Wydawnictwo Oficynka, Moja ocena 5,5/6
Bardzo lubię polskie kryminały, a takie odrobinę piekiełkowate i dopracowane w każdym calu, to wręcz uwielbiam. Dlaczego piekiełkowate? Określenie moje, własne i wydaje mi się, że dosyć dobrze oddające takie charakterystyczne dla nas Polaków (alej jak się okazuje nie tylko dla Polaków) kiszenie się we własnym sosie, takie kopanie pod sobą dołków. Gdy do tego dochodzi mała mieścina ze wszystkimi jej zaletami, ale i wadami (tych ostatnich jest zdecydowanie więcej), to mamy piekiełkowatą sytuację i atmosferę, jaką w Pruskiej zagadce pięknie odmalował autor książki. Akcja rozgrywa się bowiem w pięknie położonym (choć nie ukrywajmy, niezbyt dużym) Wejherowie w 1901 roku. Wtedy to osada ta należała do Prus. Sielsko-anielski żywot mieszkańców miasteczka zostaje brutalnie zakłócony przez zaginięcie miejscowego gimnazjalisty Johanna Wendersa. Gdy po czterech dniach poszukiwań zostają znalezione fragmenty męskiego torsu, sprawa jest niebywale poważna. Nikt nie wątpi, że chłopakowi przydarzyło się najgorsze. Miejscowi stróże prawa nie są w stanie poradzić sobie z taką poważną i mrożącą krew w żyłach zbrodnią. Na pomoc przybywają więc posiłki (i to z samego Berlina) pod postacią inspektora Ignaza Brauna, który jest gwiazdą tamtejszego Wydziału Zabójstw.Śledczy w żaden sposób nie powiązany z miejscowymi układami, układzikami, może na Wejherowo, jego mieszkańców i cała sprawę spojrzeć świeżym okiem. To co widzi, czego się dowiaduje, to właśnie w/w piekiełko. Genialnie odmalowana atmosfera małego, z pozoru sennego miasteczka sprzed ponad 100 lat. Za opisy, plastyczne obrazy i drobiazgowość oddania wszelakich szczegółów (w tym dostosowanie języka, jakim posługują się bohaterowie do ich statusu, zawodu) należą się Piotrowi Schmandtowi gorące brawa. Do tego oddanie obrazu świata, w którym mieszają się narodowości, klasy społeczne, religie, języki. Majstersztyk.
Dodatkowym plusem jest wielowątkowość książki. Szybko okazuje się, iż morderstwo gimnazjalisty nie jest jedynym, ani nawet głównym wątkiem książki. Pruska zagadka wraz z każdym kolejnym rozdziałem rozwija się i zaskakuje coraz bardziej. W trakcie lektury odwracałam pospiesznie kartki, a o nudzie nie mogło być mowy.
Pruska zagadka to świetny, dopracowany w każdym calu, niebanalny kryminał, ale także fantastyczna książka historyczno-psychologiczno-obyczajowa. Wszak takie piekiełkowate miejscowości z siecią zależności, animozji, wrogości, rzadko kiedy szczerej sympatii, nadal w wielu miejscach Polski egzystują i niestety maja się dobrze.
Gorąco zachęcam do lektury i niecierpliwie czekam na kolejną książkę autorstwa Piotra Schmandta. Sięgnę po nią w ciemno.
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Polacy nie gęsi
Uwielbiam dobre kryminały i fabuły osadzone w takich małomiasteczkowych środowiskach. Chętnie przeczytam ten kryminał. :)
OdpowiedzUsuńPo książkę warto sięgnąć. Jeżeli lubisz kryminały z akcją rozgrywającą się ponad 100 lat temu, z pewnością Pruska zagadka przypadnie ci do gustu.
UsuńZ Twojego opisu wynika, że Schmandt pomysł dość niewolniczo oparł na prawdziwych wydarzeniach, które rozegrały się w Chojnicach w 1900 r. Zginął wówczas 18-letni gimnazjalista Ernst Winter a kawałki jego zwłok znajdowano w różnych miejscach miasta. Głównym podejrzanym był żydowski rzeźnik i w związku z tym powstało podejrzenie że dokonał on mord rytualny a w rezultacie wybuchły zamieszki antysemickie. Sprawą zajmowali się śledczy, którzy przyjechali z Berlina a ściągnięte specjalnie wojsko zaprowadziło spokój. Nigdy nie wyjaśniono zagadki śmierci Wintera.
OdpowiedzUsuńPS.
Nie "na Wejherów" a "na Wejherowo".
Nie miałam pojęcia, że cała opowieść oparta jest na faktach. Nie chcąc zdradzać zbytnio fabuły, napiszę tylko, iż niezwykle wiernie.
UsuńPs. już poprawiam. Dziękuję za zwrócenie uwagi. Nie mam pojęcia skąd i się ten Wejherów wziął:)
Przyganiał kocił garnkowi :-) teraz dopiero wiedzę, że sam mam kłopoty z odmianą vide "mord rytualny" :-)
Usuń:):):) ja wiele razy złapałam się na tym, że u siebie błędy, literówki rzadko widzi się w momencie pisania, dopiero po publikacji komentarza, notki.
UsuńHej. Nie do końca rozumiem skąd to "polskie piekieło"? Skoro rzecz się dziejew 1901 roku w Prusach, to przecież mieszkają tam Niemcy, tudzież Prusacy i oni są bohaterami powieści - czy się mylę?
OdpowiedzUsuńSama historia brzmi interesująco. Z pewnością sięgnę.
Historia jest bardzo interesująca. A co do polskiego piekiełka, to w tamtym okresie w mieście mieszkali nie tylko Niemcy, czy Prusacy. Wejherowo było mieszaniną kultur i narodowości. A określenie polskie piekiełko, po prostu doskonale oddaje atmosferę, jaką opisuje autor.
UsuńDzięki za wyjaśnienie & pozdrawiam :)
UsuńTak mi coś dzwoniło....
OdpowiedzUsuńSprawdziłam na lubimyczytac.pl i okazało się, że dobrze kojarzę: mam tę książkę w domu, tyle, że poprzednie wydanie, to z sepiowymi zdjęciami na okładce. Dlatego nie rozpoznałam jej od razu - należę do wzrokowców :) Jako, że Wejherowo pasuje mi do wakacji, sięgnę po nią w najbliższym czasie. Dzięki za przypomnienie :)
Fabuła brzmi ciekawie, dobrze czasem sięgnąć po coś z własnego podwórka i stwierdzić, że daje radę w konfrontacji z zagranicznymi kryminałami. Będę miał na oku i jeśli gdzieś trafię, to na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki. Kocham kryminały, których akcja rozgrywa się w przeszłości.
OdpowiedzUsuń