Wydawnictwo Czarne, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
John Dinges (obecnie profesor dziennikarstwa na Uniwersytecie Columbia) w niniejszej książce opowiada historię, która rozpoczęła się w stolicy Chile w dniu 11 września 1973 roku. Wtedy to chilijski generał Augusto Pinochet zbombardował Pałac Prezydencki. Było to o tyle istotne, iż Pałac Prezydencki był symbolem Chile, ale także symbolem najprężniejszej demokracji w całej Ameryce Południowej. Miejsce to, budynek i demokracja chilijska w ciągu kilku zaledwie minut przestały istnieć.
Dla zwykłych Chilijczyków rozpoczęły się lata okrutnej dyktatury i horroru.
Według oficjalnej wersji, USA nie były zaangażowane w to wydarzenie. Wiadomo jednak, iż niecałe 3 lata wcześniej próbowały zorganizować w Chile pucz, który obaliłby ówczesny rząd.Oba wydarzenia - nieudany pucz i zamach stanu Pinocheta miały na celu jedno - obalenie prezydenta Allende. I to się udało.
Czas Kondora, to poruszający i doskonale nakreślony obraz dochodzenia do władzy Pinocheta i tworzenia oraz doprowadzania do swoistej perfekcji państwa totalitarnego, ustroju grozy.
Książka opowiada także o mało u nas znanej Operacji Kondora. Jej celem było zgromadzenie materiałów, oskarżenie i wymordowanie przeciwników systemu totalitarnego, inteligencji, wolnomyślicieli, uchodźców (mordów na tych ostatnich dokonywano także poza Ameryką Południową, w miejscach do których prześladowanym udało się zbiec). Dotyczy to nie tylko Chile, które jest osią tej książki. Udział w owej Operacji Kondora brały udział także inne państwa Ameryki Południowej. Zaliczyć do nich można m.in. Urugwaj, Boliwię, Argentynę.
Dinges opisuje także powstanie tajnej i niezwykle skutecznej w działaniu (w najgorszym tego słowa znaczeniu) policji chilijskiej - DINA. Śmiało można powiedzieć, iż był to chilijski odpowiednik KGB. Być może nawet w gorszym wydaniu.
Sporo uwagi autor poświęca także powstaniu i działalności chilijskiej partyzantki, która była doskonale zorganizowana, miała swoją siatkę i bazy na całym bez mała świecie, dzielnie przeciwstawiała się reżimowi i informowała świat o tym co się w Chile dzieje. .
Johnowi
Dingesowi po latach z mozołem prowadzonego śledztwa udało się stworzyć
niniejszą, doskonale napisaną, pełną zadziwiających i przerażających
faktów książkę.
Dinges
latami gromadził materiały, rozmawiał z wieloma osobami (zarówno z
ofiarami, jak i ich prześladowcami), przedzierał się przez biurokrację, a
często i niechęć. Zadanie miał o tyle utrudnione, iż reżim Pinocheta
skutecznie zadbał o zniszczenie wielu, zbyt wielu dokumentów, które
przesądzały o winie współtworzących systemu, obciążały zbrodniami na
rzecz ludzkości i demokracji. Jednak nawet tak skąpa ilość materiału, do
jakiej udało dotrzeć się twórcy niniejszej książki, ukazuje nam
przerażający i porażający obraz Chile pod władzą Pinocheta i jego
kompanów.
Zachęcam do lektury. Czas Kondora to doskonała pod każdym względem książka.
Za książkę dziękuję Księgarni Internetowej Platon (klik)
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
niedziela, 31 maja 2015
sobota, 30 maja 2015
Mario Vargas Llosa. Biografia - Tomasz Pindel
Wydawnictwo Znak, Moja ocena 5,5/6
Mario Vargas Llosa, peruwiański noblista, niezwykły pisarz, którego książki uwielbiam czytać i do których wracam wielokrotnie. Wiedziałam, że tak niezwykły twórca musi mieć życie równie niezwykłe, adekwatne do pisanych przez niego książek. Nic wiec dziwnego, że lekturę biografii Peruwiańczyka rozpoczęłam z wielka radością, ale i równie wielkimi oczekiwaniami.
Obaj panowie - Llosa i Pindel (autor biografii) w pełni spełnili moje oczekiwania, i to aż w nadmiarze.
Tomasz Pindel zadał sobie wiele trudu żeby przedstawić sylwetkę nie tylko wielkiego pisarza, ale także człowieka, który prowadzi niezwykłe życie, włącza się czynnie w historie swojego kraju, a jego losy są od lat ściśle związane z historią Peru. Co ważne, Llosa, którego prezentuje nam biograf to nie tylko wielki pisarz, osoba włączająca się w historię swojego kraju, ale także zwykły człowiek, jak ja czy wy, człowiek ze swoimi smutkami, radościami, wadami, zaletami, pasjami.
Wpływ na taki wizerunek pisarza miał sam autor książki, który rozmawiał nie tylko z samym pisarzem, ale także z jego rodziną, przyjaciółmi i wrogami i uzyskał pełen dostęp do osobistych archiwów pisarza w Peru. Książka, która w ten sposób powstała to ponad 400 stron pełnych Peru, pasji, namiętności we wszelkich jej przejawach, książek, czyli jednym słowem życia. A wierzcie mi, życie 79-letniego obecnie noblisty było i jest niezwykłe pod każdym względem.
Ogromną sztuką było przedstawić noblistę tak, żeby czytelnik go polubił, nie uważał ani za nawiedzonego bojownika o dobro ojczyzny, ani egzaltowanego pisarza. Pindelowi udało się to wybornie. Wszystkie informacje dot. Llosy podane są w arcyciekawy sposób, a przy tym ich ilość jest odpowiednio dobrana.
