Strony

środa, 29 lutego 2012

Furie i inne groteski. - Marcin Szczygielski

Wydawnictwo Latarnik Okładka miękka,304 s., Moja ocena 5,5/6
To moje drugie spotkanie z twórczością Marcina Szczygielskiego. Pierwszym była lektura świetnej książki Poczet królowych polskich - recenzja tutaj. 
Już wtedy byłam oczarowana prozą autora i po lekturze Furii.... zdanie podtrzymuję.Mamy tu do czynienia z trzema sztukami teatralnymi. Są to trzy dramaty: tytułowe  Furie, Wydmuszka oraz Berek, czyli upiór w moherze. Nie brak w nich tak charakterystycznych dla autora szalenie błyskotliwych, przezabawnych dialogów, celnego, często humoru, przy pomocy, którego, jak w krzywym zwierciadle ukazuje nam najgorsze przywary, ale i często zalety naszego społeczeństwa, obnaża nasze polskie piekiełko, które z takim wręcz maniackim uporem tworzymy od lat.Furie... charakteryzują się też ciekawą akcją, nagłymi jej zwrotami i bardzo, ale to bardzo barwnymi postaciami.
Bohaterami są m.in. pracownica Służby Bezpieczeństwa, bibliotekarka, była kierowniczka domu pracy twórczej w Zakopanem, neurotyczna aż do bólu stara panna, gej i wiele innych tak charakterystycznych dla naszego społeczeństwa postaci. Właśnie to co u autora cenie najbardziej- trzeżwe spojrzenie na nas Polaków i przekrój bohaterów w powieściach. 
Najbardziej podobała mi się sztuka o trzech siostrach, które maja zupełnie różną przeszłość, charaktery, a łącza je więzy krwi. Ich życie zatoczyło o ironio krąg i po wielu latach nie utrzymywania ze sobą w zasadzie żadnych kontaktów, znowu mieszkają razem. Wszystkie ponosiły w życiu dotkliwe porażki, więc przeszłość rozpamiętują z rozgoryczeniem, trudno też im zaakceptować błyskawicznie zmieniającą się teraźniejszość. Wydaje się, że nic już ich nie czeka, jednak gdy mały domek pada ofiarą włamywacza, a policja okazuje się bezsilna, trzy siostry biorą sprawiedliwość we własne ręce. Zastawiają pułapkę i chwytają złodzieja. Uwięziony chłopak jest zdany na ich łaskę i niełaskę. Staje się ofiarą sióstr, ale jego obecność w małym domku działa także niczym katalizator wyzwalający prawdę. Przed tą jednoosobową widownią, nie do końca świadomie, siostry rozpoczynają spowiedź, podczas której latami utrzymywane w sekrecie rodzinne tajemnice, jedna po drugiej, wychodzą na jaw…
Kolejne dwie sztuki są równie ciekawe, a śledzenie losów, rozmów i napięć, od którego aż iskrzy między bohaterami oraz zmian akcji jest prawdziwą przyjemnością.
Berek to pełen humoru, momentami bardzo ironicznego obraz ksenofobicznego polskiego społeczeństwa. Anna będące przedstawicielką moherowych beretów (dosłownie i w przenośni ze wspaniałą rolą Ewy Kasprzyk) i Paweł, gej z wielkiego miasta (świetna rola Pawła Małaszyńskiego), zamieszkali w jednej kamienicy. Łączy ich poczucie samotności, wyobcowania i pragnienie miłości.A zakończenie to majstersztyk i niespodzianka.
Jak doskonale sztuki stworzył autor, świadczy o tym fakt, że od kilku lat są wystawiano w doskonałej obsadzie na deskach warszawskich teatrów. Zarówno Wydmuszka, jak i Berek czy Furie są doskonałym materiałem na popis aktorski. Np. w Wydmuszce grają Anna Guzik i Joanna Liszowska. Postanowiłam zrobić sobie wycieczkę na Furie do stołecznego teatru. Pozostałe sztuki sa także wystawiane w rodzimych, łódzkich teatrach.
Czytając Furie... wiele razy śmiałam się do łez, ale wiele razy także zdumiewałam, jak trafnie autor oddał nasze wady, a nawet wręcz schizy. Wielu czytając Furie... będzie miało okazję przejrzeć się w zwierciadle, a także odnależć w bohaterach swoich najbliższych. Gorąco polecam. Świetna zabawa z nutka refleksji nauki.
Podtrzymuję moje zdanie o twórczości Marcina Szczygielskiego, to wyjątkowy twórca na naszym rynku i na pewno sięgnę po jego kolejne książki.



