Wydawnictwo Jaguar, Moja ocena 5/6
Pieśń wisielca to trzecia powieść z serii o inspektorze Anthonym McLeanie, której akcja ma miejsce w Edynburgu.Jednak osoby nie znające wcześniejszych części serii, proszę bez obaw. Można znajomość z cyklem rozpocząć dopiero od Pieśni wisielca. Ja jestem tego najlepszym dowodem. Akcja jest poprowadzona w ten sposób, iż czułam się, jakby to była samodzielna książka, a nie kolejny tom serii.
Muszę przyznać, iż główny bohater inspektor McLean bardzo przypadł mi do gustu. Niebanalny glina i niebanalny sposób prowadzenia śledztwa. Trudno to nawet opisać w kilku słowach. Uważam, iż lepiej samemu poznać inspektora na kartach książki i podążyć jego tropem. Nadmienię tylko, iż jest to policjant bardzo zamożny, który nie musi zarabiać na życie, jeżdzi Alfa Romeo, mieszka w olbrzymim domu, a praca jest dla niego hobby i pasją w jednym. To tylko kilka cech inspektora. Jego zachowanie, styl bycia, a przede wszystkim sposób prowadzenia dochodzeń są nieszablonowe i bardzo je polubiłam. Doskonała przeciwwaga dla steranych życiem, przeczołganych przez los skandynawskich detektywów. Chociaż życie edynburskiego policjanta także nie oszczędzało. Mimo to nie jest on zgorzkniały, jak jego skandynawscy koledzy. Wręcz przeciwnie. O jego zmaganiach z losem, codziennością, których doskonałym przykładem są potyczki z...kotem:) czyta się na równi ze zdziwieniem, jak i uśmiechem na ustach. Taki powiew świeżości w porównaniu do innych kryminałów.
Zresztą wątek z kotem bije wszystko:)
Kot
pani McCutcheon przerwał czyszczenie tyłka i posłał McLeanowi pełne
dezaprobaty spojrzenie, którego nie powstydziłaby się nawet jego babcia.
McLean westchnął, zamknął drzwi i rzucił na krzesło plik papierów, które
zabrał ze sobą z komisariatu. Owszem, mógłby położyć je na stole, gdyby
nie to groźne spojrzenie zwierzaka, siedzącego pośrodku, między
cukiernicą a pojemnikami z solą i pieprzem. (...)
Przygody inspektora opisane są wspaniale. Oswald pisze doskonałym językiem, tworząc dynamiczną, momentami niezwykłą akcję, która wierzcie mi wciąga od pierwszej strony.
Plusem książki jest także niezwykły miks kryminału z..jakby horrorem. Tak, tak można to określić. A jeszcze lepiej - kryminał z demonicznymi i ezoterycznymi elementami.
Pieśń wisielca bardzo przypadła mi do gustu. Na tyle polubiłam styl narracji Oswalda i głównego bohatera, iż ruszam an poszukiwania dwóch pierwszych książek cyklu.
Gorąco zachęcam was do lektury książki. Przyznam się, iż sięgałam po nią bez przekonania. Długo kazałam jej czekać na swoją kolej obawiając się lektury. Niesłusznie. Duet Oswald & McLean podbili moje serce. Szkoda, iż Pieśń wisielca jest przedostatnim tomem serii. Ale pocieszam się, przede mną jeszcze tom 4. i dwa pierwsze tomy serii.
Zachęcam do lektury kryminału, w którym nie śledztwo jest najważniejsze.
Kryminał z wątkami ezoterycznymi i jeszcze kot na dokładkę? No, na coś takiego, to ja się piszę :)Przyznam, że o autorze nawet nie słyszałam, chociaż swojego czasu mocno siedziałam w kryminałach. Z pewnością zapamiętam ten tytuł.
OdpowiedzUsuńNie było dziś listonosza, wiec najchętniej poleciałabym do księgarni, aby natychmiast tę ksiażkę kupić. Mam smaka na kryminały
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część. Bardzo mi przypadła do gustu. Ja będę leciała do przodu a Ty krok do przodu i dwa do tyłu:D
OdpowiedzUsuńJa przeczytałem pierwszą część, to rzeczywiście kryminał z wątkiem nadprzyrodzonym. Polubiłem inspektora i na pewno zapoznam się z kolejnymi powieściami.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno, angielski kryminał to coś dla mnie. Zacznę od pierwszej części "Z przyczyn naturalnych".
OdpowiedzUsuń