Sprawne pióro biografa i niezwykle życie Llosy sprawiają, iż książkę czyta się w mgnieniu oka, niczym najbardziej fascynującą powieść.
Po zakończeniu lektury jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno życia i poglądów Llosy, jak i faktu jak obaj panowie (Pindel i Llosa) doskonale się zgrali tworząc duet iście idealny. Efektem tego zgrania jest ta wspaniała książka, do lektury, której gorąco zachęcam.
Mario Vargas Llosa, peruwiański noblista, niezwykły pisarz, którego książki uwielbiam czytać i do których wracam wielokrotnie. Wiedziałam, że tak niezwykły twórca musi mieć życie równie niezwykłe, adekwatne do pisanych przez niego książek. Nic wiec dziwnego, że lekturę biografii Peruwiańczyka rozpoczęłam z wielka radością, ale i równie wielkimi oczekiwaniami.
Obaj panowie - Llosa i Pindel (autor biografii) w pełni spełnili moje oczekiwania, i to aż w nadmiarze.
Tomasz Pindel zadał sobie wiele trudu żeby przedstawić sylwetkę nie tylko wielkiego pisarza, ale także człowieka, który prowadzi niezwykłe życie, włącza się czynnie w historie swojego kraju, a jego losy są od lat ściśle związane z historią Peru. Co ważne, Llosa, którego prezentuje nam biograf to nie tylko wielki pisarz, osoba włączająca się w historię swojego kraju, ale także zwykły człowiek, jak ja czy wy, człowiek ze swoimi smutkami, radościami, wadami, zaletami, pasjami.
Wpływ na taki wizerunek pisarza miał sam autor książki, który rozmawiał nie tylko z samym pisarzem, ale także z jego rodziną, przyjaciółmi i wrogami i uzyskał pełen dostęp do osobistych archiwów pisarza w Peru. Książka, która w ten sposób powstała to ponad 400 stron pełnych Peru, pasji, namiętności we wszelkich jej przejawach, książek, czyli jednym słowem życia. A wierzcie mi, życie 79-letniego obecnie noblisty było i jest niezwykłe pod każdym względem.
Ogromną sztuką było przedstawić noblistę tak, żeby czytelnik go polubił, nie uważał ani za nawiedzonego bojownika o dobro ojczyzny, ani egzaltowanego pisarza. Pindelowi udało się to wybornie. Wszystkie informacje dot. Llosy podane są w arcyciekawy sposób, a przy tym ich ilość jest odpowiednio dobrana.
Sprawne pióro biografa i niezwykle życie Llosy sprawiają, iż książkę czyta się w mgnieniu oka, niczym najbardziej fascynującą powieść.
Po zakończeniu lektury jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno życia i poglądów Llosy, jak i faktu jak obaj panowie (Pindel i Llosa) doskonale się zgrali tworząc duet iście idealny. Efektem tego zgrania jest ta wspaniała książka, do lektury, której gorąco zachęcam.
piątek, 29 maja 2015
Stalin. Dwór czerwonego cara - Simon Sebag Montefiore
Wydawnictwo Magnum, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Książka potężna zarówno pod względem ilości stron (ponad 800), jak i materiału jaki obejmuje. Wielokrotnie zachwycałem się już na blogu talentem autora niniejszej książki do snucia fascynujących opowieści, takiego opowiadania najtrudniejszych nawet historii, iż od lektury książki trudno się oderwać. Nie inaczej jest i w tym przypadku.
Montefiore dokonał niezwykle trudnej sztuki - połączył doskonale opracowany spory kawał trudnej historii z lekką, fascynująco prowadzoną narracją.Dzięki temu książkę czyta się doskonale, mimo, iż jest ona wręcz naszpikowana historią, datami, nazwiskami, trudnymi wydarzeniami, faktami po poznaniu których oczy nam się otwierają ze zdziwienia i niedowierzania.
Książka dopracowana jest w każdym calu, perfekcyjna pod względem merytorycznym. Pierwsze co rzuca się w oczy w trakcie lektury, to doskonałe opracowanie merytoryczne. Widać, iż autor na zgromadzenie, przebadanie materiału poświęcił bardzo dużo czasu. Wykorzystał m.in. nowe dokumenty archiwalne, niepublikowane wspomnienia i wywiady ze świadkami wydarzeń. Liczne materiały zebrał nie tylko w archiwach, ale także w czasie swoich podróży do Rosji i byłego imperium radzieckiego.
Co cenne autor nie skupia się tylko na latach panowania Stalina, a sięga daleko wstecz, do momentu, gdy póżniejszy dyktator był jeszcze małym chłopcem i mieszkał w niewielkiej gruzińskiej osadzie.
Bardzo ciekawie przeanalizowany jest cały proces przeobrażania zwyczajnego młodego człowieka w dyktatora i najokrutniejszego z ludzi XX wieku, jego kontakty z rodziną i otoczeniem.
Cennym uzupełnieniem, taką wisienką na torcie jest bardzo duża ilość, nigdzie nie publikowanych wcześniej zdjęć.
Drobnym minusem jest tylko umieszczenie przypisów na końcu książki, co zdecydowanie utrudnia korzystanie z nich, a wielu zapewne do tego zniechęci.
Gorąco zachęca, do lektury. Książka nie tylko dla miłośników historii, ale także dla socjologów, psychologów, osób interesujących się tym co wynika z czego, co kieruje jednostką, co kieruje innymi i jak to wpływa na miliony.
Recenzja mojego męża.
Książka potężna zarówno pod względem ilości stron (ponad 800), jak i materiału jaki obejmuje. Wielokrotnie zachwycałem się już na blogu talentem autora niniejszej książki do snucia fascynujących opowieści, takiego opowiadania najtrudniejszych nawet historii, iż od lektury książki trudno się oderwać. Nie inaczej jest i w tym przypadku.