wtorek, 28 lutego 2012

Dotyk zła. - Alex Kava

Wydawnictwo Mira Okładka miękka, 508 s., Moja ocena 5/6
Akcja powieści rozpoczyna się wizyta w celi śmierci u Ronalda Jeffreysa.
Uznany za seryjnego mordercę i skazany na śmierć za trzy potworne zbrodnie, Ronald Jeffreys został stracony. Mieszkańcy Platte City oddychają z ulgą, ponieważ nareszcie skończył się ich koszmar. Nikt jednak nie wiedział, jak straszliwą tajemnicę zabrał ze sobą do grobu Jeffreys. Wie to tylko ksiądz, który tuż przed egzekucją spowiadał Jeffreysa. Jeffreys zaklinał się, ze dokonał tylko jednego morderstwa, a dwa pozostałe to dzieło innego zabójcy, który jest na wolności. Ksiądz wie, że skazaniec mówi prawdę, ponieważ dzień wcześniej spowiadal prawdziwego morderce, ale duchownego obowiązuje tajemnica spowiedzi. Trzy miesiące póżniej znaleziono zostaje martwe ciało chłopca. Zginął w taki sam sposób, jak ofiary Jeffreysa. Koszmar powraca ze zdwojoną siłą. Wszyscy stawiają sobie pytanie...Czyżby pojawił się naśladowca? Śledztwo w tej sprawie prowadzi szeryf Nick Morrelli. FBI przydziela mu do pomocy wybitną specjalistkę w dziedzinie tworzenia portretów psychologicznych zbrodniarzy, agentkę specjalną Maggie O`Dell. Maggie, z wykształcenia psycholog,  wnikliwie sprawdza poszlaki, bada ślady pozostawione przez mordercę. Pozwala jej to naszkicować makabryczny portret osoby, która została już oskarżona i stracona!
Akcja błyskawicznie przyspiesza i to jest to, co u autorki cenie najbardziej- fascynująca fabuła i wprost niesamowite tempo akcji, które ani na moment nie sprawia, że czytając jej książki dopadnie nas nuda. Wręcz przeciwnie- nie można doczekać się co będzie na następnej stronie.   
Tymczasem ginie następna ofiara, a kolejny chłopiec zostaje uprowadzony. Nick i Maggie zaczynają rozumieć, że zabrnęli w ślepy zaułek. Każdy kolejny trop prowadzi donikąd, a czas ucieka. Czyżby mieli dać bezwzględnemu mordercy szansę udoskonalenia swoich zbrodni? Pojawia się pytanie- kto zwycięży? Dobro czy zło? Czy morderca zostanie złapany? I jak potoczą się losy szeryfa i pięknej agentki z FBI, których połączyła niesamowita chemia...
Mimo, iż od początku między wierszami daje się odgadnąć, kto jest mordercą to jednak do końca nie jesteśmy pewni, czy to na pewno ta osoba. A poza tym, czy i jak zostanie schwytana? Tego wszystkiego dowiecie się czytając Dotyk zła. Na prawdę warto. Autorka ma swój specyficzny styl pisania, który sprawia, że każda jej książka wciąga niesamowicie. U niektórych autorów biorąc do ręki kolejną powieść często z góry wiemy, jak potoczy się akcja. Thrillery autorstwa Alex Kava nie należą do takich sztampowych.
Dotyk zła rozpoczyna serię thrillerów opowiadających o pracy i życiu specjalnej agentki FBI – Maggie O’Dell.  Książki z tej serii to opowieści o ciemnej stronie ludzkiej natury. Seria (Maggie O'Dell) to cykl 9 powieści: Dotyk zła, W ułamku sekundy, Łowca dusz, Granice szaleństwa, Zło konieczne,Zabójczy wirus, Czarny piątek, Kolekcjoner i Śmiertelne napięcie, które w Polsce ukaże się w dn. 21.03.2012r. Tutaj więcej informacji o nowej powieści autorki.
 Książki te stanowią jeden cykl, który łączy osoba agentki FBI. Każdą część można czytać osobno, lub można je czytać po kolei. Ja zrobiłam ten błąd, że 1. tom, czyli Dotyk zła, przeczytałam na końcu. W sumie dla losów Maggie nie ma to znaczenia, ale chodzi mi o warsztat autorki. Z każdą kolejną powieścią Alex Kava staje się lepsza, można śmiało powiedzieć, że ewoluuje. I w Dotyku zła jej warsztat pisarski jest najsłabszy, co nie znaczy, że zły. Książka jest na prawdę świetna i warto po nią sięgnąć. Ogromnym plusem jest poruszenie kilku dodatkowych (poza kryminalnym) wątków- m.in. mentalności małego, amerykańskiego miasteczka; osoby szeryfa od lat borykającego się z ciążącą mu sławą doskonałego ojca; problemów osobistych agentki FBI. To wszystko + niesamowite tempo akcji i zręczne pióro autorki, sprawiają, że Dotyk zła czyta się bardzo szybko i nie można się od niego oderwać. Gorąco polecam.
Pochodząca z Silver Creek w Nebrasce Alex Kava, a właściwie Sharon Kava, to uznana autorka thrillerów psychologicznych. Wiele z jej książek gościło na listach bestsellerów. Zaczęła pisać bardzo wcześnie, jednak jedynie brat rozumiał i podzielał jej fascynację literaturą.Po ukończeniu college’u w 1982 Alex założyła firmę graficzną specjalizującą się we współpracy z sektorem reklamowym. Następnie od 1992 pracowała w swej dawnej szkole jako szefowa PR. Jednak po czterech latach zrezygnowała z tej posady i poświęciła się wyłącznie karierze literackiej. Jej powieści szybko zyskały uznanie. Są podbudowane rzetelną wiedzą psychologiczną, a także znajomością procedur policyjnych, co dodaje im wiarogodności. Chociaż są fikcją literacką, często impulsem do ich napisania stały się prawdziwe zbrodnie. Opierając się na konkretnych zdarzeniach, Kava konstruuje prawdopodobne rozwinięcia rzeczywistych, dotąd niewyjaśnionych wątków danego śledztwa. Słusznie uważa, że taka metoda pisarska pomaga jej uzyskać rys autentyzmu, tak bardzo ceniony przez czytelników. Nieważne, o jak okrutnych, podszytych szaleństwem zbrodniach czytamy. Jeżeli uwierzymy autorce, pozwolimy się wciągnąć w jej mroczny świat. Razem z nią próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy zło jest nieodłączną cechą ludzkiej natury i dlaczego niektórzy z nas tak łatwo przekraczają granicę, za którą rozpościera się mrok.
Alex Kava nadal mieszka w Nebrasce. Udziela się w wielu stowarzyszeniach literackich, zwłaszcza tych zrzeszających twórców thrillerów. Jest członkiem Mistery Writers of America oraz Sisters In Crime – która zrzesza wyłącznie kobiety. Ma dwa psy.
Recenzja w ramach wyzwania Trójka e-pik. 

Wyniki 1. losowania- Oddam książki...

W wyniku losowania (w przypadku Alei szubienic) i nie losowania (w przypadku pozostałych książek)...podaję wyniki...
wędruje do maniczytania










wędruje do kaye










wędruje do anny











Postanowiłam przyznać jk3377:) Zgłaszała się po wszystkie, więc...
Mole książkowe, do których książeczki powędrują proszę o adres na emaila gazetowego.
W tym tygodniu na 99% wyślę, listem poleconym.







Agnieszkę proszę o adres, jest nagroda pocieszenia :)

