Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
piątek, 7 grudnia 2012
Wywiad z Natalią Brożko...mamy zwyciężczynię:)
Poniżej prezentuję wywiad, który wspólnie tworzyłyśmy, wywiad z Natalią Brożko, której książkę Azja moimi oczyma recenzowałam tutaj. Pakiet książek podróżniczych otrzymuje alison2. Uzasadnienie Natalii jest takie: Chciałabym, żeby nagrodę dostała pani o nicku Alison2, nie za jedno
konkretne pytanie, ale za całokształt .
Zadała bardzo dużo bardzo interesujących pytań. W tym wypadku ilość szła
w parze z jakością. Wykazała się bardzo dużym zainteresowaniem i
znajomością tematu. Pewnie sama sporo podróżuje:) Przez kolejnych kilka dni będę niedostępna. Jutro raniutko wyjeżdżamy z Kuala Lumpur do dżungli:) Serdeczne pozdrowienia, Natalia Alison2 przyślij plizz adres do wysyłki. Żebym wiedziała, to zaczekałabym z wysyłką Tajemnicy pustyni:) a adres już wykasowałam. Ale ty masz szczęście:) Wysyłka książek w ciągu 14 dni od otrzymania adresu. Przypominam, że Natalia Brożko od 04 listopada 2012r. jest w podróży dookoła świata. Zakończenie wyprawy planowane jest na 2014r. Na bieżąco możecie śledzić relacje Natalii na jej stronie o tutaj. Zachęcam do zaglądania. A teraz wywiad:) Cyrysia:
Będąc dzieckiem, kim chciała być pani w przyszłości?
Pamiętam swoje wypracowania z podstawówki, kiedy to pisałam że chciałabym być wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim i mieć co roku trzy miesiące wakacji, by móc podróżować. Profesja wykładowcy pozostała jedynie w sferze marzeń, ale już wtedy pojawiła się pierwsza myśl o poznawaniu świata.
Ponieważ tyle pani podróżuje, w związku z tym chciałabym się zapytać, jakie jest pani ulubione miejsce na ziemi.
Mam kilka ulubionych miejsc na ziemi. Są one raczej związane z ludźmi, a nie z konkretnymi zabytkami itp. Czuję się dobrze tam, gdzie mam przyjaciół. Szczególnie bliski jest mi Belin. Tam spędziłam całe studia. Potem przyszedł czas na Wietnam. Mieszkałam tam pół roku i do dziś mam wielu przyjaciół, z którymi jestem w ciągłym kontakcie. Wielki sentyment mam również do Warszawy i Frankfurtu. Tam zostawiłam wspaniałych kolegów z pracy.
Jak radzi sobie pani z tęsknotą za domem i rodziną?
Jestem zawsze w kontakcie z rodziną i ze znajomymi przez internet lub telefon. Z moich rodzinnych Głuchołaz w woj. opolskim wyjechałam zaraz po maturze. Na stałe już tak naprawdę nigdy do nich nie wróciłam. Wiele razy się przeprowadzałam, mieszkałam w różnych miastach/krajach. Zawsze miałam daleko do swoich bliskich, ale nie wpłynęło to na pogorszenie stosunków między nami. Kiedy mieszkałam w Niemczech, utrzymywałam kontakty z domem regularnie przez telefon. Miałam wykupioną opcję darmowej linii do Polski i kilka razy w tygodniu prowadziłam godzinne „konferencje” z domem. Kiedy mieszkałam w Wietnamie lub byłam na jakimś innym wyjeździe, prawie codziennie wymieniałam i wymieniam maile z rodzicami. We wszystkich sprawach jesteśmy zawsze na bieżąco.
Najbardziej przerażająca przygoda oraz dla odmiany najbardziej zabawna sytuacja, z jaką się pani zetknęła.
