Wydawnictwo Dolnośląskie, Moja ocena 4/6
Ofiary z Martebo, to pierwszy z serii kryminałów (jaki mamy okazję poznać w Polsce), z akcją rozgrywająca się na Gotlandii. Główną bohaterką i prowadzącą śledztwo jest komisarz Marią Wern.
Akcja rozpoczyna się, gdy Mona Jacobsson widzi męźczyznę zabijającego jej męża. W tym nie byłoby nic dziwnego. Tragiczne, ale zdarza się. Dziwnym i zupełnie niezrozumiałym jest fakt, iż Mona pomaga mordercy zatrzeć absolutnie wszystkie ślady. Dlaczego to zrobiła? Nikt przy zdrowych zmysłach tak by nie postąpił. Co więc kierowało Moną? Te pytania i wiele innych nasuwają się w trakcie lektury. Jansson snuje bowiem przed nami opowieść jakby utkaną z maleńkich tajemnic, sekretów. Co istotne, odsłonięcie jednej tajemnicy skutkuje pojawieniem się kolejnej.
Jak to w skandynawskich kryminałach bywa, większość w/w sekretów powiązana jest z rodziną i tym co niektórzy jej członkowie starają się za wszelką cenę ukryć. Nie brak także licznych retrospekcji, które (tak charakterystyczne dla literatury skandynawskiej) zdecydowanie ubarwiają lekturę.
Ciekawie odmalowani są główni bohaterowie, chociaż przyznam się, iż momentami (jak dla mnie ) było ich w książce zbyt dużo. Usunięcie 2-3 postaci nie zaważyłoby zbytnio na treści książki, a czytałoby się ją zdecydowanie łatwiej. Najciekawiej zarysowana jest postać samej Mony, takiej trochę Jagny z Chłopów (tak jakoś to porównanie mi się nasunęło), z tym, że Jagny wyjątkowo biernej, ale podobnie lekkich obyczajów, wioskowej dziewoi.
Odrobinę rozczarowuje zakończenie. Niby wszystko wiadomo, wszystko jest doprowadzone do końca, ale brak tej specyficznej kropki nad i, czegoś, co sprawiłoby, iż czytelnik po odłożeniu książki na półkę byłby usatysfakcjonowany.
Całościowo jest to niezły kryminał, chociaż przyznam się, iż oczekiwałam czegoś więcej. Jednak biorąc pod uwagę, jak wiele skandynawskich kryminalnych gniotów i gniotków pojawia się ostatnio na naszym rynku, to na tym tle Ofiary z Martebo wyróżniają się pozytywnie, chociaż szału we mnie kryminał nie wzbudził.
Na razie mam ciekawsze kryminały na oku, ale może i na ten się kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuńTo będzie głupia wypowiedź, ale cóż: nie sięgnę po tę książkę ze względu na... okładkę. Nie cierpię węży i aż mam ciarki na plecach, jak sobie pomyślę, że miałabym wziąć tę książkę do ręki. :/
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie takie same odczucia po lekturze tej książki.
OdpowiedzUsuń