Montefiore dokonał niezwykle trudnej sztuki - połączył doskonale opracowany spory kawał trudnej historii z lekką, fascynująco prowadzoną narracją.Dzięki temu książkę czyta się doskonale, mimo, iż jest ona wręcz naszpikowana historią, datami, nazwiskami, trudnymi wydarzeniami, faktami po poznaniu których oczy nam się otwierają ze zdziwienia i niedowierzania.
Książka dopracowana jest w każdym calu, perfekcyjna pod względem merytorycznym. Pierwsze co rzuca się w oczy w trakcie lektury, to doskonałe opracowanie merytoryczne. Widać, iż autor na zgromadzenie, przebadanie materiału poświęcił bardzo dużo czasu. Wykorzystał m.in. nowe dokumenty archiwalne, niepublikowane wspomnienia i wywiady ze świadkami wydarzeń. Liczne materiały zebrał nie tylko w archiwach, ale także w czasie swoich podróży do Rosji i byłego imperium radzieckiego.
Co cenne autor nie skupia się tylko na latach panowania Stalina, a sięga daleko wstecz, do momentu, gdy póżniejszy dyktator był jeszcze małym chłopcem i mieszkał w niewielkiej gruzińskiej osadzie.
Bardzo ciekawie przeanalizowany jest cały proces przeobrażania zwyczajnego młodego człowieka w dyktatora i najokrutniejszego z ludzi XX wieku, jego kontakty z rodziną i otoczeniem.
Cennym uzupełnieniem, taką wisienką na torcie jest bardzo duża ilość, nigdzie nie publikowanych wcześniej zdjęć.
Drobnym minusem jest tylko umieszczenie przypisów na końcu książki, co zdecydowanie utrudnia korzystanie z nich, a wielu zapewne do tego zniechęci.
Gorąco zachęca, do lektury. Książka nie tylko dla miłośników historii, ale także dla socjologów, psychologów, osób interesujących się tym co wynika z czego, co kieruje jednostką, co kieruje innymi i jak to wpływa na miliony.
czwartek, 28 maja 2015
Wenecja. Biografia - Peter Ackroyd
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 6-/6
Wenecja. Biografia, to kolejna książka autorstwa Petera Ackroyda, którą miałam okazję przeczytać. Jest to (jak wskazuje sam tytuł) biografia miasta napisana w równie wspaniałym stylu jak inne książki autora.
Wielokrotnie byłam w Wenecji, ostatni raz kilka tygodni temu. Miasto to nieodmiennie mnie zachwyca. Uwielbiam spacerować wąskimi uliczkami, przekraczać kanały, płynąć tramwajem wodnym etc. Przy każdej wizycie w mieście na wodzie odkrywam w Wenecji coś nowego.
Mam spora kolekcję książek, przewodników dot. Wenecji. Teraz za sprawą Petera Ackroyda do moich zbiorów dołączyła wspaniała biografia miasta, która niezwykle przystępnym językiem opisuje dzieje Wenecji, jej problemy, radości, cechy charakterystyczne, zmiany.
Ackroyd podobnie jak w innych swoich książkach doskonale łączy kwestie historyczne (a historia w przypadku Wenecji była dosyć skomplikowana), obyczajowe i kulturowe.
Razem z autorem i jego bohaterami poznajemy miasto od początku IV wieku gdy na wenecką lagunę przybyli pierwsi osadnicy, aż po czasy nam współczesne. Spacerujemy po placach, placykach, uliczkach, mostkach, pałacach, podwórcach, kościołach. Poznajemy najwspanialsze skarby Wenecji, dzieła światowej sławy architektów, obrazy i rzeźby najsłynniejszych twórców, komedie i opery znane na całym świecie. Odwiedzamy wyspy Murano i Burano, poznajemy tajemnice wyrobu weneckich koronek, weneckiego szkła i masek, odwiedzamy wystawne bale, ale i dzielnicę żydowska oraz kolonię trędowatych. Jesteśmy prowadzenie za rękę przez niezrównanego cicerone, jakim Ackroyd bez wątpienia jest.
Historia Wenecji przedstawiona w niniejszej książce wspaniale łączy się z fascynującymi opowieściami o więźniach i karze, wojnach i oblężeniach, skandalach i głośnych wydarzeniach, epidemiach, śmierciach, narodzinach, balach.
Zachęcam do lektury i do czytelniczej podróży do tego niewątpliwie wyjątkowego i fascynującego miasta, jakim jest Wenecja, miasto na lagunie, miasto na palach, miasto na wodzie.
Drobny minus daję tylko za zbyt małą moim zdaniem ilość fotografii. Dla mnie Wenecja to oprócz porywającej historii i kultury przede wszystkim obrazy, obrazy i jeszcze raz obrazy tego co w tym mieście najwspanialsze.
Wenecja. Biografia, to kolejna książka autorstwa Petera Ackroyda, którą miałam okazję przeczytać. Jest to (jak wskazuje sam tytuł) biografia miasta napisana w równie wspaniałym stylu jak inne książki autora.
Wielokrotnie byłam w Wenecji, ostatni raz kilka tygodni temu. Miasto to nieodmiennie mnie zachwyca. Uwielbiam spacerować wąskimi uliczkami, przekraczać kanały, płynąć tramwajem wodnym etc. Przy każdej wizycie w mieście na wodzie odkrywam w Wenecji coś nowego.
Mam spora kolekcję książek, przewodników dot. Wenecji. Teraz za sprawą Petera Ackroyda do moich zbiorów dołączyła wspaniała biografia miasta, która niezwykle przystępnym językiem opisuje dzieje Wenecji, jej problemy, radości, cechy charakterystyczne, zmiany.
Ackroyd podobnie jak w innych swoich książkach doskonale łączy kwestie historyczne (a historia w przypadku Wenecji była dosyć skomplikowana), obyczajowe i kulturowe.
