Wydawnictwo Agora, Moja ocena 5/6
Świetna książka, którą bardzo trudno przypisać do jednego konkretnego gatunku. Ale czyta się doskonale. Ostra, zabawna, bezkompromisowa, śmieszna, momentami groteskowa i z pewnością taka, jakiej dotąd w naszej literaturze nie było. Bardzo dobry pomysł na fabułę, który trzem autorom udało się mistrzowsko poprowadzić. Zgrali się wyśmienicie.
Akcja rozpoczyna się w 1998 roku, gdy w Polsce następują cały czas zmiany. Nasz kraj się zmienia i rozpoczyna negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Wtedy to wiele się dzieje na polu ogólnokrajowym, gospodarczym, jak i w drobnych sprawach. M. in. właśnie w tym momencie, w sercu Afryki zespół fachowców ze Szczecina robi największy biznes w historii III RP. Chodzi o ogromną kopalnię kobaltu w nowo powstałej Republice Konga. Wiadomo, duży, wielki, przeogromny biznes, jeszcze większe pieniądze i mega, naprawdę mega kłopoty.
W środku upalnej, skorumpowanej Afryki mamy napitych do nieprzytomności górników, niewyobrażalną, nawet jak na Polskę tamtych czasów korupcję, walki, tajne służby i jednego człowieka, który z założenia ma sobie z tym poradzić. To Tadeusz Zborowski, który wszędzie, dosłownie wszędzie był, robił i widział w życiu wszystko i jak o nim mówią, z każdej sytuacji potrafi znależć wyjście. Jednak jak się szybko okaże, kłopoty w afrykańskiej kopalni to dopiero początek problemów Zborowskiego i stojących za nim zwierzchników. To także początek niesłychanie rozbudowanej, pędzącej niczym kolejka górska, świetnie prowadzonej akcji.
A sam Zborowski, no cóż...początkowo to odpychający człowieczek, a pod koniec lektury kocha się go miłością wielką :) Niesamowita zmiana uczuć czytelnika. Autorzy stworzyli cudowną, wielowymiarową postać, która bardzo wiele skrywa i której nie da się jednoznacznie ocenić. Niewiele jest takich bohaterów w polskiej literaturze.
W tej książce, jak i w życiu Zborowskiego dzieje się, oj dzieje.
Trudno jednoznacznie napisać o czym jest Biały ląd. Bez wątpienia to świetny pastisz na ówczesne czasy, na koniec lat 90. XX wieku. To także brawurowo poprowadzona sensacyjna opowieść przeplatana niewiarygodnymi...gagami, przypadkami, przygodami...jak zwał tak zwał. Ważne, że ma to sens i czyta się wymienicie.
Nic więcej nie zdradzę. Nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury i wielkiej frajdy odkrywania kolejnych elementów układanki. Przecudowna, pełna energii i bardzo zaskakująca przygoda. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejną część. Błaszczyk, Sajewicz i Wełna spisali się doskonale.
Zdecydowanie jestem na tak.
OdpowiedzUsuń