Strony

niedziela, 3 maja 2015

Fraulein France

Wydawnictwo Rebis, Ocena 5/6
Akcja rozgrywa się jesienią 1940 roku, gdy Niemcy wkraczają do Francji, ma miejsce kapitulacja i duża część Francji (w tym Paryż) stają się de facto niemieckie. Francuzi dzielą się na dwa obozy. Tak było i w innych, okupowanych przez Niemców krajach. Jednak we Francji przybierało to niekiedy wręcz kuriozalny wymiar. Jeden obóz tworzyli ci, którzy byli wręcz zachwyceni nowymi "panami" ich ojczyzny, wielbili wszystko co niemieckie. Drugi obóz wręcz przeciwnie.
Tytułowa Fräulein France, to przybyła z prowincji super luksusowa prostytutka, chociaż sama woli siebie nazywać damą do towarzystwa. Dom publiczny, w którym pracuje odwiedzają tylko Niemcy, i to ci najbogatsi, oficerowie najwyższego szczebla. 
Sardou, autor znany mi już z wcześniejszych, niezwykle intrygujących powieści (I odpuść nam nasze winy, Ale zbaw nas ode złego), tym razem stworzył postać, którą jednoznacznie trudno zakwalifikować do któregokolwiek z w/w obozów. Trudno także w trakcie lektury jednoznacznie odgadnąć, w co tak na prawdę bohaterka gra, co planuje.Jej przeszłość, teraźniejszość, czy misterny plan Sardou prezentuje nam powoli, krok po kroku, rozdział po rozdziale, intrygując i ciekawiąc.
Jednak przyznam wam się szczerze, iż to nie tytułowa bohaterka zrobiła na mnie największe wrażenie. Chociaż doskonale nakreślona, to jednak nie ona wysunęła się na pierwszy plan. Najciekawsze dla mnie były doskonałe opisy okupowanej Francji i różnorodność postaw jej obywateli. Doskonale udokumentowane (liczną bibliografią) charakterystyki, opisy, to to, co sprawił, iż książkę wręcz połknęłam.
A zakończenie - absolutnie szokuje. Nie zdradzę jednak ani słowa z samej fabuły, ani słowa z jej przebiegu. Nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury.
Doskonała, zaskakująca proza. Jednak ostrzegam - nie jest to oczywista w odbiorze książka. Trudno ją też zakwalifikować do konkretnego gatunku. Ani to dokument historyczny, ani powieść, ani kryminał w 100%. Ot taki doskonale skrojony misz masz. Ale jak to się czyta:). Zachęcam do lektury.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się - książka nie jest oczywista, ale trudno się od niej oderwać

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam dobrze napisane misz-masze, bo często bywają zaskakujące. :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.