Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Syn cyrku, mistrzostwo Irvinga, kryminał z ogromną porcją humoru, ironii, ciętego języka. Czyta się świetnie.
Na pierwszych kilkunastu stronach fabuła (jak to często u Irvinga) może wydawać się zlepkiem niepowiązanych ze sobą, momentami bezsensownych tekstów. Po kilkunastu stronach wszystko wskakuje na swoje miejsce i lektura (gdy już się złapie styl pisania Irvinga) jest wielką przyjemnością.
Głównym bohaterem jest ortopeda Farrokh Daruwall, który mieszka i pracuje na zmianę w Toronto i Bombaju.Kanada, mimo upływu lat, to nadal nie jest jego dom. Jak w domu czuje się tylko w Indiach, do których obiecuje sobie po raz enty nigdy nie wracać. Obserwujemy jego życie od młodości po czasy teraźniejsze. Poznajemy wszystkie jego marzenia, plany, zasady i to do czego dąży za wszelka cenę.
W Bombaju ma przyjaciół, różnorodne zajęcia, pasję obok medycyny. To w Indiach się realizuje, bada, analizuje, pisze scenariusze (do serii filmów klasy B o Inspektorze Dhar – postaci nienawidzonej przez wszystkich Hindusów).
W Indiach Farrokh jest sobą. Dlaczego więc obiecuje sobie do nich nigdy nie wracać? Sami się przekonacie w trakcie lektury.
Nagle nasz ortopeda-badacz-pisarz znajdzie się w samym środku akcji niczym z najbardziej krwawego rasowego thrillera. Oj będzie się działo.
Największą ozdobą książki są (jak to u Irvinga) genialnie nakreśleni bohaterowie, często przerysowani odrobinę, drobiazgowo ukazani, śmieszni, kontrowersyjni, rozczulający, zmuszający do myślenia. Jedni są wkurzający, inni obleśni, żadna z osób jednak nie pozostawi czytelnika obojętnym.
Kolejnym atutem jest mistrzowsko ukazane orientalne, indyjskie tło. Poznajemy stroje, obyczaje, miejsca kultu, religię, psychikę Hindusów i wiele innych. To także Indie z dwóch różnych krańców. Z jednej strony kraj elit, prywatnych klubów, wspaniałych domów i markowych ubrań. Z drugiej strony to Indie biedaków, nędzarzy, wykluczonych, żyjących w slamsach. To i wiele więcej, Irving ze sobą zestawia, miesza i genialnie prezentuje na 706 stronach dodając do tego trochę krwi, garść erotyki i sporą porcję najdziwniejszych faktów, jakie tylko możecie sobie wyobrazić.
Co prawda bohaterowie i ich zachowania są często przejaskrawione, autor jak zwykle prosto z mostu mówi co ma do powiedzenia, nie owija w przysłowiową bawełnę, szokuje, często wali na oślep, ale może faktycznie jest to najlepszy sposób do pokazania kilku spraw, do zwrócenia uwagi na pewne aspekty. Irving pod postacią z pozoru zabawnych, dziwnych zdarzeń, kuriozalnych zachowań ukazuje ponadczasowe sprawy, zmusza czytelnika do zatrzymania się, do przemyślenia.
Czyta się doskonale, polecam.
Irving to mój wyrzut sumienia;p Ciągle obiecuję sobie, że się za niego zabiorę, zawsze coś mi przeszkadza.
OdpowiedzUsuńDla mnie w tej książce wyjątkowo ten początek taki mocno dezorientujący, "nie czułem" lektury przez jakieś 200 stron i byłem pełen obaw, jak dotrwa do końca, a tam jeszcze 600 stron. Na szczęście potem się zaczęło klarować i znacznie lepiej się czytało. Lepiej od "Uwolnić niedźwiedzie" i "Czwartej ręki", ale nie najlepszy to Irving. Jednak Garp, Hotel czy Regulamin wyraźnie bardziej mi się podobały. "Jednoroczna" w sumie też. Nie jestem pewien "Owena", ale mi to w sumie ogólnie orient leży bardziej w przypadku Japonii i Chin.
OdpowiedzUsuńŚwietny autor ze stylem nie do podrobienia :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam tego pisarza, ale chcę. Ta tłocznia win mnie intryguje.
OdpowiedzUsuń