Razem z autorem i jego bohaterami poznajemy miasto od początku IV wieku gdy na wenecką lagunę przybyli pierwsi osadnicy, aż po czasy nam współczesne. Spacerujemy po placach, placykach, uliczkach, mostkach, pałacach, podwórcach, kościołach. Poznajemy najwspanialsze skarby Wenecji, dzieła światowej sławy architektów, obrazy i rzeźby najsłynniejszych twórców, komedie i opery znane na całym świecie. Odwiedzamy wyspy Murano i Burano, poznajemy tajemnice wyrobu weneckich koronek, weneckiego szkła i masek, odwiedzamy wystawne bale, ale i dzielnicę żydowska oraz kolonię trędowatych. Jesteśmy prowadzenie za rękę przez niezrównanego cicerone, jakim Ackroyd bez wątpienia jest.
Historia Wenecji przedstawiona w niniejszej książce wspaniale łączy się z fascynującymi opowieściami o więźniach i karze, wojnach i oblężeniach, skandalach i głośnych wydarzeniach, epidemiach, śmierciach, narodzinach, balach.
Zachęcam do lektury i do czytelniczej podróży do tego niewątpliwie wyjątkowego i fascynującego miasta, jakim jest Wenecja, miasto na lagunie, miasto na palach, miasto na wodzie.
Drobny minus daję tylko za zbyt małą moim zdaniem ilość fotografii. Dla mnie Wenecja to oprócz porywającej historii i kultury przede wszystkim obrazy, obrazy i jeszcze raz obrazy tego co w tym mieście najwspanialsze.
wtorek, 26 maja 2015
Konserwator - Julian Sanchez
Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 4/6
Enrique Alonso po 3 latach wraca do ukochanego miasta San Sebastian. Wcześniej mieszkał w Nowy Jorku. Powodem była błyskawicznie rozwijająca się kariera pisarska. W Stanach Zjednoczonych Alonso opublikował dwie książki, które w ciągu kilku tygodni stały się bestselerami. W międzyczasie rozpadło się jego małżeństwo z Bety, ale para nadal utrzymuje przyjacielskie stosunki. Pewnego dnia Alonso otrzymuje od byłej żony niepokojącego emaila po lekturze którego wraca do San Sebastian. Następnego dnia w zatoce La Concha zostają odnalezione zwłoki męźczyzny. Ofiara to emerytowany amerykański konserwator dzieł sztuki, który studiował malowidła Jose Marii Serta, był światowej klasy specjalistą w ich zakresie. Naukowiec dzień wcześniej spotkał się z Alonsem i w trakcie krótkiej rozmowy powiedział, że ma mu coś ważnego do przekazania, że koniecznie muszą spotkać się w tajemnicy. Czy śmierć badacza i tajemnicza informacja, którą miał przekazać Alonso maja ze sobą coś wspólnego? Enrique musi dowiedzieć się, co zdarzyło się w czasie wojny i jakie niebezpieczne informacje zawiera przesłany mu pocztą notatnik.
Konserwator to dobrze napisana książka, którą czyta się bardzo szybko. Przygoda, niesamowite tempo akcji połączone z zabójstwem i wielką tajemnicą skrywaną przez dzieła sztuki i mroki historii, zawsze sprawdza się doskonale. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Ogromnymi plusami książki są przede wszystkim wyborne opisy miejsc, w których rozgrywa się akcja (głównie malownicze hiszpańskie miasta, ale nie tylko) oraz niezwykle sprawnie zawiązana intryga, która komplikuje się z każdą kolejna stroną, aż do zaskakującego finału.
Julian Sanchez napisał książkę przy której czas płynie szybko, kolejne strony przewraca się z rosnącą niecierpliwością i nie można doczekać się zakończenia historii.
Mimo, iż Konserwator jest pozycją, o której po zakończeniu lektury szybko się zapomni, to jednak warto ją przeczytać. Doskonała rozrywka na wysokim poziomie, ciekawie spędzone kilka godzin oraz relaks. A o to przecież chodzi w przypadku tego typu książek.
Enrique Alonso po 3 latach wraca do ukochanego miasta San Sebastian. Wcześniej mieszkał w Nowy Jorku. Powodem była błyskawicznie rozwijająca się kariera pisarska. W Stanach Zjednoczonych Alonso opublikował dwie książki, które w ciągu kilku tygodni stały się bestselerami. W międzyczasie rozpadło się jego małżeństwo z Bety, ale para nadal utrzymuje przyjacielskie stosunki. Pewnego dnia Alonso otrzymuje od byłej żony niepokojącego emaila po lekturze którego wraca do San Sebastian. Następnego dnia w zatoce La Concha zostają odnalezione zwłoki męźczyzny. Ofiara to emerytowany amerykański konserwator dzieł sztuki, który studiował malowidła Jose Marii Serta, był światowej klasy specjalistą w ich zakresie. Naukowiec dzień wcześniej spotkał się z Alonsem i w trakcie krótkiej rozmowy powiedział, że ma mu coś ważnego do przekazania, że koniecznie muszą spotkać się w tajemnicy. Czy śmierć badacza i tajemnicza informacja, którą miał przekazać Alonso maja ze sobą coś wspólnego? Enrique musi dowiedzieć się, co zdarzyło się w czasie wojny i jakie niebezpieczne informacje zawiera przesłany mu pocztą notatnik.
Konserwator to dobrze napisana książka, którą czyta się bardzo szybko. Przygoda, niesamowite tempo akcji połączone z zabójstwem i wielką tajemnicą skrywaną przez dzieła sztuki i mroki historii, zawsze sprawdza się doskonale. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Ogromnymi plusami książki są przede wszystkim wyborne opisy miejsc, w których rozgrywa się akcja (głównie malownicze hiszpańskie miasta, ale nie tylko) oraz niezwykle sprawnie zawiązana intryga, która komplikuje się z każdą kolejna stroną, aż do zaskakującego finału.
