterem, sylwetką, zachowaniem.
Bohaterowie książki, osoby znane, lubiane, zaproszone do rozmowy, opowiadaja o tym, co noszą, jak i dlaczego.
Z książki dowiemy się m.in. o tym:
Jaka sukienka spełnia marzenia Olgi Tokarczuk?
W czym czuje się wygodnie Joanna Bator?
Czy sukienka jest zbroją dla Katarzyny Bondy?
Jaki styl ma Jacek Dehnel?
Czym jest efekt wow! dla Sylwii Chutnik?
W czym boksuje Grażyna Plebanek?
Za co Anna Dziewit-Meller lubi męski styl?
Jak śmieszne ciuchy rozumie Agnieszka Wolny-Hamkało?
Co lubi Janusz Leon Wiśniewski?
Do czego słabość ma Wojciech Chmielarz?
Jaki krawat założyłby Łukasz Orbitowski?
Czym jest oldschoolowa błyskotliwość Mariusza Czubaja?
Jak działa radar na fałsz u Katarzyny Tubylewicz?
Jaka ma być bielizna nocna według Aleksandry Zielińskiej?
W czym pakuje Jakub Małecki?
Jakie są idealne skarpetki Michała Rusinka?
Co pod trenczem mogłaby mieć Marta Guzowska?
Co łączy bunt i kaszkiet zdaniem Grzegorza Kasdepkego?
Czym jest czerwień dla Justyny Sobolewskiej?
Sami przyznacie, genialna paleta postaci. Co ciekawe, swoich bohaterów autorki książki umiejscowiły wg. ciekawego i niezwykle trafnego klucza. Jak i dlaczego? Dowiecie się w trakcie lektury.
Pod podszewką to nie tylko opowieść o ubraniach. To także (a może przede wszystkim) opowieść o ludziach, ich charakterach, podejściu do wielu otaczających nas spraw, tym co nimi kieruje, co ma na nich wpływ i dlaczego.
To książka psychologiczno-społeczna, ciekawa, intrygująca, zabawna, idealna do niespiesznej, fragmentarycznej lektury.
Poprzez opowieść o swoich ubraniach rozmówcy Karaszewskiej i Stano snują także opowieść o sztuce, kulturze, nauce, zyciu. To wszystko wbrew pozorom jest bardzo mocno związane z ubiorem.
Książkę czyta się lekko, z przyjemnością. Pozwala ona zajrzeć od tyłu, "od kuchni" do domów, szaf, wnętrz osób, które znamy, lubimy, często podziwiamy.
Cennym uzupełnieniem są liczne zdjęcia. Ubarwiają one i tak ciekawe opowieści, wprowadzają niesamowity klimat.
Książkę polecam zarówno miłośnikom mody, ubrań, jak i literatury z odrobina psychologii w tle. To książka dla kochających zarówno modę, jak i dobrą literaturę.
Pod podszewką to książka niepozorna, mało wyróżniająca się z tłumu. Wielka szkoda. To ciekawa, wartościowa, inna pozycja,. Warto dać jej szansę.
Właśnie skończyłam podczytywać tę książkę. Książka czytana we fragmentach towarzyszyła mi od kilku tygodni. Dobra, ciekawa lektura ukazująca związek, jaki istnieje pomiędzy strojem, a człowiekiem, jego charakterem, sylwetką, zachowaniem.
Bohaterowie książki, osoby znane, lubiane, zaproszone do rozmowy, opowiadaja o tym, co noszą, jak i dlaczego.
Z książki dowiemy się m.in. o tym:
Jaka sukienka spełnia marzenia Olgi Tokarczuk?
W czym czuje się wygodnie Joanna Bator?
Czy sukienka jest zbroją dla Katarzyny Bondy?
Jaki styl ma Jacek Dehnel?
Czym jest efekt wow! dla Sylwii Chutnik?
W czym boksuje Grażyna Plebanek?
Za co Anna Dziewit-Meller lubi męski styl?
Jak śmieszne ciuchy rozumie Agnieszka Wolny-Hamkało?
Co lubi Janusz Leon Wiśniewski?
Do czego słabość ma Wojciech Chmielarz?
Jaki krawat założyłby Łukasz Orbitowski?
Czym jest oldschoolowa błyskotliwość Mariusza Czubaja?
Jak działa radar na fałsz u Katarzyny Tubylewicz?
Jaka ma być bielizna nocna według Aleksandry Zielińskiej?
W czym pakuje Jakub Małecki?
Jakie są idealne skarpetki Michała Rusinka?
Co pod trenczem mogłaby mieć Marta Guzowska?
Co łączy bunt i kaszkiet zdaniem Grzegorza Kasdepkego?
Czym jest czerwień dla Justyny Sobolewskiej?
Sami przyznacie, genialna paleta postaci. Co ciekawe, swoich bohaterów autorki książki umiejscowiły wg. ciekawego i niezwykle trafnego klucza. Jak i dlaczego? Dowiecie się w trakcie lektury.
Pod podszewką to nie tylko opowieść o ubraniach. To także (a może przede wszystkim) opowieść o ludziach, ich charakterach, podejściu do wielu otaczających nas spraw, tym co nimi kieruje, co ma na nich wpływ i dlaczego.
To książka psychologiczno-społeczna, ciekawa, intrygująca, zabawna, idealna do niespiesznej, fragmentarycznej lektury.
Poprzez opowieść o swoich ubraniach rozmówcy Karaszewskiej i Stano snują także opowieść o sztuce, kulturze, nauce, zyciu. To wszystko wbrew pozorom jest bardzo mocno związane z ubiorem.
Książkę czyta się lekko, z przyjemnością. Pozwala ona zajrzeć od tyłu, "od kuchni" do domów, szaf, wnętrz osób, które znamy, lubimy, często podziwiamy.
Cennym uzupełnieniem są liczne zdjęcia. Ubarwiają one i tak ciekawe opowieści, wprowadzają niesamowity klimat.
Książkę polecam zarówno miłośnikom mody, ubrań, jak i literatury z odrobina psychologii w tle. To książka dla kochających zarówno modę, jak i dobrą literaturę.
Pod podszewką to książka niepozorna, mało wyróżniająca się z tłumu. Wielka szkoda. To ciekawa, wartościowa, inna pozycja,. Warto dać jej szansę.
piątek, 5 kwietnia 2019
Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze - Adam Dylewski
Wydawnictwo Czarne, Moja ocena 5/6
Każdy z warszawskich brzegów Wisły opowiada własną, odmienną historię. Prawobrzeżna Praga to kamienice, bramy, bazar, kominy i temu podobne klimaty. Lekko tylko ranna w powstaniu, ta część miasta wyszła z tragedii bez wielkich strat. Od zawsze było to miejsce tętniące życiem, energią, bardzo barwne, jedyne w swoim rodzaju.
Przez kilka wieków mieszkali tam Żydzi.
Prawobrzeżna część Pragi nazywana była potocznie Szmulowizną. Nazwa ta pochodzi od Szmula Zbytkowera. To on był twórcą żydowskiego cmentarza na Pradze. Jest on też jednym z bohaterów książki.
Tytułowa Ruda, córka Cwiego to pierwsza osoba żydowskiego pochodzenia, która zamieszkiwała Pragę i której imię zachowało się do dzisiaj. Wiemy o niej tylko to, kiedy została pochowana. Miało to miejsce w 1743 roku. Ruda była też pierwsza osoba pochowaną na nowym, żydowskim cmentarzu.
Na kartach swojej książki Dylewski prezentuje całą rzeszę żydowskich mieszkańców Pragi poczynając właśnie od Rudej. Postaci bohaterów osadzone są w kontekście społecznym, politycznym, kulturowym, a ich historie wplecione w koegzystencję z Polakami.
Przedstawieni Żydzi to na ogół osoby ubogie, czasami wręcz biedne. Rzadko wśród nich można było znależć bogacza. Przedstawione życie to losy zwykłych, najzwyczajniejszych mieszkańców żydowskiej części Warszawy.
