Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Modlitwa za Owena to siódma powieść Johna Irvinga, wydana w 1989 roku. W 1998 roku została zekranizowana.
To także kolejna fantastyczna powieść w dorobku pisarza.
Tytułowy Owen to chłopiec ze wszech miar niezwykły, nie ulega on zmianom przez wiele lat, ma niski wzrost, specyficzny głos, przy tym jest mądry, odpowiedzialny, ma coś co można nazwać charyzmą. Owen ma także misję, którą zna i której nie boi się wypełnić. Jaka to misja, tego nie zdradzę. Nie chcę wam odbierać elementu zaskoczenia i przyjemności wynikającej z lektury.
Tak jak w przypadku innych książek, Irving posługuje się swoimi bohaterami (w tym przypadku głównie Owenem) do przekazania kilku podstawowych prawd, wartości, ukazania kilku ludzkich zachowań, pokazania spraw z zakresu polityki, socjologii, religii, czyli spraw, które dot. każdego z nas.
Autor jak zwykle prosto z mostu mówi co ma do powiedzenia, nie owija w przysłowiową bawełnę, szokuje, często wali na oślep, ale może faktycznie jest to najlepszy sposób do pokazania kilku spraw, do zwrócenia uwagi na pewne aspekty.
Irving pod postacią z pozoru zabawnych, dziwnych zdarzeń, zachowań ukazuje ponadczasowe sprawy, zmusza czytelnika do zatrzymania się, do przemyślenia. Ta książka to jakby głos, głos wewnętrzny, głos rozumu, głos sumienia. Wiem, brzmi to śmiesznie, patetycznie, ale tak ją odbieram. Mimo, iż jest to wyjątkowo poważna, jak na Irvinga książka, to jednak nie jest pozbawiona tak charakterystycznego dla tego pisarza poczucia humoru, spojrzenia na sprawy inaczej, ukazania ich w sposób hmm..momentami kuriozalny :).
Wielkim atutem jest genialnie ukazana Ameryka lat 50. i 60. XX wieku oraz przekrój społeczeństwa zamieszkującego niewielkie miasteczko. Co istotne autor wspaniale portretuje nie tylko psotaci pierwszoplanowe, ale także te, które na kartach powieści pojawiają się tylko na moment.
Modlitwa za Owena to bez wątpienia ważna, ale i nie łatwa lektura. To także pozycja z typu tych, które jednych zachwycają w innych wywołują uczucia - nigdy więcej. Modlitwa za Owena także wśród tych zachwyconych tematyką, przenośniami, sensem historii, wywoła diametralnie odmienne uczucia, wywrze różnorodne wrażenie.
Trochę może razić wyzierając prawie z każdej strony Bóg (we wszelkich odmianach, czasami nawet oscylujące w granicach bluźnierstwa), ale ma to swoje uzasadnienie. Nawet jeżeli będzie wam to przeszkadzać, nie odkładajcie książki, dajcie jej i Irvingowi szansę. Warto. Doskonała pozycja. Nic dziwnego, iż uznawana jest za najlepszą w dorobku pisarza. Polecam.
Mam wrażenie, że to nie koniecznie moja tematyka
OdpowiedzUsuńIrving bardzo dobry. A recenzja w 100% trafna. Sam wczoraj pisałem na temat "Hotelu New Hampshire". To druga pozycja po "Garpie" tego autora, którą przeczytałem. I ogólnie bardzo mi proza tego pisarza leży. Na tyle, że już teraz wiem, że tych jego książek trochę jeszcze przeczytam. Bardzo mi się podoba takie balansowanie na granicy przesadnego absurdu i głębokiej powagi. Niby jest małpowanie, ale kryje się za tym jakiś przekaz i głębia. Świetnie pokazuje to Irvng za pomocą swoich bohaterów i ich dziwacznych perypetii.
OdpowiedzUsuńTo nie jest śmieszne ale są takie książki przy których należy by się zatrzymać przy nich na dłużej. Zadać sobie parę pytań i spróbować odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńKusi mnie obraz Ameryki z lat 50 i 60 oraz jego społeczeństwo. Mimo że to nie do końca moja tematyka, może dam książce szansę.
OdpowiedzUsuń