Julian Sanchez napisał książkę przy której czas płynie szybko, kolejne strony przewraca się z rosnącą niecierpliwością i nie można doczekać się zakończenia historii.
Mimo, iż Konserwator jest pozycją, o której po zakończeniu lektury szybko się zapomni, to jednak warto ją przeczytać. Doskonała rozrywka na wysokim poziomie, ciekawie spędzone kilka godzin oraz relaks. A o to przecież chodzi w przypadku tego typu książek.
poniedziałek, 25 maja 2015
Podróżniczka - Diana Gabaldon
Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5-/6
Podróżniczka, to 3. tom 8-częściowej serii, której bohaterką jest angielska pielęgniarka Claire Randall.
W tomie 1. Obca (recenzja tutaj- klik) Claire z roku 1945 przeniosła się w czasie, a konkretnie do roku 1743. Kobieta musiała wysilić całą swoją inteligencję i pomysłowość, żeby w świecie sprzed 3 wieków odnaleźć się, przetrwać i wrócić do ukochanego męża.
Ten tom był doskonały, świetnie mi się go czytało.
W tomie 2. Uwięziona w bursztynie (recenzja tutaj - klik) główna bohaterka Claire podróżuje pomiędzy rokiem 1968, a XVIII wiekiem. Ten tom nie ukrywam jest odrobinę słabszy od Obcej. Niby czytało się dobrze, ale czegoś temu tomowi brakowało, tego czegoś nieuchwytnego, co miała bez wątpienia Obca.
Dlatego po Podróżniczkę sięgnęłam z pewną obawą. Zastanawiałam się czy autorka im dalej w las, czyli z każdym kolejnym tomem długiej (co by nie powiedzieć) serii, nie będzie tworzyła gorszych tomów, takich jakby na siłę. Na szczęście moje obawy były bez zasadne.
Podróżniczka doskonale bowiem dopasowuje się do mistrzowskiego wręcz tomu 1. serii. Ten sam klimat, te same niespodziewane zwroty akcji, to samo pragnienie przeczytania choćby jeszcze rozdziału zanim odłoży się książkę przed pójściem spać.
Ponownie Gabaldon zachwyca największym moim zdaniem atutem serii, a mianowicie mistrzowskim oddanie realiów zarówno, jeżeli chodzi o wiek XX, jak i XVIII.
Dotyczy to życia codziennego bohaterów, tego co jedli, jak mówi, gdzie mieszkali. Ale nie tylko. Bardzo drobiazgowo ukazane są wydarzenia historyczne tamtych czasów. W nie wplecione są z kolei perypetie głównych postaci.
Tak jak wspomniałam ten tom jest doskonale napisany, ale w beczce miodu jest także łyżeczka (malutka, ale zawsze) dziegciu. Minus daję bowiem za ..Karaiby, na których autorka umiejscawia część akcji. Z kilku powodów (o których nie chcę dokładnie pisać, żeby nie zniechęcać was do lektury, a być może wam akurat one nie będą przeszkadzać) lepszym tłem dla tej historii byłyby inne tereny. Mały minus także za zbytnie moim zdaniem skumulowanie ilości nieszczęść, które spadają na Claire i jej ukochanego.
Mimo tych drobnych minusów, tak jak na początku wspomniałam, książkę czyta się wyjątkowo dobrze i wyjątkowo szybko. Cała seria autorstwa Diany Gabaldon ma w sobie coś takiego, co przyciąga czytelnika i na kilka godzin pozwala zapomnieć czy to o kłopotach, czy o czekającej pracy czy o..wyborach prezydenckich. W kontekście tego ostatniego wydarzenia lektura Podróżniczki była doskonałym wyborem.
Podróżniczka, to 3. tom 8-częściowej serii, której bohaterką jest angielska pielęgniarka Claire Randall.
W tomie 1. Obca (recenzja tutaj- klik) Claire z roku 1945 przeniosła się w czasie, a konkretnie do roku 1743. Kobieta musiała wysilić całą swoją inteligencję i pomysłowość, żeby w świecie sprzed 3 wieków odnaleźć się, przetrwać i wrócić do ukochanego męża.
Ten tom był doskonały, świetnie mi się go czytało.
W tomie 2. Uwięziona w bursztynie (recenzja tutaj - klik) główna bohaterka Claire podróżuje pomiędzy rokiem 1968, a XVIII wiekiem. Ten tom nie ukrywam jest odrobinę słabszy od Obcej. Niby czytało się dobrze, ale czegoś temu tomowi brakowało, tego czegoś nieuchwytnego, co miała bez wątpienia Obca.
Dlatego po Podróżniczkę sięgnęłam z pewną obawą. Zastanawiałam się czy autorka im dalej w las, czyli z każdym kolejnym tomem długiej (co by nie powiedzieć) serii, nie będzie tworzyła gorszych tomów, takich jakby na siłę. Na szczęście moje obawy były bez zasadne.
Podróżniczka doskonale bowiem dopasowuje się do mistrzowskiego wręcz tomu 1. serii. Ten sam klimat, te same niespodziewane zwroty akcji, to samo pragnienie przeczytania choćby jeszcze rozdziału zanim odłoży się książkę przed pójściem spać.
Ponownie Gabaldon zachwyca największym moim zdaniem atutem serii, a mianowicie mistrzowskim oddanie realiów zarówno, jeżeli chodzi o wiek XX, jak i XVIII.
Dotyczy to życia codziennego bohaterów, tego co jedli, jak mówi, gdzie mieszkali. Ale nie tylko. Bardzo drobiazgowo ukazane są wydarzenia historyczne tamtych czasów. W nie wplecione są z kolei perypetie głównych postaci.