niedziela, 26 lutego 2012

Historia inkwizycji. - Cardini Franco, Montesano Marina

Wydawnictwo WAM   Okładka miękka, 191 s., Moja ocena 6/6.
Każdy w jakimś stopniu otarł się o pojęcie inkwizycji (czy to na lekcji historii, czy czytając jakąś książkę lub oglądając film), ale czy na prawdę wiemy, co oznacza ta nazwa?  Większości osób inkwizycja za pewne skojarzy się z torturami, prześladowaniami, paleniem czarownic na stosie, spisem ksiąg zakazanych. Taki obraz inkwizycji ukazują nam pisarze i twórcy filmów. Ostatnio oglądałam doskonały film Duchy Goi i tam właśnie w taki okrutny sposób ukazana była inkwizycja i Święte Oficjum. A jak było na prawdę? 
Począwszy od edyktu cesarza Teodozjusza wydanego w r. 381, chrześcijaństwo stało się religią państwową, a odmienne od niego kulty zaczęły podlegać serii ograniczeń. Z biegiem czasu powstaje właśnie inkwizycja. Nazwa pochodzi od łac. Inquisitiośledztwo, badanie. Była to potoczna nazwa systemu śledczo- sądowniczego Kościoła Katolickiego.  Funkcjonowała od XIII do XIX w. Utworzona została w celu wyszukiwania, nawracania i karania heretyków w oparciu o postanowienia ujęte w dokumentach soborowych, synodalnych oraz bullach papieskich. W skład systemu wchodziły trybunały biskupie i urzędy inkwizytorów mianowanych bezpośrednio przez papieża, oraz współpracujące z nimi władze świeckie. Przestrzeganie prawd wiary stało się sprawą publiczną, której najwyższym gwarantem był imperator. Herezję interpretowano jako zdradę i wiązano z nią karę przewidzianą dla zdrajców majestatu ziemskiego, natomiast jej szerzenie było uznawane za niebezpieczeństwo dla stabilności instytucji Państwa i ustanowionego porządku. 
Franco Cardini, który jest profesorem historii średniowiecznej Uniwersytetu Florenckiego i członkiem tamtejszego Instytutu Studiów Humanistycznych, wspólnie z Mariną Montesano z Uniwersytetu w Genui podjęli się niełatwego zadania zgromadzenia i zawarcia w jednej książce oraz spopularyzowania ustaleń historyków dot. tego zjawiska. Co ciekawe i moim zdaniem bardzo ważne, autorzy nie ograniczają się tylko do przedstawienia suchych, naukowych faktów dot. inkwizycji. Ustalenia naukowców ukazane są w znacznie szerszej perspektywie historycznej. Zagadnienie inkwizycji ukazują jako element, który był nierozerwalnie związany z innymi zjawiskami dnia codziennego okresu średniowiecza. Omawiają zagadnienie inkwizycji w powiązaniu m.in. z krucjatami, niepokojami społecznymi, które w okresie wieków średnich były bardzo częste, katastrofami demograficznymi, walką o dominium mundi między papieżem a cesarzem. Autorzy w sposób bardzo przystępny ukazują nam prawdziwe oblicze inkwizycji.  Autorzy przedstawiają m.in. procedury, które były stosowane podczas sądowych procesów. Omawiają także tak istotną dla tej tematyki sprawę tortur. Jako przykład działania inkwizycji bardzo szczegółowo omawiane są w książce dwa chyba najgłośniejsze procesy w historii - templariuszy i Joanny d’Arc. Znajdziemy także informacje o sprawach Galileusza, Campanelli i Bruna. Byli oni najbardziej znanymi intelektualistami swoich czasów, głosili poglądy, tezy naukowe, za które stawiano przed sądem.
Książka porusza także kwestię reformacji, kontrreformacji i inkwizycji rzymskiej. Praca nie kończy się na okresie średniowiecza, sięga także w głąb renesansu i kończy się okresie nie tak odległym od naszego XXI w.
Co wg. mnie bardzo ważne, autorzy podjęli próbę ukazania nam  przyczyn leżących u źródeł powstania zjawiska inkwizycji, bez zbytniego oceniania plusów i minusów zjawiska.  Kwestię oceny pozostawiają czytelnikowi. Stworzyli po prostu porządną pracę historyczną, popartą wieloma dowodami, przypisami, cytatami i przebogatą bibliografię, która daje zainteresowanym możliwość sięgnięcia po kolejne pozycje dot. tematu inkwizycji. 
Po lekturze Historii inkwizycji nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż kwestia inkwizycji i Świętego Oficjum, to jedno z największych kłamstw historycznych i to o tyle istotnych kłamstw, że pokutuje ono od wielu wieków.
Warto sięgnąć po Historię inkwizycji, ponieważ dzięki lekturze możemy zdecydowanie zmienić nasze zdanie na temat inkwizycji oraz poszerzyć wiedzę. Oby więcej takich lekcji historii.
Franco Cardini
Marina Montesano

piątek, 24 lutego 2012

Książki do oddania tylko w dobre ręce:)

1.
Chętni: maniaczytania
Chętni:  jk3377, anna, agnieszka
3.
4.
Chętni: kaye
 
Robiłam wczoraj wieczorem porządki na półkach z książkami (no próbowałam robić:)  i znalazłam podwójne egzemplarze w/w książek.
Chętnie oddam w dobre ręce. Jeżeli jest ktoś chętny proszę się wpisywać do niedzieli do godz. 23.59. Która książka dla kogo podam w poniedziałek przed południem. Wszystkie książki mają recenzje na moim blogu:).
Można się oczywiście wpisać na więcej niż jedną książkę.  Jeżeli na daną książkę będzie 1 chętny- automatycznie dostaje on daną pozycję, mini losowanie w przypadku więcej niż 1 chętnego. Na razie, jak widzę losowanie grozi tylko  Alei szubienic.
Książki będę wysyłać listem poleconym na terenie Europy, więc jeżeli jest ktoś chętny spoza Polski, też się może wpisać.

Dopisałam, kto, jaką książkę życzy sobie:)

czwartek, 23 lutego 2012

Aleja szubienic. - Brian McGilloway

Wydawnictwo Amber, Okładka miękka, 256 s., Moja ocena 5/6
Głównym bohaterem jest irlandzki Inspektor Benedict Devlin. Przez wielu recenzentów nazwany został irlandzkim komisarzem Wallanderem. No cóż jest pewne podobieństwo, ale bez przesady. Devllin także samotnie walczy o sprawiedliwość, pogoda jest paskudna i...na tym koniec podobieństw. Ale kryminał wart jest polecenia. Wraz z głównymi bohaterami przenosimy się do Irlandii.  Mała uliczka w mieście Lifford na granicy Irlandii Północnej i Południowej. W XVII i XVIII wieku było siedzibą władzy sądowniczej hrabstwa Donegal, a z dachu sądu wzniesionego na fundamentach miejscowego więzienia i szpitala dla obłąkanych w dni targowe wieszano kryminalistów. Jeszcze wcześniej zbrodniarze wisieli na konarach rozłożystego orzecha, tuż poza granicą miasteczka. Teraz mieści się tam osiedle wzniesione przez rodzimego przedsiębiorcę, ale ulica, którą prowadzono straceńców – Gallows Lane, aleja Szubienic, wciąż istnieje. Dawno temu wieszano tu zbrodniarzy. Ludzie mówią, że wciąż nawiedzają ją duchy. Podobno nocą słychać czasem brzęk łańcuchów, a gdy dobrze wytężyć słuch - zawodzenie skazanych i skrzypienie martwych konarów. Teraz na drzewach w Alei Szubienic zawisło ciało ofiary mordercy...Inspektor Devlin wszczyna śledztwo i niespodziewanie odsłania fakty kompromitujące miejscowych policjantów. Kolejna ofiara to przestroga dla osaczonego narastającą wrogością kolegów Devlina, który tym razem jest zupełnie sam. A każdy, kto stanie po jego stronie, może trafić w Aleję Szubienic... Śledztwo prowadzone przez Devlina odsłania czytelnikowi coraz bardziej mroczne tajemnice mieszkańców miasteczka, ludzi powszechnie znanych, szanowanych. Ślady, na jakie trafia Devlin, wykluczają się niekiedy bądź prowadzą do nieprawdopodobnych wniosków, prowadza także na manowce. Równocześnie inspektor rozwiązuje zagadkę tajemniczego boksera i niedoszłego gwałciciela – sprawcy brutalnych pobić nastolatek. Ktoś napada na miejscową aptekę, kolejny mieszkaniec miasteczka zostaje znaleziony z kulą w ciele, a Devlin otrzymuje kartkę z kondolencjami z okazji własnej śmierci...ale to dopiero początek. Akcja rozwija się błyskawicznie i trzyma w napięciu. 
Autor doskonale uchwycił mroczny klimat panujący w całej książce. McGilloway nie bez kozery uważany jest za mistrza irlandzkiego kryminału. To moje drugie spotkanie z tym autorem i z komisarzem Devlinem i muszę przyznać, że autor niezmiennie trzyma poziom. Intryga jest tajemnicza, bardzo misternie skonstruowana, bohaterowie ciekawi i barwni.
Mam nadzieję,  że autor będzie kontynuował serię przygód inspektora Devlina. Na pewno sięgnę po kolejne tomy o ile jakieś wydawnictwo je wyda.
Brian McGilloway (ur. 1974) – irlandzki pisarz, autor powieści kryminalnych, w których głównym bohaterem jest inspektor Benedict Devlin, pracujący w irlandzkiej policji. Pochodzi z Derry (Irlandia Północna). Studiował na Królewskim Uniwersytecie w Belfaście, był tam zaangażowany w działalność teatru studenckiego. Pracuje w Kolegium świętego Kolumbana w Derry. Zadebiutował w 2007 r. powieścią Borderlands (pol. wyd. pt. Na granicy), która była wymieniana w gronie kandydatów do nagrody Złoty sztylet za debiut powieściowy. Po ukazaniu się powieści, McGilloway podpisał kontrakt z wydawnictwemMacmillan Publisher na napisanie trzech innych powieści z inspektorem Devlinem w roli głównej. Dwie spośród powieści z tej serii zostały przełożone na język polski.
 Seria: inspektor Benedict Devlin
Okładka oryginalna Alei szubienic.
  • 2007 - Borderlands (wyd. pol. pt. Na granicy, przekład Przemysław Bieliński, Warszawa 2009)
  • 2008 - Gallows Lane (wyd. pol. pt. Aleja Szubienic, przekład P. Bieliński, Warszawa 2010)  
  • 2009 - Bleed a River Deep
  • 2010 - The Rising
Recenzja w ramach wyzwania - Z półki.

