Instytut Wydawniczy Erica, Okładka miękka, 528 s., Moja ocena 5,5/6
To kolejny, czwarty tom z serii o Wikingach. Poprzednie tomy recenzowałam:
I tom- Ostatnie królestwo tutaj
II tom - Zwiastun burzy tutaj
III tom - Panowie północy tutaj.
Akcja rozgrywa się cztery lata po wydarzeniach z III tomu, w 885r. Trwa z takim trudem wywalczony pokój, kraj się rozwija, ma miejsce (jeżeli można użyć takiego określenia w stosunku do średniowiecza..) boom budowlany. Nasz bohater z poprzednich tomów, Uhtred cieszy się szczęściem rodzinnym u boku ukochanej żony i dzieci. Ma także niezwykle intratne zajęcie, na polecenie króla kieruje budową warowni obronnej.
Jednak pewnego dnia władca zleca Uhtredowi zdobycie zajętego przez wrogich Wikingów Londynu. Miasto ma być...prezentem ślubnym dla przyszłego zięcia władcy Aetherleda. Dostać miasto w prezencie ślubnym...cudowne to były czasy... Uhtredowi, który wyjątkowo nie lubi przyszłego pana młodego, niezbyt odpowiadają rozkazy króla, ale służba to służba.
Mężczyzna wyrusza więc do Londynu, a właściwie po Londyn.
Jak zakończy się jego misja? Czy do końca będzie posłuszny rozkazom króla? Czym jest tytułowa pieśń miecza?
Tego dowiecie się w trakcie lektury, do czego gorąco zachęcam. Bernard Cornwell kolejny raz pokazał wielką klasę pisarską. Mimo napisania ponad 50 książek trzyma poziom, w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu nie wyeksploatował się, jak to nieraz określam. Brytania z jego książek jest miejscem chaosu, krwawych starć, mroków wieków średnich, magii, walki o władzę, a często i niewyobrażalnej ludzkiej głupoty.
Opisy Cornwella są tak realne i plastyczne, że jest to miejsce, w którym przenigdy nie chciałabym się znaleźć. Czytając każdy z tomów niejednokrotnie miałam ochotę umyć się, pozbyć się brudu średniowiecza; nieodparcie miałam wrażenia, że przylgnął on do mnie. To jest magia pióra Cornwella. Równie doskonałe opisy spotkałam tylko w Filarach ziemi, K. Folletta.
Świat głównego bohatera Uhtreda jest światem prostym, a jednocześnie skomplikowanym; pełnym bezustannych walk, ale i nie pozbawionym miłości. Autorowi udało się zachować zdrowe proporcje między walkami zbrojnymi, a życiem prywatnym bohaterów.
Cornwell w mistrzowski wręcz sposób oddaje klimat i realia wczesnośredniowiecznej Brytanii. Bez większego trudu przeplata literacką fikcję z wydarzeniami historycznymi, a czyni to wszystko z niebywałą znajomością tematu, wiernie oddając najdrobniejsze nawet szczegóły.
Cornwell sprawia, że dawna Brytania, świat walk, mitów, walecznych mężczyzn, brudu, przelanej krwi i pogańskich wierzeń ożywa w kolejnych częściach serii, a czytelnicy z niecierpliwością czekają na następne tomy.
Co niniejszym i ja czynię, niecierpliwie oczekując piątego tomu.
Kocham powieści Cornwella miłością bezwarunkową, zwłaszcza cykl Wojny Wikingów. A z tomu na tom jest coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się:) Ciekawe, kiedy będzie V tom.
UsuńNie czytam recenzji, bo sama czytam teraz książkę. Ale widzę, że się wymieniamy, bo ja Z pustymi rękami przeczytałam już tydzień temu:)
OdpowiedzUsuńDokładnie;) Ale Ghostmanna jeszcze nie mam i zagryzam zęby ze złości:)
OdpowiedzUsuńJa też już nie mogę się doczekać piątego tomu. Ciekawe, co autor obmyślił dla swoich bohaterów (mam jakieś złe przeczucia co do Giseli i jej nienarodzonego dziecka...)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam tę książkę, ale jakoś się waham przed zaczęciem jej czytania.
OdpowiedzUsuńCzytałem jedną powieść tego autora i jest prawdą, że reprezentuje wysoki poziom.
OdpowiedzUsuń