Tak jak wspomniałam ten tom jest doskonale napisany, ale w beczce miodu jest także łyżeczka (malutka, ale zawsze) dziegciu. Minus daję bowiem za ..Karaiby, na których autorka umiejscawia część akcji. Z kilku powodów (o których nie chcę dokładnie pisać, żeby nie zniechęcać was do lektury, a być może wam akurat one nie będą przeszkadzać) lepszym tłem dla tej historii byłyby inne tereny. Mały minus także za zbytnie moim zdaniem skumulowanie ilości nieszczęść, które spadają na Claire i jej ukochanego.
Mimo tych drobnych minusów, tak jak na początku wspomniałam, książkę czyta się wyjątkowo dobrze i wyjątkowo szybko. Cała seria autorstwa Diany Gabaldon ma w sobie coś takiego, co przyciąga czytelnika i na kilka godzin pozwala zapomnieć czy to o kłopotach, czy o czekającej pracy czy o..wyborach prezydenckich. W kontekście tego ostatniego wydarzenia lektura Podróżniczki była doskonałym wyborem.
sobota, 23 maja 2015
Psy gończe
Wydawnictwo Smak Słowa, Moja ocena 5,5/6
Po raz kolejny spotykam się z prozą Horsta i po raz kolejny śledzę losy jego bohaterka, doświadczonego policjanta Wistinga oraz jego córki dziennikarki śledczej Line. Już w pierwszym rozdziale sprawa niezwykle się komplikuje. Wistingowi zostają postawione poważne zarzuty manipulacji dowodami w sprawie sprzed 17-tu laty. Na skutek tych oskarżeń policjant zostaje zawieszony w obowiązkach służbowych. Mimo, iż najbliżsi, znajomi nie wierzą w jego winę, raz puszczona w ruch machina śledcza, raz puszczone w eter pomówienia robią swoje.
Na kilka godzin przed ukazaniem się w gazecie oskarżającego jej ojca artykułu, Line rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa z pozoru przypadkowego mężczyzny, który zginał w trakcie spaceru z psem. Na pierwszy rzut oka ustalenie tożsamości denata wydaje się nie być skomplikowane, a zabójstwo faktycznie z pozoru jest przypadkowe. Ot taki głupi, niczym nieuzasadniony mord. Jednak wydarzenia następnych kilku godzin uzmysławiają Line, iż sprawa ma w sobie ogromne pokłady tajemnicy, a za z pozoru banalnym mordem kryje się dużo więcej.
Tutaj (klik) recenzowałam inną książkę Horsta - Jaskiniowca, który był pozycją typowo skandynawską, z doskonałą intrygą, mozolnie acz perfekcyjnie prowadzonym śledztwem i dużą ilością społecznego przesłania.
Z kolei Psy gończe, to także wyborny kryminał, ale tempem i rozwojem akcji przypominający bardziej książkę rodem z USA niż Skandynawii. I chociaż każda z książek jest inna, to obie doskonałe i obie zasługują na uwagę.
Psy... czyta się wyśmienicie. Akcja rozwija sie błyskawicznie, niespodzianka goni niespodziankę, nagłe zwroty akcji piętrzą się (ale są logiczne, bez zbędnych niczym nieuzasadnionych udziwnień), a krótkie rozdziały jeszcze podkręcają klimat powieści. Od lektury wierzcie mi, trudno się oderwać.
Ogromnym plusem książki jest niezwykły realizm wydarzeń i to zarówno po stronie rodziny Wistingów, tego co ich spotkało, prowadzonego dochodzenia (a w zasadzie dochodzeń), jak w każdym innym zakresie. Horst po prostu wie o czym pisze i robi to doskonale.
Porządny kryminał, ba kryminał najwyższych lotów. Zachęcam do lektury.
Po raz kolejny spotykam się z prozą Horsta i po raz kolejny śledzę losy jego bohaterka, doświadczonego policjanta Wistinga oraz jego córki dziennikarki śledczej Line. Już w pierwszym rozdziale sprawa niezwykle się komplikuje. Wistingowi zostają postawione poważne zarzuty manipulacji dowodami w sprawie sprzed 17-tu laty. Na skutek tych oskarżeń policjant zostaje zawieszony w obowiązkach służbowych. Mimo, iż najbliżsi, znajomi nie wierzą w jego winę, raz puszczona w ruch machina śledcza, raz puszczone w eter pomówienia robią swoje.
Na kilka godzin przed ukazaniem się w gazecie oskarżającego jej ojca artykułu, Line rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa z pozoru przypadkowego mężczyzny, który zginał w trakcie spaceru z psem. Na pierwszy rzut oka ustalenie tożsamości denata wydaje się nie być skomplikowane, a zabójstwo faktycznie z pozoru jest przypadkowe. Ot taki głupi, niczym nieuzasadniony mord. Jednak wydarzenia następnych kilku godzin uzmysławiają Line, iż sprawa ma w sobie ogromne pokłady tajemnicy, a za z pozoru banalnym mordem kryje się dużo więcej.
Tutaj (klik) recenzowałam inną książkę Horsta - Jaskiniowca, który był pozycją typowo skandynawską, z doskonałą intrygą, mozolnie acz perfekcyjnie prowadzonym śledztwem i dużą ilością społecznego przesłania.
Z kolei Psy gończe, to także wyborny kryminał, ale tempem i rozwojem akcji przypominający bardziej książkę rodem z USA niż Skandynawii. I chociaż każda z książek jest inna, to obie doskonałe i obie zasługują na uwagę.
