Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 336 s., Moja ocena 5/6
Lisa Verge Higgins to amerykańska pisarka, która swój talent do pisania odkryła całkiem przypadkowo. Do tej pory wydała kilkanaście powieści, które zostały przetłumaczone na wiele języków. Jest zdobywczynią kilku nominacji i nagrody literackiej, Golden Leaf Award. Pisarka z każdym miesiącem i z każdą kolejną książką zdobywa nowych fanów. Mam nadzieję, że zostaną w Polsce wydane kolejne książki jej autorstwa.
Bohaterkami książki są tytułowe 4 przyjaciółki: Kate, pełnoetatowa kura domowa, czuje się jedynie żoną Paula, matką ich trójki dzieci, a chce być kochanką. Życiem Joe, wiceprezesa wielkiej firmy reklamowej, rządzi sukces i praca 24 godz. na dobę. Nie ma w nim miejsca na macierzyństwo… do czasu, gdy na jej drodze pojawia się Grace. Sarah, wspaniała poświęcająca się dla innych pielęgniarka, kocha afrykańską dżunglę i mężczyznę, o którym wspomnienia i ułudę pielęgnuje od 15 lat. Tęskniąc za tym, co minęło nie widzi miłości stojącej tuż przed nią. I jest jeszcze Rachel, a raczej była. Bo Rachel nie żyje, zmarła na nowotwór do końca nie przyznając się przyjaciółkom jak bardzo jest chora.
Kobiety (teraz już blisko 40-letnie) przyjażniły się od czasów szkolnych. Razem przeżywały wszystkie radości i smutki, pierwsze miłości, udane i nieudane randki, zdane i oblane egzaminy i chociaż z biegiem czasu porozjeżdżały się po całym świecie, zawsze wiedziały, że mogą na siebie w każdej chwili liczyć, że gdy jedna z nich będzie potrzebować pomocy, wsparcia, pozostałe rzucą wszystko i będą z nią.
Umierająca Rachel zostawiła im w testamencie listy. Nie są to zwykłe listy, są to zalecenia i żądania. Każda z kobiet ma wykonać jakieś z pozoru niewinne zadanie. Zadania te wydają się tylko trochę szalone, ale kobiety nawet przez moment nie przypuszczają, jak diametralnie zmienia one wszystko, co dotychczas było sensem ich życia.
Kate, matka dzieciom, ma skoczyć ze spadochronem, Sarah ma odnaleźć swoją dawną miłość, Joe ma zaopiekować się córeczką Rachel. Niby proste, ale żadna z nich nie zdaje się sprawy, jak te zadania zmienia ich życie i spojrzenie na świat, na jego wartości, na to, co ma sens, a co jest bzdurą i niepotrzebną ułudą. W książce pada jedno niezwykle mądre zdanie – czasami trzeba skoczyć ze spadochronem, żeby zobaczyć swoje życie z właściwej perspektywy.
Nie będę opowiadać treści książki, mogłabym to zrobić, owszem, ale wtedy odebrałabym wam przyjemność z lektury. Cała rozkosz czytanie Przyjaciółek polega na niespodziewanym, które nas czeka w następnym rozdziale. Przygody Kate, Joe i Sarah wielokrotnie mnie zaskakiwały, często poruszały, często miałam też ochotę każdą z nich porządnie potrząsnąć. Przyznam wam się szczerze, że gdy rozpoczynałam lekturę książki byłam niepomiernie zdziwiona nad zachwytami, jakie czytałam na jej temat w wielu recenzjach. Przez pierwsze 4 rozdziały zastanawiałam się czym tu tak się ekscytować? O co to wielkie halo? Teraz już wiem. A wy musicie dowiedzieć się tego sami, czytając książkę. Mimo, iż temat może wydawać się wyeksploatowany w innych pozycjach, aż do bólu, to po Przyjaciółki jednak warto sięgnąć.
Przyjaciółki relaksują, bawią,wciągają, ale przede wszystkim uczą, co w życiu jest ważne, jak spojrzeć na własne życie, czym nie należy się przejmować.
Przyjaciółki to bardzo ciepła, wzruszająca, życiowo mądra i optymistyczna książka. Opowiada o wspaniałej przyjaźni, która jest jak niezwykle wartościowy klejnot, o tym, że każdy potrafi nawet, gdy jest bardzo źle znaleźć się na właściwym życiowym torze. Książka także bawi i umacnia wiarę w bezinteresowne uczucie, o które w dzisiejszym świecie trzeba walczyć i dbać każdego dnia..
A ja sobie popłakałam kilka razy w trakcie lektury. Książka wzbudza takie emocje, że aż trudno to opisać. Gorąco zachęcam do lektury.
Tyle osób chwali tę książkę, a ja jestem trochę sceptycznie nastawiona, bo fabuła przypomina mi powieść "P.S. Kocham Cię". Bohater przed śmiercią zostawia listy dla najbliższych, dzięki którym uporają się oni z jego odejściem oraz dowiedzą się o sobie czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej lektury, wydaje mi się być zwyczajną obyczajówką, a póki co ciągnie mnie do innych książek:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Słyszałam o niej. Przeczytam, bo lubię takie książki
OdpowiedzUsuńmnie też coś szczególnie nie ciągnie do tej książki, choć ostatnio nawet zastanawiałam się, czy nie poprosić jej do recenzji, jednak ostatecznie się rozmyśliłam
OdpowiedzUsuńI mnie się wydaje, że "Przyjaciółki" przypominają "P. S. Kocham Cię"...To dobrze...Uwielbiam tę książkę więc i "Przyjaciółkom" dam szansę :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTęsknię ostatnio za jakąś ciepłą historią. Ta robi takie wrażenie pomimo że fabuła wydaje się być już przewałkowana przez różnych autorów. Ale i tak chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńGdy spojrzałam na tytuł, pomyślałam że to jedno z banalnych czytadeł i trochę się zdziwiłam, że oceniasz je tak wysoko. Potem zaczęłam czytać recenzję i ... książka naprawdę mnie zainteresowała. Może dlatego, że już wieki czegoś takiego nie czytałam, sama nie wiem... Tytuł na pewno będę miała na uwadze :-)
OdpowiedzUsuńJa czasami lubię i coś takiego ciepłego przeczytać i popłakać sobie...a książka jest na prawdę fajna, wyjątkowo mi sie spodobała. Im bardziej się zagłębiałam w treść tym bardziej ja doceniałam.
Usuń