Wspaniała książka, mocno chwytająca za serce i przemawiająca do czytelnika. Przeczytałam, a właściwie pochłonęłam ją w jeden wczorajszy wieczór.
Bohaterami są Lena i Heiner. Poznali się we Frankfurcie w 1965 roku. Ona przyjechała tam jako tłumacz, żeby przekładać w procesie hitlerowskich katów zeznania polskich świadków. On pochodzący z Wiednia 45-letni męźczyzna przyjechał tam, żeby złożyć owe zeznania. Każde z nich ma ogromny bagaż doświadczeń za sobą. Iskrzy między nimi od pierwszego spotkania, zupełnie przypadkowego. Ale jest to iskra zupełnie inna od tych, jakimi teraz epatuje się w literaturze czy filmach. Nie ma to nic wspólnego z seksem, pożądaniem. Jest zupełnie coś innego. Ten związek-nie związek do początku jest trudny. Różnica kulturowa, niewielka, ale zawsze różnica wieku, a przede wszystkim różnica doświadczeń. Heiner był bowiem więźniem obozu Auchwitz Birkenau. Miał o tyle szczęście (o ile w tym kontekście można o nim mówić), iż był pisarzem, a właściwie maszynopisarzem. Heiner każdego dnia przez 12 godzin przepisywał akty zgonu, księgi obozowe, wszelkie dokumenty mogące świadczyć o okrucieństwie i eksterminacji. Poza tym doświadczył tego samego, co inni więźniowie, którzy ocaleli, patrzył na to samo, to samo w nim zostało. Próbuje opowiedzieć o tym ukochanej kobiecie, jaką szybko staje się dla niego Lena, ale nie potrafi. Bo jak ubrać w słowa coś tak okropnego? Jak opowiedzieć o tym co przeżył i co nadal w nim siedzi, co czasami przez kilka dni nie pozwala ruszyć się z łóżka, nie pozwala normalnie egzystować, uczyniło z niego pod względem psychicznym i fizycznym wrak. Jednak próbuje. Zrozumieć zachowanie Heinera, pomóc mu próbuje Lena. Ale czy dobre chęci i potrzeba uczucia, którą pielęgnuje każde z nich wystarczy?
Czy Lena kiedykolwiek zrozumie świat, w którym żyje jej ukochany? Czy uda im się pokonać dzielącą ich granicę, a Heinerowi granicę dzielącą go od względnie normalnego życia? Czy wreszcie uda im się być razem?
Wspaniała książka, która epatuje nie tylko olbrzymia gamą wszelakich uczuć, ale przede wszystkim miłością, nadzieją, otwartością na drugiego człowieka. Zarówno Lena jak i Heiner zagubieni w otaczającym ich świecie, mający tylko siebie, wkładają niewyobrażalną wprost ilość pracy, energii w to, żeby siebie nawzajem zrozumieć, pomóc sobie, być razem.
Poraża zarówno opowieść Heinera o tym co przeżył w obozie, jak i walka obojga. Najbardziej jednak zdumiały mnie moje własne odczucia. Uświadomiłam sobie jakie mamy szczęście i jak często go nie doceniamy. Mając u boku drugą osobę uznajemy to za normalne, za sytuację stałą, za coś co nam się należy, co zostało nam bezwarunkowo dane na zawsze. Zaniedbujemy związki, nie walczymy o nie, nie uświadamiamy sobie, jak wiele pracy należy w nie wkładać każdego dnia, jak wiele należy dać z siebie drugiemu człowiekowi.
Piękna poruszająca i niezwykle mądra opowieść, która kryje się pod tak niepozorną okładką. Po raz kolejny potwierdza się, iż nie szata zdobi książkę:). Zachęcam gorąco do lektury. Jestem pewna, iż każdy z was odbierze Tam, gdzie nie czuć już lęku odrobinę inaczej. Dla jednego ważniejsze będą relacje między bohaterami, dla drugiego przeżycia obozowe Heinera, a dla kogoś trzeciego ogólna wymowa książki.
Okładka wydania oryginalnego. |