Psy... czyta się wyśmienicie. Akcja rozwija sie błyskawicznie, niespodzianka goni niespodziankę, nagłe zwroty akcji piętrzą się (ale są logiczne, bez zbędnych niczym nieuzasadnionych udziwnień), a krótkie rozdziały jeszcze podkręcają klimat powieści. Od lektury wierzcie mi, trudno się oderwać.
Ogromnym plusem książki jest niezwykły realizm wydarzeń i to zarówno po stronie rodziny Wistingów, tego co ich spotkało, prowadzonego dochodzenia (a w zasadzie dochodzeń), jak w każdym innym zakresie. Horst po prostu wie o czym pisze i robi to doskonale.
Porządny kryminał, ba kryminał najwyższych lotów. Zachęcam do lektury.
Wojny Czyngis Chana 1194-1242
Wydawnictwo Poznańskie, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.
Czyngis-chan, to żyjący na przełomie XII i XIII wieku władca mongolski, twórca i długoletni władca imperium mongolskiego. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat swoich rządów zjednoczył plemiona mongolskie. Ale to nie jedyne jego osiągnięcie. Za sprawą swoistego geniuszu i ogromnego daru organizacji (oraz nie ukrywajmy - wyjątkowej umiejętności łamania oporu podbitych narodów, plemion) doprowadził do powstania jednego z największych imperiów w dziejach świata.
W trakcie swojego panowania przeprowadził wiele wojen i jeszcze więcej bitew. W ich trakcie stosował nowatorskie jak na owe czasy rozwiązania zarówno w zakresie broni, jak i strategii. Najważniejsze były dla niego - szerokie zastosowanie jazdy konnej, łączność i sztuka oblężnicza.
W trakcie opisywanych przez autora książki wojen, Czyngis Chan wraz ze swoimi wojskami zdobył m.in. północne Chiny, Chorezm, Samarkandę i całą Azję Centralną, Iran, Afganistan, Indie.
Czyngis-chan zmarł 18 sierpnia 1227 roku. Pozostawił po sobie ogromne podbite tereny obejmujące większość Azji i część Europy, doskonale zorganizowane państwo i jeszcze lepiej zorganizowaną armię. W latach 30. i 40. XIII wieku jego następcy działali prężnie i zgodnie z tym co ich nauczył zorganizowali wyprawy na Europę Południowo-Wschodnią, w tym Polskę i Węgry.
Wacław Zatorski w swojej książce opisuje każdy z podbojów Czyngis Chana. Czyni to przy tym językiem naukowym, jednak w sposób tak ciekawy, iż nikt z czytających nie poczuje się znudzony. W tytule mamy cezurę czasową 1195-1242. Jednak Zatorski opowieść o mongolskim przywódcy rozpoczyna kilkanaście lat wcześniej, w okresie gdy ten był jeszcze dzieckiem.
Ogromnym plusem książki (obok wspomnianego języka i sposobu przekazania informacji) jest zaprezentowanie Czyngis Chana w szerszym kontekście, nie tylko w oparciu o przeprowadzone przez niego podboje. Dzięki temu czytamy także o samym państwie mongolskim, o zmianach w nim zachodzących, o życiu Czyngis Chana, o uzbrojeniu i uformowaniu wojska, a nawet o umiejscowieniu państwa mo0ngolskiego w Azji i warunkach klimatyczno-geograficznych, które zdaniem autora (i słusznie) miały ogromny wpływ na taki a nie inny przebieg wojen i bitew Czyngis Chana.
Każda z omawianych bitew i wojen poparta jest polityką, korzyściami wynikającymi z takich, a nie innych decyzji mongolskiego wodza. Dużo uwagi poświęca także autor wyraźnym różnicom między wojskami mongolskimi, a armiami terenów podbijanych. Niezwykle ciekawe są wnioski, jakie Zatorski z owych porównań wysnuwa.
Książka jest niezwykle ciekawie napisana, informacje zaprezentowane są w żywy, niebanalny sposób. Mogę tylko zachęcić do lektury.
Recenzja mojego męża.
Czyngis-chan, to żyjący na przełomie XII i XIII wieku władca mongolski, twórca i długoletni władca imperium mongolskiego. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat swoich rządów zjednoczył plemiona mongolskie. Ale to nie jedyne jego osiągnięcie. Za sprawą swoistego geniuszu i ogromnego daru organizacji (oraz nie ukrywajmy - wyjątkowej umiejętności łamania oporu podbitych narodów, plemion) doprowadził do powstania jednego z największych imperiów w dziejach świata.
W trakcie swojego panowania przeprowadził wiele wojen i jeszcze więcej bitew. W ich trakcie stosował nowatorskie jak na owe czasy rozwiązania zarówno w zakresie broni, jak i strategii. Najważniejsze były dla niego - szerokie zastosowanie jazdy konnej, łączność i sztuka oblężnicza.
W trakcie opisywanych przez autora książki wojen, Czyngis Chan wraz ze swoimi wojskami zdobył m.in. północne Chiny, Chorezm, Samarkandę i całą Azję Centralną, Iran, Afganistan, Indie.
Czyngis-chan zmarł 18 sierpnia 1227 roku. Pozostawił po sobie ogromne podbite tereny obejmujące większość Azji i część Europy, doskonale zorganizowane państwo i jeszcze lepiej zorganizowaną armię. W latach 30. i 40. XIII wieku jego następcy działali prężnie i zgodnie z tym co ich nauczył zorganizowali wyprawy na Europę Południowo-Wschodnią, w tym Polskę i Węgry.
Wacław Zatorski w swojej książce opisuje każdy z podbojów Czyngis Chana. Czyni to przy tym językiem naukowym, jednak w sposób tak ciekawy, iż nikt z czytających nie poczuje się znudzony. W tytule mamy cezurę czasową 1195-1242. Jednak Zatorski opowieść o mongolskim przywódcy rozpoczyna kilkanaście lat wcześniej, w okresie gdy ten był jeszcze dzieckiem.
