Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Doskonała książka, którą gorąco polecam.
Autor ma wprawę w tworzeniu pasjonujących, takich prosto z serca, poruszających, ale i dających rozrywkę historii. Być może nazwisko Jerzego Niemczuka niezbyt wam się kojarzy, ale jest on znanym scenarzystą, twórcą np. jednego z najbardziej kultowych polskich seriali ostatnich lat - Rancza.
Bat na koty to równie barwna opowieść jak Ranczo. Autor zabiera nas ponownie do niewielkiej wsi, takiej typowej osady w Polsce kategorii B, gdzie jednostkom żyje się bardzo dobrze, a pozostali ledwo wiążą koniec z końcem. W takiej wsi, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc, w nędznej chałupinie mieszka z kilkuletnią córką Asia, główna bohaterka historii. Kobieta bez wykształcenia (z ledwo skończoną zawodówką), z mężem a jakby bez niego (bo uciekł za granicę pozostawiając ją z długami), bez pracy, bez perspektyw, za to z cieknącym dachem, pustym portfelem i dokuczającymi jej na każdym kroku teściami.
Pewnego dnia, przypadkowe zdarzenie w supermarkecie daje początek lawinie wydarzeń, które diametralnie odmieniają życie Asi. O co chodzi nie zdradzę. Gwarantuję jednak, iż historię będziecie czytać z przyjemnością i lekkim rozrzewnieniem.
Opowieść o Asi, zmianach jakie w jej życiu zachodziły czytałam prawie z wypiekami na twarzy, ale...Jest jedno małe ale. Momentami historia była dla mnie może nie naciągana, bo to niewłaściwe słowo, ale odrobinę mało prawdopodobna, co nie znaczy, iż niemożliwa. Ja, jako typowa racjonalistka, mocno stąpająca po ziemi, nie wierzę w tego typu cudowne zbiegi okoliczności, których lawina w pozytywnym tego słowa znaczeniu wywraca życie do góry nogami. Wierzę natomiast, iż czasami jeden gest, pomocna dłoń mogą pomóc komuś uwierzyć w siebie, ruszyć do przodu. A to także pokazuje nam Jerzy Niemczuk.
Książka posiada wielu arcyciekawych bohaterów i wiele wątków. Dlatego jej lektura była wspaniałą rozrywką. Ale nie tylko z tego powodu. Genialnie odmalowane tło kulturowe, atmosfera wsi, jakby sprzed xxx lat, wspaniale nakreśleni bohaterowie, których możemy spotkać w wielu miejscach w Polsce i problemy dnia codziennego, które dotknąć mogą każdego z nas. To wszystko jest siłą Bata na koty. Jeżeli dodamy do tego prawdziwy happy end, taki w amerykańskim, iście hollywoodzkim stylu oraz fakt, iż dobro zostaje nagrodzone, a zło (pod różnymi postaciami) przykładnie ukarane, to mamy cudowną opowieść, prawie bajkę, którą czyta się w kilka godzin i która daje spora porcję relaksu oraz nadzieję, iż warto marzyć i walczyć.
Zachęcam do lektury.
Jeszcze nie czytałam, ale książka zapowiada się dla mnie całkiem obiecująco :)
OdpowiedzUsuńKurczę, zaciekawiłaś mnie, bo okładka kompletnie mnie nie przyciągnęła...
OdpowiedzUsuńRanczo nie znam, więc nie mam porównania. Mimo to książkę chętnie przeczytam skoro tak ją zachwalasz.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce i może już nie długo się za nią zabiorę , tym bardziej, że tak ją chwalisz:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń