Strony

poniedziałek, 21 maja 2018

Sześć cztery - Hideo Yokoyama

Wydawnictwo Literackie
Rzadko mam okazję sięgać po japońską literaturę, a kryminał japoński był mi wcześniej absolutnie nieznany.
Po Sześć cztery sięgnęłam z wielką ciekawością. 

Głównym bohaterem jest Yoshinobu Mikami były policjant z dochodzeniówki, obecnie szef Biura Prasowego Policji.
Sześć cztery to kryptonim sprawy, która wcześniej odłożona do lamusa, powraca po 13 latach. Sprawcy zbrodni do tej pory nie wykryto. Wznowione dochodzenie ma to zmienić. Przy czym, co bardzo istotne, należy się spieszyć, ponieważ sprawa lada moment ulegnie przedawnieniu.
Do tego dochodzi poszukiwanie przez Yoshinobu Mikami zaginionej córki i kilka innych kwestii. I właśnie te kilka innych kwestii wiedzie prym w książce. Bo niby jest to kryminał, a jednocześnie niekoniecznie. Kwestie kryminalne są moim zdaniem pretekstem do ukazania czegoś innego. Czego? Hmm to już kwestia bardzo złożona, jak i cała książka. Z tym, że niezbyt chcę to zdradzać. Każdy z was powinien san poznać Sześć cztery i tajemnice tej powieści. 
Książka zaskoczyła mnie z kilku powodów.
Po pierwsze kwestia całkowitej odrębności kultur na linii kultura europejska - japońska, a także odmienność w zakresie stylu i zasad prowadzenia dochodzenia i pracy w ogóle, nie tylko w policji...chociaż tak na dobrą sprawę pewne aspekty, jak chociażby wojenki w miejscu pracy, pozostają identyczne niezależnie od kraju, kultury, ludzi, czy religii.
Po drugie, brak akcji znanej z amerykańskich kryminałów czy thrillerów. Chodzi mi o brak akcji na zasadzie zabiligoiuciekł, pędzącej jak kolejka górska. W Sześć cztery jest odwrotnie, bardzo odwrotnie. Momentami fabuła ciągnęła się, jak przysłowiowe flaki z olejem, nawet nudzi i to bardzo. Zdecydowanie jest to lektura dla wytrwałych, cierpliwych, osób z samozaparciem, lubiących poznawać coś nowego. Ja w trakcie czytania początkowej części książki kilkakrotnie zaciskałam zęby i ostatnim wysiłkiem woli powstrzymywałam się przed odstawieniem książki na półkę lub zaśnięciem. Tak, kilkakrotnie o mało nie zasnęłam. Przyznaję się do tego bez bicia.

Fabuła jest jak gęste płótno, wręcz niebywale ciasno utkana, stworzona z perfekcyjnych nici - elementów. Nic tu nie jest pozostawione przypadkowi, nic nie pozostaje zawieszone w próżni, żaden wątek nie kończy się ot tak nagle. To daje przewagę japońskiemu autorowi nad wieloma twórcami europejskich i amerykańskich czytadeł, z których spora część nie powinna nigdy zostać wydana.
Poza tym ogromna symbolika, która przebija przez całą powieść. W Sześć cztery wszystko ma swój cel, drobne z pozoru czynności dnia codziennego urastają do rangi wielkiego symbolu o ukrytym znaczeniu. Trudno to nawet wytłumaczyć w kilku słowach, trzeba przeczytać żeby zrozumieć. 
I po raz kolejny wspomnę o cierpliwości i wyzwaniu, jakim bez wątpienia jest lektura tej książki. Czytelnik musi przebrnąć przez symbolikę i nauczyć się ją wiązać z fabułą, zaakceptować jej obecność w książce z pozoru będącej kryminałem.
No i samo zakończenie, totalnie zaskakujące. Przy czym należy zaznaczyć, iż owo zakończenie to nie kilka ostatnich stron jak to bywa w innych książkach), a blisko 200, czyli mniej więcej 1/4 książki. Przez początkowe ponad 400 stron akcja jest powolna, opisana drobiazgowo. Gdy nadchodzi zakończenie całość rusza błyskawicznie i dopiero wtedy się dzieje, oj dzieje....bo wcześniej tak naprawdę niewiele się dzieje, przynajmniej w naszym rozumieniu tego słowa.Wspomniałam już o tym, iż kilkakrotnie nieomal zasnęłam w trakcie lektury...:(
Książkę czyta się kiepsko, ale i dobrze, w zależności od tego, o który jej fragment chodzi.
Fragmenty z grupy...czyta się dobrze to strony, które po umiarkowanie udanym początku zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, o wiele bardziej niż się spodziewałam
W książkę bez wątpienia trzeba się wczytać i przyzwyczaić do innego stylu pisarskiego, do japońskich nazw, imion, kultury. 
Nie przerażajcie się trudnym początkiem i czytajcie dalej. Niech was nie zrazi ogromna ilość bohaterów o dziwnych imionach, nazwiskach, często też trudnych do rozróżnienia (co jest czym, co jest imieniem, co nazwiskiem,a  co ksywką) danych personalnych. Yokoyama tak wszystko nakreślił, że nic wam się nie pomyli, choć początek lektury może zapowiadać coś zgoła innego.
Wytrwałości. Jak przebrniecie przez ok. 250-300 pierwszych stron będzie już z górki :)
Polecam dlatego, że to kawał niezłej literatury, ale także dlatego, że to inna proza niż ta z którą mamy do czynienia na co dzień. Czasami warto poszerzać swoje horyzonty. Jednak celowo nie daję oceny. po prostu nie wiem, jaką miałabym dać. 
Aha, jeszcze jedna kwestia. Tak, jak napisałam, książka jest i średnio dobra i dobra, ale trylogia Stiega Larssona, na którą powołuje się napis na okładce jest o milion razy lepsza, a dodatkowo- nie jestem pewna, czy Sześć cztery zasługuje na miano aż arcydzieła literackiego...jednak najlepiej sami sobie wyróbcie zdanie o książce. 



5 komentarzy:

  1. Mam ochotę poznać tę książkę.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam kilka japońskich kryminałów i były dość specyficzne, lecz mimo to podobały mi się. Tę książkę też mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Japońskie kryminały rzadko są u nas wydawane. Ciekawa jestem, w jaki sposób prowadzi się u nich śledztwo. Wolno tocząca się akcja to dla mnie zachęta. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo za wytrwalosc, chociaz ja lubie ksiazki, w ktorych akcja toczy sie spokojnie, wolniej, to taka odskocznia od naszego pedzacego zycia. Japonskiej literatury prawie nie znam, kiedys czytalam cos tam i tez o ile dobrze pamietam akcja byla raczej powolna. Pozdrawiam cieplutko, u mnie wreszcie slonce wyszlo po tygodniowym deszczu...juz myslalam, ze w Anglii mieszkam:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym razem to jednak chyba nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.