Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5,5/6
Na okładce widnieje adnotacja, że to ...australijskie Przeminęło z wiatrem. Całkowite nieporozumienie. Nie ten rozmach, nie ten przepych, nie to.. Jednak spokojnie. Słodko-gorzkie życie to kilkaset stron porządnej literatury. Książka zachwyciła mnie, choć adnotacja, o której wyżej wspomniałam sprawiła, iż oczekiwałam czegoś odrobinę innego.
Wydawcy, prośba (sądzę, że nie tylko moja) nie cytujcie na okładkach tego typu zachęt. Wyrządzacie tym książce typową niedźwiedzią przysługę.
Ale wracajmy (albo przejdżmy w końcu) do bohaterki tego posta.
Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku lat, poczynając od roku 1926 na australijskiej prowincji, w niewielkim miasteczku Cournda. Głównymi bohaterkami są cztery córki pastora Latimera, dziewczęta młode, bystre, sympatyczne i bardzo ze sobą zżyte. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną. To ich główna życiowa dewiza. Otoczone mackami toksycznej matki, która stanowi zdecydowane przeciwieństwo dobrodusznego ojca, siostry opuszczają
rodzinny dom, aby uczyć się pielęgniarstwa. Tym samym przenoszą się do zupełnie innego świata. Zamieniają łoża z puchową
pościelą w plebanii na spartańskie prycze w szpitalnej bursie, cudownie ogrzewane indywidualne sypialnie na zimną, zbiorową, pyszne domowe jedzenie na okropne, oszczędne ze szpitalnej kuchni.
Autorka doskonale zaprezentowała nam każdą z sióstr oraz osoby z ich otoczenia m.in. koszmarną siostrę przełożoną, lizusowatą pielęgniarkę oddziałową, obleśnego chirurga, który próbuje uwieść każdą z dziewcząt. Bardzo ciekawie zobrazowany jest także kontrast między życiem w zadbanym domu, a tym w szpitalnej bursie, gdzie dziewcząt nikt nie chce, są wyśmiewane i izolowane.
Z biegiem czasu w ich życie wkraczają kolejne zmiany - zdane egzaminy, awanse, pierwsze przyjaźnie, miłości, ślub jednej z nich oraz problemy, które dotykają bez mała wszystkich. Do tych ostatnich należy zaliczyć chociażby Wielki Kryzys, który odciska swe piętno na życiu także w Australii, pożary pustoszące pola, epidemie zakaźnych chorób i wiele innych.
Ale to co najlepsze, a także najgorsze jeszcze przed nimi. Czy zawsze będą mogły na siebie liczyć? Czy życie, podobnie
jak miłość, pokaże swój słodko-gorzki smak? I czego będzie więcej - goryczy czy słodyczy?
Muszę przyznać, iż autorka książki, Colleen McCullough po raz kolejny mnie porwała i pokazała wielki pisarski talent. Książkę można śmiało ustawić za jej największym dziełem - Ptakami ciernistych krzewów. Słodko-gorzkie życie jest równie wspaniale napisane, z wielkim, epickim rozmachem, ukazuje nie tylko losy bohaterów, ale także życie na najmniejszym kontynencie. Ogromnym atutem powieści jest wielka panorama ludzkich charakterów i Australii, która u nas jest wciąż mało znana. Książka śmieszna, mądra, zagadkowa, wciągająca. Bohaterkom bez ustanku kibicujemy, trzymamy za nie kciuki, czasami niektórymi mamy ochotę mocno potrząsnąć, z niektórymi ich kłopotami utożsamiamy się.
Gorąco zachęcam do lektury. Jestem przekonana, iż książka zachwyci was równie mocno, jak mnie.
Zazdroszczę - bardzo lubię tę autorkę i musze rozejrzeć się za ksiązką
OdpowiedzUsuńDo tej lektury przyciąga mnie nazwisko autorki:) Muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńMuszę tę książkę mieć!
OdpowiedzUsuń