Najbardziej przerażającą przygodą była na pewno eksploracja jaskini Nam Talu w Parku Narodowym Khao Sok w Tajlandii. W ciemnościach egipskich brnęłam przez wodę, a czasem musiałam płynąć. Nade mną drzemały nietoperze, a po ziemi przechadzały się wielkie jak dłoń pająki. Szczegółową relację zamieściła na swojej stronie Fundacja Oscar www.fundacjaoskar.pl Najbardziej zabawną sytuację przeżyłam w Indiach. Zwiedzałam z mamą jeden z pałaców na północy kraju. Miałyśmy ubrane czapki z napisem Polska. Jedna pani – nasza rodaczka, zrobiła nam fotkę „z ukrycia”. Chciała pokazać w domu, że widziała na trasie innych Polaków. Zdjęcie pokazała przypadkowo m.in. mojemu wujkowi, który na zdjęciu rozpoznał własną siostrę...
Jeśli ktoś by chciał się przygotować do podróży dookoła świata, jak powinien się za to zabrać?
Przede wszystkim powinien się odważyć! Najtrudniejszy krok to podjęcie samej decyzji. Wiąże się to z dużym ryzykiem. Dla mnie najtrudniejsze było zwolnienie się z pracy. Miałam dobrą pracę, wspaniałych kolegów i szefa, a każdego ostatniego dnia miesiąca wpływała na konto pensja. Trudno z tego zrezygnować nie mając nic w zanadrzu po powrocie. Drugim etapem jest rezygnacja z mieszkania. Mieliśmy wynajmowane mieszkanie, więc musieliśmy odpowiednio wcześniej powiadomić właścicieli. Cały „dobytek” sprzedaliśmy przez internet. Po powrocie będziemy zaczynać „od zera”. Poza tym ważne są takie sprawy jak: załatwienie karty kredytowej z możliwością wybierania pieniędzy z bankomatów na całym świecie (bez opłat), szczepienia, wykupienie ubezpieczenia zdrowotnego i przygotowanie orientacyjnego planu wyjazdu.
Najbardziej dziwaczna potrawa jaką pani miała przyjemność(lub nie) zjeść, to..
Zarodek kurczaczka w jajku – przysmak w Wietnamie. Smakuje, krótko mówiąc, jak jajko z mięsem.
Jakie były pani pierwsze wrażenia po przybyciu do Azji, czyli m.in, jak tubylcy zareagowali na pani wizytę?
Zakochałam się w Azji „od pierwszego wejrzenia”. Napotkałam przesympatycznych tubylców, którzy bardzo pozytywnie zareagowali na moją wizytę. Ludzie z krajów, które odwiedzam, są ciekawi świata, zadają pytania, chcą poznać nasz świat tak samo jak my ich. Przykład z ostatniej chwili: dopłynęliśmy właśnie do kolejnej wyspy w Malezji Langkawi. Zmęczeni podróżą poszliśmy najpierw coś zjeść do lokalnej restauracyjki i napić się piwa. Wywiązała się rozmowa z kelnerem. Pogaworzyliśmy dłuższy czas o tym i o tamtym. Przy rachunku „darował” on nam piwo, ponieważ stwierdził, że „dobrzy z nas ludzie”. Na trasie (i nie tylko) nie wolno nikogo lekceważyć. Traktujmy innych tak, jakbyśmy chcieli, by nas traktowano.
Magda K-ska
Jakie zjawisko kulturowe najbardziej Panią wstrząsnęło? Negatywnie bądź pozytywnie. Czy np. Karen z długimi szyjami, czy zorganizowanie coś na kształt ludzkiego zoo, o którym Pani pisała, czy jeszcze jakiś inny obyczaj/tradycja?
Nie będę oryginalna. Najbardziej wstrząsnęło mną i wciąż wstrząsa traktowanie kobiet w konserwatywnych społecznościach muzułmańskich, noszenie burki i obrzezanie. Teraz jestem w Malezji i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. To dużo bardziej rozwinięty kraj niż przypuszczałam i kobiety korzystają z wielu „wolności”. Następnym naszem przystankiem jest jednak Indonezja i tu już mam spore obawy, jak się tam odnajdę. To wlaśnie w Indonezji występuje największy odsetek obrzezanych kobiet w stylu faraońskim, czyli tym najbardziej brutalnym.