środa, 22 lutego 2012

Służące. - Kathryn Stockett

Wydawnictwo Media Rodzina Oprawa miękka, 584 s., Moja ocena 5,5/6
Jest to świetna,  budzące duże emocje powieść, która podbiła serca czytelników na całym świecie. 
Dzięki autorce, Kathryn Stockett, na łamach jej powieści odbywamy specyficzną, wręcz magiczną podróż do i po Missisipi i cofamy się do lat 60. XX w.Jest to okres silnej segregacji rasowej, okres, gdy do głosu dochodzi Martin Luther King, okres gdy czarnoskórym nie wolno było nawet iść tym samym chodnikiem co białym.
Autorka stworzyła całą plejadę barwnych postaci i bohaterów, ale prym wiedzie 3 głównych bohaterów, którymi są kobiety- 2 czarnoskóre służące i 1 biała panienka. Moją faworytką i najbardziej lubianą bohaterką jest Minnie, czarnoskóra, najbardziej na świecie pyskata służąca. 
Życie Minnie i drugiej służącej - Aibillen to  codzienne uśmiechanie się i trzymanie języka za zębami  oraz usługiwanie białym. Służące wychowują także dzieci państwa, które bardzo często kochają i traktują, jak swoje. Aibileen wychowała ich aż 17. 
Biała panienka - Skeeter, to z kolei absolwentka uniwersytetu,  córka bogatego plantatora, która ku przerażeniu matki, mimo 23 lat nie ma jeszcze ani męża ani narzeczonego. Dzieli je praktycznie wszystko, ale jak się w miarę lektury okazuje- łączy bardzo wiele.
Trzy główne bohaterki, których oczyma na zmianę dowiadujemy się o dniu codziennym w miasteczku i o tym, co razem zamierzają. Każda  z kobiet jest narratorką osobnego rozdziału, każda swoim językiem opowiada o wydarzeniach, które są ich udziałem.
Pewnego dnia Skeeter wpada na niecodzienny pomysł, pomysł napisania niezwykłej jak na ówczesne czasy książki.  Ma to być zbiór anonimowych, rozmów z czarnoskórymi służącymi, które mają opowiedzieć, jak im się pracowało i pracuje u ich państwa. Skeeter powoli udaje się namówić do rozmowy kolejne służące. Ale czy książkę uda się wydać i czy ona coś zmieni w sytuacji bohaterek dowiecie się w trakcie lektury. A na prawdę warto sięgnąć po książkę. Napisana prostym językiem, akcja toczy się wartko, bardzo ciekawe postacie. Poza tym  wspaniale oddana rzeczywistość małego miasteczka lat 60, to ogromny plus książki. Prawdopodobnie autorka czerpała wzorce z własnych doświadczeń, ponieważ wychowała się na południu USA. W książce nie brak też komicznych wątków, chociażby wypowiedzi Minnie, lub akcja Skeeter z muszlami (bezbłędna). 
Są też wątki smutne, a nawet tragiczne, są ofiary, ale tak wtedy było, a autorka serwuje nam  pełną nie upiększoną rzeczywistość amerykańskiego Południa lat 60. Pokazuje nam, że okrucieństwo rasistów bywa nie do pokonania i na prawdę potrafi szokować.
To wszystko sprawia, ze książkę czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Jak na debiut literacki, to więcej niż udana pozycja. Nic dziwnego, że w USA książką tak długo była bestselerem.  Pojawiła się w Stanach Zjednoczonych w lutym 2009 r., a już (jak podaje wydawca) latem, przez sześć tygodni, niepokonanie triumfowała na pierwszym miejscu listy bestsellerów The New York Times. Łącznie Służące pozostawały w czołówce tej najbardziej poważanej listy ponad 100 tygodni! Do tej pory egzemplarze powieści trafiły do rąk 5 milionów czytelników w 35 krajach. Gorąco zachęcam do lektury książki.
Dostępny jest także audiobook. W trzy bohaterki, które połączyła tajemnica i wspólne niebezpieczne przedsięwzięcie, które zmieni oblicze ich miasteczka, wcieliły się znane polskie aktorki, Anna Seniuk, Karolina Gruszka i Anna Guzik.
Autorka - Kathryn Stockett.