Dylewski snuje barwną, ciekawą, nie pozbawioną humoru opowieść, którą czyta się błyskawicznie i z wielką przyjemnością.
Duże uznanie należy się autorowi za zrobienie porządnego resarchu. Ze zrozumiałych względów, uwarunkowań historycznych, o Żydach z Pragi, bohaterach książki pozostało bardzo niewiele informacji. Swoją książkę autor nieomal tka ze strzępów wiadomości, śladowych informacji, fragmentów dokumentów. Cała opowieść prowadzona jest dom po domu, kamienica po kamienicy, mieszkanie po mieszkaniu. Tytaniczna, potężna praca.
Wyszła doskonała pozycja i wyśmienita lektura. Książka idealna do podczytywania fragmentami, kamienica po kamienicy, zgodnie z tym, jak opowieść snuje autor.
Cennym dodatkiem są liczne zdjęcia ilustrujące życie żydowskie na Pradze. Genialnie uzupełniają one opowieść i wprowadzają odpowiedni klimat.
Gorąco zachęcam do lektury.
Za książkę (tutaj) dziękuję Księgarni Internetowej Gandalf,.com.pl
Każdy z warszawskich brzegów Wisły opowiada własną, odmienną historię. Prawobrzeżna Praga to kamienice, bramy, bazar, kominy i temu podobne klimaty. Lekko tylko ranna w powstaniu, ta część miasta wyszła z tragedii bez wielkich strat. Od zawsze było to miejsce tętniące życiem, energią, bardzo barwne, jedyne w swoim rodzaju.
Przez kilka wieków mieszkali tam Żydzi.
Prawobrzeżna część Pragi nazywana była potocznie Szmulowizną. Nazwa ta pochodzi od Szmula Zbytkowera. To on był twórcą żydowskiego cmentarza na Pradze. Jest on też jednym z bohaterów książki.
Tytułowa Ruda, córka Cwiego to pierwsza osoba żydowskiego pochodzenia, która zamieszkiwała Pragę i której imię zachowało się do dzisiaj. Wiemy o niej tylko to, kiedy została pochowana. Miało to miejsce w 1743 roku. Ruda była też pierwsza osoba pochowaną na nowym, żydowskim cmentarzu.
Na kartach swojej książki Dylewski prezentuje całą rzeszę żydowskich mieszkańców Pragi poczynając właśnie od Rudej. Postaci bohaterów osadzone są w kontekście społecznym, politycznym, kulturowym, a ich historie wplecione w koegzystencję z Polakami.
Przedstawieni Żydzi to na ogół osoby ubogie, czasami wręcz biedne. Rzadko wśród nich można było znależć bogacza. Przedstawione życie to losy zwykłych, najzwyczajniejszych mieszkańców żydowskiej części Warszawy.
Dylewski snuje barwną, ciekawą, nie pozbawioną humoru opowieść, którą czyta się błyskawicznie i z wielką przyjemnością.
Duże uznanie należy się autorowi za zrobienie porządnego resarchu. Ze zrozumiałych względów, uwarunkowań historycznych, o Żydach z Pragi, bohaterach książki pozostało bardzo niewiele informacji. Swoją książkę autor nieomal tka ze strzępów wiadomości, śladowych informacji, fragmentów dokumentów. Cała opowieść prowadzona jest dom po domu, kamienica po kamienicy, mieszkanie po mieszkaniu. Tytaniczna, potężna praca.
Wyszła doskonała pozycja i wyśmienita lektura. Książka idealna do podczytywania fragmentami, kamienica po kamienicy, zgodnie z tym, jak opowieść snuje autor.
Cennym dodatkiem są liczne zdjęcia ilustrujące życie żydowskie na Pradze. Genialnie uzupełniają one opowieść i wprowadzają odpowiedni klimat.
Gorąco zachęcam do lektury.