Alison2
Podróżując po tak wielu fantastycznych krajach, z pewnością poznaje Pani wielu niezwykłych ludzi. Czy próbuje Pani pozostać z nimi w kontakcie, czy może jest to unikalne doświadczenie - być w danej chwili w konkretnym miejscu, z konkretnymi ludźmi i nie da się tego przenieść na relacje internetowe?
Pozostaję w stałym kontakcie internetowym ze swoimi znajomymi z Wietnamu. Z innymi turystami napotkanymi na trasie raczej nie. Początkowo zbierałam adresy internetowe napotkanych osób, ale utrzymanie znajomości tylko po kilku wspólnie spędzonych godzinach, najwyżej kilku dniach, jest raczej niemożliwe. Są to zdecydowanie unikalne doświadczenia.
Co prawda nigdy nie byłam w Indiach ale poznałam fantastycznych mieszkańców tego kraju, których mam szczęście nazywać przyjaciółmi. Od dawna marzę o tym, by zwiedzić ten kraj, pewnie dlatego zwróciłam szczególną uwagę na informację, że akurat Indie mniej przypadły Pani do gustu - zastanawiam się dlaczego?
Ja też mam przyjaciół z Indii, którzy są wspaniali. U jednej koleżanki z uczelni, która pochodzi z Bangaloru, spędziłam nawet kilka dni. Były to najpiękniejsze moje doświadczenia w Indiach. Problem jednak w tym, że nawet oni bardzo się dziwili, że sama podróżuję po ich kraju. Dla samotnie podróżującej kobiety to po prostu niebezpieczne. W kulturze tego subkontynentu kobiety się nie liczą bez towarzystwa mężczyzny. Byłam np. często narażona na zaczepki o podtekście seksualnym.
Obecnie odbywa Pani podróż dookoła świata i zapewne czeka Panią wiele niesamowitych miejsc - czy jest jednak jakiś zakątek świata, na który czeka Pani szczególnie, a jeśli tak to co zadecydowało o jego szczególności?
Bardzo się cieszę, a jednocześnie bardzo boję Ameryki Południowej. Od długiego czasu marzyłam o Peru i Machu Pichu oraz o Ekwadorze. W Peru interesuje mnie szczególnie kultura Inków, w Ekwadorze czekam na niesamowitą naturę. Mówi się jednak, że Ameryka Południowa jest niebezpieczna. Nigdy tam nie byłam i te informacje mnie niepokoją.
Po powrocie z Boliwii, dopiero opowiadając moje przygodny znajomym uświadomiłam sobie jak często jedynie szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknęłam kłopotów. Mój dobry znajomy miał zdecydowanie mniej szczęścia i choć nigdy nie szukał kłopotów, w chwili gdy uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, znalazł się w miejscu, gdzie bardzo długo musiał czekać na przetransportowanie do szpitala i przypłacił to życiem... Wybierając się w podróż dookoła świata chyba trudno przygotować się na wszelkie okoliczności, zastanawiam się, czy w ogóle można jakoś zabezpieczyć się na wypadek nieszczęśliwych wydarzeń?
Bardzo mi przykro z powodu Pani znajomego... To są właśnie takie sytuacje, których również bardzo się obawiam. Wierzę jednak w opatrzność i przeznaczenie. Jeśli ma mi się coś stać, to się i tak stanie nawet w zaciszu domowym. Jestem ostrożna. Nie szukam kłopotów. Wykupiłam zagraniczne ubezpieczenie zdrowotne. Codziennie się modlę o szczęśliwy powrot do domu. Nic więcej nie jestem w stanie uczynić.
Jaki stosunek do Pani podróży, mają Pani najbliżsi? Czy kiedykolwiek próbowali Panią odwieść od podjęcia się tej wyprawy?
Na szczęście nie. Dobre było to, że rodzice dowiedzieli się o wyjeździe, kiedy był on jeszcze na etapie dyskusji. Wspólnie rozważaliśmy wszystkie za i przeciw. Decyzji o tak długiej podróży nie podejmuje się w ciągu jednego dnia. To było kilka miesięcy rozważań i wielu nieprzespanych nocy. Moi najbliżsi „wrośli” w temat i w ostateczności pochwalili nasz pomysł. Dodali jednak, że będzie to najtrudniejszy rok w ich życiu. Moi znajomi byli mniej zszokowani. Nie pytali: jak to?, dlaczego?, zwariowałaś?, tylko zapytali: Kiedy wyjeżdżasz?”