Ogromnym plusem książki (obok wspomnianego języka i sposobu przekazania informacji) jest zaprezentowanie Czyngis Chana w szerszym kontekście, nie tylko w oparciu o przeprowadzone przez niego podboje. Dzięki temu czytamy także o samym państwie mongolskim, o zmianach w nim zachodzących, o życiu Czyngis Chana, o uzbrojeniu i uformowaniu wojska, a nawet o umiejscowieniu państwa mo0ngolskiego w Azji i warunkach klimatyczno-geograficznych, które zdaniem autora (i słusznie) miały ogromny wpływ na taki a nie inny przebieg wojen i bitew Czyngis Chana.
Każda z omawianych bitew i wojen poparta jest polityką, korzyściami wynikającymi z takich, a nie innych decyzji mongolskiego wodza. Dużo uwagi poświęca także autor wyraźnym różnicom między wojskami mongolskimi, a armiami terenów podbijanych. Niezwykle ciekawe są wnioski, jakie Zatorski z owych porównań wysnuwa.
Książka jest niezwykle ciekawie napisana, informacje zaprezentowane są w żywy, niebanalny sposób. Mogę tylko zachęcić do lektury.
piątek, 22 maja 2015
Cienie w czasie - Jordi Sierra i Fabra
Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 5,5/6
Jeżeli tylko lubicie kilku pokoleniowe sagi, doskonałe powieści oparte na faktach lub po prostu literaturę na najwyższym poziomie - gorąco zachęcam do sięgnięcia po Cienie w czasie. Gwarantuję, iż ta książka nie sprawi wam zawodu.
Doskonała powieść, którą dosłownie połknęłam.
Akcja rozpoczyna się w Hiszpanii w roku 1949. Kraj nadal odczuwa skutki II wojny światowej oraz wojny domowej. Dodatkowo trwa dyktatura Franco. Wsie, na których brakuje jedzenia i perspektyw pustoszeją. Całe rodziny przenoszą sie do dużych miast, żeby tam znaleźć pracę. Rodzina Ceron, nasi bohaterowie, przybywa do zrujnowanej Barcelony i tam próbuje ułożyć sobie życie. Jesteśmy świadkami ogromnego kontrastu pomiędzy rodziną przybyłą, a mieszkańcami dużego miasta. Śledzimy losy każdego z członków rodziny, poznajemy ich bolączki, smutki, radości i jesteśmy świadkami budowania krok po kroku nowego życia. W ten sposób śledzimy 20 lat życia kilkuosobowej, niezwykle ciekawej rodziny. Równie fascynujące są burzliwe losy Hiszpanii, które zręcznie wplata autor w rodzinną sagę. Zamachy bombowe, wizyta generała Franco, strajk robotników, Kongres
Eucharystyczny, fale emigracji zarobkowej i politycznej, to wszystko przeplata się z pierwszymi miłościami, przyjaźniami, pracą, modą, codziennym życiem Hiszpanów.
Książka ma same zalety. Przede wszystkim jest napisana w arcyciekawy sposób. Hiszpańskie pisarz ma niezwykłą łatwość porywania czytelnika i wciągania go w sam środek opowiadanej historii.Realnie opisana historia Hiszpanii, zmiany zachodzące w tym kraju, a na ich tle losy bohaterów. Niby historia jakich wiele, ale Sierra i Fabra potrafi tak ubrać ją w słowa, tak dozować napięcie, iż lektura jest wielka przyjemnością i w jej trakcie niezwykle zachłannie i niecierpliwie przewracałam kolejne kartki. Chciałam jak najszybciej przeczytać co będzie dalej, a jednocześnie żal mi było, iż lektura dobiega końca. Tak na marginesie, nie pogniewałabym się za dalszy ciąg przygód rodziny Ceron, kolejne 20-30 lat ich życia.Jeżeli tylko lubicie kilku pokoleniowe sagi, doskonałe powieści oparte na faktach lub po prostu literaturę na najwyższym poziomie - gorąco zachęcam do sięgnięcia po Cienie w czasie. Gwarantuję, iż ta książka nie sprawi wam zawodu.
czwartek, 21 maja 2015
PRZYPOMINAM !!! KONKURS polowanie na 500,000
...oczywiście chodzi o 500,000 odwiedzin na moim blogu.
Na lewym marginesie znajduje się licznik.
Waszym zadaniem będzie polować na 500,000, lub liczbę najbardziej do niej zlbiżoną...
Wygrywa ta osoba, która najszybciej przyśle skan w jpg zdjęcie ekranu bloga z 500,000. Generalnie ma to być 500,000 lub liczba najbardziej (w górę) zbliżona do niej np. 500,001.
Jeżeli 2-3 osoby przyślą tę samą liczbę w tym samym czasie, wygrywają wszystkie te osoby.
Liczy się liczba wejść na przysłanym zdjęciu i czas jego nadesłania na mój adres emailowy anetapzn@gazeta.pl.
Nagrodą jest książka z poniższych tytułów, sami ją sobie wybieracie.
Na lewym marginesie znajduje się licznik.
Waszym zadaniem będzie polować na 500,000, lub liczbę najbardziej do niej zlbiżoną...
Wygrywa ta osoba, która najszybciej przyśle skan w jpg zdjęcie ekranu bloga z 500,000. Generalnie ma to być 500,000 lub liczba najbardziej (w górę) zbliżona do niej np. 500,001.
Jeżeli 2-3 osoby przyślą tę samą liczbę w tym samym czasie, wygrywają wszystkie te osoby.
Liczy się liczba wejść na przysłanym zdjęciu i czas jego nadesłania na mój adres emailowy anetapzn@gazeta.pl.
Nagrodą jest książka z poniższych tytułów, sami ją sobie wybieracie.