Za książkę (tutaj) dziękuję Księgarni Internetowej Gandalf,.com.pl
czwartek, 4 kwietnia 2019
Brudna trylogia o Hawanie - Pedro Juan Gutierrez
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Ta książka to swoisty hołd dla Hawany i buntowniczego życia, jakie w mieście prowadzą jego mieszkańcy. Ale czy buntownicze oznacza normalne, dobre, acz niepokorne? Tak nie jest. Gwarantuję, że ta książka was zaskoczy.
Brudna trylogia... niewątpliwie wzbudza skrajne emocje, intryguje, bulwersuje, zaskakuje, czasami zniesmacza.
Opisy, których autor nie szczędzi, są plastyczne i do bólu naturalistyczne. Świadomość, iż jest to prawdziwe oblicze Hawany z jednej strony przeraża, z drugiej fascynuje. Z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym.
Główny bohater to cyniczny, inteligentny, ale i wyrachowany dziennikarz, który mimo zubożeniu, a w zasadzie prawie nędzy, hołduje korzystaniu z pełni życia, rozkoszowaniu się przyjemnościami, oddawaniu się pasjom, często bardzo kosztownym. Jednak plany, puste frazesy to jedno, a życie to drugie. W przypadku narratora książki sprowadza się to wszystko do tego co wulgarne, szybki, bez jakichkolwiek uczuć seks, tuż za rogiem, w obskurnej chacie, w brudzie, z przygodnymi kobietami, często dziwkami. Do tego dochodzi ocieranie się o slumsy i zapijanie wszystkiego najtańszym, najpodlejszym trunkiem.
Świat, który poznajemy dzięki narratorowi jest paskudny, obskurny, obrzydliwy i na wskroś zły. Nie jest on jedynym, ale z pewnością głównym bohaterem książki. Obok niego prym wiedzie Hawana, którą poznajemy z najgorszej z możliwych stron. Z pewnością nie są to zaułki, które odwiedzają turyści.
Poza tym karty książki zapełniają inni, równie skrajnie przedstawieni bohaterowie. Każda z tych postaci balansuje na krawędzi, ma swoją dla nas często niezrozumiałą, brzydzącą nas historię.
Jedno oprócz Hawany jest w tej książce wszechobecne. To brud. Dosłownie i w przenośni. Oprócz brudu emocjonalnego, uczuciowego, brudu na ulicach, w domach, w duszy, umyśle bohaterów, jest też brud na ich ciele. W tej książce nikt praktycznie się nie myje. I serio, to rzuca się w oczy. W trakcie lektury miałam wrażenie brudu i smrodu wyzierających z kart książki.
Jednak tym, co najbardziej mnie poruszyło jest sytuacja, wręcz dramatyczna kubańskich kobiet. Niewykształcone, prymitywnie żyjące w nędzy, zależne od męźczyzn i ich łaski, często ofiary przemocy psychicznej i fizycznej, żyjące z kradzieży, a także prostytucji, bez szans na zmianę swojego położenia. Szokujące.
Książka porusza, szokuje. Trudna, wymagająca lektura. Polecam.
Ta książka to swoisty hołd dla Hawany i buntowniczego życia, jakie w mieście prowadzą jego mieszkańcy. Ale czy buntownicze oznacza normalne, dobre, acz niepokorne? Tak nie jest. Gwarantuję, że ta książka was zaskoczy.
Brudna trylogia... niewątpliwie wzbudza skrajne emocje, intryguje, bulwersuje, zaskakuje, czasami zniesmacza.
Opisy, których autor nie szczędzi, są plastyczne i do bólu naturalistyczne. Świadomość, iż jest to prawdziwe oblicze Hawany z jednej strony przeraża, z drugiej fascynuje. Z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym.
Główny bohater to cyniczny, inteligentny, ale i wyrachowany dziennikarz, który mimo zubożeniu, a w zasadzie prawie nędzy, hołduje korzystaniu z pełni życia, rozkoszowaniu się przyjemnościami, oddawaniu się pasjom, często bardzo kosztownym. Jednak plany, puste frazesy to jedno, a życie to drugie. W przypadku narratora książki sprowadza się to wszystko do tego co wulgarne, szybki, bez jakichkolwiek uczuć seks, tuż za rogiem, w obskurnej chacie, w brudzie, z przygodnymi kobietami, często dziwkami. Do tego dochodzi ocieranie się o slumsy i zapijanie wszystkiego najtańszym, najpodlejszym trunkiem.