Czy podczas Pani podróży trafiła Pani kiedykolwiek w miejsce, gdzie choćby czysto teoretycznie mogłaby Pani zamieszkać na stałe?
Długi czas myślałam, że mogłabym zamieszkać na stałe w Wietnamie. W ciągu półrocznego pobytu czułam się tam wspaniale. Po kilku latach wróciłam w tamte strony i nie było już tak samo. Drażniło mnie ciągłe targowanie się i walka o własne interesy. Mimo, iż ja uważałam Wietnamczyków „za swoich”, oni nadal widzieli we mnie „biały chodzący bankomat”. Podobnie jak inni turyści dostawałam inny cennik na wszystkie usługi itp. itd. Myślę, że na dłuższą metę takie życie byłoby bardzo uciążliwe.
Odległe kultury wiążą się z zupełnie innymi zwyczajami, które często mogą być dla nas szokujące. Jak Pani radzi sobie w takich sytuacjach?
To ta jestem gościem w innych krajach, dlatego staram się dopasowywać do tubylców, by nie obrazić ich uczuć religijnych ani kulturowych. Mimo, iż jestem przeciwniczką „szczelnego” stroju Muzułmanek, przebywając w krajach islamskich również zakrywam ramiona i noszę długie spodnie. Nie szukam też restauracji z wieprzowiną i nie spożywam ostentacyjnie alkoholu tam, gdzie nie jest to dozwolone. Podobnie jak w Indiach nie jadam wołowiny i łagodnie traktuję krowy, nawet jeśli właśnie któraś weszła do lokalnej restauracji i zaciekawiona zagląda mi w talerz...
Przed Panią jeszcze cała masa przygód ale czas ucieka zdecydowanie szybciej, niż byśmy tego chcieli... Czy ma Pani już konkretne plany na czas PO podróży? Czy planuje Pani pozostać w kraju i w jakiś sposób wykorzystać to, co Pani przeżyła (nowa książka, spotkania a może akcja pomocy mieszkańcom konkretnego kraju)? A może będzie to jedynie okres przejściowy, przygotowanie do kolejnej podróży?
Ostatnimi czasy mieszkałam na stałe we Frankfurcie nad Menem i po powrocie z wojaży na pewno znów osiedlę się w Niemczech. Mój partner jest rodowitym mieszkańcem tego kraju bez znajomości języka polskiego, dlatego powrót do Polski nie wchodzi w grę. W którym mieście? Jeszcze nie wiem. Zależy to od tego, gdzie dostanę pracę. Bardzo chciałabym napisać kolejną książkę. Tym razem „Świat moimi oczyma”;) Zbieram po drodze materiały i powoli obmyślam koncepcję. Po powrocie pewnie się trochę „ustatkuję”. Ale o podróżach na pewno nie zapomnę. Podróżowanie jest jak narkotyk, nigdy się nie przestaje;) Już teraz zastanawiamy się, gdzie spędzimy urlop w kolejnych latach i mamy już pomysły chyba do 2020!
Czy wśród polskich podróżników jest ktoś, kogo ceni sobie Pani szczególnie, a jeżeli tak to dlaczego jest to właśnie ta osoba?
Bardzo lubię programy podróżnicze pana Cejrowskiego. Mimo, iż nie zgadzam się z wieloma jego poglądami, czy to politycznymi, czy religijnymi, uważam, że robi kawał dobrej roboty w propagowaniu krajoznawstwa. W przystępny sposób „pokazuje i objaśnia” (jak sam to nazywa) otaczający go świat i zachęca do poznawania obcych kultur, choćby tylko z perspektywy kanapy w „Boso przez świat”.
Wielu z nas marzy o dalekich podróżach, jednak zwykle zakładamy, że takie wyprawy przerastają nasze możliwości finansowe. Czy obcowanie z egzotyką to faktycznie przywilej tylko dla najbogatszych? A może istnieje sposób, by przeciętny Kowalski odkrył kawałek świata?
