Wydawnictwo Noir sur Blanc, ocena 5,5/6
Chciałabym wam zaprezentować książkę, która podczytywałam od jakiegoś czasu, a skończyłam dzisiaj. Leżała sobie na nocnym stoliku, co kilka dni czytałam po kilka stron przeplatając je lekturą lżejszych pozycji. Nie jest to pozycja łatwa, prosta, nie da się jej szybko przeczytać, ale warto poświecić jej czas i wysiłek.
Bohaterem jest brytyjski podróżnik Sir Richard Francis Burton, który żył w latach 1821–1890. Był jednym z najbarwniejszy ludzi swojej epoki, podróżnikiem, kolekcjonerem, poszukiwaczem przygód, szpiegiem, dyplomatą, a na pewno kimś niebanalnym, odstającym od swojej epoki. Posiadał wiele talentów, nie potrafił skoncentrować się tylko na jednej rzeczy. Jednak to co robił starał się robić zawsze jak najlepiej, dawać z siebie wszystko.
Kolekcjoner światów to niezwykle barwny, plastyczny i przemawiający do czytelnika opis podróży, jaką Burton odbył w trakcie służby w Kompanii Wschodnioindyjskiej. Oficjalnie służył królowej. Przybywał do kolejnych brytyjskich kolonii żeby skontrolować stan funkcjonowania placówki i sprawować pieczę nad miejscową ludnością. Poza protokołem badał, poznawał, zgłębiał miejscową ludność, jej obyczaje, kuchnię, język, wierzenia. Odbył wiele wypraw, niektóre dalekie, egzotyczne, jak np. do źródeł Nilu, szlakiem karawan przez pustynię. W 1854 roku przebrany za Araba, dostał się, jako pierwszy Europejczyk, do zamkniętego miasta w Somalii i
odbył szereg spotkań z miejscowymi prominentami. Po dziesięciu dniach
wrócił – samotnie wędrując przez pustynię. W latach 1877-1882 brał udział w wyprawach w poszukiwaniu złota na Bliskim Wschodzie i w Ghanie. Wielokrotnie był ranny, ciężko chory, a nawet sparaliżowany. Nic jednak nie potrafiło go powstrzymać. Był pierwszym Brytyjczykiem, który dotarł do Mekki i Harar w Etiopii. Był też pierwszym podróżnikiem, który przedsięwziął podróż do źródeł Nilu ze wschodniego wybrzeża Afryki. Był wielkim poliglotą, znał 29 języków obcych i 11 dialektów. Napisał wiele książek o swych odkryciach.
Za sprawą swoich poczynań zdecydowanie odstawał od swoich rodaków, których nadrzędnym celem było powrócić z kolonii z jak największą ilością skarbów, gotówki. Burton owszem także chciał zarabiać, jednak jego priorytetem była pomoc rdzennym mieszkańcom i poznanie ich oraz ich kultury. Jednak poznanie czasami związane jest z przejęciem. Burton zbytnio zbliżając się do lokalnej ludności przejął od niej część zwyczajów, co w efekcie doprowadziło do jego kuriozalnych zachowań i wyglądu. Na czym one polegały? Tego nie zdradzę. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę. Trojanow zafascynowany swoim bohaterem ukazał go w sposób wyjątkowy. Kolekcjoner światów to częściowo biografia, częściowo powieść awanturnicza, a częściowo studium niebanalnej jednostki. Pisarz używa przy tym wspaniałego języka, który w połączeniu z rysem bohatera i zręcznym piórem dał wspaniałą, porywającą książkę.
Książkę czyta się dosyć na raty, fragmentami. Życie Burtona nie było łatwe, niebagatelną rolę odegrały w nim kolonie na Wschodzie. Stąd w Kolekcjonerze... duża ilość nawiązań do kultur bliskowschodnch. Moim zdaniem jest to jednak dodatkowe ubarwienie i atut opowieści, który sprawia, iż Kolekcjonera światów czyta się niczym baśń z 1001 nocy. Zachęcam do sięgnięcia po tę niezwykłą książkę.
Piszesz, iż Kolekcjonera światów czyta się niczym baśń z 1001 nocy. W takim razie może dam jej szansę, ale niczego nie obiecuję.
OdpowiedzUsuńZe względu na mnogość bliskowschodnich szczegółów, klimatów etc. Ale to długoczytająca się baśń, ostrzegam, z tym, że warto.
UsuńOkładka mnie zahipnotyzowała już w dniu, kiedy pierwszy raz ją ujrzałam w zapowiedziach wydawniczych...
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam książkę o dziewiętnastowiecznych podróżnikach i odkrywcach. Tej nie znam, a Burton był jednym z nich. Chętnie się zapoznam z lekturą:)
OdpowiedzUsuń