Jakiś czas temu do kin w Polsce weszła ekranizacja powieści, która w USA biła rekordy popularności. 


poniedziałek, 20 lutego 2012

Oskarżona: Wiera Gran. - Agata Tuszyńska

Wydawnictwo Literackie, Okładka twarda, 468 s., Moja ocena 5,5/6
Książka jest biografią żydowskiej śpiewaczki z warszawskiego getta, Wiera Gran była przepiękną kobietą z jeszcze piękniejszym głosem. Jej kariera zaczęła się od przypadku. Mając nogę w gipsie (wypadek samochodowy nastąpił w Warszawie, na rogu Placu Trzech Krzyży i Książęcej) i siedząc za kulisami Paradisu zaczęła śpiewać. Zauważyli to koledzy muzycy i namówili ją do śpiewu dla publiczności. Początkowo śpiewała za kurtyną. Po zdjęciu gipsu z nogi pierwszą piosenką, jaką zaśpiewała publicznie, było Tango Brazylijskie. Zaczęła nagrywać dla firmy Syrena Electro w 1934r.  Miała wszystko, czego potrzeba wschodzącej gwieździe – egzotyczną urodę, piękny niski kontralt, i muzykę we krwi. Była tak nieśmiała, że przez dłuższy okres czasu obawiała się zetknięcia z publicznością. Do lata 1939r. nagrała kilkadziesiąt piosenek o wszelkich barwach miłości.
W okresie okupacji hitlerowskiej Wiera mieszkała i śpiewała w getcie żydowskim. Żyła tam od wiosny 1941r. do lata 1942r. Całe jej dalsze życie było wypadkową tych kilku miesięcy. Nie ma dowodów, że zrobiła coś złego; zresztą co w tamtym okresie, w okresie, gdy za rogiem czaiła się śmierć było na prawdę złe, a co dobre? Oskarżono ją i to nie jeden raz. Formalnie uniewinniono (dwa razy). Dalej ją oskarżano. Zarzuty szły za nią do końca życia. Pierwszy raz usłyszała je od słynnego Pianisty – Władysława Szpilmana. W trakcie pobytu w getcie artysta był jej akompaniatorem. Szpilman zaraz po wojnie był jednym z pierwszych, którzy ją oskarżyli. Rozpowiadał, że śpiewaczka kolaborowała z gestapowcami i donosiła na współbraci uwięzionych w warszawskim getcie, że była kochanką niemieckiego oficera. Pianista nie miał na to dowodów, po prostu ktoś mu o tym powiedział. Później, przed sądem, stwierdził, że w getcie Gran zachowywała się porządnie. No to jak w końcu było? Takich pytań, wątpliwości w trakcie lektury książki rodzi się więcej.
Oskarżono ją o współpracę z nazistami, okrzyknięto kolaborantką i unicestwiono za życia. (...)  
 30 kwietnia 1945 r. aresztowano ją pod zarzutem utrzymywania kontaktów z gestapo w getcie warszawskim. Została uwolniona pod dwóch tygodniach. W październiku 1945 r. jej sprawę rozpatrywał Sąd Związku Artystów Scen Polskich pod przewodnictwem Aleksandra Zelwerowicza, który uznał jej postawę podczas okupacji jako bez zarzutu. Sprawę rozpatrywał również Obywatelski Sąd Honorowy przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce (wrzesień 1946 – listopad 1947 r.); ze wszystkich zarzutów została oczyszczona przez prokuraturę, sądownictwo i instytucje społeczno-zawodowe. Uniewinniona opuściła Polskę w 1950 r.Wielokrotnie i na kilku kontynentach wzywano do bojkotu „gestapowskiej kurwy”. A jednak nie dała się. Występuje w paryskim hotelu Lutetia i w kabarecie Dinarzade, w sali Pleyel i Carnegie Hall, śpiewa gościnnie w Sztokholmie i Londynie, wyjeżdża na tournee po Ameryce Północnej. Koncertuje u boku Charlesa Aznavoura. Na zaproszenie śpiewa dla Polonii. Występuje też w audycjach Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Koncertuje w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Szwecji, Izraelu, Hiszpanii, Belgii, Wenezueli, USA i Kanadzie. Jednak pomówienie, pseudo zła sława ciągną się za nią bez przerwy.
W Izraelu widzowie grożą przebraniem się w obozowe pasiaki, jeśli ośmieli się wystąpić na scenie, ucieka do Francji, stamtąd do Wenezueli, ale i tam dosięga ją przeszłość – pomówienie, znieważenie, zniesławienie, szkalowanie. Czuła się pogrzebana za życia. Zmarła w Paryżu 19 listopada 2007 r. Została pochowana26 listopada, na Cmentarzu Żydowskim w Pantin pod Paryżem.
Autorka książki - Agata Tuszyńska odnalazła Wierę Gran w paryskiej krypcie, w której została za życia pogrzebana. Autorka dotarła do Wiery Gran, gdy ta była już u schyłku życia, dręczyły ją obsesje, a jej paryskie mieszkanie przypominało twierdzę. Artystka cierpiała na depresje, manie prześladowcze, była wręcz przekonana, że cały czas ktoś ją podsłuchuje, śledzi, okrada. Na podstawie rozmów z Gran, zeznań świadków, dokumentów i relacji innych osób Agata Tuszyńska napisała wspaniałą, ale i niesamowicie wstrząsającą książkę. Muszę zaznaczyć, że autorka bardzo fachowo i rzetelnie podeszła do napisania książki, nie oparła się tylko na pogłoskach i pomówieniach, ale każdy najmniejszy nawet ślad, podtekst, pomówienie, sprawdzała, sprawdzała i jeszcze raz sprawdzała. Dlatego książka wywarła na mnie tak ogromne wrażenie- nie jest to zbiór sensacji i pomówień, a moim zdaniem rzetelna książką opowiadająca o kobiecie, która miała szczęście przeżyć wojnę i nieszczęście, by po niej żyć. (...) Jednak wbrew pozorom nie jest to książka tylko o Wierze Gran, jest to przede wszystkim wspaniała książka o losie, przeznaczeniu i o tym, że w walce z losem i jego przeciwnościami często jesteśmy bezsilni. Jest to też książka ucząca pokory i ukazująca, jak łatwo jest ferować wyroki, jak łatwo nam osądzać innych.  
I co ważne ta książka nie pełni roli sądu, nie osądza, nie wyjaśnia, bo nie takie jest jej zadanie.Tuszyńska wręcz odwrotnie, zadaje mimowolnie, między wierszami, ale także wprost pytania, a najważniejsze z nich moim zdaniem brzmi...komu wolno osądzać ocalałych z wojennego horroru? Moim zdaniem - nikomu.
Gorąco polecam.



niedziela, 19 lutego 2012

Karnawał w Grecji...

