Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

Paryże innej Europy




Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5/6
Bardzo trudno opisać tę książkę. Z pozoru wydaje się ona porównaniem dwóch metropolii wschodniej Europy. Ale to też nie to. Nie jest to podział na plusy, minusy, porównanie w Warszawie lepsze jest...i to.., a w Bukareszcie tamto. 
Czym więc są Paryże innej Europy?
Może zacznijmy od tego dlaczego owymi Paryżami są Warszawa i Bukareszt? Właściwy Paryż w XIX wieku zyskał tak znany nam elegancki szlif, efekt gigantycznej przebudowy Haussmanna. Od tego momentu służył i w wielu wypadkach nadal służy mimo upływu lat, za wzór wielkiej, wspaniałej, jedynej słusznej stolicy.
Bez wątpienia stolica Polski i Rumunii to miasta znajdujące się na rozdrożu. Inne Paryże, bo położone w innej Europie, czyli w nieokreślonej przestrzeni pomiędzy Wschodem a Zachodem. Europę standardowo dzieli się na wschodnia i zachodnią. Tak jest i tak było 100-150 lat temu. Zarówno Warszawę, jak i Bukareszt trudno jednoznacznie zaklasyfikować do którejś z tych części naszego kontynentu. Inna Europa, bo 1,5-2 wieki temu uważano, że tam, czyli poza granicą normalnej Europy, którą były Berlin i Wiedeń, znajduje się inny, często dziki, a na pewno niezrozumiały świat, inna Europa. Warszawa i Bukareszt to słowiańskość i swoiste Bałkany, katolicyzm i prawosławie, wino i wódka, różnorodne kuchnie, kultury, życie. W dawnych zapiskach, przewodnikach uważano, że jeszcze kilka kroków i będzie się w ...centrum Azji. Dla nas kuriozalne, ale dal ludzi 100-150 lat temu wręcz odwrotnie.
W swojej niezwykle barwnej i ciekawej opowieści, autor sięga do XIX-wiecznych oraz późniejszych zapisków, listów, pamiętników, książek, wszelakich materiałów, które dot. w/w miast. Przez dziesiątki lat opiewano i sławiono zarówno Warszawę, jak i Bukareszt. Obie metropolie chwalono zarówno pod względem zabytków, jak i wspaniałych budowli, luksusowych mieszkańców, dostępu do kultury, wyszukanych sklepów. Obie metropolie również umieszczano w „Azji”. Pisano o „skrzyżowaniu Siczy kozackiej z bulwarem Saint-Germain”. Używano także wielu innych określeń, po lekturze których nie ukrywam przysłowiowe włosy dęba mi stawały.
Warszawę i Bukareszt, choć miasta tak odległe, położone w zasadzie w innym kręgu kulturowym, naznaczyła ta sama historia. Są to dzieje okrutnych wojen, spustoszeń, mordów, zapomnienia przez zachodnią, tę właściwą Europę. Ale to także historia wielkich aspiracji i boomów rozwojowych, życia półgębkiem w okowach, ale i życia pełną piersią w dobie wolności
I o tym wszystkim oraz o wielu, wielu innych aspektach związanych z kulturą, życiem, rozwojem Warszawy i Bukaresztu jest ta niezwykła książka. Jest ona podzielona na kilka części. 
Część pierwsza (moim zdaniem najciekawsza) poświęcona jest XIX stuleciu, opisowi przedmiotowych miast w tym okresie, ich wizerunkowi, rozwojowi, aspiracjom, ale i kompleksom w stosunku do Paryża właściwego. Autor pobieżnie wspomina także o wiekach wcześniejszych. Nakreślone są także sytuacje polityczno-historyczne obu miast, co zdecydowanie miało wpływ na taki, a nie inny ich wizerunek, rozwój, dążenia, zyski i straty.
Pozostałe części ukazują kompleksy, ale i dążenia, rozwój metropolii w porównaniu z Nowym Jorkiem, Moskwą, a nawet Atenami. Nie jest to jednak standardowe porównanie. Błażej Brzostek użył wielu bardzo ciekawych zabiegów, posłużył się wieloma wybiegami, kilkoma niedomówieniami, ogromną ilością cytatów i jeszcze większą ilością źródeł.
Książka niezwykle ciekawie napisana, z ogromną ilością materiału źródłowego, kilkoma stronami bibliografii (części pozycji z pewnością poszukam, żeby rozszerzyć wiedzę). Autor wykonał ogromną ilość drobiazgowej pracy. Jej efekt w postaci niniejszej książki zadziwia, momentami nawet zachwyca i zwraca uwagę na wiele jak się okazuje oczywistych aspektów rozwoju miast, których często mamy świadomość, a jednak nie potrafimy ich skomasować, stworzyć z nich syntetycznej, sensownej całości. Praca Błażej Brzostka nam to umożliwia. Kolokwialnie podsumuję książkę - kawał doskonałej historycznej roboty.
Paryże innej Europy zasługują na najwyższa ocenę, w moim blogowym rankingu 6/6. Dlaczego więc jej nie dałam? Z prozaicznego powodu- umiejscowienia przypisów na końcu książki. Przypisów jest ogromna ilość, co w przypadku takiej pracy historycznej absolutnie nie dziwi, jest wręcz niezbędnym. Ich umieszczenie  na końcu czytanej pozycji sprawia, iż sięga się do nich z wielką niechęcią. Trudno bowiem co kilka stron, a niejednokrotnie co kilkanaście zdań przerywać lekturę i zaglądać kilkadziesiąt-kilkaset stron dalej. Doprawdy jest dla mnie wielką zagadką, co kieruje autorami, którzy umieszczają przypisy skomasowane na końcu książki. 
Poza tym jest to praca doskonale napisana, przebogata w materiał źródłowy, praca pozwalająca na wiele aspektów spojrzeć inaczej. Jestem przekonana, że lektura wielu z was wciągnie. Choć zmuszająca do myślenia, z powodu ogromu materiału dająca się czytać tylko we fragmentach, na raty to wyborna lektura, którą każdy odbierze inaczej, inne wartości z niej wyniesie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.