Ja jestem właśnie takim przeciętnym Kowalskim, więc skoro mnie się udało, może się udać każdemu. Dotychczas wszystkie swoje podróże finansowałam sama (rodzice i babcie trochę się dokładali do kieszonkowego). Zaczęłam pracować już na pierwszym roku studiów jako sprzątaczka, potem jako sprzedawczyni w piekarni. Myślę, że to jest kwestia wyboru. Nigdy nie wydawałam pieniędzy na kosmetyki, czy na firmowe stroje. Każdy zarobiony grosz odkładałam na wyjazdy. Miesięczna podróż do tańszych krajów Azji (np. do Wietnamu, Kambodży, Laosu, Tajlandii czy Indii) kosztuje łącznie z przelotem, hotelami, transportem, wyżywieniem i drobnymi upominkami ok. 5.000 – 5.500 zł od osoby. Sposób na odkrycie kawałka świata to więc oszczędzanie 230 zł miesięcznie (zakładając, że ktoś wyjeżdża co dwa lata). Podróż dookoła świata to już oczywiście wydatek innego rzędu. Bez pomocy mojego partnera, nie byłoby mnie na nią stać. Tak się jednak złożyło, że on potrzebował doświadczonej towarzyszki - trampa, a ja pomocy finansowej. Taka nasza prywatna symbioza. Cuda się zdarzają!
Jak radzi Pani sobie w krajach, których języków Pani nie zna?
W większości krajów można porozumieć się po angielsku. Zdarza się jednak, że trzeba użyć języka migowego. W przypadku jedzenia, pokazuję palcem garnek, który mnie zaciekawił lub talerz klienta obok. Kupując bilet na autobus lub pociąg, mówię miasto docelowe, a na palcach pokazuję ilość biletów. Kiedy pytam o drogę, a na szyldach ulicznych widoczne są tylko szlaczki, zagaduję przechodniów o świątynię znajdującą się w pobliżu miejsca, do którego chcę dotrzeć. Jestem bardzo ciekawa, czy moje „azjatyckie” sposoby sprawdzą się w Ameryce Południowej. Nie znam ani jednego słowa hiszpańskiego, a tam ponoć angielski nie jest w modzie.
Czy podróżując opowiada Pani napotkanym osobom, że właśnie odbywa Pani podróż dookoła świata. Jeśli tak, to jak ludzie reagują na taką informację?
Tubylcom krajów rozwijających się zdecydowanie nie opowiadam. Czułabym się bardzo niezręcznie widząc ich biedę. Z turystami to jest tak różnie. Jeśli się z kimś bliżej zapoznam, lub jeśli domyślam się, że ten ktoś też jest bardzo długo w podróży, to wtedy tak. Spotykam ludzi, którzy podróżują od kilku miesięcy, a nawet lat. Generalnie mówię jednak, że jestem w danym kraju np. trzy tygodnie i na tym koniec.
Wiem, że szczególne miejsce w Pani sercu zdobyła Birma. Czy jest w tym kraju coś, co chętnie przeniosłaby Pani do Polski?
Pogodę ducha i roześmiane oczy.
Czy istnieje jakaś złota zasada, którą Pani się kieruje i chętnie przekazałaby ją Pani początkującym podróżnikom? :-)
Żyj i daj żyć innym. Jesteśmy gośćmi w obcym kraju i nie my jesteśmy najważniejsi. Respektujmy innego człowieka, który ma inny kolor skóry, wyznaje inną religię i ma zupełnie inny pogląd na świat. Nie dawajmy im naszych „złotych” rad. Traktujmy każdego jako równego partnera. Obiecuję, że przyniesie to owoce w postaci niezapomnianych wrażeń związanych ze spotkaniem tubylców.
Anne18
Dlaczego zdecydowała się Pani na podróż do Wietnamu?. Trudno było nauczyć się tamtejszego języka?
Podróż do Wietnamu była związana z moim kierunkiem studiów. Trafiłam na historię i społeczeństwo południowo-wschodniej Azji ze specjalnością wietnamistyka. Już od pierwszego semestru uczyłam się języka wietnamskiego. Wyjazd do Hanoi był kontynuacją nauczania. W języku wietnamskim występuje sześć tonów, co stanowi największą trudność. W prakryce oznacza to, że każde słowo można wymówić na sześć różnych sposobów, a tym samym ma ono sześć różnych znaczeń. Znam tylko jednego Polaka, który mówi biegle po wietnamsku. Podziwiam go.