Świat, który poznajemy dzięki narratorowi jest paskudny, obskurny, obrzydliwy i na wskroś zły. Nie jest on jedynym, ale z pewnością głównym bohaterem książki. Obok niego prym wiedzie Hawana, którą poznajemy z najgorszej z możliwych stron. Z pewnością nie są to zaułki, które odwiedzają turyści.
Poza tym karty książki zapełniają inni, równie skrajnie przedstawieni bohaterowie. Każda z tych postaci balansuje na krawędzi, ma swoją dla nas często niezrozumiałą, brzydzącą nas historię.
Jedno oprócz Hawany jest w tej książce wszechobecne. To brud. Dosłownie i w przenośni. Oprócz brudu emocjonalnego, uczuciowego, brudu na ulicach, w domach, w duszy, umyśle bohaterów, jest też brud na ich ciele. W tej książce nikt praktycznie się nie myje. I serio, to rzuca się w oczy. W trakcie lektury miałam wrażenie brudu i smrodu wyzierających z kart książki.
Jednak tym, co najbardziej mnie poruszyło jest sytuacja, wręcz dramatyczna kubańskich kobiet. Niewykształcone, prymitywnie żyjące w nędzy, zależne od męźczyzn i ich łaski, często ofiary przemocy psychicznej i fizycznej, żyjące z kradzieży, a także prostytucji, bez szans na zmianę swojego położenia. Szokujące.
Książka porusza, szokuje. Trudna, wymagająca lektura. Polecam.
środa, 3 kwietnia 2019
Targi Książki Dziecięcej „Przecinek i Kropka”
W ten weekend (6-7 kwietnia) w Centrum praskim Koneser odbędą się Targi Książki Dziecięcej „Przecinek i Kropka”, w których to po raz pierwszy
będziemy brać udział.
W trakcie tych dwudniowych targów będzie można kupić nasze
książeczki po bardzo okazyjnych cenach (taniej o 40%).
Przewidujemy także i
inne atrakcje dla naszych najmłodszych czytelników.
Znajdziecie nas na stoisku 60.
wtorek, 2 kwietnia 2019
Diabeł urubu - Marlon James
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Marlon James to autor z kręgu wyjątkowo u nas mało znanej karaibskiej literatury. Tworzy książki całkowicie odmienne od tych które większość z nas zna. Wcześniej miałam okazję czytać inną powieść tego autora, Krótką historię siedmiu zabójstw. Kto nie zna tej pozycji, gorąco zachęcam do lektury.
Diabeł urubu to debiutancka powieść Jamesa i jednocześnie wyjątkowo poruszająca opowieść, w której prym wiodą - jamajska prowincja i ludzkie dusze. Jest rok 1957. Niewielka wioska Gibbeah to zapomniane przez cywilizację miejsce, pokryte kurzem, pamiętające jeszcze czasy plantacji. W tym właśnie miejscu rozgrywa się akcja książki.
Wiele można by o tej książce napisać, ale jedno wysuwa się na pierwszy plan, Diabeł urubu szokuje pod każdym możliwym względem. I nie dziwi mnie, iż ta właśnie książka nie została wydana jako pierwsza w Polsce, nie była zwiastunem twórczości Jamajczyka.