W Grecji praktycznie wszystkie święta (świeckie, czy kościelne) regulowane są przez religię, liturgię. Nie inaczej jest w przypadku karnawału, który obecnie w Grecji trwa w najlepsze. Karnawał zaczyna się trzy tygodnie przed rozpoczęciem wielkiego postu oraz 60 dni przed Pacha, czyli Wielkanocą. Okres ten jest związany z księgą liturgiczną zwaną Τριώδιο. Księga ta jest używana w kościele prawosławnym i obejmuje okres Wielkiego Postu (i tuż przed nim) oraz Wielki Tydzień. Księga zawiera kanony składające się z trzech pieśni, stąd jej grecka nazwa.(O Księdze więcej przy innej okazji:) ).
Okres karnawału jest prawdziwym świętem w Grecji, świętem zabawy, uciechy, tańca. Stolicą greckiego karnawału jest miasto Patras. Jest, to trzecie co do wielkości miasto Grecji. 
Od połowy stycznia, na ponad miesiąc staje się niekwestionowaną stolicą szalonej zabawy. Tradycja ta jest na tyle istotna, iż rozpoczęcie i zakończenie karnawału w całości transmituje telewizja publiczna przyciągając rzesze zwolenników barwnej, tryskającej fajerwerkami imprezy. 
Mało kto zdaje sobie sprawę, że greckie obchody karnawału są jednymi z najstarszych w Europie. Jednak ich międzynarodową sławę przyćmiewają o wiele bardziej znane uroczystości, jak ta w Wenecji, Nicei czy na Wyspach Kanaryjskich. Wraz z londyńskim Nottingham Patra bije jednak rekordy w ilości aktywnych uczestników parady – grono przebierańców liczy sobie bowiem blisko 40 tys. entuzjastów, których znakiem charakterystycznym staje się na ten okres bezgraniczne szaleństwo i upajanie się życiem. Grecka tradycja karnawału korzeniami sięga czasów starożytnych i bezpośrednio wiąże się z kultem Dionizosa, boga w szczególny sposób doceniającego dobroczynne znaczenie wina oraz beztroskiej zabawy w życiu człowieka. Od najdawniejszych czasów, otoczony korowodem nimf i satyrów Dionizos „wpływał” na przybranym winną latoroślą statku w rozkołysane morze ludzi. Te wiosenne, dedykowane najradośniejszemu z bogów, święta z kwiatami w tytule (gr.anthe – kwiaty) – Antesterie – przypadały na drugą połowę lutego i wiązały się z nadejściem wiosny. Budzącą się do życia przyrodę wiwatowano niekończącymi się toastami, zaś nazwa dionizyjskiego okrętu – carrus navalis – stała się pretekstem do rozpropagowania tego typu hucznych i zakrapianych alkoholem imprez nazwanych później karnawałem.
Świętowanie w Patrze łączy się z wieloma charakterystycznymi tylko i wyłącznie dla tego regionu obyczajami. Początki tutejszego karnawału sięgają 1829 r., kiedy to Grecja od kilku lat cieszyła się niepodległością, i są powiązane z inicjatywą greckich kupców, którzy dzięki swoim kontaktom handlowym, przesiąknąwszy europejskimi tradycjami próbowali je przenieść na rodzimy grunt. Jako że Grecy lubią i umieją się bawić, pomysł ten od razu zyskał wielu zwolenników.
Na przestrzeni lat 1940-1950 karnawał został zawieszony z powodu wojen (najpierw z okupantem, potem domowej) trapiących i pustoszących Grecję. Do łask przywrócono go w 1951 r. Rok 1966 to z kolei wprowadzenie atrakcji pod nazwą Treasure Hunt Game, która jest żywa do dziś i polega na zadawaniu uczestnikom imprezy serii pytań z wielu dziedzin. 
Na przełomie wieku XIX i XX Patra słynęła między innymi ze zwyczajów toczenia czekoladowych wojen. Obecnie szczególnie rzuca się w oczy satyryczny rys imprezy; wszędzie można napotkać barwne maski i zaskakujące kostiumy. W panującym dokoła radosnym chaosie każdy ma prawo zapomnieć się, zgubić swoją własną tożsamość uwalniając się od dotychczasowej roli. Przybranie nowej maski jest nie tyle pożądane, co konieczne. Na tydzień przed rozpoczęciem karnawału w Patrze reaktywuje się tradycję związaną z ‘małżeństwem Giannouli Koulourou’. Była to uboga, prosta kobieta mieszkająca w górnych partiach miasta, która – aby się utrzymać – w czasie drugiej wojny światowej handlowała ciastkami. Ludzie wykorzystywali jej naiwność i bezwstydnie oszukiwali obiecując, iż z pewnością wyjdzie za mąż za prezydenta Ameryki, Wilsona, który właśnie wybiera się do Grecji. Giannoula była przekonana, iż amerykański mąż stanu przybywa tutaj z jej powodu. Wystroiła się więc i wyszykowała chcąc wypaść jak najlepiej przed prezydentem. Kiedy zdała sobie sprawę z ironii całej sytuacji, było już za późno. Tłum zwijał się ze śmiechu i … naiwności biednej kobiety, która uwierzyła w swoje szczęście.
Jednak wszystko co dobre dobiega końca, karnawał także.  Koniec karnawału zamykają dwie wielkie parady: nocna w sobotę i dzienna w niedzielę.  
Bourbulia
Wielka parada rozpoczyna się późnym popołudniem w sobotę. Na plac wjeżdżają platformy z wielkimi kolorowymi postaciami, nawiązują one tematyką do ważnych wydarzeń ubiegłego roku. Po prezentacji platform, przychodzi kolej na pokazy grup, które stanowić mogą rodziny lub pracownicy określonej firmy.Wspólnie biorą udział w konkursach, organizują imprezy i koncerty. Ciekawym zwyczajem jest tzw. Bourboulia - można go zaobserwować wyłącznie podczas karnawału w Patras. Jest on popularny wśród kobiet ponieważ na potańcówki przychodzą one bez partnerów, zamaskowane i ubrane w długie czarne szaty i to one wybierają sobie tancerzy.  
Wolne greczynki mają swój sposób, aby dowiedzieć się kogo poślubią. W noc przed ostatnią niedzielą karnawału, pieką specjalne ciasto zrobione z mąki, dużej ilości soli i wody, tak zwane αλμυροκουλούρα. Następnie je zjadają i wierzą, że w nocy mężczyzna, który we śnie przyniesie im wodę będzie ich wybrańcem.
Bardzo popularne są tez różne konkursy, quizy. W tego typu atrakcjach startują całe rodziny, grupy znajomych bądź też osób razem pracujących. Biorą oni udział w pantomimach, próbach teatralnych i konkursach tanecznych. Patra kipi dobrym humorem!
Podczas gdy dorośli sprawdzają swoje umiejętności w matematycznych, humanistycznych i artystycznych quizach, najmłodsi mają pełne pole do popisu. Tysiące dzieciaków, w asyście nauczycieli i rodziców, paradują ulicami śpiewając napisane na tę okazję żartobliwe piosenki. Niektóre dzieci, śladem swoich rodziców, startują w tematycznych konkursach.
Po wielkiej fecie uroczystości przenoszą się z ulicy do prywatnych domów, klubów, kawiarni i restauracji tętniących gwarnym śmiechem i wodzących zmysły na pokuszenie tradycyjnymi przysmakami. Woń pieczonego mięsa i grillowanych szaszłyków czuć wszędzie.
Z kolei niedzielna parada odbywa się w pełnym słońcu, a na trybunach zasiadają oficjalni goście i przedstawiciele mediów. Wieczorem tłumy przybywają do portu, gdzie na morzu pojawia się platforma z królem Patrino karnavali. Podpływają do niej ludzie na motorówkach i podpalają króla i kiedy ten płonie, w niebo strzelają sztuczne ognie. Huczna zabawa trwa do samego rana. 
A poniżej kilka zdjęć wyszperanych na greckich stronach (niestety nie moje- od kilku lat planuję wyjazd do Patras na karnawał i ciągle coś staje mi na przeszkodzie). Zdjęcia ukazują grecki karnawał i Wielka Paradę. Z tym, że warto zaznaczyć, iż karnawał w Grecji kończy się dopiero za tydzień, czyli w weekend 25-26 lutego. Spowodowane jest to różnicą w terminie Święta Wielkanocy, które w Grecji przypada w tym roku tydzień póżniej niż u nas.

