Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5,5/6
Maria Paszyńska po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w kreowaniu barwnych, wielowymiarowych światów. W Jej powieściach wielka historia splata się z losem jednostki, a emocje bohaterów dotykają najczulszych strun czytelnika. Nim zgasną sny to nie tylko kontynuacja Warszawskiego niebotyku i Gonitwy chmur, ale przede wszystkim literacka uczta, która zostaje w pamięci na długo.
Akcja powieści przenosi nas do Berlina roku 1936. Jest to miasto, które z jednej strony błyszczy światłami olimpijskiego splendoru, a z drugiej skrywa cień narastającego totalitaryzmu. Paszyńska z wielką precyzją ukazuje igrzyska olimpijskie jako spektakl pozorów, w którym sport staje się tylko fasadą dla propagandowej machiny III Rzeszy. To tło jest sugestywne, przerażające, a jednocześnie fascynujące. Kontrastuje ono z osobistymi dramatami i marzeniami bohaterów, którzy nieustannie walczą o swoje miejsce w świecie.
Na pierwszy plan wysuwa się postać Tadeusza Zasławskiego, sportowca z ogromnymi ambicjami. Jest to człowieka przede wszystkim owładniętego pragnieniem chwały. To bohater nieoczywisty, pełen sprzeczności. Z jednej strony można mu współczuć, z drugiej trudno nie dostrzec jego egoizmu. Paszyńska nie ocenia, ale pozwala czytelnikowi samodzielnie interpretować motywacje i wybory postaci. To właśnie taka narracja stanowi jeden z największych atutów tej powieści.
Równolegle śledzimy losy Warszawy pod rządami prezydenta Stefana Starzyńskiego. To miasto rozkwita na przekór zbliżającej się katastrofie. Opisy przedwojennej stolicy są niezwykle plastyczne, pełne koloru, życia i nadziei. Paszyńska z ogromnym wyczuciem historycznym oddaje atmosferę tamtych czasów, nie tylko w warstwie faktograficznej, ale przede wszystkim emocjonalnej. To Warszawa marzeń – piękna, ambitna, pełna ludzi, którzy wierzą, że przyszłość należy do nich.
Jednak ta wiara zostaje wystawiona na ciężką próbę. Autorka subtelnie, ale z wyczuwalnym napięciem buduje nastrój zbliżającej się tragedii. Cień wojny zaczyna kłaść się na kartach powieści coraz mocniej, a czytelnik czuje niepokój. W tym kontekście tytułowe „sny” stają się symbolem zarówno marzeń, które mogą się ziścić, jak i tych, które muszą zgasnąć w obliczu nadchodzącego mroku.
Nim zgasną sny to opowieść o zderzeniu idealizmu z brutalnością świata, o dojrzewaniu do trudnych decyzji i o miłości, tej romantycznej, trudnej, pełnej cierni, ale też tej najprawdziwszej, która potrafi przetrwać nawet najciemniejsze czasy. Maria Paszyńska z niezwykłą wrażliwością i literackim kunsztem prowadzi czytelnika przez meandry emocji, nie pozostawiając nikogo obojętnym.
Na uwagę zasługuje również język powieści – barwny, bogaty, dopracowany w najmniejszych szczegółach. Opisy są pełne malarskich detali, a narracja płynie wartko, nie pozwalając oderwać się od lektury. Paszyńska nie tylko opowiada historię – ona ją maluje, rzeźbi i tka z najdelikatniejszych emocji.
Nim zgasną sny to książka, która porusza, inspiruje i zostawia ślad. To nie tylko świetna literatura historyczna, ale także uniwersalna opowieść o ludziach, ich marzeniach, słabościach, sile i nadziei. Jeśli szukacie powieści, która nie tylko opowiada historię, ale także ją przeżywa razem z Wami – ta książka będzie idealnym wyborem. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.