Po pierwsze jeżeli chodzi o poruszany temat, a po drugie jego ukazanie i zaprezentowanie wyjątkowej prowincji na Jamajce, tamtejszych obyczajów, ludzkich charakterów, marzeń, wad, bezkompromisowych dążeń. Galeria różnorodnych postaci, jaką stworzył James porusza, szokuje, ale jednocześnie zachwyca. Zachwyt budzi także opis kolejnych postaci. Co istotne, mimo, iż wszystko trąci jamajską kulturą, wiarą, obrzędami, tym co tak bardzo odmienne od europejskiego stylu życia, mentalności, to po głębszym wniknięciu w treść książki okazuje się, iż ci ludzie żyjący tak daleko od nas są jednak bardzo do nas podobni. Ponadczasowość, uniwersalność postaci i przekazywanych przez Jamesa prawd także może szokować. Pisarz bezkompromisowo rozprawia się z ludzkimi przywarami. Przy czym warto nadmienić, iż główny nacisk kładzie nie na osoby świeckie (chociaż tych także nie oszczędza), a na duchownych. Na tych ostatnich nie pozostawia suchej nitki.
Sednem książki jest walka ze złem. Wydaje się, ze powinno wygrać dobro. Ale czy tak się stanie? W grę wchodzi człowiek, jako całość, ale najważniejsze w tej walce są ludzkie dusze. Autor genialnie oddał nie tylko ludzkie charaktery, ale także codzienność, życie w religijnej sekcie umiejscowionej w malutkiej, nieomal odciętej od świata wiosce. Sekta i wszystko, co z nią związane, ukazane są w tak szczery, bezkompromisowy sposób, iż śmiało można to nazwać wiwisekcją.
Książka jest wulgarna, ostra, okrutna, a to, co ukazuje James szokuje i porusza.
Nie dziwię się, iż pozycja ta była aż 78 razy odrzucona przez wydawcę. Z drugiej strony, gdy już została wydana, doceniono ją i znalazła się w finale Los Angeles Book Prize oraz Commonwealth Writers’ Prize.
Gorąco zachęcam was do lektury. Nie jest to łatwa książka, nie jest to powieść dla każdego. Jeżeli jednak dacie jej szansę, nie pożałujecie.
Marlon James to autor z kręgu wyjątkowo u nas mało znanej karaibskiej literatury. Tworzy książki całkowicie odmienne od tych które większość z nas zna. Wcześniej miałam okazję czytać inną powieść tego autora, Krótką historię siedmiu zabójstw. Kto nie zna tej pozycji, gorąco zachęcam do lektury.
Diabeł urubu to debiutancka powieść Jamesa i jednocześnie wyjątkowo poruszająca opowieść, w której prym wiodą - jamajska prowincja i ludzkie dusze. Jest rok 1957. Niewielka wioska Gibbeah to zapomniane przez cywilizację miejsce, pokryte kurzem, pamiętające jeszcze czasy plantacji. W tym właśnie miejscu rozgrywa się akcja książki.
Wiele można by o tej książce napisać, ale jedno wysuwa się na pierwszy plan, Diabeł urubu szokuje pod każdym możliwym względem. I nie dziwi mnie, iż ta właśnie książka nie została wydana jako pierwsza w Polsce, nie była zwiastunem twórczości Jamajczyka.
Po pierwsze jeżeli chodzi o poruszany temat, a po drugie jego ukazanie i zaprezentowanie wyjątkowej prowincji na Jamajce, tamtejszych obyczajów, ludzkich charakterów, marzeń, wad, bezkompromisowych dążeń. Galeria różnorodnych postaci, jaką stworzył James porusza, szokuje, ale jednocześnie zachwyca. Zachwyt budzi także opis kolejnych postaci. Co istotne, mimo, iż wszystko trąci jamajską kulturą, wiarą, obrzędami, tym co tak bardzo odmienne od europejskiego stylu życia, mentalności, to po głębszym wniknięciu w treść książki okazuje się, iż ci ludzie żyjący tak daleko od nas są jednak bardzo do nas podobni. Ponadczasowość, uniwersalność postaci i przekazywanych przez Jamesa prawd także może szokować. Pisarz bezkompromisowo rozprawia się z ludzkimi przywarami. Przy czym warto nadmienić, iż główny nacisk kładzie nie na osoby świeckie (chociaż tych także nie oszczędza), a na duchownych. Na tych ostatnich nie pozostawia suchej nitki.