sobota, 18 lutego 2012

Godzina 21.37. -Karin Alfredsson

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, 320 s., Moja ocena 4,5/6
Nie ukrywam, że od dłuższego czasu polowałam na książkę w bibliotece, zapisałam się na nią w kolejce i w końcu doczekałam się:). Przedwczoraj przemiła pani z mojej ukochanej biblioteki zadzwoniła, że książka czeka na mnie, od razu po pracy pojechałam po nią, a wczoraj rano zaczęłam lekturę. Książka nie jest gruba, czyta się ją szybko, więc błyskawicznie uporałam się z lekturą.
Bardzo chciałam przeczytać  powieść nieznanej mi jeszcze szwedzkiej pisarki, ponieważ lubię literaturę skandynawską, a poza tym napisy na okładce...Przemoc, aborcja, hipokryzja. Powieść sensacyjna z fanatyzmem religijnym w tle. Byłam ciekawa co z tego wyniknie i  jak szwedzka pisarka poradzi sobie z taką tematyką tym bardziej, że głównymi bohaterami są Polacy i Młodzież Wszechpolska. 
Główną bohaterką jest  Agata młoda dziewczyna wychowana w ortodoksyjnie katolickiej rodzinie.Agata mimo wzorców albo raczej pseudo wzorców, które od wielu lat serwuje jej dom rodzinny, próbuje żyć normalnie. A wspaniała, katolicka rodzina Agaty od środka nie wygląda wcale tak różowo. Jej mama, która niestety nie żyje z ojcem nigdy nie wzięła rozwodu, ponieważ nie pozwalały jej na to przekonania i wiara. W związku z  tym męczyła się całe życie w małżeństwie, jakich wiele wokół każdego z nas. Siostra Agaty – Karolina zrezygnowała z edukacji dla wiary i Boga, pracuje w katolickiej księgarni i coraz częściej myśli o wstąpieniu do zakonu. Brat – Marek należy do stowarzyszenia Młodzieży Wszechpolskiej, co przesłania mu obraz całego normalnego życia. Wszyscy wychowani są w silnej wierze chrześcijańskiej z bagażem norm i zasad pokolenia Jana Pawła II. I wszystko by było ok, gdyby tych norm rzeczywiście przestrzegali, a nie wypaczali je i przerabiali na własne potrzeby. 
Dzięki ukazaniu rodziny Agaty obserwujemy skrajny fanatyzm religijny.  To może wielu osobom się nie podobać, ale należy od razu się zastanowić w ilu polskich, ba znanych nam rodzinach dzieje się tak samo. Gwarantuję wam, że w bardzo wielu.
Pewnego dnia Agata udaje się na imprezę i tam w wyniku przypadkowego kontaktu seksualnego zachodzi w ciążę. Gdy zdaje sobie z tego sprawę jest przerażona.Im większy staje się jej brzuch tym bardziej jest przerażona. Postanawia usunąć ciążę, ale raz, że zabrania tego polskie prawo, a dwa kwestia wychowania w bardzo, jak już wspomniałam katolickiej rodzinie, wyrzuty sumienia na przemian z przerażeniem spowodowanym tym co powie rodzina, jak ciąży nie da się ukryć- sprawiają, że dziewczyna przeżywa koszmar.W tym momencie pojawiają się nowi bohaterowie. Ellen Elg, ginekolog ze Szwecji, otrzymuje od holenderskiej organizacji feministycznej „Women on Waves” propozycję uczestnictwa w akcji aborcyjnej dla polskich kobiet na statku Aurora. Po wypłynięciu jednostki na wody eksterytorialne jej członkinie przeprowadzają aborcje. Rejs „Aurorą” to jedyna bezpieczna możliwość usunięcia ciąży. To, co dla Agaty i innych kobiet jest jedynym rozwiązaniem w sytuacji bez wyjścia, część społeczeństwa uważa za prowokację, a nawet zbrodnię.Sam fakt pojawienia się Aurory wzbudza szereg zamieszek i protestacji w porcie we Władysławowie. Pamiętacie, jak to było kilka lat temu?Jest sporo przeciwników, ale są także zwolennicy zarówno Aurory, jak i aborcji w ogóle. Czy brat Agaty i inni członkowie Młodzieży Wszechpolskiej będą gotowi posunąć się do coraz bardziej drastycznych metod, by powstrzymać zwolenników aborcji... Tego dowiecie się czytając książkę. Nie będę opisywać jej dalej, ponieważ musiałabym podjąć się także oceny postawy wszystkich bohaterów, a nie chcę wzbudzać tu dyskusji na ten temat, ani nie czuję się do tego upoważniona. 
Jak wcześniej wspomniałam, książkę czytało mi się bardzo dobrze, mimo, iż akcja jest kilku wątkowa- jednego dnia jesteśmy w Szwecji, za chwilę we Władysławowie, cofamy się w czasie etc. 
Polecam książkę Karin Alfredsson, każdy powinien sam wyrobić sobie zdanie na jej temat. Nie jest to pozycja, do której wrócę za jakiś czas, ale nie żałuję, ze ją przeczytałam i sięgnę po kolejne pozycje tej autorki. Chociaż tak na marginesie cały czas się zastanawiam, jaki był cel tak jednostronnego w zasadzie przedstawienia naszego społeczeństwa? Miała to być informacja dla świata, jacy to niby jesteśmy, czy prowokacja ze strony autorki?
Książka ta jest trzecią z serii o ucisku kobiet w różnych częściach świata. Pierwsza ”80 grader från Varmt Vatten” (80 stopni od Gorącej Wody) dzieje się w Zambii; druga - ”Kvinnorna på 10:e våningen” (kobiety na dziesiątym piętrze) w Wietnamie, a trzecia - „Klockan 21:37” (Godzina 21.37) właśnie w Polsce. Wszystkie trzy powieści łączy osoba Ellen Elg, szwedzkiej lekarki.
Szokująca dla niektórych może być tylko oryginalna okładka książki, którą zamieszczam poniżej.
Tytuł powieści Godzina 21.37, to godzina śmierci Jana Pawła II. Okładkę oryginalną zdobi Jego strzaskany portret. Na jednym z polonijnych portali znalazłam wytłumaczenie, że dla autorki papież jest najwyższym symbolem patriarchatu, którego celem jest ujarzmienie kobiety...chyba dobrze się stało,ze polski wydawca zmienił okładkę.