Planuje Pani kolejne podróże jeśli tak to gdzie?
Brzmi absurdalnie, ale my rzeczywiście zastanawiamy się, dokąd pojedziemy na urlop po powrocie z podróży dookoła świata. Marzą mi się trzy cele, ale pozostaną one najprawdopodobniej tylko w sferze marzeń: zdobyć Kilimandżaro, pójść na trekking namiotowy w Bhutanie i odwiedzić Papuasów w Papui-Nowej Gwinei...
Jakie było najbardziej traumatyczne, niebezpieczne doświadczenie podczas podróży, które opisała Pani w książce Azja moimi oczyma a było tych podróży kilka.
Najbardziej traumatycznym doświadczeniem było zdobywanie szczytu Phan Si Pan w Wietnamie (3143 m n.p.m.). Po przyjeździe do Polski dałam na mszę za szczęśliwy powrót do domu, mając na myśli tamto wydarzenie.
Ma Pani jakiś podróżniczy autorytet ( z polski lub nie) osobę, której szlakiem chciałaby pójść?
Nie. Sama lubię wyznaczać własne ścieżki.
Czy jest możliwość aby powstały programy telewizyjne z Pani podróży ? Coś jak Kobieta na krańcu świata? (program Martyny Wojciechowskiej).
Bardzo bym tego chciała, ale jest to raczej nierealne. Zwróciłam się z zapytaniem o możliwość współpracy do TVN. Wysłałam im też książkę. Po kilku tygodniach otrzymałam standardową odmowę mailem. Do tego stopnia standardową, że nazwano mnie „Panem”, a nie „Panią”, a za książkę nawet nie padło słowo „dziękuję”. Próbowałam też nawiązać współpracę z czasopismami podróżniczymi obecnymi na naszym rynku. Tam niestety również tylko echo. Ani nawet standardowej odpowiedzi. A książka albo wylądowała w koszu, albo stoi w biblioteczce któregoś z redaktorów. Grunt, że przyszła za darmo...
No nie wierzę, tyle ciekawych odpowiedzi :-) W sumie z miejsca mogłabym dopisać następnych 10 ;-) Chyba najbardziej spodobała mi się odpowiedź odnośnie Birmy. Krótka a ile w niej treści i piękna :-) No i znowu tęskni mi się za podróżnami :-)
Bardzo dziękuję za wspaniały wywiad! Z przyjemnością mi się go czytało. I choć jestem z natury domatorką, to nagle zapragnęłam wybrać się na drugi kontynent w poszukiwaniu emocjonującej przygody, ale wiem, że się nie odważę jednak, bo za strachliwa jestem:-) Jeszcze raz dziękuje za interesujące wypowiedzi i pozdrawiam serdecznie.
Bardzo interesujący wywiad, oczywiście nadal mam ochotę na przygodę z książką pani Brożko:)
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę, tyle ciekawych odpowiedzi :-) W sumie z miejsca mogłabym dopisać następnych 10 ;-) Chyba najbardziej spodobała mi się odpowiedź odnośnie Birmy. Krótka a ile w niej treści i piękna :-)
OdpowiedzUsuńNo i znowu tęskni mi się za podróżnami :-)
Gratulacje moja droga :D
UsuńKolejny ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wspaniały wywiad! Z przyjemnością mi się go czytało. I choć jestem z natury domatorką, to nagle zapragnęłam wybrać się na drugi kontynent w poszukiwaniu emocjonującej przygody, ale wiem, że się nie odważę jednak, bo za strachliwa jestem:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuje za interesujące wypowiedzi i pozdrawiam serdecznie.
Nie dziwię się, że Alison2 wygrała :) Widać, że przyłożyła się do zadania :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc pytania wręcz same się pisały :-) Uwielbiam rozmowy o podróżach :-)
UsuńGratuluję zasłużona nagroda.
Usuń