Sednem książki jest walka ze złem. Wydaje się, ze powinno wygrać dobro. Ale czy tak się stanie? W grę wchodzi człowiek, jako całość, ale najważniejsze w tej walce są ludzkie dusze. Autor genialnie oddał nie tylko ludzkie charaktery, ale także codzienność, życie w religijnej sekcie umiejscowionej w malutkiej, nieomal odciętej od świata wiosce. Sekta i wszystko, co z nią związane, ukazane są w tak szczery, bezkompromisowy sposób, iż śmiało można to nazwać wiwisekcją.
Książka jest wulgarna, ostra, okrutna, a to, co ukazuje James szokuje i porusza.
Nie dziwię się, iż pozycja ta była aż 78 razy odrzucona przez wydawcę. Z drugiej strony, gdy już została wydana, doceniono ją i znalazła się w finale Los Angeles Book Prize oraz Commonwealth Writers’ Prize.
Gorąco zachęcam was do lektury. Nie jest to łatwa książka, nie jest to powieść dla każdego. Jeżeli jednak dacie jej szansę, nie pożałujecie.
poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Dziewczynki mogą wszystko - Hart Caryl, Ali Pye
Wydawnictwo Amber, Moja ocena 6/6
ILUSTROWANE KSIĄŻKI DLA DZIECI 3-5 lat. Seria PRZYJAZNA ŁAPKA
Mimo pewnych ram określających wiek czytelniczki książki, ja stwierdzam, że to książka dla wszystkich - dla małych, jak i całkiem dużych czytelników, przede wszystkim dla dziewczynek, kobiet, ale i chłopcy (mali i duzi) powinni do niej zajrzeć.
Książka jest fantastyczna, cudowna. Nie dziwię się, iż jest bestsellerem sprzedanym do 10 krajów.
Przede wszystkim jest to lektura cudowna, wspaniała, zabawna inspirująca, rymowana, a przy tym niesamowicie mądra.
Tym co rzuca się w oczy jest staranne wydanie i wspaniała, bajecznie kolorowa szata graficzna. Okładka przyciąga wzrok feerią barw. Każda kolejna strona jest równie ciekawa i barwna.
Poza tym rymowane, mądre, mogące być inspiracją teksty....
ILUSTROWANE KSIĄŻKI DLA DZIECI 3-5 lat. Seria PRZYJAZNA ŁAPKA
Mimo pewnych ram określających wiek czytelniczki książki, ja stwierdzam, że to książka dla wszystkich - dla małych, jak i całkiem dużych czytelników, przede wszystkim dla dziewczynek, kobiet, ale i chłopcy (mali i duzi) powinni do niej zajrzeć.
Książka jest fantastyczna, cudowna. Nie dziwię się, iż jest bestsellerem sprzedanym do 10 krajów.
Przede wszystkim jest to lektura cudowna, wspaniała, zabawna inspirująca, rymowana, a przy tym niesamowicie mądra.
Tym co rzuca się w oczy jest staranne wydanie i wspaniała, bajecznie kolorowa szata graficzna. Okładka przyciąga wzrok feerią barw. Każda kolejna strona jest równie ciekawa i barwna.
Poza tym rymowane, mądre, mogące być inspiracją teksty....
Dziewczynki są przeróżne.
Mogą być duże, małe,
mieć różny kolor skóry,
lecz wszystkie są wspaniałe.
Dziewczynki mogą wszystko!
Cokolwiek chcą, to robią.
Więc jeśli TY nią jesteś,
tak samo jest i z Tobą!
Autorki na 32 stronach udowadniają małym i dużym dziewczynkom, że mogą dosłownie wszystko. I tylko wyobraźnia stanowi granicę.
Dołącz do dziewczynek z tej książki i zobacz, jak niewiarygodne rzeczy
robią każdego dnia. Przekonaj się, że i ty możesz zostać tym, kim
chcesz, kiedy dorośniesz lub dowolnie zmienić swoje życie, gdy już jesteś duża!
Gorąco zachęcam do lektury.