piątek, 17 lutego 2012

Gdzie mól i rdza. - Paweł Pollak

Wydawnictwo Oficynka Oprawa miękka, Moja ocena 5,5/6, 382 s.
To nie Nowy Jork, panie komisarzu!
To Wrocław, miasto, w którym rozgrywa się akcja nowego kryminału autorstwa Pawła Pollaka. Wrocław Pollaka to także miasto, w którym życie toczy się swoim rytmem, a codzienne sprawy na tyle pochłaniają mieszkańców, że nie zauważają oni, kiedy wśród nich pojawia się morderca: okrutny, bezwzględny i… niezwykle, niesamowicie wprost sprytny i  inteligentny. Nasz bohater- niestrudzony komisarz Przygodny rozpoczyna śledztwo w sprawie bardzo dziwnych zabójstw popełnianych na bezbronnych emerytach. Zabójstwa zaczynają się nagle mnożyć. Kiedy po jednym następują kolejne, trudno jest je ze sobą połączyć. Seryjny morderca? Komisarz nie wierzy w przypadki i za wszelką cenę postanawia dotrzeć do prawdy i znleżć zabójcę. A nie będzie to łatwe. Morderca, jak wspomniałam jest niesamowicie inteligentny, jego motywy absolutnie nieznane. Do końca lektury nie wiadomo kto i dlaczego zabija.
Moim zdaniem Gdzie mól i rdza to jeden z najlepszych polskich kryminałów, jakie czytałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Treść kryminału jest napisana prostym językiem. Najważniejsze, czyli fabuła, jest świetnie skonstruowana i w trakcie całej lektury nie nudziłam się ani przez chwilę. A wręcz przeciwnie, lektura książki dostarczyła mi sporo rozrywki, a nieoczekiwane zwroty akcji potrafiły kilkakrotnie na prawdę zadziwić i momentami wbić w fotel. W tym zakresie ogromny szacunek dla autora. Bardzo ciekawi są także bohaterowie, nie ma postaci nudnych, obok których można by przejść obojętnym, każdy bohater jest bardzo wyrazisty. Bardzo ciekawe są także wątki z prywatnego życia komisarza Przygodnego i komentarze oraz wtręty autora dot. naszej polskiej rzeczywistości, zachowań i tzw. tak typowego dla nas polskiego piekiełka. Świetny, zabawny, ale i przerażająco prawdziwy i smutny jest np. wątek dot. "pana redaktora od kultury" recenzującego książki:).
Przyznam się szczerze, że lekturę książki rozpoczęłam z mieszanymi uczuciami, do tej pory nie przepadałam za kryminałami z akcją we Wrocławiu, wszystkie kojarzyły mi się z serią Breslau, której fanką nie jestem i nigdy nie zostanę, a Eberhard M. przyprawia mnie o lekką nerwice i nie tylko... Po lekturze Gdzie mól i rdza muszę przyznać, że bardzo mile się rozczarowałam, a właściwie Paweł Pollak zaczarował mnie i na pewno sięgnę po kolejne kryminały jego autorstwa.Mam nadzieje, że na II tom przygód komisarza Przygodnego nie będzie trzeba długo czekać.
Zdecydowanie polecam fanom kryminałów i nie tylko.
Gdzie mól i rdza to jedna z tych książek, od których nie sposób się oderwać i które zwyczajnie trzeba przeczytać.
Paweł Pollak – pisarz i tłumacz literatury szwedzkiej. Zadebiutował w 2006 roku kryminałem psychologicznym „Kanalia”, trzy lata później wydał powieść obyczajową „Niepełni”, by wrócić do tematyki kryminalno-sądowniczej w zbiorze opowiadań „Między prawem a sprawiedliwością”. „Gdzie mól i rdza” to jego pierwsza powieść o komisarzu Marku Przygodnym. 
Strona internetowa Pawła Pollaka. Bardzo sympatyczna i momentami zabawna:) 
Przy okazji zachęcę do lektury Kanalii, 1. kryminału P. Pollaka. Wydaje mi się, że jest mało znany, a na prawdę wart polecenia. To na prawdę doskonały kryminał, który porywa, ciekawi i daje niesamowite, zaskakujące zakończenie i rozwiązanie zagadki. Doskonały psychologiczny kryminał.

Obrabowano Muzeum w antycznej Olimpii.

Znalazłam w sieci artykuł, który mnie zaszokował.  Obrabowano muzeum w Olimpii. Zginęły bezcenne eksponaty.
Szok w Grecji. Uzbrojeni w kałasznikowy złodzieje skradli z Muzeum Archeologicznego w Olimpii kilkadziesiąt bezcennych eksponatów. Policja i pracownicy muzeum nie podali jeszcze, które z eksponatów skradziono, ale mówi się nawet o 65 bezcennych dziełach sztuki z brązu i gliny, a także złotym pierścieniu pokazywanych w miejscu, gdzie narodziła się idea igrzysk olimpijskich. Wszystkie eksponaty mają wielką wartość dla kultury światowej. Policja podjęła pościg za złodziejami. Grecki minister oddal się do dyspozycji premiera i udał się na miejsce zdarzenia. Grecki minister kultury już podał się do dymisji. Na razie niewiele wiadomo o samym włamaniu, poza tym, że złodzieje (mówi się o dwóch) około 7.30 wpadli do budynku z karabinami w rękach. Sterroryzowali prawdopodobnie kobiecą ochronę obiektu i pod lufami karabinów kazali jej prowadzić się do środka. Następnie związali i zakneblowali ochronę, zaczęli roztrzaskiwać gabloty, by wydobyć dzieła sztuki, po czym uciekli z łupami w rękach.
Muzeum archeologiczne w Olimpii jest jednym z najważniejszych muzeów w Grecji. Pokazuje ono długą i ciekawą historię najbardziej uświęconego sanktuarium starożytności, sanktuarium Zeusa, ojca Bogów i Ludzi, miejsca gdzie narodziła się idea igrzysk olimpijskich. Bogactwo i różnorodność zabytków spowodowało, że stanowisko archeologiczne w Olimpii zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Stała ekspozycja w muzeum zawiera znaleziska pochodzące z wykopalisk.
Zszokowało mnie to z kilku powodów: po 1. mam fioła na punkcie historii i kultury Grecji antycznej,  łapy bym dosłownie poucinała takim złodziejom, po 2. z wykształcenia jestem mgr Archeologii Śródziemnomorskiej,  po 3. pracę mgr pisałam właśnie z antycznej Olimpii, a po 4.  Olimpia z wielu względów jest mi szczególnie bliska.
  •  Muzeum w Olimpii jest poświęcone historii igrzysk olimpijskich. Rocznie odwiedzają je setki tysięcy osób. 10 maja mają się odbyć uroczystości zapalenia ognia olimpijskiego przed igrzyskami w Londynie.
Poniżej sale muzealne + info na żywo ci się dzieje w Olimpii i filmik z antycznej Olimpii.

 
Sale w Muzeum w Olimpii.